Pookrągostołowe media nadal nie mogą dojść do siebie po tym, jak do opinii publicznej przebiła się pamięć o Kornelu Morawieckim i Solidarności Walczącej.
Przez całe dziesięciolecia na największych bohaterów namaszczały Wałęsę, któremu w obalaniu komunizmu miał pomagać Michnik z Frasyniukiem. Ludzie spoza tego kręgu dla niech nie istnieli. Chyba, że w postaci upiorów, zdolnych jedynie do straszenia dzieci. Kiedy w roku 2007 Wrocław odwiedzili Władimir Bukowski, Natalia Gorbaniewska, członkowie rządów kilku krajów, wywodzący się z kręgów antysowieckich opozycji, wrocławska „Wyborcza” o tym milczała. W Teatrze Polskim miało miejsce wyjątkowe przedstawienie z udziałem najwybitniejszych aktorów, w ratuszu i na Rynku wystawy, w Ossolineum cykl konferencji, w kościele garnizonowym msza z dziesiątkami pocztów sztandarowych i udziałem delegacji z czterech kontynentów, na Wyspie Słodowej wielki koncert… Wydarzenia, którymi w tamtych dniach żyła stolica Dolnego Śląska można by wymieniać długo. Ale nie dowiedzielibyśmy się o nich z wrocławskiej „Wyborczej”. Okładkowym tematem gazety chcącej być wrocławską była wtedy „wycieczka z Beatą Maciejewską”.
W przeinaczaniu rzeczywistości można więc przejść samego siebie. I może trzeba, gdy prawda okazuje się tak bolesna. Bo chyba musi boleć świadomość, że w latach osiemdziesiątych Frasyniuk wraz ze swoimi ludźmi, dysponując słynnymi osiemdziesięcioma milionami i pieniędzmi pompowanymi m.in. przez brukselskie biuro Solidarności nie był w stanie zrobić nawet części tego, co ludzie Morawickiego nie mający ani grosza ani z żadnych osiemdziesięciu milionów ani z żadnej Brukseli.
Boleć ta prawda musi bardzo, jeśli w samą rocznicę wybuchu stanu wojennego Maciejewska rozpisuje się o tym, że jej tego Kornela Morawieckiego już za dużo. Cóż – wymazywało się go z pamięci przez całe dekady a jednak prawda o tym, że to za jego sprawą działały setki podziemnych gazet i to jego ludzie nadali więcej radiowych audycji, niż całe pozostałe radiowe podziemie razem wzięte. Musi boleć to, że dla wszystkich dziś jasne, że Kornel to wielki bohater. A bohaterowie „Wyborczej” to jeden i drugi cienki Bolek czy inny TW Bolek.
Dla zwolenników spreparowanej wersji historii mam złe wieści. Prawda się przebiła. I nie da się już jej zakrzyczeć nawet najgłośniejszym wyciem.
Artur Adamski