10.4 C
Warszawa
niedziela, 6 października, 2024

„Kto pozostawi nas w spokoju… – Andrzej Manasterski

26,463FaniLubię

… jest naszym przyjacielem. Kto jednakże chciałby zaatakować niepodległość i naszą polityczną integralność, tego czeka wojna! My Szwajcarzy, pierwsi nie polecimy z pielgrzymką za granicę”. To słowa szwajcarskiego ministra Hermanna Obrechta, wypowiedziane 16 marca 1939 r.

Na jednym z „targów staroci” zainteresowała mnie mała, zgrzebna broszura zatytułowana „Polen”, wydana w Meilen w 1944 r. Był to przedruk artykułu z Volksblatt des Bezirkes Meilen, lokalnej szwajcarskiej gazety wydawanej w Meilen. Broszura była podpisana A.J. Latini. Rzecz o Polsce, w języku niemieckim, wydana w piątym roku wojny? Cóż to może być? Z ciekawości kupiłem. Sprzedający wiele mi nie pomógł, on także nie znał ani autora, ani zawartości broszury. Znalazł ją, jak mi powiedział, w śmietniku. Pewnie ktoś sprzątał mieszkanie i wyrzucił jako rzecz mało istotną. Dla niego, nie dla mnie. Bo im więcej zagadek, tym ciekawość większa. Studia nad broszurą dały w miarę pełny obraz proweniencji. Autorem okazał się być prof. Adam Vetulani (1901–1976), historyk prawa UJ, specjalizujący się dziejami prawa kanonicznego. A.J. Latini to pseudonim autora broszury, wzięty od panieńskiego nazwiska małżonki – Ireny Latinik, która podczas wojny mieszkała w Krakowie i zajmowała wychowaniem dzieci. Vetulani jako ochotnik uczestniczył w I i II wojnie światowej oraz w wojnie polsko–bolszewickiej w 1920 r. Po kampanii wrześniowej przedostał się do Francji i tam walczył w 2 Dywizji Strzelców Pieszych. Po klęsce Francji razem z 2 Dywizją przekroczył granicę francusko– szwajcarską. I tu ciekawa rzecz – Szwajcarzy, którzy nie mogli znaleźć miejsca u siebie dla żołnierzy francuskich, zatrzymali Polaków w obozach internowania. Rzadko u Szwajcarów spotykana sytuacja, by pozwolili pozostać obcym żołnierzom na swoim terytorium. Francuzów, którzy znaleźli się w Szwajcarii, pozbyto się jak najszybciej, pod pozorem zawarcia rozejmu francusko–niemieckiego, kończącego kampanię francuską. Polaków potraktowano inaczej – my z Niemcami nie zawieraliśmy rozejmu i nadal prowadziliśmy wojnę. Szwajcarzy postanowili Polaków zatrzymać u siebie, wyłączając z armii francuskiej. Szwajcaria, od XIX wieku prowadząca politykę neutralną, starała się unikać przyczyn wywołania konfliktu z innymi państwami. Pozostawienie polskich żołnierzy w Szwajcarii, niewydanie ich Niemcom, mogło sprawić, że Niemcy uznaliby za pretekst do zaatakowania swego sąsiada. I Niemcy taki plan mieli.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Rok 1863. W Królestwie Polskim wybuchło Powstanie Styczniowe. Walka Polaków z rosyjskim zaborcą staje się niezwykle popularna w Europie. Do polskich oddziałów partyzanckich spieszą ochotnicy z różnych stron. Nawet wśród Rosjan Powstanie ma wielu zwolenników. To pierwsza tak szeroko zakrojona walka z zaborcą, w której stosuje się walkę partyzancką. I pierwsza, w której biorą udział przedstawiciele wszystkich grup społecznych: szlachcica, rzemieślnika, mieszczanina, chłopa, inteligenta, studenta, zawodowego oficera, kupca. To armia narodowa, której nie udało się zorganizować Tadeuszowi Kościuszce, ani późniejszym wodzom kolejnych zrywów. O takie wojsko zabiegał Józef Piłsudski, który później tworzył Legiony Polskie. Powstańcy marnie uzbrojeni, m.in. w kosy chłopskie, mogli skutecznie walczyć z oddziałami rosyjskimi. Jak to było możliwe? Takie pytanie stawiali sobie Szwajcarzy, którzy przysłali do Królestwa Polskiego swoich ekspertów, by ci mogli poznać skuteczność walki i odpowiedzieć na pytanie: czy w Szwajcarii takie oddziały mogły być równie skuteczne? Jednym z wysłanników był artylerzysta Franz von Erlach. Przebywając przez kilka miesięcy na Podlasiu i Lubelszczyźnie, poznał skuteczność chłopskich kos i równie skuteczne zaangażowanie Polaków, którzy walczyli o swoją niepodległość. W tym miejscu należy się pewna uwaga. Faktycznie, pierwsze miesiące powstania upłynęły pod znakiem większego udziału kos jako broni w rękach chłopów, którzy w powstaniu uczestniczyli. Broń palną mieli nieliczni powstańcy, w dodatku przeważnie były to myśliwskie sztucery lub dubeltówki, nierzadko pamiętające odległe czasy. Jednak, wraz z rozwojem walk, zdobywano coraz większą ilość broni palnej na rosyjskich żołnierzach. Do tego zaczęły dochodzić transporty zza granicy, przede wszystkim z Austrii i Francji. Jako ciekawostkę należy dodać o zakupie w Stanach Zjednoczonych przez polskich emigrantów co najmniej jednej sztuki kartaczownicy Gatlinga, uznawanej za pierwszy wielolufowy karabin maszynowy.

Swoje spostrzeżenia von Erlach zawarł w specjalnym raporcie przedstawionym w 1866 r. swoim przełożonym. Była to najbardziej analityczna praca, jaka powstała w momencie trwania Powstania Styczniowego. Dla historyka stanowi bogate źródło historyczne. Przedstawione wyniki zostały przez szwajcarów wykorzystane w stopniu maksymalnym. Władze tego państwa uznały, że warunki naturalne Szwajcarii plus powszechne przeszkolenie wojskowe dają najskuteczniejszą obronę przed najeźdźcą. Wskazywały one, że armia ochotnicza, broniąca własnego domu, własnej miejscowości, regionu i w końcu kraju, wykorzystując warunki naturalne, które zna jak nikt inny, jest najbardziej skuteczna w walce z najeźdźcą. Słowa ministra Obrechta świadczą nie tyle o determinacji, lecz o przeświadczeniu polityka, który znał wartość bojową mieszkańców swego kraju. W 1940 r. Niemcy znajdowali się u szczytu swej potęgi. Błyskawiczna kampania francuska wywołała euforię wśród Niemców i pytanie: kto następny? Takie pytanie dowództwu niemieckiej armii postawił Hitler? Może Szwajcaria? Otoczona państwami osi, nieposiadająca zbyt wielkiej armii, mogła stanowić łakomy i łatwy kąsek. Na pozór. Niemcy przeanalizowali wszelkie możliwe warianty. Jednym z czynników, które zadecydowało by odpuścić wojnę ze Szwajcarią, było posiadanie przez nich broni oraz powszechność przeszkolenia wojskowego. Do tego system umocnień w górzystych warunkach. W takich warunkach nie było możliwe zastosowanie blitzkriegu, który do tej pory sprawował się doskonale, ale w warunkach nizinnych. Poza tym, Szwajcarzy to nie Francuzi – łatwo skóry by nie sprzedali. Polskich żołnierzy zatrzymano, aby w momencie zagrożenia wykorzystać do walki. Zdawano sobie sprawę, że polscy żołnierze byli „ostrzelani” z wrogiem, posiadali doświadczenie w walce, którego brakowało armii szwajcarskiej. A tymczasem, rozdzielono obozy internowania i wykorzystywano Polaków do naprawy infrastruktury drogowej. Przy okazji, Polacy nawiązywali kontakty ze Szwajcarami, ucząc się języka niemieckiego i francuskiego. Dowództwo 2 Dywizji zezwoliło żołnierzom na uczestniczenie w kursach i szkoleniach. Niektórzy zaś organizowali odczyty i prelekcje o Polsce dla miejscowej ludności. Adam Vetulani wykorzystał swoją wiedzę z zakresu historii i udzielał się na łamach miejscowej prasy. Przybliżał Szwajcarom dzieje Polski, ze szczególnym uwzględnieniem ostatnich dwustu lat, kiedy Polacy walczyli z zaborcami o niepodległość. Broszura „Polen” była przykładem, jak Polacy starali się uzmysłowić Szwajcarom konieczność obrony własnej tożsamości narodowej. Vetulani przywołuje twórczość szwajcarskiego pisarza i poety Gottfrieda Kellera, który organizował pomoc dla Powstania Styczniowego.

Jeżeli do II wojny światowej Szwajcaria była jedynie zlepkiem kantonów, to wspólnie, groźba utraty niepodległości płynąca ze strony Niemców sprawiła, że stali się jednym narodem. I była w tym także zasługa Polaków.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
270SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content