W czwartek 26 września 2024 na miejsce ostatniego spoczynku w Gdyni liczni przyjaciele i weterani podziemia niepodległościowego odprowadzali jedną z największych postaci Solidarności. Opowieści o Romku Zwiercanie nie sposób zamknąć w krótkim wspomnieniu. Sam po jego śmierci muszę ochłonąć i znaleźć odpowiednią ilość czasu, by odnotować chociaż to, co w jego życiu było najważniejsze. Wśród żegnających zmarłego był i Mateusz Morawiecki, którego słowa dobrze oddają stratę, którą już w nekrologu swojego autorstwa nazwał osobistą, wstrząsającą, bardzo bolesną:
„… Kto zna jego historię ten wie, że mottem jego życia mogłyby być słowa z pieśni „My Pierwsza Brygada”: „Na stos rzuciliśmy nasz życia los…” W wieku kilkunastu lat Romek zdecydował o podporządkowaniu całego swojego życia, nie oszczędzania go ani trochę, narażania na każde niebezpieczeństwo. Wszystko dla sprawy, dla której wykonywał pracę tytaniczną. Dla tej sprawy wyrażonej tytułem przeprowadzonego przez Artura Adamskiego wywiadu z Romkiem, zamieszczonego kilka lat temu w miesięczniku „Sieci Historia”: „Niepodległość – była celem najważniejszym” (…) Kto zna rozmiar dokonań Romka ten wie, że należał do tych, którym niepodległa Polska zawdzięcza najwięcej. Do tych, którym w stopniu największym Polska i Polacy – zawdzięczają niepodległość (…) Jego strata jest dotkliwą tym bardziej, że w czasach, gdy nad polskim niebem ponurych chmur coraz więcej, tacy bohaterowie najbardziej są ojczyźnie potrzebni (…) W interesie własnym a dla Polski to wręcz racja stanu, by pamięć o ludziach takich, jak ś.p. Roman Zwiercan była wiecznie żywa. By kolejne pokolenia wiedziały, jak ofiarni bohaterowie bywają wśród Polaków. By każdy wiedział, że tak wytrwała, tak dzielna, heroiczna wręcz działalność dla Polski jest możliwa. (…) Bolesne jest to, że odszedł. Tym bardziej, że tak przedwcześnie. I że należał do takich, których Polska i Polacy potrzebują najbardziej. Jednak tego, czego dokonał, wystarczyłoby na co najmniej kilka bardzo pracowitych i szlachetnych biografii. Trudno mówić o wdzięczności, kiedy przede wszystkim boli nas to, że go żywego już wśród nas nie ma. Wdzięczni jednak powinniśmy być Bogu, że nam kiedyś kogoś takiego dał. Bo dla nas wszystkich nadzwyczaj przecież wiele zdziałał. Dla Polski. Dla niepodległej Polski, której służył jak najlepszy, najbardziej ofiarny żołnierz. Można by więc pożegnać go też słowami starem polskiej żołnierskiej pieśni: „Śpij żołnierzu w zimnym grobie, niech się Polska przyśni tobie”. Ta Polska, dla której tak wiele zrobiłeś…”
Z Romkiem po raz pierwszy zetknąłem się blisko czterdzieści lat temu, kiedy jako kurier Solidarności Walczącej często bywałem w Trójmieście przewożąc przede wszystkim podziemne wydawnictwa i materiały poligraficzne. Jakiś czas później Romek został aresztowany, w czasie trwającego całe lat śledztwa stawiano mu zarzuty mające się złożyć na wyrok oznaczający, że z więzienia może nie wyjść do końca życia. Z Gdyni do Wrocławia przewoziłem wtedy plecaki pełne materiałów informacyjnych i ulotek wzywających do uwolnienia prześladowanego żołnierza wolnej Polski. Represje, do których należało ciężkie pobicie, doprowadziły do schorzeń, których uleczyć nie dało się już nigdy. Na wolność wyszedł pod koniec roku 1988, jako jeden z ostatnich w PRL – u więźniów politycznych.
Artur damski