Ubóstwo, jako wynik klęsk żywiołowych, znany był ludzkości od zarania. Żebranina bywała koniecznością życiową. Z czasem stała się intratnym zajęciem dla wtajemniczonych. W Indiach specjalnie okaleczano dzieci, żeby budziły litość przechodniów. Wieść niesie, że podobno wielu z londyńskich posiadaczy nieruchomości, majątku dorobiło się na żebraninie.
Co na to komuniści, którym los pokrzywdzonych tak leży na sercu? Wyciągnęli odpowiednie wnioski. Lewactwo porzuciło „klasę robotniczą”, która nie dorosła do szczytnych ideałów komunizmu i znalazło sobie inną, doświadczalną klasę „ciemiężonych” zboczeńców. Wzorem Hindusów okaleczających dzieci, też zaczęli od psychicznego okaleczania dzieci, wprowadzając lekcje „seksu” dla najmłodszych. Ten eksperyment powiódł się zwłaszcza w krajach słynących z „tolerancji”, gdzie homoseksualiści rzeczywiście byli prześladowani. Najważniejsze było wypróbowanie, na ile da się ludziom wcisnąć kit. Tu wdrażanie kłamstwa się powiodło.
Dziady, czyli godność na sprzedaż. Multi-kulti robi swoje. Żebranina przestała Polaków zawstydzać i dla niektórych stała się sposobem na życie. Innym to życie uprzykrza. Załóżmy taką sytuację. Dzwoni do ciebie nieznajoma osoba i opowiada o nieszczęściu, jakie spotkało niewinne dziecko. Możesz pomóc wpłacając pieniądze na podane konto. W tym momencie już jesteś ugotowany. Nie wpłacisz – będzie cię gryzło sumienie. Wpłacisz – poczujesz się jak frajer zrobiony w bambuko.