17,3 C
Warszawa
piątek, 29 marca, 2024

Dziedzictwo Kornela Morawieckiego – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Im więcej czasu upływa od odejścia przewodniczącego Solidarności Walczącej, marszałka seniora Sejmu RP VIII kadencji, jednego z ojców niepodległości współczesnej Polski, tym większe okazują się jego dokonania, a głoszona myśl społeczna i polityczna coraz bardziej przenikliwa i użyteczna.

Do najbardziej aktualnych przykładów należy sprawa należnych Polsce odszkodowań od Niemiec. Kornel Morawiecki wypowiadał się o nich wielokrotnie, a przede wszystkim wtedy, kiedy władzę w Polsce obejmowały siły polityczne reprezentujące nurty patriotyczne, propaństwowe, niepodległościowe. Kiedy w roku 2007 swój rząd formował PiS, Kornel Morawiecki uważał żądanie reparacji za najważniejsze zadanie polskiej polityki zagranicznej. Posługiwał się przy tym nie argumentami o charakterze ekonomicznym, ale przede wszystkim kategoriami prawdy i elementarnego etycznego ładu, niezbywalnego we wszystkich międzyludzkich relacjach. Kornel podkreślał, że brak zadośćuczynienia zawsze skutkuje nasileniem zła. Niemcy, którym udało się nie rozliczyć ze swoich zbrodni, zaczęły im nie tylko zaprzeczać, ale przypisywać je Polsce. Kolejnym stadium wynaturzenia, w jakie weszła RFN, był proceder różnych posthitlerowskich „Powiernictw Pruskich”, polegający na wystawianiu przez naród sprawców rachunków do zapłaty narodowi mordowanych przez niego ofiar. Dopełnieniem tego nieszczęścia była postawa działających w Polsce sądów – od czasów stalinowskich nietkniętych jakąkolwiek weryfikacją czy reformą, skutkiem czego zdolnych orzekać po myśli obcych uroszczeń, na szkodę Polski i Polaków. Kornel zauważał, że zło nierozliczone zawsze skutkuje jego powrotem i eskalacją. Brak rozliczenia z hitleryzmem w RFN doprowadził do produkcji seriali, w których ludobójcy są przedstawiani jako szlachetni bohaterowie, a walczący z nimi mają najbardziej odrażające cechy. Nieupominanie się o elementarną sprawiedliwość spowodowało też, że za Odrą wyrosło państwo, którego sądy uniewinniły wszystkich sprawców masowych zbrodni, dokonanych na Polakach. Przez sześćdziesiąt lat Niemcy upierali się na przykład przy tym, że rozstrzelanie gdańskich obrońców Poczty Polskiej było zgodne z prawem, więc nikogo nie trzeba za to pociągać do odpowiedzialności. Brak rozliczenia ze zbrodniczą przeszłością to zapowiedź jej powrotu, czego znamionami jest ciągłe obowiązywanie w RFN nazistowskich standardów, według których można zakazać polskim rodzicom rozmawiania z dzieckiem w ojczystym języku. Dekrety Hitlera o konfiskacie polskiego mienia nadal obowiązują, a w świetle tego, co uchodzi tam za prawo, licząca parę milionów obywateli polska mniejszość w ogóle nie istnieje. Ten brak stanięcia w prawdzie spowodował też, że na przekór bezlikowi potwornych faktów obywatele RFN całkiem serio uważają, że nie tylko żyją w państwie prawa, ale przynależą do „wyższej kultury prawnej”. A ten nieposiadający jakichkolwiek podstaw wymysł ma uzasadniać praktykowanie przywilejów należnych w Unii Europejskiej Niemcom i niedopuszczalnych w przypadku Polski.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Obserwując dzisiejsze wydarzenia, trudno też nie przypomnieć, że Kornel Morawiecki był dosłownie jedną z paru osób publicznie wyrażających sprzeciw wobec zbrodni, jaką był rozbiór Serbii. Wszystkie media pełne były wówczas mędrków, którzy w związku z późniejszymi wydarzeniami, po bezliku ich nikczemnych i bezdennie głupich wypowiedzi powinni raz na zawsze zapaść się pod ziemię. Kornel korzystał wtedy z każdej sposobności, by uzmysłowić, jakim łajdactwem było wydzieranie Serbii kolebki jej państwowości. Wielokrotnie podkreślał, że Kosowo jest dla niej odpowiednikiem naszej Wielkopolski z Gnieznem, Poznaniem i Ostrowem Lednickim. W dniach, w których różne Geremki bredziły o jakichś serbskich zbrodniach, to Kornel wszystkim tym oszczerstwom zadawał kłam. I to on miał rację, bo mimo usilnych poszukiwań nie znaleziono potem żadnych wiarygodnych ofiar wyssanych z palca zbrodni. Spłonęły natomiast prastare cerkwie, a wkraczające do Kosowa wojska NATO od razu musiały przystąpić do zadań odwrotnych z planowanymi. Do obrony ludności serbskiej, bo to ona padała wtedy ofiarą rzezi i nadal jest zagrożona (choćby przez instalowanie min na ścieżkach, którymi serbskie dzieci chodzą do szkół, należy do strasznej codzienności). Głos Kornela był jednak głosem wołającego na puszczy (w całej Polsce podobnie wypowiadał się wtedy publicznie jedynie Waldemar Łysiak i chyba tylko ja – artykułem wstępnym do „Opcji na Prawo”).

Kornel zawsze uważał, że prawda zawsze leży tam, gdzie leży, bez względu na to, jak wielu wyznawców za nią stoi. Płacił za to ogromną cenę, gdyż jak zauważył C.S. Lewis: Kiedy cały świat biegnie w stronę przepaści, ten kto zmierza w przeciwnym kierunku, uchodzi za kogoś, kto stracił rozum. Kiedy w 1979 roku Kornel przekonywał działaczy KOR-u, że nadchodząca pielgrzymka Jana Pawła II będzie forpocztą przełomowych wydarzeń, w odpowiedzi słyszał: – Przyjedzie, odjedzie, no i co z tego? Po tym, jak zabrał głos w sprawie Afganistanu, dysponenci dotacji dla pism drugiego obiegu odcięli wsparcie dla jego „Biuletynu Dolnośląskiego”, bo nie należy się mieszać w sprawy Związku Sowieckiego. To samo usłyszał, kiedy był orędownikiem „Posłania do ludzi pracy Europy Wschodniej”. Do jego ogłoszenia doprowadził na przekór oporowi prezydium Zjazdu Solidarności, a nikt dziś nie wątpi, że spowodowany tym wstrząs przyspieszył upadem sowieckiego imperium. Dziś, kiedy wszystkim jest już znana nikczemna rola Wałęsy warto przypomnieć, że to Kornel pierwszy opublikował „Listę Macierewicza”. Teraz prawdę o TW „Bolku” muszą podzielać wszyscy, bo okazała się niepodważalna. Wtedy Kornel głosił ją pomimo furii większości zaczadzonej esbecką propagandą. Nie inaczej było z kontraktami magdalenkowo-okrągłostołowymi. Dziś bronią ich tylko beneficjenci tamtej zmowy i głusi na fakty rzecznicy pokrętnych narracji. A Kornel już wtedy nazywał ten kierunek wyborem postkomunizmu zamiast prawdziwej niepodległości.

Nade wszystko Kornel Morawiecki był jednak rzecznikiem społecznego ładu, którego celem jest uchronienie świata przed brnięciem ku kolejnej katastrofie. Zawsze ostrzegał przed nadmierną koncentracją kapitału, która wbrew naiwnym mrzonkom niektórych liberałów nie prowadzi ku żadnej wolności, lecz nowemu totalitaryzmowi. W czasach, w których promile populacji świata dysponują 99 procentami jego dóbr (co jest powrotem do standardów faraońskich), powtórne wielkie zniewolenie staje się skutkiem nieuchronnym. Firmy, a nawet pojedynczy ludzie (nie jest przypadkiem, że zawsze są to upiorne indywidua, często o cechach krańcowo psychopatycznych) dysponujący majątkiem większym od państw średniej wielkości, przekreślają wszystko, co należy do demokratycznego czy po prostu humanistycznego dorobku ludzkości. Przed tą zgubną drogą Kornel ostrzegał już w pierwszych latach „Biuletynu Dolnośląskiego”, kiedy komunizm wydawał się niewzruszony, a kapitalizm był powszechnym marzeniem.

Jakimż krańcowym absurdem jest to, że za godnego uwagi politycznego myśliciela uchodzić może na przykład Zbigniew Brzeziński, znany przecież jako autor opublikowanej na dwa lata przed upadkiem Związku Sowieckiego książki o tym, jak z tym Związkiem Sowieckim Stany Zjednoczone powinny układać swe stosunki w całym nadchodzącym XXI wieku. Co też mają w swoich głowach ludzie powołujący się na „myśli” niejakiego Francisa Fukuyamy, który 30 lat temu „wymyślił”, że historia wszelkiego rodzaju zmian w świecie właśnie dobiegła końca. Tymczasem wystarczy przyjrzeć się pismom Kornela Morawieckiego, by przekonać się, że był nie tylko twórcą najsprawniejszej antykomunistycznej i niepodległościowej organizacji, ale też autorem najtrafniejszych analiz i najbardziej wartościowych propozycji przyszłego ładu społecznego.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content