Kiedyś znane było powiedzenie „zostać jak Himilsbach z angielskim”. Wzięło się ono stąd, że najbardziej chyba znany aktor – naturszczyk, okazjonalnie pisarz a permanentnie wielbiciel stanu upojenia alkoholowego twierdził, że otrzymał propozycję zagrania dużej roli w filmie Stevena Spielberga. Na pytanie o to, czy zagra, Himilsbach odpowiadał, że warunkiem postawionym przez reżysera „Szczęk” i „Poszukiwaczy zaginionej arki” było nauczenie się przez polskiego naturszczyka języka angielskiego. „I co, uczysz się?” – pytano Himilsbacha. „Nie ma głupich” – odpowiadał wybitnie trunkowy aktor – amator. I wyjaśniał: „Spielberg się rozmyśli a ja zostanę jak (tu niecenzuralne imię pewnego męskiego organu) z angielskim!”
Michałowo stało się głośne za sprawą włączenia się postkomunistycznych mediów i takichż sił politycznych w wojnę hybrydową, rozpoczętą przeciw Polsce przez reżimy z Moskwy i Białorusi. Tysiące mężczyzn w wieku poborowym, wyposażonych w wizy rosyjskie lub białoruskie, wspieranych przez milicje, wojsko i służby tych krajów, rozpoczęły trwające do dziś ataki na polską granicę. Bardzo nieliczne kobiety i dzieci stanowiły dla nich jedynie rekwizyty służące fałszującym rzeczywistość propagandowym filmom i sesjom fotograficznym. Furia oszczerstw w najpotworniejszym świetle stawiających obrońców polskich granic przyniosła też wykwity niewyobrażalnie wręcz kuriozalne. Utkany z krańcowych podłości film fabularny nakręciła Agnieszka Holland. A burmistr pogranicznego Michałowa Marek Nazarko, funkcjonariusz Platformy Obywatelskiej, granice lizusostwa w stosunku do swych partyjnych przełożonych przekroczył jeszcze bardziej i zamówił dla swego miasta pomniki przedstawiające rzekomą nikczemność obrońców polskich granic oraz równie rzekomą szlachetność czynnych uczestników antypolskiej wojny hybrydowej.
Wykonanie dwóch okazałych kamiennych pomników wymagało jednak kilkumiesięcznej pracy, w czasie której władze Platformy Obywatelskiej w sprawie obrony granic swoje zdanie zmieniły o sto osiemdziesiąt stopni. Burmistrzowi Michałowa pomniki (oraz rachunki za ich wykonanie) dostarczono w momencie, gdy ich treść stanowi już zaprzeczenie nowego stanowiska rządzącej partii.
Obydwie okazałe rzeźby stanowią wielki kamienny dyptyk. Pierwsza przedstawia chłodną, butną i złowrogą postać mężczyzny w polskim mundurze. Dominuje ona nad kilkorgiem cierpiących kobiet i dzieci kryjących się w zaroślach, których dynamiczny obraz przywodzi na myśl raczej furię płomieni. Efektem takiego zabiegu jest posunięty do maksimum tragizm losu cierpiących oraz równie zmaksymalizowana wymowa okrucieństwa kata w polskim mundurze. Druga część dyptyku poświęcona jest nielicznym, którym pomimo zbrodniczych zabiegów polskiego państwa udało się nie tylko przeżyć, ale i przemknąć przez kordony polskich siepaczy i znaleźć się pod opieką otaczających ich sprawiedliwych.
W momencie, w którym zamówione przez burmistrza antypolskie pomniki dotarły do Miechowa, pod wielkim znakiem zapytania stanęła sprawa ich odsłonięcia. Planowane ono było jako wielka uroczystość z udziałem parlamentarzystów i eurodeputowanych. Oczywista była obecność telewizji, rozgłośni radiowych i reporterów gazet tzw. „głównego nurtu”. Po zmianie stanowiska Platformy Obywatelskiej w sprawie granicy nikt z nich przybyć już jednak nie zamierza a i same pomniki wyrażają co prawda treści wzięte wprost z niedawnej platformerskiej propagandy, ale takie, o których cała Platforma wolałaby już zapomnieć.
Tym samym nadgorliwy burmistrz pozostał z pomnikami, z którymi zapewne nie wie, co zrobić. Dla niebogatej gminy oznaczają one niebagatelny wydatek a wszystkim już wiadomo, że odsłaniać ich nie należy. Problem Himilsbacha, który by został z niepotrzebnym mu angielskim, to naprawdę nic przy problemie, jaki dziś burmistrz Miechowa ma ze swoimi nowiutkimi a bardzo teraz wstydliwymi pomnikami.