6,4 C
Warszawa
czwartek, 25 kwietnia, 2024

NON OMNIS MORIAR – wspomnienie o moim bracie Romku Lazarowiczu

26,463FaniLubię

Trudno uwierzyć, że właśnie mijają trzy lata, odkąd odszedł od nas Romek. Przecież wciąż jest obecny w myślach i wspomnieniach. Czasem nawet chcę chwycić telefon, żeby zadzwonić do niego, spytać, czy nie ma do pożyczenia nowych kryminałów albo co sądzi o jakichś nowych wydarzeniach. Ostatni raz miałem taką myśl, kiedy wraz z wnukiem oglądałem w Centrum Historii „Zajezdnia” rozbite przez Ukraińców rosyjskie wozy bojowe. Przez głowę przemknęło mi: dobrze, żeby Romek to zobaczył.

Mimo przeciwności losu, przebytej w dzieciństwie ciężkiej choroby, która na całe życie pozostawiła ślady, mój brat był szczęśliwym człowiekiem. Odniósł sukcesy właściwie na wszystkich polach swojego życia. Odnalazł odwzajemnioną miłość w żonie Helenie, z którą przeżył równe czterdzieści lat. Wspólnie działali w opozycji i podziemiu, przeżyli tułaczkę po wielu mieszkaniach, stworzyli wydawnictwo. Łączyły ich nie tylko uczucia, ale i wspólnota intelektualna, pasje czytelnicze, filmowe, sportowe oraz nałogowe palenie papierosów.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Spełniły się również marzenia Romka o odzyskaniu niepodległości przez Polskę. Dziedzictwo naszego dziadka Adama i ojca Zbigniewa, którzy poświęcili życie służbie Ojczyźnie, były dla Romka najświętszym zobowiązaniem w jego pracy na rzecz wolności. Wydaje się, że największą radością było dla niego przyznanie mu tytułu Kustosza Pamięci Narodowej, ustanowionego przez IPN, za wysiłek na rzecz działalności Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Romek traktował to jako częściową spłatę długu honorowego zaciągniętego wobec dziadka i taty.

Przez całe życie poszukiwał wiary. Długi czas określał siebie jako agnostyka, miał problem z uwierzeniem w transcendentną obecność Boga. Był jednak zafascynowany chrześcijańską ideą miłości bliźniego, przyjmował też, wpajany nam przez ojca szacunek dla każdego człowieka, niezależnie od jego poglądów, wykształcenia czy statusu materialnego. Po śmierci taty i już podczas przeżywania swojej choroby, Romek odnalazł jednak drogę do Boga. Zaczął regularnie praktykować, spowiadał się, przyjmował komunię świętą.

Był najstarszy z czworga naszego rodzeństwa, więc w dzieciństwie wnosił do wspólnej zabawy najwięcej pomysłów – a to zamontował u siebie i kolegów z podwórka telefony na korbkę połączone napowietrznym kablem, a to ulepszał kolejne wersje roweru tandemu. Jazdę na rowerze opanował do perfekcji. Założył się z kolegami i zjechał z najbardziej stromej strony górki Kilimandżaro na wrocławskim Zalesiu. Wygrał zakład, na samym dole przewrócił się jednak i poobijał twarz, nie zmniejszyło to jednak satysfakcji z wygranej. Razem z kolegą z podwórka przeprowadzał w łazience eksperymenty chemiczne, o mało nie powodując pożaru domu. Zbudował też w piwnicy ciemnię fotograficzną, która służyła potem wiele lat. Był także przewodnikiem w świecie dobrej muzyki wszelkiego rodzaju. Mimo upływu lat, do dziś pamiętam, że w pokoju Romka słuchałem pierwszy raz koncertów fortepianowych Czajkowskiego, ale też i płyt Niemena czy Polan. Ale przede wszystkim poznawałem tam muzykę rockową: The Beatles, Janis Joplin, Deep Purple, Led Zeppelin oraz węgierskich zespołów, Omega, Scorpio i Lokomotiv GT.

Do Romka lgnęły dzieci. Był ojcem chrzestnym około dziesięciorga. Wszystkie maluchy z naszej rodziny, a było ich sporo, kiedy tylko przekraczały próg mieszkania przy ul. Pasteura, natychmiast biegły do pokoju Romka, przerywały mu pracę i zajmowały go zabawą. Jemu także sprawiało to radość. Mój syn Krzysztof, traktował Helenkę i Romka jak swoich drugich rodziców. Spędzał w ich towarzystwie wiele czasu. To Romek nauczył go wiary w siebie, zmotywował do rozwijania talentów i ukończenia studiów.

Romku, jak bardzo nam Ciebie brakuje!

„Maluch”
Przemysław Lazarowicz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content