22.7 C
Warszawa
niedziela, 8 września, 2024

ZGUBNE ROJENIA O BYTACH NIERZECZYWISTYCH

26,463FaniLubię

Pół roku mija od przejęcia władzy przez Koalicję 13 Grudnia a na szczupłych łamach prasy stojącej na gruncie interesów Polski i Polaków nie słabnie łomot spuszczany przywódcom Prawa i Sprawiedliwości.

Analizy, dyskusje, poszukiwanie przyczyn porażki, wyliczanie błędów – to rzecz jasna, w zaistniałej sytuacji, oczywista oczywistość. Autorzy tej nawalanki jakby jednak nie zauważali, że właśnie zbliżamy się do kolejnych wyborów i już bardziej dni, niż tygodnie, dzielą nas od zdecydowania o tym, kto Polskę będzie reprezentował w Parlamencie Europejskim.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Refleksje, rozliczenia, ustalenie listy błędów – są jak najbardziej potrzebne. Wszystkie jednak mieć powinny swój czas. Jeśli ktoś tego jeszcze nie zrozumiał to niech przypomni sobie publikacje pojawiające się przed ubiegłorocznymi wyborami do Sejmu i Senatu. Nie jest to trudne – nagrania wystąpień czy to Witolda Gadowskiego czy Wojciecha Sumlińskiego są dostępne (wraz z datami ich zamieszczenia) na ich stronach a sięgnąć do nich tym łatwiej, że za sprawą dużych zasięgów są niemal „na samym wierzchu” zasobów kanału You Tube. Nietrudno więc sobie przypomnieć, że ci i inni panowie do ostatnich dni poprzedzających wyborczą niedzielę nie wahali się miotać opiniami dla Prawa i Sprawiedliwości bardzo niekorzystnymi. Czy to pomogło w przejęciu władzy przez reżim Donalda Tuska? Na pewno faktowi temu nie przeszkodziło. I na pewno nie pomogło Zjednoczonej Prawicy.

Czy naprawdę aż tak dużo rozumu trzeba by pojąć, że każda debata powinna mieć właściwy sobie czas? Że trajkotanie hasełkami w rodzaju „z Morawieckim te wybory przegramy” tuż przed tym iż wyborami polskiej sprawie nie służy? Czy niektórzy publicyści do tego stopnia są niezdolni powstrzymać się od wyrażenia swoich fobii i niechęci, że nie są w stanie wytrzymać bez swej gadaniny choćby tych kilku dni, do momentu zamknięcia lokali wyborczych? Czy tę swoją pełną emocji a ubogą w treść niezborną gadaninę uważają za prawdy aż tak nadprzyrodzone, że nagłaśniać je muszą nawet w dniach, w których waży się przyszłość Polski? To aż takiej klasy są to intelektualiści, że ich rozumki nie stać na refleksję o ludziach, którzy pod wpływem ich paplaniny zniechęcą się do uczestnictwa w akcie wyborczym, przechylając szalę zwycięstwa na korzyść sił realizujących obce Polsce interesy?

Już kilka wieków temu Jan Kochanowski pisał, że „teraz Polak i tę prawdę sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie – głupi”. Dopiero co, w momencie najbardziej krytycznym, niektórzy prawicowi publicyści tak dokopali rządowi Zjednoczonej Prawicy, że w efekcie władzę przejęły marionetki Federacji Rosyjskiej i Republiki Federalnej Niemiec. Czy któryś z tych „mędrców” okazał się zdolnym do wyciągnięcia z tego jakichś wniosków? Niestety nie bardzo, bo dziś robią dokładnie to samo. Czy aż tak wielkiej zdolności przepływu impulsów przez mózgownice wymaga dojście do konkluzji, że już przecież wieczorem 9 czerwca zacznie się długi, wielomiesięczny czas, w którym „wewnątrzpolskie rozrachunki” nie będą tym, czym są dzisiaj? Czyli – dokopywaniem Polsce, wodą na młyn jej wrogów?

Niektóre polskie (te nie tylko z języka i nazwy, lecz prawdziwie – polskie) miesięczniki i tygodniki właśnie teraz do apogeum doprowadzają dyskusję o tym, jak to PiS się straszliwie nie sprawdził, jak sromotnie zawiódł i że koniecznie musi on być zastąpiony jakimś bytem nowym, złożonym z ludzi najbardziej kompetentnych a zarazem patriotów krańcowo ofiarnych i uczciwych. W samej rzeczy – fantastyczny pomysł. Tyle, że osoby zajmujące się czymkolwiek bardziej złożonym od stawiania babek w piaskownicy zadać sobie powinny pytanie, na ile – realnym. A przede wszystkim – w jakiej czasowej perspektywie możliwym do urzeczywistnienia. Mentorzy, których głosu, jak wynika z „liczników”, skłonne są słuchać dziesiątki tysięcy odbiorców, stawiają postulat „lepszych kandydatów”. Gorzej im idzie ze wskazywaniem owych „lepszych”. Optymistycznie jednak zakładam, że są oni zdolni nam ich wskazać. Co jednak oznacza, że będą to ludzie nowi, dotąd nam nieznani. Świeżość to cenny walor, ale wiążą się z nim dwie wątpliwości. Pierwsza dotyczy wiarygodności takich „nowych”, druga – ich doświadczenia. Kolejny problem – to koszt powołania nowego politycznego bytu. Wszystkie, które pojawiły się w ostatnich kilkunastu latach, były dziełem wielkich pieniędzy i wielkich mediów. Ani Petru ani Hołownia nie wzięli się znikąd. Największe telewizje przez całe dziesięciolecia nadawały im (nie mający zresztą literalnie nic wspólnego z prawdą o tych osobach) arcy – korzystny wizerunek. Niech też każdy spróbuje sobie policzyć koszt inicjalnego momentu w historii partii takiej, jak np. Nowoczesna. Przypominam, że był nim wielki zjazd w hali warszawskiego Torwaru. Nie tylko obiekt ten trzeba było wynająć, ale też wypełnić tłumem tak entuzjastycznym, że do złudzenia przypominającym zawodową publiczność telewizyjnych „szoł” (jeśli by ktoś nie wiedział – taką publiczność się zatrudnia, odpowiednio ubiera, szkoli ją, zapewnia kosmetykę twarzy, ćwiczy jej zachowania itd.). Proponuję policzyć, ile kosztować musiało wynajęcie dziesiątek autokarów, wydrukowanie materiałów, opłacenie cateringów itd. itp. A jeśli ktoś myśli, że wszystkie transmisje radiowe, internetowe, telewizyjne oraz relacje prasowe były skutkiem tego, że te dziesiątki ekip, kamer i dziennikarzy akurat wtedy nie miały nic lepszego do roboty to, najdelikatniej mówiąc – jest naiwny. Takie rzeczy albo ktoś wspiera mając w tym jakiś konkretny interes albo – wystawia za to rachunki. I to na grube miliony.

Zaistnienie nowych polityków i nowej kierującej się polskim interesem partii – to cel, z którym można się zgodzić. Nie zostanie jednak osiągnięty w ciągu miesięcy, bo proces budowy takich bytów wymaga lat. A także dużych pieniędzy, bo bez odpowiednio silnego, permanentnego wsparcia mediów o dużych zasięgach – nic z tego wszystkiego nie będzie.

Zakładając optymistycznie, że rzecznicy „zastąpienia PiS-u czymś lepszym” mają wielkie zastępy nikomu dotąd nieznanych, ale doskonałych przyszłych posłów, w tym kandydatów na najprawdziwszych mężów stanu, oraz na początek – stuprocentowo pewne „wejścia” do największych telewizji oraz przynajmniej kilkadziesiąt milionów złotych na początek to jednak obawiam się, że ze swoim projektem zaczynają żle. Bo złym początkiem jest medialne „dowalanie PiS – owi” nie dość, że w krytycznych momentach kampanii wyborczych to do tego jeszcze bez wskazania jakiejkolwiek rzeczywistej alternatywy. Może by tak choć spróbowali ją pokazać, zamiast zaczynać od „wykańczania PiS-u”?

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
270SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content