16.8 C
Warszawa
piątek, 20 września, 2024

MITTELEUROPA – KONCEPCJA ZAMIENIA SIĘ W RZECZYWISTOŚĆ

26,463FaniLubię

Zdumiało i dosłownie wstrząsnęło mną to, co niedawno przeczytałem w nekrologu ś.p. Jerzego Stuhra. Jakieś, sądząc z nazwy przynajmniej teoretycznie elitarne towarzystwo, starając się w słowach możliwych do zmieszczenia w wąskich ramkach żałobnego ogłoszenia zdecydowało się użyć pojęcia w jego mniemaniu syntetycznego a zarazem adekwatnego i dobitnie wyrażającego – część dla zmarłej osoby. Słowa mające uhonorować, oddać zasługi i wyrazić wzniosłą istotę biografii Jerzego Stuhra brzmiały: „syn Mitteleuropy”…

A co oznacza pojęcie „Mittleuropa”? Od ponad stu lat wcale nie jest to po prostu niemieckojęzyczne słowo „Europa środkowa”. Od czasu dziewiętnastowiecznego dyskursu niemieckiej myśli imperialnej a w szczególności od momentu opublikowania w roku 1915 jednej z najważniejszych dzieł niemieckiej myśli politycznej i państwowej pojęcie to ma bardzo konkretne znaczenie. Każdy Polak powinien wiedzieć, jak ono się rodziło i co ono dla nas oznacza.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Wraz z likwidacją naszego państwa władze wszystkich państw zaborczych dążyły do jak najszybszego wytępienia polskości. Do czasów reform Franciszka Józefa z roku 1868 straszliwy antypolski kurs realizowała Austria. Polegało to m.in. na zdegradowaniu większości polskiej szlachty, zamieszkującej zabór austriacki, do poziomu zwykłych pańszczyźnianych chłopów. Polaków wcielano do cesarskiego wojska, z którego wielu nigdy już do domów nie wracało. Grabione i niszczone były narodowe pamiątki, polska historia stać się miała czymś nieznanym, zapomnianym. Zniknęła więc z powierzchni ziemi np. duża część zabytków Krakowa, wraz z niemal całymi liniami pradawnych murów obronnych, basztami, bramami, pamiętającymi wczesne średniowiecze kaplicami, arsenałami, renesansowymi prochowniami. Królewski zamek na Wawelu zamieniony został w koszary i celem urządzenia sobie na nim placu do ćwiczeń zburzono najstarsze ze stojących na nim budynków, w tym kościoły pamiętające pierwszych Piastów. Austriacka polityka doprowadziła też do cywilizacyjnej zapaści zagarniętych przez nią regionów Rzeczpospolitej. Słynna „nędza galicyjska” była stanem przez Wiedeń pożądanym, jednym ze sposobów zdeptania narodu przeznaczonego do zdegenerowania i odarcia z tożsamości. Na tym tle nieco lepiej mieli się Polacy ciemiężeni pod berłem carów a w zaborze pruskim za germanizację Polaków zabrali się nawet tacy, jak Wolfgang Goethe, jako pruskiego urzędnik ministerstwa edukacji wdrażający całe programy wyszydzenia i obrzydzenia wszystkiego, co polskie. Wiedząc, że najsilniejszymi ostojami polskości są katolickie kościoły oraz ziemiańskie dwory – bezpardonową wojnę wypowiedziano i jednym i drugim. Już na początku XIX wieku dobra kościelne zostały skonfiskowane i to wraz ze wszystkim, co często od wielu wieków znajdowało się we wnętrzach setek klasztorów. Księgozbiory pełne rękopisów jeszcze średniowiecznych, pełne świadectw polskiej historii, unikaty polskiej kultury, historiografii, literatury zostały rozkradzione i w wielkiej części – zniszczone. Kolejnymi akordami antypolskiego kursu było pozbawianie parafii kapłanów. Liczono na to, że polski lud uczęszczać zacznie do zborów protestanckich, w których jedynym językiem będzie niemiecki. Dla polskiej szlachty Prusacy skonstruowali pułapkę nieco bardziej finezyjną. Zmienione warunki gospodarowania skłaniać zaczęły ziemian do brania kredytów. A te szybko okazały się trudne do spłaty, za to obwarowane należnościami odsetkowymi powodującymi błyskawicznie zacieśniające się pętle zadłużenia. Już po kilkunastu latach okazało się, że około połowy majątków ziemskich zaboru pruskiego stoi u progu ich konfiskaty, albo już została skonfiskowana. I bardzo możliwe, że w krótkiej perspektywie większość Polaków żyjących pod panowaniem pruskim zostałaby zdegradowana do poziomu nędzarzy pozbawionych jakiejkolwiek własności, gdyby nie wybuch wojny z Napoleonem i zwycięskie Powstanie Wielkopolskie z roku 1806. Kilka lat oddechu zakończyło się jednak klęskami – Bitwą Narodów pod Lipskiem w roku 1813 i tą dla tej epoki ostateczną – pod Waterloo w 1815. Polacy walczyli w obydwu. W żadnej nie stanowili większości, ale poniesione tam klęski oznaczały tragedie przede wszystkim nasze. Po tych porażkach Francja nie tylko bowiem ocalała, zachowała nawet status mocarstwa. A Polska pod Lipskiem i Waterloo (gdzie walczył m.in. nasz Legion Elby, szczęśliwie o tyle, że bez wielkich strat w swoich szeregach) straciła i niepodległość i nadzieję. Pomimo tego Polacy wykazali się żywotnością zdumiewającą wszystkich zaborców a pruskiego w szczególności. Na przekór niezliczonym formom ucisku rozkwitała polska kultura, która okazywała się być atrakcyjna nie tylko dla Polaków, ale i dla wielu Niemców. Dezydery Chłapowski, mimo że zamykany w twierdzach, osaczany przez pruskie służby, stawiany przed sądami, rozwijał rolnictwo na owe czasy super – nowoczesne. I wraz z coraz liczniejszym gronem jego naśladowców wygrywał walkę konkurencyjną z junkrami pruskimi. Prześladowani Polacy potrafili też stworzyć sieć kas pożyczkowych, z których korzystać zaczęli nawet Niemcy, bo działały one lepiej i warunki oferowały korzystniejsze od bankowości niemieckiej. Z bezliku inicjatyw przemysłowych najsławniejszą stała się fabryka Hipolita Cegielskiego. Ten humanista, z wykształcenia językoznawca, zaczął od sklepu, na zapleczu którego za pomocą młotów i kowadła produkowano gwoździe. Za sprawą trzeźwego rozumu i wytrwałej pracy kuźnia na sklepowym zapleczu rozrosła się do rozmiarów sporego warsztatu. A pod koniec niezbyt długiego życia miał już Cegielski fabrykę maszyn rolniczych lepszych od wszystkich, jakie w tym czasie wytwarzali Niemcy. Choć uczciwość wymagałaby w tym miejscu przypomnienia i takiego faktu, że do czasu kryzysu z końca wieku XIX wyroby niemieckiego przemysłu nie cieszyły się dobrą opinią. O produktach niemieckich Anglicy mawiali: „wyklepane w szopie u Szkopa”. A i Cegielski i jego następcy o jakość dbali, stąd po jakimś czasie ich fabryka produkować zaczęła także wagony kolejowe i doskonałe parowozy.

Niemcy rosły w siłę, ale poczynaniom zniewolonych Polaków przyglądali się z coraz większym zaniepokojeniem. Nie zdołali Polaków wykończyć rugami pruskimi, Kulturkampfem, całymi seriami kampanii Hakaty. Co jakiś czas Polacy potrafili też chwycić za broń, u boku Napoleona wystawić stutysięczną armię, na progu lat trzydziestych XIX wieku zdecydować się na powstanie, zwane wówczas wojną polsko – rosyjską a trzydzieści lat później na dwa lata zablokować Rosji możliwość ściągania podatków ze wszystkich najbogatszych guberni imperium, co cara zadłużyło i zmusiło do sprzedaży Alaski. Polacy nie dawali się ani wynarodowić ani ujarzmić. Na początku XX wieku twardy strajk podjąć potrafiły nawet polskie dzieci a to oznaczało, że kolejne pokolenia – nie będą orzechem łatwiejszym do zgryzienia. W 1914 wielkie nadzieje Niemcy pokładały w wojnie, która wg planu przygotowanego przez Alfreda von Schlieffena miała rzucić u ich stóp całą Europę. II Rzesza zdołała nawet zwyciężyć w wielkiej bitwie z armią rosyjską. Triumfowi temu Berlin nadał ogromny rozgłos i rangę olbrzymiego dziejowego symbolu. W szeregach pokonanych wielką część stanowili zmuszeni do służby carowi Polacy. Mało kto wiedział wówczas, że triumf Hindenburga i Ludendorfa przede wszystkim był skutkiem głupoty skłóconych ze sobą carskich generałów, z których jeden drugiemu w krytycznym momencie nie przyszedł z pomocą i zdawszy sobie sprawę z tego, do czego doprowadził, strzelił sobie w łeb. Dla Niemców najważniejsze było jednak to, że wielkie zwycięstwo nad armią „świata słowiańskiego” osiągnięte zostało pod Stębarkiem. Czyli niemal w tym samym miejscu, w którym w roku 1410 „świat słowiański” odniósł swe największe zwycięstwo nad „światem germańskim”. Druga Bitwa Pod Tannenebergiem (tak ją nazywają Niemcy, bo dla nich klęska pod Grunwaldem z roku 1410 to – Pierwsza Bitwa pod Tannenbergiem) związała jednak tak wielką część sił niemieckich, że cały Plan Schlieffena ostatecznie trafił szlag. Wywołana przez Niemcy wojna trwać miała jeszcze lata, ale od tego momentu – zdaniem wielu była już przegrana.

Już więc w pierwszym roku Pierwszej Wojny Światowej bardziej rozumni Niemcy zaczęli się zastanawiać: „Co z nami dalej?” Ukoronowaniem tych rozważań była właśnie owa jedna z najważniejszych niemieckich książek geopolitycznych. I raczej się nie pomylimy stwierdzając, że „Mitteleuropa” Friedricha Neumanna to dla Niemców projekt najważniejszy i ciągle aktualny. Sami Niemcy i jej tytuł i nazwisko autora przywołują rzadko. Ale podejmując kolejne decyzje udowadniają, że dzieło to znają doskonale, wręcz na pamięć. Kto zna treść tej książki ten wie, że dla polityków RFN „Mitteleuropa” to coś jak polityczna recepta, której zalecenia wykonują z pieczołowitą starannością. Kto zna tę książkę ten doskonale rozpoznaje kwintesencję realizowanych dziś przez Berlin celów. I najściślej zna każdy z kroków, które Niemcy wykonają po tych, które mają już za sobą.

W roku 1915 Friedrich Neumann, jak i wielka część niemieckich elit politycznych, doszedł do wniosku, że Polaków w stopniu totalnym zlikwidować się nie da (to będzie dopiero pomysłem kolejnych polityków i autorów planu ostatecznej eksterminacji naszego narodu, wyrażanego w „Generalplan Ost”). Z tej przyczyny Neumann zaproponował utworzenie w środkowej Europie zarówno państwa polskiego, jak i kilku innych. Maksymalne rozdrobnienie tych państw to rzecz w tym projekcie kluczowa. To z tej przyczyny w latach dziewięćdziesiątych XX wieku Niemcy były orędownikiem rozdrobnienia Jugosławii na maksymalną ilość małych kraików, wyodrębnienia z Serbii Kosowa, rozbicia Czechosłowacji, tworzenia i nadawania maksymalnej podmiotowości euroregionom itd. Neumann widział to najściślej właśnie tak a jedyna różnica polegała na planie utworzenia w środkowej Europie jeszcze jednego kraju. Państwa narodu, którego rozmiar (skutkiem zbrodni tychże samych Niemców) został w tej części świata znacznie pomniejszony. Neumann uważał bowiem, że z części historycznych ziem polskich, zawierających w sobie m.in. Białystok, Grodno, Brześć, Lublin, Rzeszów, utworzyć należy liczące ok. 200 tys. kilometrów kwadratowych państwo żydowskie. Podłe niemieckie dokonanie, jakim był holokaust, przesądza dziś o tym, że ten jeden jedyny składnik projektu o nazwie „Mittelueropa” przynajmniej na dzień dzisiejszy nie jest aktualny.

Wg projektu tego na wschód i południowy wschód od Niemiec miał powstać cały szereg państw. W tym – Polska. Może warto przypomnieć, że w listopadzie roku 1918 właśnie sprzyjając nieuchronnemu powstaniu tegoż państwa zwolniony został z magdeburskiej twierdzy przyszły jego naczelnik Józef Piłsudski i że to właśnie Niemcy byli pierwszymi, którzy uznali niepodległość powstającego państwa polskiego. Zaraz jednak potem – zaczęli je bezwzględnie zwalczać! Dlaczego? Powód był jeden, ale zasadniczy. Wg niemieckiego planu „Mitteleuropy” Polska, podobnie jak inne państwa tej części kontynentu, miała być państewkiem malutkim. Co najwyżej – o rozmiarach Księstwa Warszawskiego (ale bez Wielkopolski). Na przekór niemieckim planom Polska błyskawicznie odzyskała jednak większość ziem zaboru pruskiego, najbardziej wartościową gospodarczo część Śląska, sięgnęła wybrzeża Bałtyku i rozgramiając armię bolszewicką stała się państwem nie tylko w pełni niepodległym, ale jednym z największych w Europie. Wszystko to było zaprzeczeniem niemieckiego planu „Mitteleuropy”, stąd od tego momentu niemal wszyscy znaczący niemieccy politycy głosili konieczność zniszczenia Polski. Gustaw Stresemann i Walther Rathenau stwierdzali wprost: „Z istnieniem Polski Niemcy nie pogodzą się nigdy!” RFN od lat przyznaje medale i nagrody imienia tych właśnie polityków. Otrzymali je m.in. Władysław Bartoszewki i Donald Tusk. Kto więc dobrze wpisuje się w niemieckie plany ładu środkowej Europy – jest przez Berlin nagradzany i hołubiony. Bo Polskę totalnie sobie podporządkowaną – Niemcy skłonni są zaakceptować. A kto chce Polski podmiotowej – ten zawsze był i jest dla Niemców przeznaczonym do zniszczenia wrogiem.

W latach dwudziestych XX wieku Niemcy nie od razu pożegnały się jednak z planem „Mitteleuropy”. Stresemnann był orędownikiem wykończenia naszego państwa metodami gospodarczymi. Narzucił więc Polsce wojnę celną o skutkach, o których Wańkowicz pisał: „zamiast trzech sukienek wiele polskich dziewcząt mogło mieć tylko jedną”. Lata rujnowania polskich przedsiębiorstw, blokowania handlu zagranicznego, pogrążania Polski w nędzy, wywoływania strajków – skończyły się jednak polskim zwycięstwem. Polska zbudowała sobie bowiem w Gdyni własne okno na świat a żyjący ze swojego portu, kontrolowany przez Niemców Gdańsk, odebrał cios, po którym zakipiał nienawiścią do Polski. Gdańscy Niemcy jakoś bowiem nie potrafili pojąć, że to przede wszystkim w ich interesie była współpraca z Polską, która nie mogąc korzystać z gdańskiego portu zbudowała sobie swój. W efekcie polska Gdynia odebrała wielką część dochodów zdominowanego przez Niemcy Wolnego Miasta Gdańsk. Widać kiepsko było z rozumkami gdańskich Niemców, jeśli nie potrafili pojąć, że swoimi własnymi decyzjami sami sobie strzelili w kolano. Po czym rzucili się do rywalizowania z mieszkańcami ówczesnego Breslau w rekordowym poparciu dla Hitlera i NSDAP.

Sto lat temu Polacy potrafili więc doskonale przejrzeć niemieckie plany i dać sobie z nimi radę. A jakie to były plany Neumann pisał bardzo dokładnie: Polaka, jak i inne kraje tej części kontynentu, mają być małe i tylko pozornie niepodległe. De facto – mają być niemieckimi protektoratami. Ich rządy składać się mają z ludzi bez reszty posłusznych Berlinowi i realizujących interesy tylko i wyłącznie niemieckie. Polska ma być więc wyłącznie rezerwuarem taniej siły roboczej, surowców, co najwyżej – prefabrykatów i części do produktów składanych w Niemczech. W polskiej gospodarce nie ma prawa istnieć absolutnie nic, co mogłoby stanowić konkurencję dla przedsiębiorstw niemieckich. Neumann posługiwał się pojęciem „gospodarka komplementarna”, ponieważ to, co miałoby być produkowane w Polsce, nie powinno stanowić wyrobu możliwego do eksportu do krajów innych, niż Niemcy. Istotą „Mitteluropy” ma być bowiem całkowite podporządkowanie i uzależnienie od Niemiec.

Wielu pamięta lata osiemdziesiąte, kiedy to miliony Polaków marzyły o uwolnieniu z gorsetu komunistycznego ustroju i sowieckiego uzależnienia. W mnóstwie polskich zakładów działały biura technologiczne, w których powstawały nowatorskie projekty konsekwentnie blokowane przez reżim. Wszyscy więc się spodziewali, że wraz z przełomem roku 1989 Zakłady Unitry wreszcie uruchomić będą mogły produkcję sprzętu radiowego wg planów z własnych biur technologicznych a Elwro – komputerów, których produkcji konkretnymi dyspozycjami zakazywał Związek Sowiecki. Podobne nadzieje żywiono w setkach fabryk branży elektrotechnicznej, radiofonicznej, elektronicznej. Zamiast tego zaraz po „przełomowym” roku 1989 nastąpiła likwidacja nie tylko zakładów, ale dosłownie całych i wszystkich najbardziej przyszłościowych gałęzi polskiego przemysłu. Wraz z nimi przestały istnieć ośrodki nowatorskich technologii. Potem dobito każdą z firm, które mimo wszystko potrafiły się rozwijać. Takie, jak JTT, Optimus, AB. Tak, jak w miejscu wrocławskiego Elwro, zastąpione zostały magazynami tego, co przywożone było z Niemiec. Polska stała się krainą montowni a Polacy – narodem w wielkiej części złożonym z gastarbeiterów, pracujących w Niemczech na najniższych stanowiskach cudzej gospodarki. W całej historii niepodległej Polski kraj nasz nie doświadczył podobnego eksodusu milionów młodych ludzi, wyjeżdżających z ojczyzny w poszukiwaniu jakichkolwiek życiowych szans.

Z niemieckiej pułapki „Mitteleuropy” Polska zaczęła się wyrywać po wyborach z roku 2015. Spadek bezrobocia, odczuwalna przez większość Polaków poprawa jakości życia, wielkie inwestycje infrastrukturalne – wszystko to w szybkim tempie zbliżyło Polskę do krajów G20. Transformacja ustrojowa z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych polegała jednak na zbudowaniu kolosalnego aparatu propagandy, służącego interesom niemieckim i innym, ale nigdy nie polskim. Przez dziesięciolecia Niemcy zdołały zbudować służące swoim celom ośrodki wpływu i własne, marionetkowe siły polityczne. Ich zwycięstwo natychmiast uruchomiło wszystko, co służyć ma wizji Polski wziętej wprost z „Mitteleuropy” Friedricha Neumanna. Likwidacja polskich mediów, unicestwienie wszystkich projektów stanowiących konkurencję dla państwa i biznesu niemieckiego, wyprzedaż strategicznych składników infrastruktury, likwidacja nawet departamentu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, od lat zajmującego się odzyskiwaniem dzieł sztuki zrabowanych przez niemieckich złodziei. Decyzją marionetkowych proniemieckich władz kolejne polskie muzea zmieniają treść swych ekspozycji, by oddawały szlachetność i wielkość Niemiec i przekonywały o „odwiecznej niskiej jakości narodu polskiego”. Tego samego uczyły będą młodych Polaków niemieckie podręczniki historii, obowiązujące w teoretycznie polskich szkołach już od pierwszego września bieżącego roku.

Wielu politologów posługuje się pojęciem państwa poważnego, definiowanego jako te, które potrafi konsekwentnie realizować swoje dalekosiężne cele. Wielki niemiecki myśliciel polityczny Friedrich Neumann wizję Polski jako karłowatego kraiku otumanionych parobków sformułował ponad sto lat temu. Dla realizacji tego celu Niemcy od pokoleń hodowały legiony polskojęzycznych „synów Mitteleuropy”. I nigdy jeszcze nie były tak blisko urzeczywistnienia swojego celu.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
270SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content