Wołów, miasto powiatowe w województwie dolnośląskim, do tej pory był kojarzony z największym w dziejach Polski skokiem na bank w 1962 roku. Gmina Wołów była pierwszą gminą w PRL, która walcząc ze skutkami alkoholizmu, wprowadziła zakaz sprzedaży trunków w latach 60. oraz miejscem, z którego wywodził się lotnik kosmonauta Mirosław Hermaszewski.
Ostatnio doszła nowa okoliczność, z której cała Polska się dzisiaj śmieje – afera kiblowa. Jej sprawcą jest radny powiatu wołowskiego Bartosz Granat, prezes Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Wołowie, od 2021 roku przewodniczący miejscowej Platformy Obywatelskiej. Radny wywołał aferę, która miała uderzyć we władze Starostwa Powiatowego, kierowanego przez członka PiS Janusza Dziarskiego. Granat powiadomił media (Gazeta Wyborcza) oraz posła PO Michała Jarosa, że na drzwiach toalet w siedzibie starostwa pojawiła się kartka o następującej treści: W związku z wdrażanym programem naprawczym powiatu, wizyty w toalecie mogą odbywać się wyłącznie za zgodą bezpośrednio przełożonego!!! Jednocześnie w godzinach porannych uprasza się o korzystanie z toalet we własnych lokalach mieszkalnych.
Okoliczności zawieszenia kartki stały się jednym z punktów posiedzenia sesji Rady Powiatu. Wtedy okazało się, że kartkę zawiesił kierownik wydziału komunikacji w starostwie, Arkadiusz Mularczyk. Zrobił to bez konsultacji ze starostą. Dlaczego? Nie potrafił wytłumaczyć, czy był to głupi żart czy inspiracja kogoś z zewnątrz. Ale się stało, a Wołów stał się ogólnopolskim pośmiewiskiem.
Tym większym, że kartka tej treści sugerowałaby, że jest to dyspozycja starosty, do tego z PiS. Temat podchwyciły media będące w dyspozycji opozycji, na czele ze wspomnianą Gazetą Wyborczą oraz portale internetowe. Cała Polska się dzisiaj śmieje z Wołowa, a Pan, Panie Granat, jest jej sprawcą. Czy dzisiaj, po tym jak pan Mularczyk przyznał się do zawieszenia kartki, przeprosi Pan starostę? – pytał jeden z radnych powiatowych. Chyba jednak pan Granat, związany z władzami gminy w Wołowie, nie ma takiego zamiaru. W powiecie wołowskim nie od dzisiaj wiadomo, że pomiędzy starostwem, a władzami gminy, kierowanymi przez burmistrza Dariusza Chmurę, trwa konflikt. Ksiądz wini pana, pan księdza. A nam prostym zewsząd nędza, pisał Mikołaj Rej. O tym, jakie są skutki tych potyczek, każdego dnia doświadczają mieszkańcy powiatu, kiedy nie mogą dostać się do lekarza, kiedy muszą korzystać z dróg powiatowych i gminnych, kiedy starają się tutaj po prostu normalnie żyć. Mówi się, że reforma samorządowa w Polsce była jedyną, która się powiodła. Mówią tak ci, którzy sami w samorządach są „podwieszeni” pod lokalnych aparatczyków. Wystarczy popatrzeć, kto wygrywa przetargi organizowane przez samorządy, kto staje ponad przepisami prawa i wydaje bądź uzależnia od władzy lokalne media, kto pozwala sobie na prowadzenie polityki wymierzonej przeciwko władzy w Warszawie. Samorządy w Polsce to przykład swoistego „rozbicia dzielnicowego” w majestacie prawa. A „afera kiblowa” z Wołowa, to obraz tej nędzy, zwanej samorządem.
Andrzej Manasterski