7,9 C
Warszawa
piątek, 29 marca, 2024

250. rocznica I rozbioru Polski – Jan Skowera

26,463FaniLubię

Państwo polskie formalnie przestało istnieć w wyniku III rozbioru Polski w 1795 roku, kiedy to trzy sąsiedzkie kraje – Imperium Habsburgów, Królestwo Prus i Imperium Rosyjskie – uzgodniły zasady ostatecznego podziału naszych ziem.

To państwo, które w 1025 roku dzięki koronacji Bolesława Chrobrego dołączyło do grona królestw ówczesnej Europy jako Królestwo Polskie, istniało nieprzerwanie 770 lat. Jeśli przyjmiemy Chrzest Polski w 966 roku jako symboliczny początek państwowości, to trwała ona 829 lat.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Osiem wieków historii to nie tylko lata triumfów i chwały, były również trudne czasy, a nawet tragiczne, jak na przykład porażki Mieszka II z koalicją trzech sąsiadów Rusi, Czech i Niemiec, która doprowadziła do utraty wielu zdobyczy Bolesława Chrobrego, czy rozbicie dzielnicowe Polski, kiedy to nie było jednolitej centralnej władzy państwowej, jednak wszystkie zdarzenia nie wymazywały Polski z mapy Europy.

Królestwo Polskie trwało nieprzerwanie, po chwilach trudnych następowały czasy spokoju i rozwoju. Potwierdzały to kolejne koronacje: Bolesława Śmiałego, a nawet czeskiego Przemyślidy Wacława II, Władysława Łokietka. Kształt Królestwa Polskiego się zmieniał i zmieniała się pozycja międzynarodowa, niezmienny pozostawał fakt istnienia, państwowej ciągłości. W 1795 roku ciągłość państwowa została przerwana. Dokonał się akt uznany przez wszystkie państwa europejskie z wyjątkiem Imperium Osmańskiego.

III rozbiór Polski był aktem kończącym, trwającą 23 lata, agonię Rzeczypospolitej zapoczątkowaną I rozbiorem w 1772 roku. W 1772 roku została obnażona słabość państwa, niezdolnego do samodzielnej egzystencji, niezdolnego do samodzielnej obrony, niezdolnego do prowadzenia polityki międzynarodowej i pozyskania strategicznych sojuszów, niezdolnego do żadnego wysiłku na rzecz zachowania suwerenności i niepodległości.

Przechowywana na Wawelu Korona królów polskich straciła blask, straciła moc, straciła duchowe i polityczne znaczenie. Jak to się stało, że ta Korona w 1772 roku upadła na ziemię, a naród zamiast ją podnieść, pozwolił podeptać?

To nie klęska konfederacji barskiej stała się tą oficjalną bezpośrednią przyczyną pierwszego rozbioru. Konfederacja barska była ukrytą, dobrze zaplanowaną prowokacją, która miała dostarczyć politycznego pretekstu. Wykorzystano patriotyzm i religijność Polaków, aby wywołać niemające najmniejszych szans powodzenia powstanie. Powstanie w sytuacji braku poparcia ogółu społeczeństwa, jakim była ówcześnie szlachta, niemające jednolitego przywództwa, środków finansowych, politycznej wizji przyszłego państwa ani sojuszników, nie mogło się powieść. Chciano obalić króla urzędującego, bo nie panującego króla! Czy to miała być recepta na przyszłość?

Czy rzeczywiście o to chodziło? A może kilku śmiałków chciało przepędzić z granic Rzeczypospolitej wojska carskiej Rosji będącej u szczytu świetności militarnej i rozwoju państwa, w przeciwieństwie do Polski leżącej na dnie. Tak, Królestwo Polskie należało ratować, ale nie tymi środkami i metodami. W Polsce nie było już elit, które mogłyby pokierować odrodzeniem wewnętrznym narodu, aby ten, korzystając z zewnętrznej koniunktury, mógł ponownie wywalczyć suwerenność. Polska w tym czasie była krajem niepodległym i to należy podkreślić z całą mocą, nie była natomiast państwem suwerennym.

Trwająca cztery lata szamotanina zakończyła się ostatecznie rozbiorem, czyli otwarciem drzwi, zapoczątkowaniem procesu likwidacji państwa. Europejski kolos został powalony na kolana, jego niemoc była tak wielka, iż nie mógł już powstać. Kolejne prowokacje – wojny i powstania – służyły jedynie dostarczaniu kolejnych pretekstów do kolejnych zaborów.

Jak do tego doszło, że jedno z największych państw ówczesnej Europy musiało upaść, a inne przetrwały? Najprostszą odpowiedzią jest odniesienie do życia: „Chory człowiek umiera, a zdrowy żyje”. Królestwo Polskie opanowała na początku niemoc, a następnie popadło w ciężką chorobę. Tą chorobą były egoizm, pycha i chciwość.

Zaczęło się w 1385 roku, kiedy zdecydowano, że zamiast własnej legalnej rodzimej dynastii, sprowadzimy sobie do Polski obcą, która miała za nas walczyć i służyć nam, a nie my jej. My mieliśmy nią sterować. Nie chcieliśmy płacić podatków, podlegać, służyć mającemu autorytet zakorzeniony w prawie naturalnym i tradycji królowi.

Kiedy korona dostała się do rąk elit, to nie oddaliśmy jej prawowitym spadkobiercom – Piastom, postanowiliśmy ją najkorzystniej sprzedać. Zaślepiła nas chciwość. Kupiec – litewski książę – nie miał zamiaru wywiązać się umowy kupna-sprzedaży. Nie spełnił postawionych warunków unii. Nie było żadnej inkorporacji, nie odzyskał utraconych ziem, czyli nie walczył za sprawę państwa, a nawet kiedy się nadarzyła okazja, to Polskę zdradził, wystawił na pośmiewisko. Reakcja polskich elit na wiktorię grunwaldzką świadczy o ich intencjach. Tu nie chodziło o sprawę Królestwa Polskiego. Pycha jak zwykle okazała się głupotą, ale czymś należało płacić za tę koronę. Ceną było dogadzanie egoizmowi i chciwości ówczesnych elit. Brzęczącą moneta były stanowiska, a przede wszystkim przywileje. Przywileje ograniczające władzę królewską – centralną, przywileje zwalniające z podatków i innych należności na rzecz państwa, przywileje ograniczające prawa innych stanów i grup społecznych, na rzecz elit rządzących.

W ten sposób doprowadzono do ruiny administrację, struktury i skarb państwa. To co jeszcze pozostało, to ciągłość władzy pozostająca w obrębie rodziny królewskiej, choć nominalnie przecież elekcyjna.

Nastąpił jednak kolejny zakręt w historii, w obliczu mającego nieuchronnie nastąpić końca panującej dynastii Jagiellonów. Korona ponownie znalazła się w rękach, niepodzielnie panującej elity, która nie chciała się już z nikim dzielić władzą. Na mocy kolejnego traktatu z Litwą (której miało przecież nie być po Unii Krewskiej, zwanego Unią Lubelską) wprowadzono w Królestwie Polskim i w Wielkim Księstwie Litewskim władzę w pełni wybieralną – elekcyjną.

Blisko dwustuletnie panowanie Jagiellonów zniszczyło kompletnie struktury społeczne państwa – ideę państwa, cofnęło je w rozwoju cywilizacyjnym przed epokę ostatnich Piastów. Kolejne dwieście lat tak zwanej Rzeczypospolitej dokonało reszty. Nastąpił całkowity upadek moralny społeczeństwa. O narodzie, jako wspólnocie kulturowej, mogliśmy mówić w epoce Piastów, w dobie pojagiellońskiej wspólnota kulturowa przestała istnieć. Społeczeństwo I Rzeczypospolitej składało się z konglomeratu grup i społeczności kulturowych, religijnych etnicznych, któremu przewodziła szlachta jako nominalna elita władzy.

Była to jedynie nominalna elita władzy, ponieważ rzeczywiste rządy sprawowali magnaci. Tacy współcześni oligarchowie w połączeniu z przywódcami partyjnymi. Szlachta dawno straciła swoje znaczenie i wpływy, dlatego dawny ustrój Rzeczypospolitej określa się błędnie mianem demokracji szlacheckiej. To był zwyczajny klientelizm, z jakim mamy do czynienia i dzisiaj. Obowiązującą doktryną polityczną przez stulecia istnienia państwa, czyli epokę Jagiellonów i I Rzeczypospolitej, była prywata. Bycie na usługach obcych państw, pobieranie od nich pensji, nie tylko nie było czymś wstydliwym, ale wręcz powodem do dumy. Była to nie tylko żywa gotówka, ale również tytuły, posady, funkcje państwowe i inne przywileje. Kategoria interesu państwa dawno przestała istnieć, korupcja stała się czymś normalnym, wymiar sprawiedliwości tak funkcjonował jak państwo. Zorganizowane grupy obywateli, tzn. szlachty, same wymierzały sobie sprawiedliwość, organizując zajazdy.

Te tak zwane elity, ponieważ przestały nimi być z powodów moralnych i politycznych, nie chciały za żadne skarby reformować państwa. Im się dobrze żyło, sądziły, że można w tym marazmie trwać wiecznie. Sąsiadom natomiast z czasem przestało się opłacać utrzymywanie i finansowanie tzw. stronników na terenie Rzeczypospolitej, czyli zwykłych agentów, postanowili więc zlikwidować nie jurgieltników, lecz państwo.

Ponieważ nie można było tego dokonać jednorazowo i ostentacyjnie – z uwagi na międzynarodowe reperkusje, zachwianie tzw. równowagi sił, z obawy o opór wewnętrzny co bardziej uczciwych obywateli – rozłożono unicestwianie Polski na raty, na spektakl w trzech aktach, organizując co jakiś czas stosowną prowokację.

Jan Skowera

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content