4 C
Warszawa
piątek, 19 kwietnia, 2024

Olga Osipowska – Stanisław Srokowski

26,463FaniLubię

Laureatka II nagrody w konkursie literackim „Gazety Obywatelskiej” w dziale prozy. Urodziła się 1 lutego 2005 r. w Lublinie i tam mieszka. Uczy się w I LO im. Stanisława Staszica w klasie o profilu matury międzynarodowej (IB). W ubiegłym roku szkolnym zakwalifikowała się do drugiego etapu olimpiady filozoficznej. Obiecujący talent. Ciekawa, bulwersująca wyobraźnia. Zobaczymy, w jakim kierunku się rozwinie. W każdym razie fantazji jej nie brakuje. Rodzącego się własnego stylu także. Oby go nie zagubiła. (St. S.)

Olga Osipowska

Proces myślowy

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Część 1.

Spytałam się Julii, żeby powiedziała jakieś słowo i ona powiedziała „po co”. Odbiłam piłeczkę, no bo to w końcu dwa słowa, ale niech będzie, zawsze to jakiś początek. Czy w takim razie jest współtwórczynią tego, co teraz piszę? W końcu powiedziała „po co”, takie niby nic, a jednak coś. Hm. Ptaki się o drzewa obijają, przestały. Ciekawe, czy baraszkują, mają gniazda czy co. Brr. Czuję zapach paluszków rybnych, powinniśmy je jeść na gwiazdkę, w końcu to ryba. No właśnie. Po cholerę piekłam te paluszki, skoro jadłam jelenia z ojcem? Nie wiem,

Julia prosiła, głodomór nie chce jeść indyka babci. Albo, jak to ujęła, nie chce się z babcią widzieć. Czyli z tej paplaniny można już wyciągnąć wniosek, że Julia się z babcią nie lubi. Choć, czy tak jest naprawdę? Nie rozumieją się, to pewne. Babcia się wkurza, że Julia gra, a Julia się wkurza, że babcia się wkurza. W sumie ciągle o Julii, choć to zrozumiałe, siostra to jednak ważna osoba w naszym życiu. W moim życiu. W życiu tego, kto ma siostrę.

Chociaż znałam jeszcze jakieś dwa tygodnie temu Bartka, on miał siostrę bliźniaczkę, ale się nie lubili chyba. Albo nie mieli kontaktu, nie wiem. Ciekawe, człowiek siedzi, huśta się, myśli i same problemy rodzinne wychodzą na wierzch. Ciekawe, nie powiem. Julia kaszle, jest chora. Zresztą, sama ją zaraziłam. Myślałam, że się przeziębiłam, przemokłam w końcu w mojej sukience w lemury i wlazłam w kałużę w sztucznych sandałkach, bo myślałam naiwnie, że platforma mi pomoże. Naiwnie? A może po prostu miałam gdzieś, czy będę miała mokre stopy, czy nie.

W końcu nie pływały tam żadne pomrowy, żeby się tak bardzo przejmować faktem, czy wejdę w kałużę czy też nie. Nie czuję już paluszków, ciekawe, czy się spaliły. Niby powinnam to sprawdzić, ale w sumie to Julii paluszki, choć dla siebie też na blachę wsadziłam.

Ojciec też kaszle, też go zaraziłam. Ale jego słyszę z góry. Mama go tam wypędziła, gdy się okazało, że lata za koleżankami. Znowu te relacje rodzinne! Julia też coś czuje, każe mi sprawdzić paluszki, zaraz wracam.

Część 2.

No i bez sensu, zjadłam te paluszki i tyle już zdążyłam pomyśleć, że nie uda mi się wszystkiego tutaj zawrzeć. Hm, nie podkreśliło mi, gdy pisałam ‘zawszeć’, co to znaczyło? Tak czy siak, wymyśliłam na przykład, jak ten wywód zakończyć, ale zakończę go inaczej, bo pomysł mi przepadnie potem i będzie po sprawie.

Tak więc, czytelniku, mam ochotę się do Ciebie zwrócić i to robię. Jeśli podoba Ci się mój sposób myślenia, to znajdziesz mnie pod tym numerem telefonu: 997. Haha! Chyba nie sądziłeś, drogi człowieku, że podam tu swój prawdziwy numer? Teraz tylko ciekawe, czy będziesz doszukiwał się drugiego dna w tym numerze, że policja. Czyli co? Jestem policjantką? Nie jestem, za mało lat i nerwów. Znajomość ze mną jest podejrzana? Może, zależy od interpretacji, z pewnością ktoś uważa, że jestem złym towarzystwem, chociaż nie palę, nie piję i jestem dziewicą.

Chyba, że mają bardziej niestandardowe rozumienie „zła”. Julia znowu kaszle, chyba jakiegoś robala widzi. Autobus przyjechał, osiemnastka. Coś nie wydłużają jej kursu do Smug, chociaż jest weekend i trzydziestka nie jeździ. Często wplątuję język angielski do moich myśli, tu starałam się tego nie robić, ale weekendu już nie uniknęłam. Biedny dwudzionek, taki niedoceniany. O, i podkreślony na czerwono.

W ogóle mogę opowiedzieć o ciekawej historii, bo gdy wstawiłam te paluszki do piekarnika, to to opakowanie okazało się być kartonowe, więc co stwierdziłam? Duża ze mnie dziewczynka, to je spalę. Na początku nie myślałam i idiotycznie zaczęłam pieścić jego krawędzie zapalniczką w kuchni, Julia akurat się myła.

I tutaj wstawka z czasu rzeczywistego, miałyśmy krótką konwersację, czy nadal jej śmierdzi. Mówi, że katar utrudnia jej percepcję. Aha. Właśnie obok przystanku szła ruda dziewczyna, podobna do Oli, bodajże z rurki. A teraz idzie ktoś podobny do sensei Ariela, ludzie są powtarzalni mimo swej wyjątkowości.

A, miałam opowiadać o swoich pirotechnicznych przygodach. Tak więc ogarnęłam się i wyszłam na balkon. Schowałam się za drzewami, żeby sąsiedzi nie widzieli i paliłam sobie pudełko po paluszkach rybnych. Nie wiem, po co.

Heh, Julia dała mi właśnie te słowa na początek. I spytała się jednocześnie, do czego są mi one potrzebne. Chyba się martwi albo przynajmniej uważa, że bardzo mi się nudzi. Ale czy to prawda? W końcu wymyśliłam już ponad 700 słów, ściemnić się zdążyło. A mama siedzi na wsi i pewnie coś pije z psiapsią Adasiem.

Też chciałabym być na wsi, tam są psy. Już mi się w trakcie tej mantry raz wydawało, że Rózia, moja sunia, idzie do mnie na balkon, żeby utkwić swoje perłowe oczy w jakimś punkcie i razem ze mną podumać. A potem wrócić do domu napić się wody. I przyjść do mnie znowu. Teraz przede mną leżą tylko małe kawałki skopconego opakowania. Balkon mamy z granitu, a zdarzyło się tak, że w pewnym momencie ogień zrobił się zbyt intensywny i rzuciłam na ‘ziemię’ to pudełko, poszłam po dzbanek z filtrem i ugasiłam ‘pożar’. A potem przyszła Julia z katarem, której mimo wszystko coś śmierdziało i stwierdziła, że nie można mnie na pięć minut zostawić, jeszcze taką niby kucharkę (bo piec to ja umiem, nie tylko mrożone paluszki rybne)! Nie wiem, co teraz o tym myśli, jak ojciec zejdzie, to na pewno z uśmiechem na ustach mu powie, że chciałam spalić dom czy coś. W sumie nie wiem, czego chciałam. Gdybym faktycznie spaliła dom i była potem przesłuchiwana na komisariacie, musieliby się zdziwić. Spaliłam dom, ponieważ miałam ochotę spalić dom. Tak samo spaliłam opakowanie po paluszkach rybnych, bo chciałam spalić opakowanie po paluszkach rybnych, nic więcej.

Gdy byliśmy z klasą w Krakowie na wycieczce, to był tam nagrany jakiś performance (znowu ten angielski!) i jakiś nagi człowiek gadał niby bez sensu o swojej nagości, ale mi się podobało. Może dlatego, że szukam kontrowersji, mam nudne życie albo po prostu bycie napaloną nastolatką jest w tym momencie częścią mojej tożsamości. Albo po prostu każdy musi kiedyś przeżyć to przebudzenie seksualne, nie wiem. Asy może nie, kiedyś im zazdrościłam. Ale teraz już chyba nie. Nie, nawet na pewno nie. Czy takie osoby są w pewnym sensie niepełnosprawne? W sensie jest taki wymiar rzeczywistości, którego nie doświadczają. Podobno osoby z ograniczeniami to akceptują, ale w sumie nie wiem, czy w tym wypadku nie byłoby mowy o jakiejś dyskryminacji.

O, wbiłam ponad tysiąc słów, jak miło! Latarnie uliczne już świecą, pewnie pogryzło mnie już tysiąc komarów, ale póki co nic nie czuję. Gdy byłam chora niedawno, to też mnie pogryzły i w sumie nic złego się nie stało. Swędziało, jasne, gryzłam się w te miejsca sama, ale czy z perspektywy czasu ma to znaczenie? Większe przypisałabym temu, że jednej takiej bezsennej nocy zrobiłam sobie bardzo nieudolną malinkę na ramieniu. Ale podobała mi się, mogłabym zrobić sobie w tym miejscu taką skaryfikację.

To dziwne, że nie podobają mi się tatuaże, ale widzę coś w skaryfikacji. Może faktycznie mam pociąg do samodestrukcji? Ostatnio wyszedł jeden serial gwiezdnowojenny (wow, możesz teraz, czytelniku, nawet oszacować rok, w którym to piszę, jakże mocno osadzeni jesteśmy w naszej rzeczywistości! I czy faktycznie potrafimy myśleć abstrakcyjnie…?) i co chwilę chciałam, żeby ktoś popełnił samobójstwo, i później, gdy mówiłam Julii, że potrzebujemy w tym świecie takiego mięsistego samobójstwa, to ona stwierdziła, że potrzebujemy terapii dla mnie. A ojciec stwierdził, że nastolatki nadają się tylko do eutanazji i co więcej, cytował kogoś. Choć nie, on to powiedział, gdy pytałam się go wczoraj o jego zainteresowanie moim świadectwem. Pięknie! Teraz nawet data jest do określenia, wspaniale! Woda po pożarze już wyschła. Julia jeszcze nie patrzyła na frytki, znowu przerywam.

Część 3.

To śmieszne, żebym latała za swoją starszą, pełnosprawną siostrą. Ale cóż, podjadłam jej trochę frytek mimo wcześniejszego jelenia. Ojciec zapewne też by tak zrobił, ale obecnie jest na górze i podbija Norwegię w grze wideo czy tam inną Turcję. Nie, nie jestem taka tępa z geografii, po prostu miałam sobie ochotę tak pomyśleć. Julia pewnie będzie mnie niedługo wyganiać z balkonu, bo będzie jej zimno. Ciekawe, czy będziemy oglądać potem film. Wczoraj chciała, ale jak przyszło co do czego, to poszła na dwie godziny do łazienki. W sumie też powinnam sprawdzić stan swojej bielizny, miesiączkuję.

No, teraz mój cykl też jest do ustalenia! Czy wspominałam wcześniej, że jestem kobietą? To chyba dość istotne, szczególnie w kontekście tego, że czytam gejowskie romanse. Ciekawe, z czego to wynika. Czy jeszcze bardziej potwierdza to moją heteroseksualność, skoro do ‘rozrywki’ potrzebuję aż dwóch mężczyzn czy wręcz przeciwnie? Ogólnie mój tata się na mnie trochę denerwuje, gdy zastanawiam się, czy jestem hetero czy biseksualna. Argumentuję to tym, że skąd mogę mieć pewność, skoro jeszcze nie zakochałam się nigdy w żadnej dziewczynie.

Ale tutaj wchodzi tata i mówi, że hej, teraz są takie czasy aż nad-tolerancji i mam wewnętrzny przymus wpasowania się do jakiejś mniejszości. Mój tata nie jest osobą zamkniętą umysłowo, to na pewno nie. Mimo iż zdarza mi się go obrażać, twierdzę, że jest bardzo mądry, choć może po prostu go kocham, nie wiem. Wiem, że płeć się nie zgadza, ale w sumie miałabym niezłe zawahanie z freudowsko-edypskim dylematem.

Tata jest super, tylko przez niego ciągnie mnie do przemądrzałych ludzi. W jednym się nawet zakochałam. Nie rozmawiamy ze sobą od listopada, tylko matmę mu wysyłałam ze zrozumiałych tylko dla siebie powodów.

Nadszedł czas na ogarnięcie czcionki, chwilka. Dobra, moja jednostronna historia miłosna to temat na inne rozmyślania, ale mogę powiedzieć tyle, że chętnie napisałabym do niego teraz „Nudzi mi się”. Jakby nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybym napisała to do przyjaciela, ale tak naprawdę, czy nudząca się prawdziwie osoba postąpiłaby w ten sposób?

Te autobusy wydają się przyjeżdżać tak często, gdy siedzi się w domu. Nawet bym w taki wsiadła i pojechała na koniec świata, ale jest 21.51 i pewnie chrabąszcze wlatywałyby mi w oczy nad zalewem.

Wracając, nawet gdyby odpisał mi, że to nie jego sprawa, miałoby to lepszy skutek niż szukanie mi zajęcia. W końcu dziwnym byłoby z mojej strony oczekiwać od niego czegoś innego niż odrzucenia. Ale wstrząs emocjonalny przełamuje nudę, prawda?

O dziwo, Julii nadal nie jest zimno i chce oglądać ze mną film. W sumie może nawet do niego napiszę? Akurat tego imienia wolę tu nie wspominać, jeszcze miałby uciechę, że czasem zajmuje mi głowę. Leń jeden, robię to za niego! Jest już na tyle ciemno, że nie widzę już popiołów po pudełku po paluszkach rybnych.

Julia nawet nie była zła, że dałam jej te najbardziej rozwalone. Może zrobię jutro masę do lodów mango lassi? W sumie co mi szkodzi? Dawno nie robiłam lodów, a tych konkretnych jeszcze nigdy.

Czy ostatnim razem rozmawiałam o lodach z sorem od chemii? Nie, znowu podczas wycieczki do Krakowa. Dużo się wtedy działo, ten wcześniej wspomniany przeklęty Bartek z depresją się wtedy do mnie „zdalnie przyczepił”. Zdalnie, bo znałam go z wolontariatu, nie z klasy i do mnie wypisywał i wysyłał głosówki. Nie lubię głosówek, sorka Król mówiła, że to wymysł naszego pokolenia. Że też z poczucia misji rozmawiałam z wampirem energetycznym. Może faktycznie powinnam posłuchać pani Kasi i założyć konto na portalu randkowym. Chyba mam za mało znajomych. Chociaż jest jeszcze Ada, ona może widzieć, że o niej myślę, miłe stworzenie. Oczywiście przemądrzałe, ojciec, ale miłe.

Dobra, wracam do domu, bo tylko ekran komputera świeci i ćmy będą mi się o niego rozbijać. Te białe są nawet ładne, chociaż wlatują w twarz, jakżeby inaczej. Świetnie, teraz jeszcze wiesz, Czytelniku, że mam awersję do wielkich, tłustych ciem. Na szczęście nie przyznałam Ci się do mojej największej fobii, z którą zmagam się od lat.

Cholera. Czy to, co teraz robię, jest eksperymentem społecznym? Może. Chęcią zwrócenia na siebie uwagi? Również prawdopodobne. Ale zakończyć ten myślotok chcę inaczej. Mianowicie, powiedz mi, Czytelniku, czy cokolwiek, co tutaj napisałam, faktycznie jest prawdą i mi się przytrafiło? Chociaż musiało przyjść mi do głowy to, co napisałam, to czy szczerze tak myślę? Skąd możesz mieć pewność? I najważniejsze, możesz mi, twórcy, ufać?

Jakaś kobieta na ulicy głośno się śmieje, choć jest już po ciszy nocnej. Motor strzela, masakra. Znowu to robię. Ale muszę się przyznać do jednego. Obawiam się puścić te notki w świat. Jednak do odważnych świat należy. Miłego wszystkiego.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content