„Leczenie może stać się gorsze niż choroba”
Błędne, stronnicze wyroki zaczynają być „normą” w sądach lekarskich.
14 listopada br. Okręgowy Sąd Lekarski w Białymstoku wydał taki gorszący wyrok. Skazano pediatrę dr Dorotę Sienkiewicz, prezes Polskiego Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców, na karę rocznego zawieszenia w prawach wykonywania zawodu lekarza. Powodem było to, że 16 grudnia ubiegłego roku opublikowała ona „APEL DO MŁODYCH POLAKÓW”, w którym ostrzegała przed niebezpieczeństwem przyjęcia nieprzebadanej, eksperymentalnej, genetycznej szczepionki przeciw COVID-19.
Sąd Lekarski, mimo przedstawienia przez pełnomocnika obwinionej ponad 60 dowodów naukowych potwierdzających trafność jej Apelu orzekł, że jest on niezgodny z aktualną wiedzą medyczną. Ustne uzasadnienie wyroku było arbitralne, nie zawierało żadnego odniesienia do argumentacji lekarki i jej adwokata. Jest to rażące naruszenie procedur – zasady kontradyktoryjności procesu.
Bulwersujące jest to, że sąd nie uwzględnił, iż poważne wątpliwości w sprawie szczepień dzieci mają także inni – prominentni polscy lekarze. Np. szef Wojskowego Instytutu Medycznego prof. generał Grzegorz Gielerak mówił w wywiadzie dla Dziennika Gazeta Prawna, wydanie 109 (z dnia 9 czerwca 2021 (cytuję fragmenty), że:
„Szczepionka, jak każde lekarstwo, jest obarczona ryzykiem działań niepożądanych. Argument, że dzieci są transmiterami wirusa jest nietrafiony.
Dzieci nie chorują, a jeśli już, to dostępne dane pokazują, że ciężkie przypadki zdarzają się niezwykle rzadko.
Spójrzmy na opracowanie brytyjskie Londyńskiej Szkoły Higieny i Medycyny Tropikalnej oraz Uniwersytetu Oksfordzkiego. Zbadano w jakim stopniu osoby poniżej 18. roku życia zwiększają ryzyko zakażenia koronawirusem wśród domowników. Okazało się, że wśród najmłodszych dzieci, w tym uczniów szkół podstawowych jest ono minimalne. W przypadku uczniów szkół ponadpodstawowych zwiększają oni to ryzyko o 8%. Ale, co istotne, nie narażają dodatkowo bliskich na ryzyko hospitalizacji czy zgonu. Mamy też przykład Norwegii, gdzie utrzymano niski poziom transmisji mimo otwartych szkół.
Kilka dni temu ukazał się w USA raport Centers for Disease Control and Prevention dotyczący zakażeń wśród tamtejszych dzieci. Przyjrzano się hospitalizacji najmłodszych z powodu COVID-19 od stycznia do kwietnia tego roku. W całych Stanach do szpitala trafiło 204. dzieci. Co ciekawe, autorzy piszą, że nawet ta liczba jest przeszacowana. 70% tych dzieci miało co najmniej jeden czynnik ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19, jak astmę, otyłość, choroby neurologiczne. W ponad 60% byli to Afroamerykanie i Latynosi, czyli grupy etniczne genetycznie obciążone gorszym rokowaniem w przypadku zakażenia SARS-CoV-2. Tylko 5% wymagało oddechu wspomaganego, nikt nie umarł.
Szczepionka, jak każde lekarstwo, jest obarczona ryzykiem działań niepożądanych. W przypadku dorosłych mieliśmy w badaniu klinicznym 30 tys. osób. Wykazały powikłania łagodne, umiarkowane, pojedyncze ciężkie. Zaakceptowaliśmy je, uznając, że korzyści dla tej części populacji są większe. (…). Mamy dane z rejestru niepożądanych odczynów poszczepiennych. (…) Są też dane, jakie niedawno opublikowała US Army o 45. żołnierzach, którzy doświadczyli w 4–6 tygodniu po przyjęciu szczepionki matrycowej zapalenia osierdzia i/lub mięśnia sercowego. W tym przypadku, biorąc pod uwagę ryzyka związane z zakażeniem koronawirusem, taka sytuacja jest jeszcze akceptowalna. Jednak jeśli przełożymy to na populację dzieci, które – powtórzę – nie chorują lub chorują łagodnie, to możemy zderzyć się z poważnym dylematem, że ryzyko o jakim mowa wyżej jest w rzeczywistości trudne do zaakceptowania. Innymi słowy: leczenie może stać się gorsze niż choroba”.
Co ciekawe, panu profesorowi generałowi nikt nie zrobił (na szczęście) procesu. Oskarżono i skazano za to dr Dorotę Sienkiewicz.
Zwalczanie prawdy i nękanie lekarzy przy pomocy błędnych wyroków, to skrajnie niebezpieczna droga. Izby lekarskie twierdzą, że „dwugłos” w sprawach metod leczniczych jest szkodliwy dla środowiska lekarskiego, nie służy autorytetowi lekarzy. Trzeba zatem przypomnieć stanowisko Trybunału Konstytucyjnego z 23 kwietnia 2008 r. sygn. SK 16/07:
„Element ochrony dobra publicznego związanego ze społecznym wizerunkiem służby zdrowia i jej pracowników podlega ważeniu w zestawieniu z innymi wartościami, prawnie chronionymi zarówno na poziomie konstytucyjnym, jak i ustawowym, takimi jak prawo pacjentów do właściwej opieki zdrowotnej czy prawo do informacji”