3.1 C
Warszawa
czwartek, 7 listopada, 2024

Termin niemieckiej pokuty – Artur Adamski

26,463FaniLubię

W roku 1977 byłem na kolonii letniej, zorganizowanej w Piszkowicach dla dzieci pracowników Uniwersytetu Wrocławskiego, Uniwersytetu Karola w Pradze oraz Uniwersytetu w Lipsku.

Przed przyjazdem rówieśników z Niemieckiej Republiki Demokratycznej przygotowano dla nas parę krótkich pogadanek. Jedna z nich nawiązywała do incydentu, jaki miał miejsce w czasie turnusu kolonii z roku poprzedniego, kiedy to najprawdopodobniej miejscowa młodzież wymalowała na autokarze gości z NRD napisy nawiązujące do narodowego dorobku ich narodu z czasów II wojny światowej. Nasi opiekunowie – wychowawcy zalecali więc pewnego rodzaju czujność, ostrożność, delikatność. Polegać to miało m.in. na pilnowaniu autokaru w tym czasie, kiedy będzie on stał pod szkoła w Piszkowicach (stać miał tylko do następnego dnia po przyjeździe i trzy tygodnie później – w noc poprzedzającą wyjazd). Po raz pierwszy wtedy spotkałem się z pytaniem: „Jak długo jeszcze Niemcy będą pokutować za II wojnę światową?”

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Pytanie to potem słyszałem coraz częściej. W latach osiemdziesiątych grzmiało ono z tysięcy stron zachodnioniemieckich mediów. W końcu kanclerz Gerhardt Schroeder stwierdził głośno i wyraźnie: „Czas niemieckiej pokuty ostatecznie dobiegł końca!” Przez huragan nie kończących się niemieckich owacji ledwie się wtedy przebiły głosy o tym, że przecież niemal żadne zadośćuczynienie nie zostało wypłacone np. Polakom, których kraj Niemcy w niemałej części nie tak dawno temu zamienili w wypalone cmentarzysko.

Z ostatnich badań wynika, że jedynie jeden na dwudziestu Niemców wie COKOLWIEK o JAKICHKOLWIEK niemieckich winach w stosunku do Polski. Efekty niemieckiej polityki historycznej, niemieckiej propagandy i programów nauczania niemieckich szkół są takie, że wg zdecydowanej większości Niemców ofiarami wojny byli Żydzi oraz niemieccy „wypędzeni”. Czasem pamięta się o Rosjanach. O wymordowanych przez Niemców Polakach coś tam czasem wie jeden na dwudziestu obywateli RFN. Trudno się więc dziwić, że nota polskiego rządu w sprawie odszkodowań wojennych wywołała w Niemczech szok i niedowierzanie. I że odpowiedzią znów jest pytanie: „Jak długo jeszcze trwać ma niemiecka pokuta?” Mam w tej sprawie cenną dla Niemców informację. Znam bowiem odpowiedź na pytanie, które znów nam stawiają. I to odpowiedź sformułowaną przez jednego z najważniejszych niemieckich polityków XX wieku – Hansa Franka.

Jak wiadomo Hans Frank, w latach trzydziestych i czterdziestych jeden z kilku najważniejszych przywódców państwa niemieckiego, na procesie norymberskim w roku 1946 został skazany na śmierć a potem powieszony. Wcześniej, w roku 1939, został przez Hitlera mianowany gubernatorem tymczasowego, wykrojonego z części ziem II Rzeczpospolitej tworu nazwanego Generalnym Gubernatorstwem. Jesienią 1939 roku Frank wraz ze swoją rodziną oraz bardzo liczną świtą wprowadził się do zamku królewskiego na Wawelu. Jego żona szybko zasłynęła m.in. z tego, że w krótkim czasie zgromadziła najwspanialszą kolekcję futer. Prawdopodobnie nikt inny w historii świata nie miał równie bogatej, różnorodnej i wielkiej. Pochodziły one z rabunków, dokonywanych masowo w pałacach polskiej arystokracji, w ziemiańskich dworach, siedzibach burżuazji a nierzadko też niemieckie patrole wojskowe zdzierały je z najlepiej ubranych Polek wprost na ulicach. O tym, jak to wyglądało, w swojej „Księdze Walhalli” pisał m.in. naoczny świadek Hiranmoy Ghoshal – Hindus, którego niemiecka agresja a następnie okupacja zaskoczyła w czasie jego pobytu w naszym kraju. Tysiące futer dostarczanych Frau Frank nie były oczywiście niczym w dokonywanej przez Niemców codziennej orgii ludobójstwa, grabieży i kradzieży dokonywanych przez niemal każdego przebywającego w Polsce Niemca zarówno w ramach operacji zorganizowanych, jak i przeprowadzanych na własną rękę. Realia okupacji ilustrować może utrwalony w dokumentach fragment rozmowy Franka z szefem Protektoratu Czech i Moraw Reinhardem Heydrichem. Pochwalić się on miał swą decyzją o rozwieszeniu plakatów z nazwiskami skazanych na rozstrzelanie Czechów. Frank na to odpowiedział: „Gdybym miał drukować nazwiska wszystkich Polaków, których tu codziennie rozstrzeliwujemy, to nie starczyłoby w tym kraju drzew do wyprodukowania niezbędnej do tego ilości papieru”. Parę lat później, już w czasie procesu norymberskiego, Hans Frank zaskoczył jednak wszystkich wystąpieniem całkowicie innym od słów całej reszty oskarżonych. Ku bezbrzeżnemu zdumieniu wszystkich obecnych dopuszczony do głosu stwierdził: „Popełniliśmy straszne zbrodnie. Wszystko przez to, że odeszliśmy od Boga. To właśnie odwrócenie się od Boga skierowało nas na drogę ku strasznym zbrodniom, jakie wtedy zaczęliśmy popełniać”. Krótko potem Frank zdołał też jednemu z obecnych na procesie Polaków powiedzieć o miejscu na wawelskim zamku, w którym ukrył swoje zapisku. Zostały one odnalezione kilka tygodni później. Miały postać kilkunastu zeszytów, wypełnionych notatkami sporządzanymi niemal każdego dnia. Pierwsze lata tegoż dziennika to świadectwo bezmiaru zbrodni popełnianych bez najmniejszych nawet odruchów sumienia. Dopiero później pojawiać się zaczynają jakiekolwiek refleksje, początkowo jedynie ekonomicznej natury. Np. taka: „Jeśli Polska to krowa, którą zamierzamy doić to czy mądrze byłoby krowę tę przedwcześnie zabijać?” Wyraźniejsza zmiana sposobu myślenia pojawia się u Franka w ostatnim roku wojny. Być może jest to skutek lęku o jej finał. W roku 1944 coraz więcej przecież wskazywało na to, że będzie on niemiecką klęską. Co dla Franka oznaczać by mogło poniesienie odpowiedzialności za popełnione masowe morderstwa. Bez względu jednak na to, jakie były przyczyny zupełnie nowych wątków w rozważaniach Hansa Franka to zauważyć trzeba, że w roku 1944 skala dokonanych w Polsce zbrodni zaczyna go coraz bardziej przerażać. I to tak bardzo, że o zmiłowanie zaczyna prosić Boga. W pewnym momencie w swoim dzienniku pisze on zdanie, które powinno być znane wszystkim Niemcom. Bo mowa w nim właśnie o tym, o co dzisiaj pytają. Czyli – o termin niemieckiej pokuty.

W sierpniu roku 1944 w swoim dzienniku Hans Frank pisze zdanie pełne emocji. Nieco chaotyczne, być może trzęsącą się ręką, co widać w kształcie składanych liter. Da się je jednak jasno odczytać a jego polska treść brzmiałaby następująco: „Na litość Boską, przecież tych straszliwych krzywd, jakie wyrządziliśmy Polakom, cały naród niemiecki, jeśliby nawet bardzo tego pragnął, nie zdoła odpokutować nawet przez tysiąc lat!”

Liczba „tysiąc lat” napisana jest w tym zdaniu jasno i wyraźnie. Taką wymienił dr Hans Frank, jeden z najwyższych przywódców narodu niemieckiego. On najlepiej z wszystkich Niemców znał skalę zbrodni, dokonanych na Polakach. Lepszego eksperta od tej sprawy Niemcy nie mają. I przynajmniej w kwestii ich zbrodni z lat II wojny światowej mieć już nie będą. Niech wymienioną przez tego eksperta ilość lat znają zniecierpliwieni rodacy Hansa Franka zadający dziś pytanie: „jak długo mamy jeszcze pokutować?”

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
269SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content