Totalitaryzmy dla swych potrzeb zmieniają język przekazu. Jednym z takich zmienianych słów jest „demokracja”. Demokracja to „rządy ludu” występujące teraz najczęściej w formie demokracji parlamentarnej. Według niej rządzą w państwie partie wybrane przez większość obywateli. Ale według rosyjskich komunistów demokracja jest tylko wtedy, gdy oni rządzą. Inne siły nazywają faszystami, tak jak mówił Stalin. W PRL, czyli w okupowanej przez Rosję Polsce, komuniści – rosyjscy agenci – wpisywali na listy wyborcze swoich funkcjonariuszy i w parodii wyborów, kazali wrzucać do urn kartki wyborcze bez skreśleń. Wchodzenie za kotarę w punktach wyborczych było źle widziane, bo tam zapewne ludzie skreślaliby kandydatów.
Niemcy wskutek wieloletniego sojuszu z Rosją przejęły od niej sposób postępowania. Teraz to oni głoszą, że „demokratyczne” są tylko te rządy w krajach Unii Europejskiej, które wykonują posłusznie polecenia Niemiec. Wszystkie inne rządy, wybrane przez narody, są „niedemokratyczne” i faszystowskie. Mimo gróźb Niemki, szefowej Komisji Europejskiej, Włosi w demokratycznych wyborach wybrali partie sprzeciwiające się dyktatowi Niemiec. Niemcy więc głoszą, że wygrali „faszyści” i we Włoszech nie ma demokracji. Zaapelowali też do Berlusconiego, z którym łączy ich dążenie do sojuszu z Rosją, aby nie wykonywał woli swych wyborców i przeszkodził w stworzeniu rządu niezależnego od Niemiec. Podobnie było w Polsce w 2015 r. Polacy demokratycznie wybrali wtedy siły polityczne sprzeciwiające się rezygnacji (tak jak ich poprzednicy) z suwerenności Polski na rzecz Niemiec. Jeszcze przed utworzeniem rządu powstały organizacje i ugrupowania mające „bronić demokracji”, to znaczy niemieckich interesów. Ich bojówki, wzorując się na nazistowskich bandach SA, zakłócają spotkania prezydenta RP i polityków Zjednoczonej Prawicy z Polakami, niszczą biura poselskie, napadają na dziennikarzy i posłów oraz prowokują swych zwolenników do morderstw politycznych. Te opozycyjne ugrupowania pomagają też Niemcom w blokowaniu wypłaty należnych Polsce funduszy unijnych.
Przeciw płaceniu Polsce odszkodowań przez Niemcy, za dokonane przez nich zniszczenia, grabieże i zbrodnie w czasie II wojny światowej, opowiadają się nie tylko Niemcy, żyjący z zagrabionych Polsce dóbr materialnych. Również ich poplecznicy, politycy opozycji, popierają Niemcy w tej sprawie, licząc na ich pomoc w przejęciu władzy w Polsce. Niektórzy politycy niemieccy oraz pismaki z gadzinówek polskojęzycznych ośmielają się pisać, że Polska otrzymała już od Niemiec odszkodowanie w postaci Ziem Zachodnich. W to łgarstwo uwierzą chyba tylko ich ciemni czytelnicy i zwolennicy. Bo autorzy tych ohydnych wypocin doskonale wiedzą, że Polska od Niemiec nie dostała nic! Ziemie Zachodnie otrzymała Polska od wielkich mocarstw w 1945 r., jako rekompensatę za zabrane przez Rosję większe obszarowo Kresy Wschodnie II RP. Wiedzą też dobrze, że Ziemie Zachodnie były zniszczone wojną i ograbione przez Rosjan, traktujących wszystko, co na nich było, jako zdobycz wojenną.
Plecenie Niemców i kierowanej przez nich opozycji, że Polska zrzekła się odszkodowań, jest głupie i kłamliwe. Jeśli Niemcy uważają, że Bierut tego dokonał (choć nie ma na to żadnego pisemnego dowodu!) i że miał do tego prawo, to niech odbudują Mur Berliński. Bo jego budowę nakazali władcy NRD, mający takie samo prawa w Niemczech, jak Bierut w Polsce. Można zrozumieć Niemców, że nie chcą płacić za grabież swych przodków, bo dzięki temu żyją dziś w dobrobycie. Nie chcą też oddać 500 tysięcy zagrabionych Polakom dzieł sztuki, bo ściany w ich mieszkaniach byłyby puste. Oburza tylko podłość ludzi mieniących się Polakami, popierających Niemców. Ale oni, by podlizać się Niemcom, popierają nawet wrogie działania ich sojusznika, Rosji, krytykując barierę chroniącą Polskę przed terrorystami ze wschodu i niemiły dla Rosji przekop Mierzei Wiślanej. Krytykują też budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego („będzie lotnisko w Berlinie”), a nawet odbudowę zniszczonego przez Niemców Pałacu Saskiego. Krytykują rząd, aby mącić. Bo sami nic nie umieją zrobić. Rządzone przez nich samorządy nie potrafią nawet zapewnić swoim mieszkańcom zaopatrzenia w opał.
Polski Kościół popiera demokrację (ale tę prawdziwą) i prawo narodu polskiego do suwerennego państwa. Dlatego też Niemcy i opozycja zwalczają go kłamstwami. W gadzinowych polskojęzycznych mediach atakują Kościół, a zwłaszcza tych hierarchów, jak krakowski, szczeciński czy świdnicki, którzy głoszą publicznie naukę Chrystusa i stają w obronie Polski. Równocześnie bojówki nazistowsko-komunistyczne napadają na kapłanów, dewastują kościoły, zakłócają nabożeństwa transparentami, wrzaskami i wybuchami petard. A Polacy spokojnie to znoszą, a niektórzy nawet popierają. Wstyd!!!