22.7 C
Warszawa
niedziela, 8 września, 2024

LATA OSIEMDZIESIĄTE NA UNIWERSYTECIE WROCŁAWSKIM. TAKIE, JAKIMI JE PAMIĘTAM

26,463FaniLubię

Nie mam pretensji do publikacji takich, jak „Burzliwa dekada”, przedstawiających opozycyjne wydarzenia lat osiemdziesiątych. To naturalne, że po latach w pamięci pozostaje przede wszystkim to, co emocjonujące, spektakularne, wyjątkowe. Stąd i książki poświęcone jakiejś historii często są kondensacją nie uwzględniającą dni codziennych – często monotonnych, pełnych szarzyzny a nawet beznadziei.

W murach Uniwersytetu pojawiłem się w roku 1984, ponad dwa lata po wprowadzeniu stanu wojennego. Pierwsze wrażenie to potęga profesorskich umysłów – wielkich naukowych osobowości imponujących erudycją, fascynujących posiadaną wiedzą. Walory te kontrastowały z ubóstwem uczelnianej przestrzeni. Poklasztorne gmachy miały swój klimat, ale panowała w nich zgrzebność dawno nie malowanych ścian czy ławek pamiętających czasem jeszcze lata międzywojenne. Śladów po wydarzeniach roku 1981 nie było w nich wiele. Podziemne gazetki, które przynosiłem, by porozkładać je na parapetach czy w czasie wykładów pod Salą Nehringa, stanowiły tak dużą część tych, które się na Wydziale Filologicznym pojawiały, że wniosek z tego był prosty. Taki, że podobną działalnością zajmowały się wówczas osoby bardzo nieliczne.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Wczesną jesienią 1984 roku SB aresztowała studentów wówczas chyba drugiego i trzeciego roku polonistyki – Staszka Saucia i Heńka Feliksa. Sprawą tą żyła raczej nieliczna mniejszość studentów mojego wówczas pierwszego roku. Ujawniło się w niej kilkoro bardziej aktywnych: Piotrek Pawełczyk, Darek Derda, Krzysiek Piłat, Andrzej Szachnowski, Renata Zimny i może jeszcze ze dwie osoby. O tym, jak zachowywała się reszta, świadczyć może parę znamiennych epizodów. Pierwszy polegał na tym, że do sali, w której kilkanaście osób oczekiwało na rozpoczęcie zajęć, przyszła nieznana nam studentka z kartką pocztową, adresowaną do siedzącego wówczas w więzieniu Władysława Frasyniuka. Na jej pytanie, czy zechcemy się podpisać pod wysyłanymi do niego życzeniami, pozytywnie odpowiedziałem tylko ja. I tylko ja z grona tego złożyłem na bożonarodzeniowej pocztówce swój podpis. Innym razem w jakimś nieco innym gronie pojawił się temat studenckich strajków z roku 1981, co jedna z dziewczyn skwitowała stwierdzeniem: „Jak to dobrze, że ja mogę studiować w spokojnych czasach…” Zamurowało mnie wtedy, ale spoglądając na twarze słyszących te słowa miałem wrażenie, że koleżanka ta z tym swoim wnioskiem bynajmniej nie była tu odosobniona.

Miejscem, w którym można było odzyskać trochę optymizmu, był Klub Studencki „Wagant”, pół – konspiracyjnie nazywający się „KNS – Klub Niezrzeszonych Studentów”. Co oczywiście było deklaracją w odniesieniu do działalności ZSyP – u, czyli oficjalnego, proreżimowego Zrzeszenia Studentów Polskich. Niezależne Zrzeszenie Studentów od stycznia 1982 roku było zdelegalizowane. Co jakiś czas w murach uczelni można było jednak zobaczyć napisy „NZS” a także znaleźć jego ciągle konspiracyjnie drukowane gazetki.

Jakimś wydarzeniem były też wybory do studenckiego samorządu, działającego wówczas jeszcze wg ustawy przeforsowanej przed wprowadzeniem stanu wojennego. Oddałem w nich głos na Mirka Spychalskiego, wywodzącego się nie tylko z NZS – u, ale jeszcze SKS – u. Większość ludzi chyba w ogóle wówczas nie wiedziała, o co w tych wyborach chodzi. Stąd i nie byłem bardzo zdziwiony, gdy na spotkanie z Mietkiem „Ducinem” Piotrowskim i Mirkiem Spychalskim, którzy o samorządzie studenckim chcieli opowiedzieć, przyszła garstka ledwie kilkunastu osób. Od tych starszych kolegów dowiedziałem się wtedy, że ciągle obowiązuje dość dobra ustawa o szkolnictwie wyższym. Dawała ona studentom możliwości, z których jednak najczęściej nie potrafili korzystać. A także, że ta ustawa miała właśnie być radykalnie zmieniona i to w samym środku wakacji roku 1985. Czyli wtedy, gdy o jakikolwiek protest będzie trudno. „Protestować przeciw temu będzie przecież trzeba!” – mówili Mirek z Ducinem.

Właśnie w związku z ową nowelizacją ustawy o szkolnictwie wyższym grupa studentów starszych lat, chyba nie deklarująca się jako członkowie NZS (bo za taką przynależność można było wtedy wylądować w więzieniu), zaczęła zwoływać wiec. Odbyć się on miał w Sali Nehringa krótko przed letnią sesją egzaminacyjną roku 1985. Umówionego dnia (a może w dniach już wcześniejszych) na tablicach ogłoszeniowych pojawiły się pisma rektora – prof. Jana Mozrzymasa. Informował w nich, że planowany wiec nie ma akceptacji władz uczelni. Na niektórych z tych sygnowanych przez rektora kartek dopisane były zdania w rodzaju: „Wstyd, żeby taki podobno porządny człowiek aż tak pokornie klęczał przed czerwonym ołtarzem!” Rankiem Piotrek Pawełczyk i towarzyszący mu Krzysiek Piłat i Darek Derda zwrócili się do mnie: „Chodź, pomożesz przy wiecu!” Ruszyłem więc wraz z nimi pytając, na czym ta moja pomoc miałaby polegać. Odpowiedział na to Darek Derda: „Do Sali Nehringa prowadzą cztery drogi. Każdy z nas staje przy jednej. Ty stań przy schodach i każdego proś o pokazanie legitymacji. Chodzi o to, żeby weszli tylko ludzie z Uniwersytetu. Jak ktoś nie będzie chciał tej legitymacji pokazać to się lepiej z nim nie szarp, ale staraj się kogoś takiego zapamiętać i w miarę możliwości – mieć na oku. I jeszcze jedno: Licz wchodzących, chcemy jak najdokładniej ustalić frekwencję na wiecu.” Wszystko zrobiłem wg życzenia Darka i do każdego schodzącego schodami zwracałem się z prośbą o pokazanie legitymacji. Wszyscy prośbę tę wykonywali bardzo grzecznie. Niektórzy znani mi pracownicy swoje legitymacje wyjmowali zanim zdążyłem ich o to poprosić, na co kłaniałem się im mówiąc „Dziękuję”. Byli wśród nich mgr Klementyna Magnowska, dr Maria Peisert, dr Franciszek Nieckóla. Jakiś obcokrajowiec, których trochę bywało w Instytucie Filologii Angielskiej roześmiał się pokazując paszport i mówiąc, że jest z CIA. Udało mi się sklecić zdanie, że „tym bardziej zapraszamy, bo to przecież za wasze pieniądze”. Zrozumieć musiał dobrze, bo niemal ryknął śmiechem i zapamiętał mnie, bo kilka razy się potem mijaliśmy na uczelnianych korytarzach, na co zawsze reagował szerokim uśmiechem.

Korytarz przed Salą Nehringa się zapełniał a organizatorzy nie mogli jej otworzyć, gdyż portiernia odmawiała wydania klucza. Uparte prośby zdały się na nic. Ktoś z organizatorów wskoczył więc na jakieś krzesło i poinformował, że w związku z odmową udostępnienia Sali Nehringa wiec odbędzie się na korytarzu. Był on już wypełniony gęstym tłumem. Schodami, na których kontynuowałem swoją „działalność kontrolną” wchodziły już tylko pojedyncze osoby, które dotrzeć mogły jedynie do niższych stopni. Wtedy schodami zaczęło wolno schodzić dwóch facetów ewidentnie nie wyglądających na studentów. Przyznaję, że trochę serce mi zadrżało i w obawie, by z tych schodów nie być zaraz zrzuconym, stanąłem w pozycji wręcz obronnej. „Proszę o pokazanie legitymacji!” – zwróciłem się do nich mając pewność, że studenckich czy pracowniczych to tym razem raczej nie zobaczę. Zmierzyli mnie chłodnymi i ironicznymi spojrzeniami. Mijając mnie swym powolnym i ostentacyjnie bezczelnym krokiem jeden z nich rzucił: „Mogę ci pokazać. Tylko żebyś się nie zdziwił.” Patrząc jak schodzą zobaczyłem, że niżej, z drugiej strony tłumu w sytuację tę wpatruje się Darek Derda. Ledwie podniosłem ręce, by za plecami pokazać i tych facetów i w ogóle, co się dzieje, Darek dał mi znać gestem i wyrazem twarzy, żebym dał spokój i nie reagował. Obydwaj stali chwilę przed zbitą ludzką gęstwiną, po czym jeden zaczął wracać, powoli idąc schodami w górę. Znów stanąłem tak, jakbym spodziewał się ataku. Przez kilka sekund patrzyliśmy sobie w oczy i potem zastanawiałem się, kto z nas miał wtedy w tych oczach więcej chłodu. Jego spojrzenie zaprawione było też dużą dawką ironii. Powoli minął mnie i zniknął w korytarzu pierwszego piętra.

Z osób, które przemawiały, pamiętam chyba tylko Ducina i profesora Łukaszewicza apelującego o spokój i rozwagę. „Ten wiec może Uniwersytetowi zaszkodzić!” – zdanie to powtórzył przynajmniej dwa razy. Ducin natomiast podkreślał, że wiec jest całkowicie legalny, zorganizowany w zgodzie z ciągle obowiązującym prawem. Potem ktoś odczytywał projekt nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, w którym było i zdanie mówiące o tym, czym samorząd studencki nie może się zajmować. Po litanii, że „nie zajmuje się działalnością kulturalną, sportową, turystyczną” itd. padło pytanie: „W takim razie czym ten samorząd będzie miał prawo się zajmować?” Nie pamiętam już kto (chyba Piotrek Pawełczyk) nagle pojawił się przy mnie z plikiem gazetek. Już je rozdając pobieżnie zapoznawałem się z ich treścią. Był na nich rysunek przedstawiający bałwana, pod którym leżała laska dynamitu z płonącym lontem. Bałwanek ten stwierdzał, że żadna nowelizacja ustawy nic go nie obchodzi. Nie zauważyłem, żeby ktokolwiek pod treściami gazetki był podpisany, lecz za to wyraźnie było tam zaznaczone, że druki te miały być dziełem Zakładu Graficznego Uniwersytetu Wrocławskiego. To stało się zresztą tematem pytania, donośnie wygłoszonego przez jednego z uczestników wiecu. Adresowane do organizatorów spotkało się z odpowiedzią, że „jeśli wiec legalny to i druki też”. Potem dowiedziałem się, że autor tego pytania był funkcjonariuszem SB.

Kiedy wydarzenie dobiegło końca wraz z tłumem zacząłem się przesuwać w kierunku hallu co parę sekund wypełnianego jasnym światłem lampy błyskowej. Na ławie, znajdującej pod oknem w otoczeniu foteli, stali faceci z aparatami fotograficznymi. Wychodzącym zrobili co najmniej kilkadziesiąt zdjęć. Zapewne utrwalili sobie na nich portrety wszystkich kierujących się w tę stronę. Czyli – zdecydowanej większości. Przed nimi stał szpaler dużych facetów z bez wątpienia tych samych służb. Wszyscy przechodzili przed nimi spokojnie. Nie widziałem, żeby ktoś zasłaniał twarz. Po wyjściu za bramę zobaczyłem scenerię, która nie powinna mnie zaskoczyć. Za prezbiterium kościoła św. Wincentego czoło kolumny pojazdów ZOMO, na skwerze przed Wydziałem Filologicznym – przynajmniej kilkunastu facetów w czarnych skórzanych kurtkach, za nimi umundurowani milicjanci. Jakieś dziesięć metrów za nimi – wachlarz przynajmniej siedmiu ciężarówek stojących tyłem jakby w pełnej gotowości do wypełniania ich dziesiątkami zatrzymanych. Przy ciężarówkach – zomowcy w pełnym rynsztunku. Studencki tłum szedł jednak spokojnie w kierunku przystanków na Placu Nankiera. Nie zdążyłem dostrzec, czy kogokolwiek zatrzymywali, kiedy za plecami usłyszałem: „Artur, nie idź! Wracaj!” Okazało się, że wołał mnie Darek Derda, który niemal siłą pociągnął mnie pod prąd wychodzącego tłumu a potem poganiał, byśmy niemal biegiem dotarli na zaplecze biblioteki. Szybko schodzili się tam wszyscy mający cokolwiek wspólnego z organizowaniem wiecu. Z naszych wyliczeń wynikało, że wzięło w nim udział około sześciuset osób. Ktoś powiedział: „Jak kogoś z was zatrzymają to mogą mordę skuć, na 48 godzin zamknąć, mogą straszyć, ale raczej nic gorszego z tego nie będzie. Jak spróbują przed sądem czy kolegium postawić to mecenas Aranka Kiszyna jest gotowa i jej zdaniem żadnego wyroku za to nie będzie. Byle nie pęknąć na przesłuchaniu!” Okazało się jednak, że parę godzin później wszystkim nam było dane wyjść na ulicę i wrócić do domów bez żadnych problemów. Chociaż, o ile mnie pamięć nie myli, w następnych dniach na krótko zatrzymali i przesłuchiwali chyba nie tylko Ducina, ale i parę innych osób.

Wiec z maja 1985 był wydarzeniem dość odosobnionym. Podobnych rzeczy działo się wówczas niewiele. Dominował marazm i upadek wiary w jakąkolwiek pozytywną zmianę. Z tej samej przyczyny szybko wtedy topniały struktury podziemia. Ludzi działało coraz mniej. Sam od nie jednej osoby odbierałem wtedy sprzęt (zwykle jakiś prosty, np. ramkę) słysząc apel, żebym też się zastanowił „bo to nie ma sensu, w końcu cię złapią, w więzieniu zdrowie zniszczą a nikt ci za to nigdy medalu nie przypnie”. Takie nastroje dominowały w połowie lat osiemdziesiątych. Już jednak rok akademicki 1985/86 okazał się być bogatszy i w wydarzenia i w – nadzieję.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
270SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content