Solidarność Walcząca zrzeszała ludzi o różnych poglądach. Wśród 146 tytułów prasy, wydawanej przez tę organizację, były i takie, jak np. „Replika”, które nie tylko propagowały idee wolnego rynku, ale wręcz zachęcały do podejmowania działalności gospodarczej pomimo obowiązujących w komunistycznym państwie zakazów. Zasada pełnej wolności słowa i dużej autonomii poszczególnych ogniw tej formacji owocowała bowiem tym, że na łamach pism sygnowanych przez Solidarność Walczącą swoje poglądy wyrażali zarówno konserwatyści, jak i syndykaliści, rzecznicy chrześcijańskiej myśli społecznej i idei wyrosłych z PPS-u Józefa Piłsudskiego. Wszystkich łączyła wola walki o niepodległość i zrzucenie okowów satrapii komunistycznej. Sam przewodniczący Kornel Morawicki był wyrazicielem zasad solidaryzmu, w których widział filary przyszłej wolnej Polski. W żaden jednak sposób nie sprzeciwiał się publikowaniu przez Solidarność Walczącą programów całkowicie innych. Zawsze był bowiem szczerym zwolennikiem swobodnej wymiany myśli. Uważał też, że o tym, jaki rodzaj ustrojowego ładu zapanuje w wolnej Polsce, drogą nieskrępowanej debaty i w pełni demokratycznych wyborów zdecydują sami obywatele naszego kraju.
Historyczne i ideowe korzenie solidaryzmu
Gwałtownych społeczne przeobrażenia, dokonujące się w XIX – wiecznej Europie, oczywiście nie ominęły ziem polskich. Carskie represje po zdławieniu Powstania Styczniowego spowodowały pojawienie się wielkiej rzeszy zdeklasowanych i „wysadzonych z siodła”, przemysłowa Łódź jedynie Liverpoolowi ustępowała w tempie rozwoju a jeśli do obrazu tego dodać przeprowadzoną w największym z zaborów reformę uwłaszczeniową to oczywistością się staje, żewiele zachodzących zjawisk często miało u nas dynamikę wręcz wyjątkowo dużą. Równocześnie silna była w Polsce obecność Kościoła, wraz z jego nauką społeczną hamującą rozwój zgubnych mrzonek marksizmu. Solidaryzm nie uformował się jeszcze wówczas jako dojrzała propozycja ustrojowa, ale zapatrywania leżące u jego podstaw były podzielane przez dużą część polskiego społeczeństwa. Przekonanie o naturalnej wspólnocie interesów różnych grup i warstw społecznych, pomimo nawet jaskrawej odmienności statusu ekonomicznego, było poglądem podzielanym także przez chadeków, pozytywistów czy socjaldemokratów. Postrzeganie społeczeństwa jako wielkiego organizmu często prowadziło do wniosków o konieczności współpracy a także obowiązku solidarności ze znajdującymi się w potrzebie.
W okresie międzywojennym Feliks Młynarski wskazywał na zjawisko słabnięcia prywatnych inicjatyw gospodarczych, powodowane zbyt dużą koncentracją kapitału. Ekonomista kojarzony głównie z pełnieniem w latach niemieckiej okupacji (w porozumieniu z Rządem RP na Uchodźstwie oraz Polskim Państwem Podziemnym) funkcji prezesa Banku Emisyjnego uważał, że zarówno w relacjach gospodarczych jak i w ustroju państwa niezbędna jest silna obecność chrześcijańskiej zasady miłości bliźniego. Rzecznikiem podobnych poglądów był Leopold Caro, profesor ekonomii z Politechniki Lwowskiej, który w 1931 roku opublikował dzieło pt. „Solidaryzm, jego zasady, dzieje i zastosowanie”. Ten nie tylko znawca przedsiębiorczości, ale też prawnik wychowując się w burżuazyjnej żydowskiej rodzinie na co dzień był świadkiem praktyki bezwzględnego bogacenia się kosztem nieograniczonej eksploatacji ludzi, którychelementarnych bytowych potrzeb w ogóle nie dostrzegano.Jak wspominał w wielu swoich publikacjach – dorastał w środowisku, w którym nie liczyło się nic poza własnym interesem i wykorzystywaniem każdej sposobności pomnażania zysku. Na studiach w LipskuCaro uczestniczył w seminarium prof. Augusta Miaskowskiego, na którym zetknął się z katolicką nauką społeczną. Zapoznawanie się z dziełami z tego zakresu a przede wszystkim z praktyką kościelnych organizacji, świadczących pomoc wszystkim potrzebującym, bez względu na ich narodowość i wyznanie, okazało się mieć decydujący wpływ na ukształtowanie poglądów Leopolda Caro. Jako profesor ekonomii w swoich pracach, których opublikował ponad dwieście, podkreślał fundamentalną rolę sumienia i empatii w każdych międzyludzkich relacjach, włącznie z wszelkiego rodzaju działalnością gospodarczą. Podkreślał, że każda rywalizacja musi być uczciwa a z punktu widzenia interesu społecznego „strategia rzetelnego kupca” zawsze ma przewagę nad generującą nieszczęścia „strategią pirata”. Należał do pierwszych, którzy w ekonomii posługiwali się przykładem gry o sumie niezerowej, czyli oznaczającej korzyści dla wszystkich uczestników zasady „wygrany – wygrany”. W 1904 Caro przyjął chrzest, stając się członkiem Kościoła rzymsko – katolickiego. Aktywności w tworzeniu kół Ruchu Solidarystycznego łączył ze sprawowaniem wysokich funkcji w Towarzystwie Ekonomicznym, Lwowskim Towarzystwie Naukowym, Komisji Opiniodawczej Prezydium Rady Ministrów a od roku 1932 z godnością wiceprzewodniczącego Rady Społecznej przy Prymasie Polski.
Kornela Morawieckiego droga do solidaryzmu
Urodzony w 1941 roku późniejszych przewodniczący Solidarności Walczącej dorastał w Polsce wyniszczonej wojną i okupacją. Rodzinna Warszawa jego lat dziecięcych i młodzieńczych pełna była ludzi fizycznie i psychicznie okaleczonych, schorowanych, pozbawionych najbardziej elementarnych podstaw egzystencji. W jednopokojowym mieszkaniu Morawieckich często nocowało dwadzieścia lub więcej osób, niejednokrotnie bliżej sobie nieznanych. W latach, w których polska stolica w swej większej części była jedynie wypaloną pustynią, przyjmowanie pod swój dach ludzi nie mających gdzie się podziać było dla rodziców młodego Kornela oczywistością. Praktykowania zasady udzielania bliźnim każdej możliwej pomocy nie osłabiała powszechna, powojenna brutalizacja życia. Kilkuletni Kornel został np. pewnego dnia dotkliwie ugodzony kamieniem w czasie jednej z częstych w tamtych latach ulicznych awantur. Zakrwawionego chłopca do mieszkania rodziców przyniosła ich sąsiadka, wdowa po pułkowniku Bokszczaninie. Wspominając ten incydent opowiadał, że jego przyczyny rodzice nie upatrywali w patologicznych skłonnościach sprawców, ale w przyniesionym do Polski przez Niemców piekle wojny. Straszliwe żniwo przynosiła ona jeszcze przez wiele lat po jej zakończeniu a były nią rzesze sierot i pół – sierot, liczne nagłe zgony ludzi w młodym wieku, wszechobecna nędza czy właśnie częste akty ślepej, irracjonalnej agresji. Dorastanie w realiach codziennego obcowania z cierpieniem zaowocowało decyzją o wyborze przyszłego zawodu. Kiedy w 1958 roku siedemnastoletni Kornel Morawiecki zdał maturę postanowił ubiegać się o prawo studiowania na Wydziale Lekarskim. Medycyna nie była tym, co interesowało go najbardziej, ale uważał, że w rzeczywistości, w której przyszło mu żyć, najbardziej potrzebni są lekarze i z tego powodu takie właśnie kwalifikacje powinien zdobyć i takiej profesji poświęcić swoje życie. Od pójścia tą drogą dzieliła go minimalna ilość punktów, uzyskanych na generalnie dobrze zdanym egzaminie. Odmowa przyjęcia na medycynę spowodowała, że parę tygodni później został studentem fizyki.
Już będąc licealistą Kornel Morawiecki uczestniczył w spotkaniach funkcjonujących pół – konspiracyjnie wspólnot, które dały początek późniejszym duszpasterstwom akademickim. Dzięki temu poznawał nie tylko wiedzę z zakresu hermeneutyki biblijnej, filozofii chrześcijańskiej, ale też katolickiej nauki społecznej. Zbieżne z wrodzoną wrażliwością na cierpienie zasady wynoszone ze środowiska rodzinnego i Kościoła ściśle przekładały się na życiową postawę, w której oczywistością było udzielanie pomocy tym, którzy jej potrzebowali. Każdy, kto znał Kornela Morawieckiego, musiał być świadkiem tego, że on po prostu nie potrafił obojętnie minąć żadnego człowieka proszącego np. o pieniądze na chleb. Jeśli tylko było to możliwe – nie poprzestawał na ofiarowaniu kilku złotych. Żebrzących pytał o powody, z jakich znaleźli się w tak rozpaczliwej sytuacji. Dowiadywał się wtedy, że zwykle swoje korzenie miały one w tragediach, często wojennych czy powojennych, po których ludzie ci psychicznie się już nie podnieśli. Znając wiele takich historii przy różnych okazjach przestrzegał przed skłonnością do nieuprawnionego wyrażania pospiesznych, jednoznacznych ocen. Bezdomnych często zapraszał do swojego mieszkania, częstował gorącą zupą i zachęcał do skorzystania z kąpieli. Gesty te wymagały wysiłku choćby z tej przyczyny, że do lat osiemdziesiątych Kornel Morawiecki, wraz ze swoją dość liczną rodziną, zamieszkiwał w ciasnym lokalu bez łazienki. Kąpiel wymagała więc ustawienia blaszanej wanny i podgrzania na kuchence kotła z odpowiednią ilością wody. Z zasady świadczenia tego rodzaju pomocy nie rezygnował pomimo wiążących się z tym uciążliwości oraz częstego nadużywania dobrej woli, polegającego np. na okradaniu przez niektórych tego rodzaju gościich dobroczyńcy oraz jego rodziny. Zawsze też poznawanym żebrakom czy bezdomnym starał się pomóc w odzyskaniu życiowej stabilizacji.
Głos w debacie o ustroju przyszłości
Kierowany od 1979 roku przez Kornela Morawieckiego „Biuletyn Dolnośląski” był jednym z najważniejszych niezależnych forów dyskusji o ustrojowym kształcie przyszłej, wymarzonej wolnej Polski. Już samo organizowanie druku periodyku wydawanego poza zasięgiem cenzury okazało się być doświadczeniem prowadzącym do ważkich wniosków. Jako sposób uniknięcia permanentnych represji, dokonywanych przez Służbę Bezpieczeństwa często sięgającej do zatrzymań i konfiskat, Morawiecki przyjął upowszechnianie umiejętności z zakresu poligrafii. Uważał też, że w wydawanie zarówno „Biuletynu”, jak i innych pism, należy włączać ludzi z przeróżnych środowisk. Zainteresował się m.in. całkowicie mu wcześniej nieznanym kręgiem wrocławskich hipisów, o których wiedział, że w 1973 roku wydawał on własne podziemne pismo. Jak potem wielokrotnie wspominał – zderzenie z ludźmi tego ruchu było dla niego czymś w rodzaju szoku. Po raz pierwszy był wtedy np. świadkiem zachowań osób odurzonych środkami psychoaktywnymi, przeżywających głód narkotykowy oraz niektórych etapów domowej produkcji heroiny, zwanej „kompotem”. Zasada, wg której żadnego człowieka nie należy pochopnie „skreślać” pozwoliła mu dostrzec także zalety jego nowych znajomych. Dostrzegł np., że są to ludzie nie rezygnujący z obranego stylu życia pomimo częstych i brutalnych szykan ze strony milicji. Zauważył ich odporność na prześladowania i konsekwencję w kontestowaniu nie akceptowanej przez nich rzeczywistości. Tylko w części zgadzał się z głoszoną przez hipisów koncepcją wolności, ale znajdywał w niej aspekty, z którymi sam się utożsamiał. Owocem zbliżenia z tym środowiskiem było pozyskanie dla „Biuletynu Dolnośląskiego” grupy ludzi, która w podziemnym ruchu wydawniczym ogromną rolę odgrywała aż do końca lat osiemdziesiątych. Byli wśród nich drukarze tak ogromnie zasłużeni, jak Wiesław Moszczak, oraz wielkie literackie talenty a zarazem dużego formatu erudyci, do których należeli Antoni Roszak czy Krzysztof Gulbinowicz. Nawiązanie współpracy z hipisami zaowocowało ugruntowaniem przekonania, że nie ma na świecie ludzi niepotrzebnych. W każdym drzemią bowiem potencjały, których uruchomienie może owocować wielorakimi, często unikatowymi korzyściami dla całego społeczeństwa.
Debata nad ładem, jaki w Polsce powinien zostać zaprowadzony, ożywiła się wraz z sierpniem roku 1980, uwieńczonym utworzeniem związku zawodowego Solidarność oraz uruchomieniem procesu zwanego odnową społeczną. Powstawały różne warianty reformy gospodarczej, zakładające zwiększoną rolę samodzielności i samorządności przedsiębiorstw. W szeregu swoich publikacji Kornel Morawiecki akcentował wówczas niezbywalną rolę rzeczywistej podmiotowości ludzi pracy a w realiach gwałtownego pogarszania się warunków życia wskazywał na słowa, do których często sięgał także Jan Paweł II, czyli zdania św. Pawła z Listu do Galacjan: „Jedni drugich brzemiona noście”. W roku 1981 dla Morawieckiego było już ostatecznie jasne, że wszystko, co rządząca Polską partia szumnie nazywa reformą jest jedynie dążeniem do tego, by pod płaszczykiem rzekomych zmian wszystko pozostało po staremu. Na I Zjeździe Delegatów NSZZ Solidarność Morawiecki był współtwórcą Posłania do Ludzi Pracy Europy Wschodniej, podkreślającego zbieżność celów wszystkich zbiorowości zniewolonych tą samą opresją. O wspólnocie interesów dążących do wolności mieszkańców Polski i Związku Sowieckiego pisał też w drukowanych w kilku językach gazetkach, przekazywanych stacjonującym w Polsce żołnierzom Armii Radzieckiej. Stało się to przyczyną jego aresztowania i postawienia przed sądem. Dzięki stanowczemu żądaniu NSZZ Solidarność odpowiadać mógł z wolnej stopy. Zwolnienie z aresztu wykorzystał także na przygotowania dodziałalności w realiach spodziewanej otwartej agresji władz PRL-u. Ostatecznym potwierdzeniem tych przewidywań było wprowadzenie przez komunistów stanu wojennego. Morawiecki uznał to za ostateczny dowód na bezcelowość jakichkolwiek porozumień ze sprawującymi w Polsce władzę z sowieckiego nadania.
Walka o Rzeczpospolitą Solidarną
Już w grudniu 1981 na łamach prasy podziemnej Kornel Morawiecki wyartykułował cel Polaków, jakim w zaistniałej sytuacji powinno być dążenie do odzyskania pełnej niepodległości państwa polskiego, dla dokonania czego za niezbędne uznawał rozbicie Związku Sowieckiego wraz z obaleniem ładu jałtańskiego i ustroju opartego na doktrynie marksizmu – leninizmu. Takie postawienie sprawy stanowiło otwarcie debaty nad kształtem przyszłego polskiego państwa. W związku z przywróceniem przez komunistyczny reżim pełni realiów totalitarnych toczyć się ona mogła przede wszystkim na łamach wydawnictw podziemnych. W czerwcu 1982 Kornel Morawiecki stanął na czele Solidarności Walczącej – organizacji, której członkowie składali przysięgę, zawierającą słowa:„Przysięgam walczyć o wolną i niepodległą Rzeczpospolitą Solidarną” oraz „Przysięgam walczyć o solidarność między ludźmi i narodami”. W swych pierwszych programowych artykułach, publikowanych na łamach wydawnictw Solidarności Walczącej przyznawał, że system wolnorynkowy jest najbardziej efektywnym z wszystkich, jakie ludzkość praktykowała. Wskazywał jednak na wymagające uwzględnienia jego braki oraz narastające patologie, wynikające przede wszystkim z szybko postępującej ogromnej koncentracji kapitału. Pisał m.in. , że duża część osób najbardziej zamożnych do swej materialnej pozycji nie doszła ani drogą własnego geniuszu ani pracy, lecz jedynie przejmując majątek przodków. Prawo dziedziczenia jest oczywistością, ale jeśli nie towarzyszy mu poczucie obowiązku wobec społeczeństwa – przyczynia się do formowania systemu kastowego. Uważał, że jednym z niezbędnych rozwiązań powinno być upowszechnianie akcjonariatu pracowniczego. Taką też przyszłość widział dla przedsiębiorstw, które po upadku komunizmu powinny stać się rzeczywistą społeczną własnością,ze szczególnym uwzględnieniem zatrudnionych w nich ludzi. Drogą do tego, by wszyscy „pracowali na swoim” mogłyby być bony kapitałowe, za sprawą których każdy obywatel stałby się właścicielem cząstki narodowego majątku, wypracowanego trudem pokoleń.
Polemika z przyjętym modelem transformacji ustrojowej
Od roku 1986 prasa Solidarności Walczącej coraz częściej informowała o faktach, składających się na nasilające się zjawisko uwłaszczania komunistycznej nomenklatury. Wskazywała na wprowadzanie do ustawodawstwa przepisów, ułatwiających grabież państwowej własności. W 1988, gdy zjawisko to zbliżało się do swojego apogeum, podnosiła alarm w sprawie decyzji o likwidacji wydziałów do walki z przestępczością gospodarczą. Przez wszystkie lata PRL-u działały one na wszystkich wojewódzkich, miejskich i dzielnicowych jednostkach Milicji Obywatelskiej a o ich rozwiązaniu zdecydowano właśnie wtedy, gdy nasiliło się zjawisko już nie tylko rozkradania, ale bezprawnego przejmowania na własność całych zakładów wraz z ich majątkiem. Problem ten był podnoszony przez działających od 1988 roku jawnych przedstawicieli Solidarności Walczącej oraz powstające krótko potem Kluby Myśli Politycznej „Wolni i Solidarni”. Po zakończeniu działalności podziemnej w 1990 roku Kornel Morawiecki utworzył dostępną w kioskach gazetę „Dni”, na łamach której stwierdzał m.in., że Polska ma w swym dorobku ogromne dziedzictwo, stanowiące wartościowy, oryginalny wkład w budowę europejskiej i światowej cywilizacji. Swoją przyszłość nasz kraj powinien więc budować w oparciu o dorobek własnych doświadczeń i rodzimej tradycji. Za istotny i świeży jej składnik uważał wielki ruch Solidarności i wskazywał na to, że elity krajów wyzwalających się z komunizmu postrzegają Polskę nie tylko jako naturalnego lidera środkowo – wschodniej Europy ale, za sprawą wielkich dokonań ruchu Solidarności, jako na źródło godnej naśladowania oferty nowego rodzaju ładu społecznego i ekonomicznego. Z ubolewaniem odnotowywał potem dowody wielkiego rozczarowania Rumunów, Bułgarów czy Węgrów zdumionych tym, że w 1989 roku Polska odrzuciła dziedzictwo Solidarności i rozpoczęła proces jakże trafnie dziś definiowany jako „modernizacja przez kserokopiarkę”. Stanowczy sprzeciw Kornela Morawieckiego i innych działaczy Solidarności Walczącej budziła dokonywana w tempie błyskawicznym wyprzedaż majątku narodowego, począwszy od przedsiębiorstw najcenniejszych i najbardziej dochodowych. W publicystyce autorów wywodzących się z tej organizacji głośny wówczasslogan o Polakach, którzy „powinni się utrzymywać z pracy” (czyli – własność nie ma być źródłem ich dochodu) deszyfrowano jako sprowadzanie obywateli naszego kraju do roli zatrudnianej w cudzych fabrykach najemnych wyrobników, pozbawionych jakiejkolwiek podmiotowości. Na pojawienie się milionów bezrobotnych Morawiecki zareagował propozycją, by problemu tego nie rozwiązywać jedynie wypłacaniem zasiłków. Z faktu, że pracownicy z krajów Zachodu w ciągu swojego życia kilkakrotnie zmuszani są zmieniać swoje kwalifikacje wyciągał wniosek, że koniecznością stała się edukacja permanentna. Pozbawieni pracy nie powinni więc otrzymywać pieniędzy za bezczynność, ale płacić im należy za podejmowanie nauki i zdobywanie wiedzy. W czasie jednej z debat na pytanie o to, za pobieranie jakiej nauki i przez jaki okres czasu należałoby ludziom płacić Morawiecki odpowiedział: „Za zdobywanie każdej rzeczywistej wiedzy i bez ograniczania poświęcanego na to czasu. Każda nauka jest czynnikiem rozwoju osobistego i społecznego. Każda sprzyja umacnianiu ludzkiej podmiotowości. Posiadanie każdej wiedzy może społeczeństwu przynosić korzyści. W ostateczności choćby takie, że ludzie będą mieli większe podstawy rozumienia świata i większą możliwość komunikowania się i dyskutowania na wyższym poziomie”.
Solidaryzm – idea oczekująca na realizację?
W listopadzie 2015 Kornel Morawiecki, pełniąc godność marszałka – seniora, otwierał VIII kadencję Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej. W swym przemówieniu stwierdził m.in., że nasze państwo wręcz musi w rzeczywistym rozmiarze czerpać z wielkiego dziedzictwa Solidarności a Parlament powinien dążyć do opracowania i uchwalenia konstytucji na miarę wyzwań XXI wieku.
Wiele niepokojących zjawisk współczesnego świata coraz dobitniej potwierdza pogląd Kornela Morawieckiego, wg którego „gospodarka wolnorynkowa jest najbardziej efektywna, ale jej obowiązujący model wymaga korekty”. Za słusznością tej tezy zdaje się przemawiać stopień koncentracji kapitału wyrażający się faktem, że 99% zgromadzonych na całym świecie dóbr znajduje się w dyspozycji grupy stanowiącej promile światowej populacji. W wielu zamożnych krajach Zachodu doprowadziło to już nie tylko do zastoju, ale pauperyzacji klasy średniej. Czyli tej najliczniejszej i stanowiącej główny filar porządku społecznego, politycznego i gospodarczego. Zgromadzenie tak ogromnych środków w rękach bardzo wąskich grup stanowi też zagrożenie dla całych państw, gdyż prywatne podmioty często dysponują budżetami większymi nawet od państw średniej wielkości. Niewykluczone, że coraz powszechniejsza świadomość konieczności zasadniczych zmian skłoni współczesną młodą generację do czerpania rozwiązań z idei solidaryzmu.
Artur Adamski