6,4 C
Warszawa
czwartek, 25 kwietnia, 2024

Romuald Winciorek – Wydobądźmy go z cienia – Stanisław Srokowski

26,463FaniLubię

Jeden z najwierniejszych synów Ojczyzny. To patetyczne zdanie, jednak wiernie oddaje postawę i zachowanie Romualda Winciorka. Kim był? Czym się zasłużył? Bo nie ma go już wśród nas. Została pamięć. Dobra pamięć. Bo i dobrego spotkaliśmy człowieka. Ważnego, odpowiedzialnego, godnego. Poznałem go w czasie polskich przemian w 1980 roku A właściwie, to on mnie poznał. Któregoś dnia przyszedł do mnie, a pracowałem wtedy w redakcji „Wiadomości” i zajmowałem się kulturą, przyszedł więc do mnie, przedstawił się i powiedział: – Potrzebujmy pomocy. Znamy pana z książek i z pracy dziennikarskiej. Mamy do pana zaufanie. Tworzymy Chłopski Związek Zawodowy. Tak powiedział: Chłopski Związek Zawodowy. Nie Niezależny Samodzielny Związek Zawodowy „Solidarność” Rolników Indywidualnych, tylko Chłopski Związek Zawodowy. Tak mu się najpierw w głowie układało. Ale dość szybko zaakceptował w nazwie wyraz „Solidarność”.

Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że właśnie zaczyna się moja droga do poważnego i wielkiego ruchu konspiracyjnego, a pierwszym przewodnikiem staje się właśnie Romuald Winciorek, szesnaście lat ode mnie starszy. Zostawmy jednak szczegóły. Romuald Winciorek, chłop czy bardziej elegancko, rolnik z Wilczyna Dolnego pod Wrocławiem, przyszedł, by mnie wciągnąć do podziemia.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

W Encyklopedii Solidarności czytamy: Romuald Winciorek urodzony 10 V 1920 roku w Bonarowie k. Skierniewic, zmarł 20 X 2003 roku w Trzebnicy. W latach 1938–1939 w Harcerskich Drużynach Przeciwlotniczych. Od X/XI 1939 członek konspiracyjnych organizacji ziemi skierniewickiej, od 1941 żołnierz ZWZ/AK, 1945–1947 w Zrzeszeniu WiN; w 1945 założył komórkę Zrzeszenia WiN w Świebodzicach na Dolnym Śląsku. Od 1979 współpracownik niezależnego pisma „Biuletyn Dolnośląski”; kolporter, w swoim domu udostępniał pomieszczenia na druk. Od IX 1980 współorganizator NSZZ Solidarność Wiejska w woj. wrocławskim, od III 1981 członek zarządu Tymczasowego Wojewódzkiego Komitetu Założycielskiego/WKZ „Solidarność” RI; redaktor niezależnego pisma „Nasza Ziemia”. XII 1981–1983 organizator pomocy żywnościowej rodzinom osób represjonowanych. XII 1981–1989 współorganizator sieci kolportażu podziemnych pism wśród rolników w rejonie Obornik Śląskich i Trzebnicy, m.in. „Z Dnia na Dzień” i „Solidarność Walcząca”. W latach 1982–1990 współpracownik SW; w latach 1982–1987 udostępniał w domu lokal na druk ulotek, pism „Z Dnia na Dzień”, „Solidarność Walcząca”, „Biuletyn Dolnośląski” oraz znaczków poczty podziemnej. W 1983–1984 z jego gospodarstwa rolnego nadawano audycje podziemnego Radia Solidarność Walcząca.

To tylko część jego aktywnej działalności na rzecz Polski wolnej, suwerennej i niepodległej.

Kiedy zaproponował mi współpracę z rodzącą się nową organizacją chłopską, natychmiast przystąpiłem do działania. Spotykaliśmy się często i ustalaliśmy, w jakim kierunku późniejsza „Solidarność” chłopska będzie się na Dolnym Śląsku rozwijać. Pomagałem mu w przygotowywaniu odpowiednich dokumentów programowych, a jak się już ukształtował NSZZ „Solidarność” RI, zostałem oficjalnym doradcą Zarządu Wojewódzkiego, często pełniąc też funkcję rzecznika organizacji, choć oficjalnym rzecznikiem był, o ile pamiętam, Wiesław Włusek. W każdym razie oddałem się tej pracy, jak to się mówi, bezgranicznie, w dzień i w nocy spotykając się z Winciorkiem i z innymi działaczami chłopskimi, ze Stanisławem Helskim, tym, który później zaatakował kamieniem Jaruzelskiego. Na spotkaniach omawialiśmy najważniejsze problemy regionu i kraju. Jedną z bardziej spektakularnych inicjatyw, jakie podjąłem, a Winciorek zaakceptował i pomagał mi realizować, była seria nowo powołanych punktów bibliotecznych na Dolnym Śląsku. Niektóre z nich, jak np. biblioteka w Potaszni, do dzisiaj funkcjonują. Równocześnie zakładałem nowe ogniwo „Solidarności” pracowniczej w redakcji „Wiadomości”, nawiązując szeroką współpracę ze środowiskami naukowymi i twórczymi, z którymi zamierzaliśmy utworzyć niezależny uniwersytet wrocławski. Nawet poświęciłem temu tematowi jedną z dyskusji redakcyjnych, którą później opublikowałem w tygodniku. Wspomagał mnie w tym Winciorek. Razem pracowaliśmy nad programem edukacyjno-kulturalnym dla dolnośląskiej wsi.

Czułem wieś, sam urodziłem się na wsi i było mi, jak to się wówczas mówiło, po drodze z chłopami. Uczestniczyłem niemal we wszystkich działaniach związku chłopskiego na naszym terenie. Organizowaliśmy z Winciorkiem odczyty, spotkania, zaopatrywaliśmy dzieci wiejskie w książki i czasopisma. Kiedy nastąpił stan wojenny, moja gazeta została zawieszona, a potem zlikwidowana, a ja nosiłem w klapie, jak wielu innych, opornik. Przypomniano mi o tym, gdy odbywała się weryfikacja dziennikarzy. Ktoś to sobie dokładnie zapamiętał i poinformował kogo trzeba. Weryfikatorzy wskazywali mi nawet miejsca, gdzie mnie widziano z tym opornikiem, w jakim klubie, na jakim spotkaniu i w czyim towarzystwie. Na miejsce tygodnika powołano nowy tygodnik „Sprawy i Ludzie”, by – jak mówiono w mieście – zatrudnić dziennikarzy bezgranicznie sprzedanych partii. Otrzymałem wilczy bilet i zostałem bez pracy. Nie przeszedłem pozytywnie tzw. weryfikacji. Nigdzie nie mogłem znaleźć pracy. Żyło mi się ciężko, o suchym chlebie. I wtedy Winciorek mi pomógł, przez wiele miesięcy pomagał. Przywoził mąkę, produkty rolne, ale przede wszystkim zagrzewał, jak to się mówi, do boju. Nic też dziwnego, że kiedy tylko w czerwcu 1982 roku powstała Solidarność Walcząca, oznajmiłem Winciorkowi, że zakładam w domu punkt kolportażowy „SW”. I Winciorek był pierwszy, który mi dostarczał tajną bibułę. Zanim kilka lat później zjawił się w moim mieszkaniu Kornel Morawiecki, współpraca z Winciorkiem trwała na dobre. W stanie wojennym jeździliśmy konspiracyjnie po wsiach, by dodawać rolnikom odwagi do przetrwania, organizowaliśmy z Winciorkiem tajne spotkania, przerzucaliśmy konspiracyjne pisma. Czasami takie spotkania, szczególnie na początku stanu wojennego organizowaliśmy w moim domu we Wrocławiu, a później na wsi, w Potaszni. Zawsze i wszędzie był Winciorek.

Na osobny rozdział zasługuje praca Romualda Winciorka, jako kolportera tajnych pism. Bezpieka śledziła go, obserwowała, nękała. Kiedy więc wybierał się do mnie, musiał znaleźć sposób, by dobrze ukryć podziemną bibułę. Któregoś dnia przywiózł mi wiadro wiśni, a miał piękny sad wiśniowy. Zaskoczył mnie. – Po co aż całe wiadro? – spytałem, a on się uśmiechnął i powiedział: – Wysyp wiśnie. A kiedy wysypałem, zobaczyłem na dnie zawiniętą w folię stertę tajnych gazet. Opowiedział mi wtedy, jak to na rogatkach Obornik Śl. zatrzymała go bezpieka, by sprawdzić, co wiezie, on pokazał wiadro wiśni, przeszukali jeszcze ubranie, w końcu machnęli ręką i puścili. W ten sposób dotarła do mnie kolejna partia „Solidarności Walczącej” i innych nielegalnych gazet.

W czasie długich rozmów, wciąż wracał we wspomnieniach do swojego brata, Stanisława, którego zabili komuniści. Bardzo cierpiał z tego powodu. Szukał bezpośredniego sprawcy tej zbrodni. I znalazł go. Starał się o sprawiedliwy wyrok, ale o ile pamiętam, nie udało się skazać zabójcy.

Winciorek walczył o prawdę. W stanie wojennym i później dzielnie działał na rzecz wolności i niepodległości kraju. Także jego syn, Wojtek, bardzo zasłużył się w tej walce. Pomagał ojcu, ale szedł też własną drogą. Wiele by opowiadać o tym, jak bezpieka nachodziła ich dom. Jak wojsko szukało nielegalnej aparatury w ich gospodarstwie. Jak tajne służby ścigały Romualda Winciorka. A tam, w jego posiadłości trwała nieustanna praca w ukryciu, działała tajna drukarnia i podziemne radio.

Pamiętajmy o Romualdzie Winciorku, o tej pięknej, skromnej, szlachetnej i odważnej postaci ruchu niepodległościowego. O człowieku, który zasłużył na szacunek, miłość i godną pamięć.

Stanisław Srokowski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content