5,3 C
Warszawa
sobota, 20 kwietnia, 2024

Roman Zaleski 1963–2021 – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Był jednym z najwytrwalszych konspiratorów solidarnościowego podziemia i należał do tych, którzy dla narodów walczących z sowieckim zniewoleniem zrobili najwięcej. Uważał to jednak za coś zwyczajnego, za wywiązywanie się z oczywistych obowiązków.

Pochodził z Jeleniej Góry. Kiedy wybuchł stan wojenny, był uczniem szkoły średniej. Nie potrafił się pogodzić z zaciskaniem nowych pęt niewoli na ojczyźnie wyrywającej się ku wolności od kilkunastu miesięcy. W pierwszym odruchu wraz z paroma przyjaciółmi próbował sformować organizację o charakterze zbrojnym. Otwarty milicyjny i wojskowy terror, czołgi szturmujące strajkujące zakłady i strzelanie do protestujących zdawało się przemawiać za tym, że podziemna bibuła czy uliczne manifestacje to w takich realiach zbyt mało. Zdławienie społecznego oporu i przerzedzenie się szeregów ofiarnych ludzi „Solidarności” już w grudniu 1981 roku uświadomiło mu jednak, że zaczyna się czas walki, która będzie musiała trwać wiele lat i w której wytrwałość oraz roztropność mogą być warte więcej od brawury. Do żmudnej kolporterskiej działalności przekonało go też to, że już w pierwszym miesiącu stanu wojennego zaczęły do niego docierać dostawy wrocławskiej prasy podziemnej. Nocami malował napisy na murach, wraz z Pawłem Pawłowiczem wykonywał matryce z płytek PCV. Ta prosta metoda umożliwiała powielanie tysięcy ulotek i plakatów. Miał rodzinę we Wrocławiu, dlatego pamiętnego 31 sierpnia 1982 roku przyjechał do stolicy Dolnego Śląska. Wydarzenia tego dnia i nocy, które także przez wiele godzin kipiały starciami z ZOMO, wywarły na Romanie wielkie wrażenie. Po raz pierwszy znalazł się wtedy wśród dziesiątek tysięcy narażających się na najpoważniejsze konsekwencje, by otwarcie wyrazić swój protest przeciw totalitarnemu reżimowi. Uczestniczył w pochodach, walkach i budowaniu barykad w kilku dzielnicach Wrocławia – od placu Czerwonego do Grunwaldzkiego. Po tych wydarzeniach tym bardziej pragnął związać się z miastem, w którym było wyjątkowo wielu gotowych walczyć z sowiecką okupacją. Ten zamiar zaczął się realizować wraz z podjęciem studiów w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Wrocławskiego. Wcześniejsze kontakty pozwoliły mu nawiązać współpracę m.in. z Darkiem Ściepurą i Pawłem Wachowskim „Wachusiem”. Razem stworzyli potężny ośrodek dystrybucji książek drugiego obiegu. Romek stał się jednym z głównych dostawców. Jak wspominał – wożąc je z Warszawy (głównie z Sadów Żoliborskich) zużył kilka toreb podróżnych. Szczęśliwie w stolicy miał do czynienia z tymi wydawcami, którzy nie byli źródłem kłopotów (po odebraniu nielegalnych wydawnictw w tym mieście szczególnie często do domu wracało się już w towarzystwie esbeckich „ogonów”). Współpraca z warszawiakami okazała się bardzo owocna i bezpieczna. W zasadniczej mierze długa intensywna działalność bez żadnej wpadki była zasługą solidnie praktykowanego podziemnego rzemiosła – poważnego praktykowania zasad konspiry, „oczu dookoła głowy” i dyskrecji, z której Romek słynął do końca życia. W Warszawie dopiero po paru latach zdarzyła się sytuacja, w której z przychodzącymi na rewizję funkcjonariuszami SB minął się o godzinę. Nieustanna działalność kurierska wiązała się z zalecanym przez szefów z podziemia zakazem uczestnictwa w demonstracjach. Ten apel „nie bierz udziału w manifestacjach, bo robisz coś znacznie ważniejszego i w twoim przypadku to zbędne ryzyko” słyszało wówczas wielu konspiratorów. I jak wielu akurat do tej zasady też trudno było się Romkowi stosować. Mimo że w jego przypadku było to szczególnie niebezpieczne, nie mógł usiedzieć w domu, kiedy inni szli wykrzyczeć, co myślą o Związku Sowieckim i „właścicielach Polski Ludowej”.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Lata działalności w prowadzonym na wielką skalę transporcie i kolportażu nielegalnych książek owocowały różnymi podziemnymi kontaktami. Poznał ludzi z NZS-u, NSZZ „Solidarność”, ruchu Wolność i Pokój i oczywiście z „Solidarności Walczącej”. I to do tej organizacji ideowo było mu najbliżej. Tym bardziej, że różne kręgi opozycji coraz bardziej otwarcie głosiły wolę zawarcia kompromisu z reżimem. A on chciał całkowitego obalenia komunizmu, rozbicia sowieckiego więzienia narodów, pełnej niepodległości Polski. Czyli tego samego, do czego dążyła „Solidarność Walcząca”. W 1987 został formalnym członkiem SW, złożył przysięgę i przyjął pseudonim „Witek”. Jak dla każdego – wielkim przeżyciem było pierwsze spotkanie z ukrywającym się Kornelem Morawieckim, najzacieklej poszukiwanym człowiekiem w Polsce, największą legendą tamtych lat. O wydarzeniu tym opowiadał tak, że którymś razem dotarł na konspiracyjne zebranie w nieznanym mu wcześniej miejscu. Nie wiedział, co się na nim wydarzy, a zasadą podziemia było minimalizowanie wszelkiego rodzaju pytań i informacji. Kiedy trafił do wskazanego mieszkania, zobaczył w kącie pokoju jakiegoś człowieka w kurteczce. Okazało się, że to właśnie „poszukiwany z użyciem wszystkich sił i środków” (cytat z zarządzenia gen. Czesława Kiszczaka) przewodniczący „Solidarności Walczącej”. W organizacji Morawieckiego Romek nadal był przede wszystkim kurierem i organizatorem dystrybucji dużych ilości wydawnictw. Z plecakami pełnymi bibuły podróżował do wielu miejsc, bodaj najczęściej do Łodzi i Rzeszowa.

W 1988 i 1989 uczestniczył w strajkach i wiecach na Uniwersytecie Wrocławskim. Rozwojowi wydarzeń przyglądał się z narastającym niepokojem. Ostateczne załamywanie się komunistycznych porządków było coraz bardziej oczywiste, a eskalacja gospodarczych i narodowych problemów, z jakimi musiał się zmagać Związek Sowiecki, wykluczała zbrojną interwencję w Polsce. Odzyskanie niepodległości i pożegnanie się z wszystkimi patologiami PRL-u stawało się coraz bardziej realne. W tej sytuacji oceniał jako jawną zdradę zawieranie przez część opozycji porozumienia z reżimem, ceną którego był Jaruzelski na fotelu prezydenta, komunistyczna nomenklatura jako uprzywilejowana kasta i ogromne, w tym najbardziej strategiczne obszary państwa nietknięte jakąkolwiek zmianą. Był wśród czyniących wszystko, by Polska nie straciła swej historycznej szansy. Należał do najaktywniejszych w budowie Partii Wolności i w kampanii prezydenckiej Kornela Morawieckiego. Przez jakiś czas był nawet przewodniczącym jeleniogórskiego Ruchu Odbudowy Polski. Po latach mówił o tym: „Przegraliśmy, ale przynamniej byliśmy tam, gdzie być powinniśmy”.

Od końca lat osiemdziesiątych ogromną część swego życia poświęcał działalności, mającej na celu zniszczenie Związku Sowieckiego i przywrócenia wolności ciemiężonym w nim narodów. Miał bliską rodzinę na Wileńszczyźnie, na Litwie często bywał i znał działających tam antykomunistów. Zacieśnił współpracę z Wojtkiem Standą, wykorzystującym w tym samym celu swe rodzinne relacje w Gruzji. Obydwaj uważali, że „bez rozwalenia ZSRS Polska nie będzie miała niepodległości”. Coraz śmielej zapuszczali się więc w głąb ZSRS, docierając w różnych republikach do bojowników, poleconych im przez niegdysiejszych polskich, litewskich czy gruzińskich więźniów Gułagu. Swą działalność skoordynowali dołączając do Autonomicznego Wydziału Wschodniego Solidarności Walczącej, założonego przez Piotra Hlebowicza i Jadwigę Chmielowską. W maju 1990 roku zorganizowali Konferencję Przedstawicieli Mniejszości Narodowych i Polskiego Nurtu Demokratycznego. Jej celem było przeciwdziałanie konfliktom etnicznym, generowanym w upadającym ZSRS przez sowieckie służby. Romek wziął też udział w Zjeździe Łotewskiego Ruchu Na Rzecz Uzyskania Niepodległości, współpracował z Ligą Wolności Litwy, docierał do działaczy niepodległościowych na Białorusi. W lipcu 1990, z rekomendacji Kornela Morawieckiego wraz z Wojtkiem Standą reprezentował „Solidarność Walczącą” na Zjeździe Demokracji i Wolności w Pradze. Poznali się tam m.in. z Pariukiem Hairikianem (jednym z liderów ormiańskiego ruchu niepodległości, więzionym przez dwadzieścia lat w sowieckim obozie), a także Władimirem Bukowskim i Garijem Kasparowem. Owocem tych kontaktów było Centrum Koordynacyjne Opozycji Niepodległościowych, dążące do współdziałania i zażegnywania konfliktów między zrzucającymi okowy niewoli narodami Związku Sowieckiego.

Równocześnie Romek organizował niezliczone demonstracje w Polsce – żądające wolności dla wszystkich mieszkańców ZSRS i wycofania z Polski sowieckich wojsk. Trasy, jakie pokonywał Romek Zaleski, wożąc nielegalną literaturę, a bywało, że także sprzęt poligraficzny i radiowy, mogą przyprawić o zawrót głowy i budzić powątpiewanie. A jednak solidnie udokumentowane jest to, że docierał nie tylko do działaczy z Litwy, Łotwy, Estonii, Białorusi, Rosji czy Gruzji, ale też z Armenii, Azerbejdżanu, Uzbekistanu, Mołdawii, Kazachstanu. Tamtejszych bojowników o niepodległość uczył druku i nadawania audycji radiowych według wzorów praktykowanych przez „Solidarność Walczącą”. Do najgroźniejszej sytuacji doszło w Turkmenistanie, gdzie został uwięziony. W czasie brutalnych przesłuchań pozorowano na przykład zamiar jego rozstrzelania.

Ponad dekada tytanicznej, pochłaniającej większość czasu działalności, została okupiona osłabieniem zdrowia, przedłużeniem czasu studiów, opóźnionym tzw. startem życiowym. Ogromne dokonania Romka, podobnie jak i innych działaczy „Solidarności Walczącej”, przez kilkanaście lat były znane jedynie wąskiemu gronu przyjaciół i współpracowników. Tzw. III RP nie chciała o nich wiedzieć, wyczarowała sobie własnych bohaterów, niejednokrotnie namaszczając na nich osobników o biografiach do cna załganych.

O swojej mrówczej pracy, o skali ryzyka, na jakie się wystawiał, Romek niemal wcale nie wspominał. Zwykle dowiadywaliśmy się o tym z rozmów z ludźmi przybywających np. właśnie z Turkmenistanu. O kolejnych wątkach jego nadzwyczaj ofiarnej działalności dowiadujemy się niestety dopiero po jego przedwczesnej śmierci.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content