6,4 C
Warszawa
czwartek, 25 kwietnia, 2024

NATO i dylemat niemiecki – Profesor Tadeusz Marczak

26,463FaniLubię

Pierwszy sekretarz generalny NATO Brytyjczyk lord Ismay zwięźle określił filozofię bezpieczeństwa, która legła u podstaw powołanego do życia w 1949 roku paktu: to keep Germany down, Russia out, America in. Przez długie dziesięciolecia zawarta w tej maksymie filozofia sprawdzała się, zapewniając zachodowi komfort bezpieczeństwa, kosztem niewoli krajów wschodnioeuropejskich oddanych w pacht Stalinowi na konferencji jałtańskiej w lutym 1945 roku.

Gambit Gorbaczowa. Okres sprawowania rządów przez Michaiła Gorbaczowa przeszedł do historii jako okres próby zreformowania Związku Sowieckiego pod hasłem pierestrojki i głasnosti. Ostatni gensek lansował jednak, od 1985 roku, geopolityczną koncepcję pod hasłem Wspólny Europejski Dom, co oznaczało zjednoczenie ogromnej przestrzeni od Atlantyku po Pacyfik. Pomijając górnolotne wypowiedzi uzasadniające konieczność realizacji tego programu, to jego praktyczne konsekwencje rysowały się wyraziście: wyprowadzenie wojsk amerykańskich z Europy i finlandyzacja Europy Zachodniej. Za punkt wyjścia posłużyła mu kwestia niemiecka. Zgodził się na zjednoczenie kalkulując, że zjednoczone Niemcy wypadną z orbity wpływów amerykańskich, co rozpocznie proces dezintegracji całej wspólnoty transatlantyckiej. W obliczu tak niesłychanych korzyści uznano w Moskwie, że można zgodzić się nawet na dezintegrację bloku wschodniego (rozwiązanie Układu Warszawskiego i RWPG).

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Alarm Richarda Helmsa. W 1989 roku Richard Helms, szef CIA w latach 1966- 1973, wystąpił ze znamienną przestrogą: zjednoczenie Niemiec to zbrodnia absolutna wobec NATO. Jego wypowiedź odzwierciedlała niepokój, który nurtował także innych. Później ujawniono niechętny stosunek brytyjskiej premier Margaret Thatcher do sprawy ponownego zjednoczenia Niemiec. W tej sytuacji decyzja o rozszerzeniu NATO na wschód była logicznym krokiem poprawiającym pozycję strategiczną USA i ich najbliższych sojuszników.

Dyskusja na temat rozszerzenia paktu rozpoczęła się w senacie Stanów Zjednoczonych 7 października 1997 roku. Obradami kierował Jesse Helms, przewodniczący senackiej komisji spraw zagranicznych. W swoim wystąpieniu powiedział on: Od prawie 50 lat NATO broni demokracji przed komunizmem i innymi formami tyranii w Europie. Mimo tego sukcesu wielu Amerykanów nigdy nie zapomni zdrady w Jałcie, która pozostawiła miliony Europejczyków za liniami wroga.

Dziś, wraz z rozszerzeniem sojuszu NATO, mamy historyczną szansę naprawienia tego zła poprzez przyjęcie Polski, Węgier i Czech do NATO. Wszyscy Amerykanie powinni powitać te narody, gdy wreszcie staną się one równorzędnymi partnerami we wspólnocie narodów demokratycznych, zapewniając w ten sposób, że ich nowe demokracje nigdy więcej nie padną ofiarą tyranii…

Senator Helms przypomniał także cele, które od samego początku przyświecały organizacji paktu północnoatlantyckiego. Były nimi: chronić integralność terytorialną swoich członków, bronić ich przed zewnętrzną agresją i zapobiegać hegemonii któregokolwiek państwa w Europie.

Podkreślał także, że nowoprzyjęte państwa muszą mieć takie same prawa jak „starzy” członkowie sojuszu. Jak mówił: nie zostaną nałożone żadne ograniczenia co do liczby żołnierzy NATO lub rodzajów broni, które mają być rozmieszczone na terytorium nowych państw członkowskich (w tym taktycznej broni jądrowej) – w NATO nie może być państw drugiej kategorii.

Pierwsza faza rozszerzenia NATO nastąpiła w 1999 roku. Później kolejne kraje byłego bloku sowieckiego zasiliły szeregi członkowskiego paktu, tak że w 2003 roku sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld mógł mówić o Nowej Europie. Objęte tym terminem kraje to: Polska, Rumunia, Czechy, Węgry, Bułgaria, Łotwa, Litwa, Albania, Macedonia, Słowacja. Poparły one akcję amerykańską w Iraku w przeciwieństwie do starej Europy, w której rej wodziły Niemcy i Francja, niedwuznacznie wspierane przez Rosję. Nowa Europa mogła by częściowo wypełniać formułę Ismaya to keep Russia out. Bardziej odpowiedzialne zadania wypełniła by, gdyby uzyskała amerykańskie inwestycje na podobieństwo planu Marshalla, którym swego czasu Ameryka tak hojnie obdarzyła Niemcy. Niestety, sternicy amerykańskiej polityki zagranicznej zignorowali diagnozę, którą sto lat temu postawił Halford John Mackinder, że z punktu widzenia anglosaskiej potęgi morskiej kto kontroluje Europę Wschodnią ten kontroluje Eurazję, a kto kontroluje Eurazję ten kontroluje świat. Dodajmy, że jeszcze w tym czasie amerykańskie inwestycje i amerykańskie kapitały szerokim potokiem płynęły do Chin, tworząc chińską potęgę, która dzisiaj zagraża pozycji światowej USA.

O ile rozszerzenie NATO na wschód można traktować jako wzmocnienie strategiczne pozycji USA, o tyle rozszerzenie UE na wschód wypadało by traktować jako wzmocnienie strategicznej pozycji Niemiec. W tym czasie następuje przyśpieszenie procesu, który wypada określić jako osłabianie wschodniej flanki NATO. Niestety, Polska, zwłaszcza w okresie rządów koalicji PO-PSL jest tego złym przykładem. Następuje wtedy istotne osłabienie naszych sił zbrojnych pod zwodniczym hasłem profesjonalizacji wojska (2008), zawieszono (żeby ominąć konstytucję) pobór do wojska, co owocuje brakiem przeszkolonych rezerw. A wszystko to w myśl przewrotnej dewizy b. prezydenta Bronisława Komorowskiego: aż strach pomyśleć co byłoby z Polską, gdyby nie zredukowano armii z półmilionowej do 100-tysięcznej i nie wstąpiono do NATO. Redukcja armii, według ekspertów, była jeszcze głębsza (do kilkunastu tysięcy), a wstąpienie do NATO zaowocowało strategią usypiania wg określenia Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Głosiła ona jesteśmy bezpieczni, bo jesteśmy w NATO, nie musimy więc dbać o armię.

W 2014 roku trafną recenzję dokonań ekipy Tuska i Komorowskiego na polu bezpieczeństwa państwa wystawił Władimir Putin: jeśli zechcę to w 48 godzin zajmuję Warszawę. Natomiast prof. Józef Marczak (AON) stwierdził, nawiązując do Clausewitza, że Polska ponownie stała się bezbronnym stepem. Jak w XVIII wieku, przed rozbiorami.

Rozszerzanie NATO na wschód miało charakter realizacji sprawiedliwości dziejowej – naprawienie zdrady jałtańskiej w wypadku dawnych krajów tzw. socjalistycznych, ale posiadało niesłychanie istotny aspekt spełniania aspiracji wolnościowych w wypadku byłych republik sowieckich. Niestety dynamika rozszerzania NATO została zahamowana na szczycie paktu, który odbył się w Bukareszcie w 2008 roku. Wtedy to bowiem kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy zdecydowanie wystąpili przeciwko przyjęciu Gruzji i Ukrainy do paktu. Ich postawa zachęciła Rosję najpierw do najazdu na Gruzję, a potem do akcji przeciwko Ukrainie: zabór Krymu i zajęcie Donbasu (2014).

Równocześnie na porządku dnia postawiony został kolejny monstrualny projekt geopolityczny. W 2010 roku na łamach Sueddeutsche Zeitung Władimir Putin wezwał do utworzenia wspólnej przestrzeni od Władywostoku do Lizbony. Projekt spotkał się z akceptacją Niemiec i Francji. Jego ostrze kierowało się przeciwko hegemonii amerykańskiej w postzimnowojennym świecie. Ale jego orędownicy, typu Aleksandra Dugina, wzywali do zniszczenia kordonu sanitarnego, czyli państw położonych między Niemcami i Rosją, jako sojuszników, bądź potencjalnych sojuszników Ameryki. Ostatnie 30 lat w dziejach naszej części kontynentu europejskiego ukazuje wymownie ten proces.

Na pierwszy ogień poszła Jugosławia, którą w latach 1991-1995 dotknęła krwawa wojna i rozpad państwa. Gen. Pierre Marie Galois, były doradca prez. de Gaulle’a, był zdania, że: za krwawymi wojnami na terenie b. Jugosławii stała niemiecka dyplomacja, niemieckie służby specjalne, niemieckie dostawy broni i niemieckie pieniądze. Były amerykański sekretarz stanu Cyrus Vence wojnę w Jugosławii, określił wojną Genschera. W 1992 roku miał miejsce aksamitny rozwód Czech i Słowacji. Zdaniem Miroslava Polreicha dokonał się on z inspiracji niemieckiej. W 2009 roku Grecja znalazła się w zapaści finansowej. Jak stwierdza Joerg Kronauer, kraj ten został celowo zwabiony przez czynniki niemieckie w pułapkę zadłużenia, z której do dziś nie może się wydostać.

Dramatyczne rzeczy dzieją się na wschodzie. Białoruś jest w zasadzie w końcowym etapie wchłaniania przez Rosję. Tragedia eskalująco dotyka Ukrainy i to w myśl zasady ogłoszonej przez Dugina w 2000 roku: istnienie unitarnej Ukrainy jest niedopuszczalne. Także wobec Polski są stosowane bądź planowane wyniszczające ją kroki. Już w 1997 roku Aleksiej Mitrofanow, deputowany do rosyjskiej Dumy, wystąpił z pomysłem rozbioru naszego kraju. Miroslav Polreich zauważył w 2000 roku, że: ostateczny rozbiór Polski nastąpi w imię realizacji idei regionalizmu. I faktycznie w latach 2018 i 2019 pojawiły się po stronie totalnej opozycji propozycje, które premier Mateusz Morawiecki określił jako próbę powrotu do epoki rozbicia dzielnicowego. Natomiast rosyjski ekspert Rostisław Iszczenko zapewniał, że nowego rozbioru Polski nie będzie, ale Rosja i Niemcy stworzą Polsce takie warunki, że będzie zazdrościła Ukrainie. Oczywiście, ekspertom rosyjskim nieobce są nadzieje, że do niszczenia Polski aktywniej włączą się instytucje UE, czy to poprzez realizację pomysłu Katariny Barley finansowego zagłodzenia Polski, czy też poprzez uporczywą wojnę prawną przeciwko naszemu krajowi.

Dylemat niemiecki jest jednym z najpoważniejszych w łonie wspólnoty transatlantyckiej. Dowodzą tego chociażby wydarzenia związane z wojną na Ukrainie. Niemcy, wspierane przez Francję są przeciwne efektywnej pomocy wojskowej dla ofiary rosyjskiej agresji. I przywództwo amerykańskie, w imię zachowania jedności sojuszu, idzie na ustępstwa.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content