8,8 C
Warszawa
sobota, 20 kwietnia, 2024

Meandry ideologii konfucjańskiej i polityki w Chinach – Jan Konior

26,463FaniLubię

1. Ideologia konfucjańska w historii i polityce Chin

Fundamentem jedności politycznej w starożytnych Chinach była jedność kulturowa dzięki izolacji, jaką stworzyły Chiny w stosunku do państw ościennych. Społeczeństwo, zdominowane przez państwo, rządzone było dzięki sprawnej, dobrze zorganizowanej „biurokracji” podporządkowanej centralnemu ośrodkowi władzy.

Stara, chińska maksyma mówi „o symbiozie między kulturą wenhua 文化 a ziemską mocą”1. Według niej należało podporządkować się dynastycznemu państwu, tj. władcy, przyjmując obrzędy i kosmologię. Nie przyjęcie tej tezy stawiało człowieka poza Państwem Środka – Zhongguo 中國, czyli w szeregu „barbarzyńców”, Yi 野蛮人, do których zaliczano równieżEuropejczyków .

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Elity rządzące decydowały o rozwoju kultury, twórczej myśli. Pojawiła się „nowa klasa uczonych shìrén 士人”. Tworzyli oni rozmaite szkoły myśli, z których każda oferowała usługi w dziedzinie doradztwa, w nadziei zyskania wpływów i pozycji na dworach władców. Z nich wykształciło się „Sto Szkół Myśli” promujących rozwój usystematyzowanego nauczania, których rozkwit przypadł na lata 770 do 221 r p.n.e. Był to czas burzliwego rozwoju kultury i myśli chińskiej. Działo się to wszystko w trakcie pełnego wojen i chaosu okresu Walczących Królestw i Epoki Wiosen i Jesieni (春秋,戰國時代). Szkoły o nazwie ”Stu Szkół Myśli” zhūzǐbǎijiā 諸子百家 przyczyniały się do wzrostu kultury, do powstawania nowych ośrodków poszukiwawczo-odkrywczych tworzących pierwsze poważne podwaliny pod filozofię chińską. W V wieku p.n.e., mniej więcej w okresie Wiosen i Jesieni, a więc za panowania dynastii Zhou 周, rozwijają się w Chinach nowe systemy filozoficzno-religijne: konfucjanizm i taoizm.

Ideologia Konfucjusza, ceniona i darzona szacunkiem, wykształciła w Chinach klasę dominującą – literatów, wysokich urzędników, zwanych mandarynami, którzy w swojej szlachetności, lojalności1 mieli być wzorem dla podwładnych. Klasie tej należałoby przypisać idiom chiński géwùzhìzhī 格物致知2, co oznacza: „Badać naturę rzeczy, wytrwale zdobywać wiedzę”.

Myśl tę dobrze obrazują Dialogi Konfucjańskie luanyi 論語:1 czyli rozmowy spisane przez jego uczniów. Składają się z dwudziestu ksiąg podzielonych na rozdziały. Większość z nich składa się zaledwie z jednego zdania: 子日, tak i tak. Znak 日 – oznacza słońce, jest archaiczny i pokazuje słowo, przedstawione przez kreskę, wychodzące z ust. Znak子- odnosi się do Konfucjusza. Zgodnie z tradycją oznacza dziecko, ale ten znak używa się również w odniesieniu do mędrców2 . Według Konfucjusza człowiek szlachetny, to ren 仁 – dobrze edukowany, kochający ludzi, „a znaczy to, że w każdym człowieku powinien dostrzegać bliźniego. Humanitarność, dostrzeganie w człowieku tego, co w nim jest wartościowe, lecz również umiejętność widzenia jego wad i ułomności nie po to, by z nich szydzić, lecz po to, by samemu podobnych uniknąć i bliźniego od nich odwieść. Ren 仁 jest bowiem jedną z głównych cnót człowieka, a zarazem jego podstawowym obowiązkiem wobec całego otoczenia.

Służenie mądremu władcy (bo takiemu tylko służyć się godzi) jest obowiązkiem człowieka szlachetnego3 i to go różni od prostaka siao-ren 小人. Po to, by właściwie spełniać swe obowiązki, szlachetny4 nie musi posiąść wielu szczegółowych umiejętności. Te są potrzebne prostakowi, który spełnia w społeczeństwie funkcje służebne i tylko poddaje się wpływowi cnoty swojego księcia, jak trawy które uginają się pod wpływem wiatru. Człowiek szlachetny powinien być lojalny chung 忠 wobec władcy i szczery xin 信 tak, jak szczery i lojalny ma być wobec rodziców. We wszystkich swych czynach i słowach (a słów zbędnych winien się wystrzegać we wszystkim) ma się on kierować prawością, sprawiedliwością (i 義), lecz więzy winien sobie narzucić przez przestrzeganie obyczaju li 禮. Podstawowym obowiązkiem urzędnika jest przestrzeganie, napominanie władcy, dbałość o to, by nie popełnił czynów niezgodnych z tym, co nakazuje obyczaj li 禮. W tym przejawia się wierność poddanego, jego szczerość , mądrość i prawość”1. Mistrz Konfucjusz „nauczał przede wszystkim czterech rzeczy: właściwej postawy, właściwego postępowania, wierności chung 忠 i szczerości xin 信”2. Jego wędrowne nauczanie skłania do refleksji filozofii konfucjańskiej.

2. Filozofia konfucjańska

Filozofię konfucjańską można zinterpretować jako umiłowanie mądrości, wyrażające się w pragnienieniu zdobawania wiedzy, uczenia się. Xue 學 oznacza uczenie się, a zhexue 哲學 – uczenie się filozofii i sztuki życia, by zostać mądrą i światłą osobą. Dla Konfucjusza uczenie się jest zasadniczym elementem życia po to, by praktycznie rozwiązywać jego problemy. Uczenie się , praktykowanie nauczania, powinno stać się radosnym doświadczeniem człowieka1.

W porządku konfucjańskim każdy ma do spełnienia jakąś rolę. Konfucjanizm organizuje społeczeństwo i jego hierarchię pomiędzy zwierzchnictwem a jego podporządkowaniem. Jednostka powinna dostosować się do ustalonych norm społecznych (konfucjańskich), które sprawdzone w historii stają się gwarantem ładu społecznego. I tak podwładny ma dostosować się do przełożonego, w rodzinie mąż jest zwierzchnikiem żony, synowie są posłuszni ojcu. Władca powinien postępować godnie, aby były kultywowane cnoty i zachowywane normy etyczno-moralne. Stosowne postępowanie, dobry przykład połączony z cnotami, zapewnia władcy władzę. Zgodnie z maksymą Konfucjusza: „Trzeba, by władca postępował tak, jak się godzi władcy, minister – jak przystoi ministrowi, ojciec – jak ojcu należy, a syn2 – po synowsku3”. Ocena społeczna wspólnoty była tak ważna, że utrata dobrej opinii, dobrego imienia i szacunku prowadziła do „utraty twarzy” dioulian丟.

W czasie cyklu dynastycznego niewątpliwie znaczną rolę na poziome publicznego morale i psychologii społecznej grała autosugestia1. Utrzymanie się dynastii przy władzy było całkowicie uzależnione od „zachowania twarzy” albo „utraty twarzy” dioulian 丟臉2.

Na uwagę zasługuje wyrażenie często i chętnie przez Chińczyków używane: shih-lien 失臉 czy dioulien 丟臉3 stracić twarz. Hu Hsien-chin w „The Concept of Face” pisze, że określenie to – lien 臉 znaczy twarz i jest zintegrowane z osobą, z dobrym charakterem, z posiadanym zaufaniem społecznym. To człowiek, który powinien uczciwie i sprawiedliwie odgrywać swą rolę społeczną. Niemoralne i przykre zachowania społeczne rozumiane są jako „utracenie twarzy”4, a to spotyka się z ostrą krytyką – także publiczną i implikuje utratę zaufania. Obawa i lęk przed utratą twarzy jest mocniejsza niż strach przed fizycznym bólem. Stracić twarz to zgubić siebie – shihlien 失人, można też to rozumieć jako zgubić swój charakter – shihge 失格5. Często, również współcześnie, rodzice mówią swojemu dziecku, aby starało się o zachowanie twarzy swojej rodziny, nauczyciel uczniowi, aby nie zagubił twarzy swojego nauczyciela. Osoba, która „traci twarz” dioulien 丟臉, nie może żyć w zgodzie z oczekiwaniami i ustaleniami społecznymi, nie może pełnić swojej roli, ponieważ łamie zasady. Jest więc wyśmiewana, pogardzana i wykluczana z towarzystwa.6 Reakcja społeczeństwa nie tylko zwrócona jest bezpośrednio przeciw winnemu. Społeczny ostracyzm dotyka także jego rodzinę, a nawet przodków. Poczuciu „utraty twarzy” implikującemu doznanie wstydu osobistego i rzutującemu negatywne światło na relacje wspólnoty rodzinnej i społecznej, towarzyszyły liczne samobójstwa.7

Ideał konfucjański to nie aurea mediocritas, przeciętność złotego środka, bojaźliwa ostrożność. Nie jest on też tożsamy ze „środkiem Arystotelesa” (Arystoteles, Mesotes, Etyka Nikomachejska, II, 5), ponieważ ten ostatni dotyczy sfery moralności i odnosi się jedynie do afektów i działań8. Ważne, aby człowiek w dynamice rozwoju zachował równowagę, harmonię uczuć. Początki człowieka sięgają głębi transcendentnej tian 天 -„Nieba”, na którą powołuje się Konfucjusz. Aby była zachowana harmonia hexie 和諧 pomiędzy niebem i ziemią, żeby „Niebo i Ziemia były na swoim miejscu”, i żeby „rozkwitało wszystko, co istnieje”1 – czytamy w Zhōngyōng 中庸 Doktryna Środka – Czteroksięgu Sìshū四書, zawierającym najwyższe nauki moralne konfucjanizmu, zebrane przez historyka Zhuxi朱熹.

Konfucjanizm, pomimo niewątpliwych zalet filozofii, nauki sztuki życia, mądrego humanizmu, samodoskonalenia, osiągania perfekcjonizmu drogą autotreningu, cierpliwości i wytrwałości w dążeniu do osiągania celów, kultu przodków, promowania nauki, uczynił człowieka ren 人 centrum wszechświata, shijiezhiezhongxin 世界中心, a nie Boga. Innymi słowy uczynił podmiotem to, co widzialne w oczach człowieka, nie uwzględniając niewidzialnego Boga.

3. Czy istniał w Chinach duch ekspansji?

Świat od dawna przygląda się Chinom z uwagą. W zawrotnym tempie rosną w potęgę gospodarczą świata. Historia Chin nie odnotowuje ducha ekspansji swoich rodaków (z nielicznymi wyjątkami, np. dynastia, Tang 唐, pokonuje wojska koreańskie, podąża w apetycie ekspansji dalej na południe, zajmując północny Wietnam), czego nie możemy powiedzieć o sąsiedniej Japonii, z jej duchem ekspansji i ustanawiania nowych koloni dla siebie (np. Tajwan, od r. 1895-1945 r. pod okupacją japońska, a także Filipiny, Korea i część Chin). W obrazie porównawczym tym czym Niemcy były dla Europy ze swoim (Deutchland über alles, czy pielęgnowanym w pokoleniach niemieckich duch nitczeański über Mensch), tym w pewnym sensie była Japonia dla sąsiednich krajów azjatyckich). Pragnienie budowania mocnego państwa i jedności wszystkich Chińczyków zawsze było ich wielkim pragnieniem. Posłużmy się przykładem:

Podczas rządów dynastii Sui 隋i (581 – 618 n.e.) i Tang 唐 (618 – 907 n.e.) powrócono do ideału jedności państwa chińskiego, którego wzorzec zaczerpnięto z okresu panowania dynastii Han 漢. (206 p.n.e. – 220 n.e.), która zdecydowała obliczu kultury i cywilizacji chińskiej. Tylko poprzez jedność mógł zostać zaprowadzony pokój, dobrobyt i porządek w olbrzymim państwie, w którym już w II w. n.e. liczba ludności została oceniona na sześćdziesiąt milionów1. Jak wcześniej, tak i teraz do objęcia władzy dążyły szybko sinizujące się rody koczownicze. Również założyciel dynastii Sui 隋, częściowo wywodził się z koczowniczej rodziny Yang 楊, podobnie jak i założyciel dynastii Tang 唐 , wywodzący się z tureckiego-tatarskiego rodu Li, również o korzeniach koczowniczych.

Potęga Dynastii Tang 唐 opierała się nie na sile wojskowej, jak to było za panowania wcześniejszych cesarzy, ale na sile gospodarki, której poziom był wysoki. Pomimo, wspaniałego rozkwitu w każdej dziedzinie, największego zaludnienia na świecie w tamtym czasie, i najprawdopodobniej najbardziej rozwiniętej ówczesnej cywilizacji, Chińczycy nie zsynizowali ościennych narodów. Godny uwagi pozostaje fakt, że ogół ludów Azji Środkowej nie przyjął kultury chińskiej. Turcy posiadali w zakresie ideologii swój system, który z powodzeniem przeciwstawiali chińskiemu. Ujgurzy przyjęli manicheizm, Karłucy – islam, Basmałowie i Onguci – nestorianizm, Tybetańczycy – buddyzm w jego indyjskiej formie, ideologia chińska nie przekroczyła Wielkiego Muru1. Chińczycy, jak widać nie byli ludem o duchu zdobywców nowych narodów i ujarzmianiu ich. Wystarczały im posiadane ogromne powierzchnie. Cechy te bardziej można byłoby przypisać sąsiedniej Japonii. Jak widzimy w historii Chin brak ewidentnych dowodów, aby wykazać ducha ekspansji w Państwie Środka.

4. Autorytet cesarza i kontrola władzy

Na kartach historii Chin zawsze istniała kontrola. Cesarze rządzili przez swoich ministrów, najbliższą rodzinę, często też przez ennuchów1. Jedni drugich kontrolowali i jedni drugim niedowierzali. Kontrola, donosicielstwo, brak zaufania, przemoc – to stałe elementy w polityce zarządzania Chinami, zarówno w cesarskich Chinach, jak obecnych – komunistycznych.

Cesarz, który był najwyższym autorytetem, przewodził kultowi przodków, żył w otoczeniu nie jednej, ale wielu żon i konkubin. Ich liczba niekiedy dochodziła nawet do setki1. Żaden dorosły mężczyzna, prócz samego cesarza, nie mógł nocować w pałacu cesarskim, co sprawiało, że w służbie musiało być wielu eunuchów, których liczba u schyłku cesarstwa przekraczała cztery tysiące. Kasta eunuchów była szczególnie charakterystyczna dla życia w pałacu cesarskim1. Pochodzili oni najczęściej z rodzin ubogich. Rodzice podejmowali decyzję dotyczącą kastracji syna, aby w przyszłości przynosił rodzinie pieniądze zarobione na służbie na cesarskim dworze. Wśród eunuchów – kastratów, byli również ludzie dorośli i więźniowie skazani na śmierć, którzy wybierali życie w zamian za taką służbę cesarzowi. Klasa eunuchów, ze względu na całkowite pozbawienie męskości, spotykała się z pogardą mandarynów, żołnierzy i ludności niskiego stanu. Eunuchowie odznaczali się egoizmem, skąpstwem, umiłowaniem intryg i chorobliwym wręcz zainteresowaniem płcią odmienną (zwłaszcza wykastrowani jako dorośli), jeżeli wcześniej nie popadali w homoseksualizm2. Wśród wielu żon i konkubin cesarze mieli swoje faworyty, z którymi najczęściej przebywali. Obowiązywało ich jednak utrzymywanie stosunków ze wszystkimi, albo przynajmniej z większością posiadanych kobiet. Konkubinę, która miała spędzić noc z cesarzem przynoszono w lektyce, dwaj eunuchowie wnosili ją do sypialni. Zespolenie cielesne skrupulatnie rejestrowano łącznie z godziną, w której następowało. Miało to zasadnicze znaczenie w przypadku wynikłej z niego ciąży. Na tej podstawie można było wystawić horoskop mającemu się narodzić dziecku; ważna tu była bowiem nie data narodzin, lecz moment poczęcia. Dlatego w Chinach kolejne lata odmierza się od chwili poczęcia, a nie jak w obszarze kultury świata zachodniego, od momentu urodzenia. Dlatego zgodnie z kalendarzem chińskim jesteśmy o rok starsi, ponieważ ciąża wliczona jest w wiek. À propos ciąży, jak pisze D. Ange: „Chińczycy nazywają brzuch ciężarnej matki tabernakulum życia, a Japończycy świętą świątynią życia3.

Mężczyzna był panem swej żony. Właściwie wszystko należało mu wybaczyć, dlatego że był mężczyzną. Niewierność mężów była zawsze traktowana pobłażliwie i nie stanowiła powodu do separacji. Okrutne traktowanie ze strony męża, bicie czy maltretowanie powinno być w cichości znoszone przez żonę, zawsze wyrozumiałą dla męża i jego słabości. Cytowany przez nas kilkakrotnie Granet dodaje: „nietrwałość małżeńska i nietrwałość polityczna wynikają z siebie nawzajem, przyjmowano więc, że w kontakcie małżeńskim zawarty jest element wieczności”1.

Społeczeństwo tradycyjnych Chin nie było ciałem jednolitym. Jego funkcjonowanie dzieliło się na życie rodzinne (jia 家 – rodzina) oraz polityczne1( guo 國 – państwo). Chiński symbol 家 (pod daszkiem jest znak, który oznacza „wieprza2”) w całości oznacza dom lub rodzinę3. Znak 國wyraża mężczyznę uzbrojonego oraz miasto z fortyfikacjami lub państwo, stąd też połączenie tych dwóch znaków4: guojia 國家 – państwo.

1Według nauki Konfucjusza polityka powinna być realizowana wg zasad etyki moralnej, ponieważ polityka dana jest z Nieba. Bóg rozkazuje swojemu ludowi. Polityka nie pochodzi bezpośrednio od cesarza. Przypis pochodzi z wykładu monograficznego prof. Lee Jae-Suk na PUGu w Rzymie w sem. II, 1997r, Le religioni cinesi.

2Znak ju 豬 oznacza „wieprza”, jest on ostatnim z dwunastu zwierząt w chińskim zodiaku – symbolizuje męską siłę. Chińscy mahometanie, jak ich współwyznawcy, nie jadają wieprzowiny. Nie wolno składać wieprzowiny w ofierze bogu Xuantna, ponieważ był on podobno także mahometaninem. Chińczykom „wieprz: obiecuje szczęście przy egzaminie”. Więcej na temat symboliki zwierząt można znaleźć u Wolfram Eberhard, Symbole chińskie, Obrazkowy język Chińczyków, Kraków 1996, cyt., s. 255.

Niejednokrotnie władzę zdobywano siłą, a pochodzenie władców nie odgrywało znaczenia. Swoje rządy opierali na niedziałaniu 無畏1, przerzucając na wysokich urzędników odpowiedzialność za ciężary nałożone na lud2. Żyli w izolacji, nie wiedzieli ani też nie chcieli wiedzieć, jak trudno żyje się ich poddanym. Lud zaś był odległy od władcy tak, jak niebo jest oddalone od ziemi, co dobrze ilustruje chińskie powiedzenie: Tian gao huangdi yuan 天高皇帝遠 – „Niebo jest wysoko, a cesarz daleko”. Warstwy społeczne różnicował prestiż, mniej zaś bogactwo. Szacunek i poważanie w społeczeństwie uzyskiwało się dzięki niezaprzeczalnym cnotom moralnym, takim jak: xiao孝 – posłuszeństwo synowskie, o którym wspomina jeden z największych nauczycieli narodu chińskiego – Koncjucjusz – 孔子3, oddanie się w służbie dla państwa – zhong 忠, lojalność i wierność sprawom, honor – yi義, moralna czystość kobiet – zhen 貞. Niezwykle ceniono zachowanie równowagi emocjonalnej, panowanie nad sobą w każdej sytuacji xioudao 修養.

5. Chiny mogą się zestarzeć, zanim się wzbogacą1

Tytuł zaczerpnięty z Gazety Wyborczej nie jest tytułem szokującym. Już w latach dwudziestych ubiegłego stulecia, w klubach inteligencji chińskiej wiele dyskutowano, aby Chińczycy mogli przetrwać, ponieważ grozi im wymarcie1. W Chinach, jak wspomnieliśmy, cesarze kontrolowali wszystko, byli również panami życia śmierci swoich poddanych. Ostatnim „cesarzem konfucjańskim” był przywódca komunistyczny Mao Zhedong2 Z „komunizmem koszarowym” , który składał się, jak pisze Gawlikowski: „w 70 procentach z konfucjanizmu, 20 z idei bolszewickich, zaś pozostałe 10 procent stanowiły jego własne pomysły”3. Był bardziej tradycjonalistą niż utopistą, aczkolwiek konsekwencje dla państwa były tragiczne. Kontrolą obejmował nie tylko codzienne życie mieszkańców, ale także ich myśli i uczucia, czego nigdy nie można doszukać w historii świata społeczeństw zachodnich. „Społeczeństwo komunistyczne” nazywał wielkim, ideologicznym określeniem: „da tong shehui” -大同社會 – „Społeczeństwa wielkiej jedności”. Faktem jest, że nie wymyślił go sam Mao Zhedong, ale zapożyczył od największego nauczyciela narodu chińskiego Konfucjusza. Tak jak Konfucjusz szukał wzorców autorytetów w antycznych pismach dokumentów chińskich, tak Mao Zhedong powołał się na największy autorytet nauczyciela Chin – Konfucjusza. A wszystko miało poddawać się zasadzie „wszystko wspólne” i dla wszystkich tianxia wei gong 天下為公. Jak widzimy idee komunistyczne sięgają swoimi korzeniami początków historii Chin, dlatego tak łatwo zaszczepił się w Państwie Środka komunizm, który przecież miał przygotowaną ziemię pod nowe ziarno.

W 1991 r. obalono cesarstwo, wprowadzono demokrację i ustanowiono republikę chińską. Jednak Chińczycy źle kojarzą demokrację tamtego czasu. Lud był wyłączony, a udział w głosowaniu mieli raczej notable i zarządzający. Demokracja przeniesiona z Zachodu tak naprawdę nie rozpoczęła funkcjonowania. Próba demokracji zakończyła się fiaskiem. Nad Chinami pojawiły się czarne chmury. Kraj pokrył się chaosem i nędzą. Kraj nawiedzany wylewami rzeki Jangcy. Umierał co drugi noworodek. Nic dziwnego, że głównym tematem tamtejszych Chin była dyskusja inteligencji, czy rasa chińska przetrwa. Wobec tego co mówi się dzisiaj? Posłużmy się przykładem:

„Dziś tylko jedna trzecia starszych Chińczyków dostaje emerytury i ma opiekę socjalną. Reszta żyje z oszczędności i liczy na dzieci. A właściwie na jedno dziecko 29 lat temu Chiny ogłosiły politykę jednego dziecka. Ówczesne władze liczyły, że to posunięcie rozbroi tykającą bombę demograficzną i przyczyni się do modernizacji kraju. Dziś Chiny są trzecią gospodarką świata, a jej szybki i nieustanny wzrost wyzwolił z nędzy 400 mln ludzi (dane Banku Światowego) i pozwolił na skok cywilizacyjny. Ale Chiny nie tylko szybko się bogacą, ale i szybciej, niż przewidywali planiści i władze, się starzeją. Jak wynika z raportu amerykańskiego ośrodka badawczego Center for Strategic and International Studies, w połowie stulecia, czyli w czasie gdy mogą być już pierwszą gospodarką świata, w Państwie Środka mieszkać będzie 438 mln ludzi powyżej sześćdziesiątki. W tej grupie 100 mln ludzi będzie miało powyżej 80 lat. Gigantycznym problemem staje się system emerytur i ubezpieczeń zdrowotnych – pod tym względem w Chinach jest gorzej, niż było 30 lat temu. Za czasów Mao Zedonga system opieki socjalnej utrzymywany był przez spółdzielnie rolne i przemysł państwowy. W miarę odchodzenia od komunizmu, zanikania skolektywizowanego rolnictwa i kurczenia się sektora państwowego w przemyśle rozpadał się socjalistyczny system opieki socjalnej. Dziś korzysta zeń jedna trzecia ludzi w wieku poprodukcyjnym – są to pracownicy budżetówki oraz państwowych fabryk, które stanowią ok. jednej trzeciej przemysłu. Dla wielu starych Chińczyków, zwłaszcza tych ze wsi, jedynym zabezpieczeniem są oszczędności i przede wszystkim dzieci. Tylko że zdecydowana większość emerytów ma tylko jedno dziecko. Jedynaki posyłają rodzicom część zarobków i płacą za leczenie. Ten tradycyjny w Azji model opieki, w którym rodzina zastępuje państwo, działał sprawnie, gdy na jednego Chińczyka powyżej 60. roku życia przypadało 7,7 aktywnych zawodowo. Tak było w 1975 r., ale w 2050 r. – jak przewidują Amerykanie – statystycznie na jednego emeryta będzie przypadało 1,6 aktywnego zawodowo. Młode pokolenie takiego ciężaru nie udźwignie. Fala starości uderza w społeczeństwo będące w trakcie rozwoju – mówi Richard Jackson, jeden z autorów raportu. – Dlatego rząd musi w ekspresowym tempie budować podstawowy systemu opieki socjalnej. – Szybko starzeją się bogate społeczeństwa zachodnie oraz kraje postkomunistyczne. Nie tylko Chiny mają taki problem, ale z racji liczby ludności w ich przypadku niebezpieczeństwo destabilizacji jest znacznie większe – uważa Jackson. Potęga Chin została zbudowana m.in. dzięki oszczędzaniu na wydatkach socjalnych. Ale jeśli tej polityki się nie zmieni, wzrost może się zatrzymać, bo pracujący będą zbyt obciążeni utrzymywaniem emerytów – piszą amerykańscy badacze. Stworzenie systemu opieki dla najludniejszego kraju świata pochłonie ogromne sumy. Chiny są dziś trzecią gospodarką, ale jeśli liczyć PKB na głowę mieszkańca, są krajem biednym. Ostatnio władze zapowiedziały zwiększenie wydatków na cele socjalne, m.in. wyłożenie 123 mld dol. na powszechną opiekę zdrowotną. Obiecują, że do 2011 r. 90 proc. ludności ma być objęte podstawowym ubezpieczeniem medycznym. – Ale bez prawdziwej polityki emerytalnej trudno uwierzyć w pomyślny, długoterminowy rozwój Chin” 1– piszą autorzy raportu.

Trudno jednoznacznie przewidzieć konsekwencje takiej polityki. Jednak zamieszczone dane wskazują, że prowadzona w ten sposób polityka rodzinna przyczyni się do zestarzenia społeczeństwa, zanim się wzbogacą.

6. Czy ideał konfucjański odrodzi Chiny moralnie?

Dzisiejsze Chiny to nie Chiny ideału konfucjańskiego: posłuszeństwa cesarzowi i rodzinie. Dzisiejsze Chiny potrzebują odrodzenia moralnego. W pomoście spotkania Zachodu i Wschodu mając na uwadze fundamentalną harmonię, psyche i soma, trudno nie przyznać racji Henri Bergsonowi, kiedy mówi: „To, czego potrzebujemy, to nowe rezerwy potencjalnej energii – tym razem energii moralnej”.1 Taką rolę miały spełnić religie, a szczególnie konfucjanizm i chrześcijaństwo. Niestety chrześcijaństwo zawsze było traktowane w Chinach jako obce ciało, obca religia, która zawsze byłą odrzucana, jako wynik panowania kolonialnego. Chrześcijaństwo nigdy nie dążyło do panowania nad Chinami, raczej stało się ubogaceniem kulturowo-religijnym Państwa Środka. Nie rozbijało słynnej zasady hexie shehui 和諧社會 tzw. Harmonijnego społeczeństwa, raczej stało się nieocenioną pomocą dziedzinie naukowej (Matteo Ricci SJ, Adam Shall SJ, Giacomo Rho, John Shcreck i inni jezuici – Obserwatorium Astronomiczne w Pekinie, bezbłędne obliczenia wschodu i zachodu słońca, zaćmienia księżyca, reforma kalendarza na dworze cesarskim pierwsza geograficzna mapa świata).

Nad każdą religią w Chinach zawsze było oko władzy i nic się nie mogło wymknąć z aparatu kontroli nad państwem chińskim. W Chinach nie można było oddzielić władzy politycznej od władzy duchowej. Zgodnie z zasadą chińskiej ortodoksji: „Na niebie nie ma dwóch słońc”, autorstwa Menciusa1, istnienie dwóch ośrodków władzy nie było możliwe. Z punktu widzenia ortodoksji konfucjańskiej Chiny nie potrzebują żadnej innej religii, niż ortodoksja państwowa. Każdą religię należy zawsze kontrolować, a w razie potrzeby izolować. Jeśli zatem jakaś religia nie chce podlegać tej kontroli, musi zejść do podziemia, ukryć się w strefie nie objętej kompetencjami administracji państwowej, jako czyni to obecnie „katolicki kościół podziemny”, który nie jest zarejestrowany w oficjalnym dokumencie wydanym przez Komunistyczną Partię Chin w 1982 r. (Dokument nr 19 „Podstawy naszego stosunku do religii w epoce budowania socjalizmu”).

W obecnych Chinach, i to na terenie całego kraju, nie tylko w wielkich ośrodkach miejskich, coraz częstsze są postawy typowo „materialistyczne i hedonistyczne. Nie myli się biskup Shanghaju Aloysius Jin Luxian SJ stwierdzając, że „przeszkodą w ewangelizowaniu Chin nie jest dzisiaj tak bardzo socjalizm czy komunizm. Największa przeszkoda w ewangelizowaniu Chin jest dzisiaj kultu pieniądza 白金主機”1. Jednak wielu Chińczyków wierzy w moralną odnowę Chin, jak np. pisarz i myśliciel Yu Jie, który twierdzi, że z pewnością nastąpi, „ale nie za sprawą chińskich tradycji, rewolucji czy partii, lecz za sprawą religii, a mianowicie chrześcijaństwa, którego uniwersalizm nie podlega dyskusji”2.

Chińczycy tez są podzieleni i nie wszyscy zgadzają się na konfucjanizm. Wielu z nich odnosi się krytycznie do jego roli w historii Chin.

W książce „Wilczy totem”, Konfucjusz i wilki rozprawia się on z etyką konfucjańską, jasno wskazując jej słabe punkty: „szkodliwe aspekty jego filozofii – sztywna hierarchia, unikanie konfrontacji, ślepe posłuszeństwo. Tak uformowana kultura to dla narodu samobójstwo1”. Książka okazała się największym bestsellerem po czerwonej książeczce Mao. Autor obnaża w niej wady Chińczyków, krytykuje zarówno chińskiego „supermana” – Konfucjusza jako największy autorytet Państwa Środka, jak i chińską słabość, tchórzostwo, czy też bezwolne posłuszeństwo. Autor stwierdza:

„Chińczycy wolą tę książkę niż czerwoną ksiązeczkę”, s. 16, … „Konfucjusz, antyczny filozof na miarę naszego Sokratesa, jest pomnikiem kultury i moralnym autorytetem, chińskim supermanem, którego nie sięga krytyka. Dlatego sukces powieści „Wilczy totem” bezceremonialnie rozprawiającej się z konfucjańską etyką jest taką niespodzianką. W Chinach sprzedano już ponad 20 milionów jej egzemplarzy. Wydana cztery lata temu książka doczekała się w tym roku tłumaczenia na angielski i natychmiast zdobyła prestiżową Man Asian Literary Prize. W przygotowaniu jest film, prawdopodobnie w reżyserii Petera Jacksona, twórcy filmowej trylogii „Władca pierścieni”.

Autor książki przez trzy lata po jej publikacji krył się za pseudonimem Jiang Rong. Naprawdę nazywa się Lu Jiamin i pochodzi z rodziny zasłużonych komunistów. W trakcie Rewolucji Kulturalnej (1966-76) był członkiem czerwonogwardzistów (tzw. hunwejbinów), bojówek młodocianych zapaleńców, których Mao Zedong użył do sterroryzowania kraju. W późniejszych latach stał się dysydentem – za udział w demonstracji na placu Tiananmen trafił do więzienia i do dziś pozbawiony jest możliwości wyjazdu z kraju. Gdy spotykamy się w pekińskiej herbaciarni, zachowuje ostrożność. Prowadzi mnie do prywatnego pokoju i pogania kelnerki, starannie zamykając za nimi drzwi. Dopiero wtedy możemy rozmawiać. Przez brak krytyki i rozsądnej samooceny wiele z naszej cywilizacji zostało stracone – mówi pisarz, popijając zieloną herbatę. – Moja powieść to jednak nie atak na Konfucjusza, tylko na szkodliwe aspekty jego filozofii: sztywną hierarchię, unikanie konfrontacji, ślepe posłuszeństwo. Tak uformowana kultura to dla narodu samobójstwo. W 1967 r. Lu Jiamin znalazł się wśród zesłańców w Mongolii Wewnętrznej, północnej prowincji ChRL. Z Pekinu, gdzie hunwejbini katowali ludzi i palili książki, trafił na rozległe stepy pełne wilków uważanych przez nomadów za święte. Spędził tam dziesięć lat, pasąc stada owiec. – Chińczycy są jak owce, które muszą nauczyć się życia od wilków – powtarza dzisiaj z przejęciem. – Spójrz na mapę Chin. Nomadzi podbijali Chińczyków pięciokrotnie i olbrzymia część kraju to ich byłe terytoria. Ich kultura to kultura walki i to oni zasiali ziarna naszej wolności. Wilczy totem” opowiada o konflikcie między chińskimi rolnikami i mongolskimi koczownikami. Bohaterem powieści jest alter ego pisarza – zafascynowany stepowymi wilkami student z Pekinu Chen Zhen. Podróżuje wśród mongolskich pasterzy, od nowa ucząc się życia. Obserwuje inwazję chińskich imigrantów, którzy przybywają do Mongolii w konwojach ciężarówek. Chińczycy wypalają stepy pod uprawę i tępią wilki seriami z karabinów maszynowych. Mongolskimi „barbarzyńcami” gardzą, bojąc się ich tak samo jak wilków. Kiedy wiele lat później Chen Zhen wraca na step z Pekinu, znajduje tylko pustynię wyniszczoną wiatrem i roje myszy.

Właśnie dlatego powieść Lu Jiamina stała się tak popularna – twierdzi Jasper Becker, angielski dziennikarz pracujący w Chinach od 20 lat, autor wielu książek o Dalekim Wschodzie. – Chińczyków zafascynowała analiza ich niedoskonałości. Rządowa propaganda nieodmiennie podsyca ich narodową dumę, ale od początku modernizacji Chińczycy chcieli wiedzieć, co uczyniło ich słabszymi od Zachodu. Lu Jiamin trafił w samo sedno tej paradoksalnej mentalności: Chińczycy postrzegając się jako twórcy najpotężniejszej cywilizacji świata, Państwa Środka, czują się jednocześnie zacofani i gorsi. – Czym jest otwartość? – pyta mnie Lu Jiamin z błyskiem w oku. – To umiejętność porównania się z innymi i przyznania do własnych słabości. Jeśli myślisz, że chiński futbol jest wielki, mimo że nie potrafimy zakwalifikować się do mundialu, to masz poważny problem.
Według niego konfucjanizm zamknął kraj na innowacje – i widać to nawet dziś, w czasach galopującej transformacji. – Po tysiącach lat pielęgnowania przekonania o własnej wielkości porażka z rąk cudzoziemców w wojnach opiumowych wpędziła nas w kompleksy, z których nie potrafimy się do dziś oswobodzić. Te krytyczne uwagi pod adresem własnego kraju Jiang Rong zawarł w epilogu do powieści, którego jednak nie włączono do angielskiego przekładu, podobnie jak długich opisów mongolskich obyczajów i pejzaży, które – zdaniem wydawcy – znudziłyby zachodnich czytelników. – Zachód goni za fabułą i rozrywką, nie próbując zrozumieć Chin. To raczej my staramy się coraz więcej rozumieć z Zachodu – mówi pisarz. Nie tylko w Chinach wielu ludzi uznało „Wilczy totem” za bełkot opiewający prawo dżungli. Na Zachodzie nawet oskarżano autora o faszyzm. – To nie ekologiczna baśń, tylko nacjonalistyczny traktat oparty na bezładnych, quasi-rasistowskich teoriach. Nazistów też pociągało życie w dzikiej naturze – pisał brytyjski polityk George Walden. A Wolfgang Kubin, znany niemiecki sinolog, uznał że to powieść jawnie faszystowska, i że „Chiny tracą przez nią twarz”. W pekińskiej herbaciarni siedzi przede mną wysoki 62-letni profesor w kubraku i zabawnej czapce. Wygląda jak jeden z niezliczonych bywalców tutejszych miejskich parków. Do kompletu brakuje nam tylko szachów i ziaren słonecznika. – Cudzoziemcy patrzą na Chiny i ciągle widzą jedynie stereotypy, kraj z czasów Mao i partię z okresu Tiananmen – mówi Lu Jiamin. – Ja chcę zobaczyć Chiny jako kraj ludzi wolnych. Ale nie jako kraj Zachodu”.

„Zbiór wykładów o Konfucjuszu jest hitem książkowym, szkoły konfucjańskie wyrastają jak grzyby po deszczu, a oficjalnym hasłem reżimu jest głoszona przez starożytnego mistrza harmonia 30 km od Pekinu, w dużej willi, mieści się konfucjańska Szkoła Czterech Oceanów, gdzie dzieci uczą się tak jak 2 tys. lat temu. W środku zamiast obowiązkowego portretu Mao jest duży obraz przedstawiający Konfucjusza. Starożytnego mędrca (551-479 r. p.n.e.) jeszcze w XIX w. chińscy reformatorzy odrzucili jako zbyt konserwatywnego. Twórca komunistycznych Chin Mao Zedong nie tylko nakazał zburzyć dom Konfucjusza, ale w 1973 r. ogłosił kampanię walki z mistrzem, bo był synonimem przesądów i feudalizmu. W przestronnej sali z widokiem na ogród przy dwóch niskich stołach siedzą małe dzieci z książkami w ręku. Czytają na głos, raz po raz, bez znużenia. Zaglądamy do pierwszej książki czteroletniej Ho Qi Chao. To „Dialogi konfucjańskie”, zbiór wypowiedzi mistrza. 46 uczniów mieszka w szkole, budzą się o 6.30, od 8 zaczynają „czytać” dzieła mistrza. To właściwie rodzaj rytmicznej recytacji pod kierunkiem nauczyciela. – Ale one nie rozumieją tego, co czytają – dziwię się. – To nieważne – odpowiada założyciel szkoły Feng Zhe. – Na początek każde dziecko musi recytować tekst po tysiąc razy, aż wbije mu się w głowę. Takie jest założenie szkoły. W wieku od trzech do sześciu lat dzieci uczą się Konfucjusza na pamięć, od szóstego do dziewiątego roku życia zaczynają go rozumieć, jako nastolatki mogą go interpretować. To powrót do tradycyjnego sposobu nauczania. W szkole nie ma komputerów, a w programie przedmiotów ścisłych. Celem nauki jest odrodzenie moralne. Przez tysiące lat Konfucjusz nauczał Chińczyków, by byli uczciwi, życzliwi dla innych, szanowali rodziców. Jego nauki były podstawą wielkiej – Chińczycy wierzą, że największej – cywilizacji w historii. – Dzisiejsi Chińczycy są chciwi, bezwzględni i pazerni – stwierdza ze smutkiem dyrektor Feng. Uczniowie odkładają książki i szykują się do kolacji, którą zjedzą w klasie. Kuchnia jest wegetariańska i to również jest część ideologii tej dziwnej szkoły. Dyrektor uważa, że na moralność wpływa dieta, a mięso wspomaga agresję. W czasie posiłku nie wolno rozmawiać, jedynym dźwiękiem, jaki słychać, jest dźwięk tradycyjnego instrumentu guqin. Po kolacji uczniowie znowu wyjmą książki. W Chinach, gdzie rodzice walczą o karierę dziecka jak lwy, gdzie dzieci od najmłodszych lat wkuwają angielski oraz chodzą na kursy komputerowe i gdzie o wszystkim decyduje na koniec państwowy egzamin na studia, coraz więcej rodziców posyła dzieci do tradycyjnej szkoły. Płacą za nią rocznie 3 tys. dol. i godzą się na surowy reżim – najmłodsze dzieci jadą do domu raz na tydzień, nieco starsze raz na miesiąc.

Zwolennicy tradycyjnej szkoły twierdzą, że wracając do własnej kultury, Chińczycy odzyskają do siebie zaufanie. – Przez pokolenia uczyliśmy się tylko wartości zachodnich, z marksizmem włącznie, a odrzucaliśmy własne korzenie. W ten sposób wbiliśmy się w kompleks niższości – tłumaczy dyrektor Feng. Założyciel szkoły urodził się w biednej rodzinie na granicy prowincji Anhui i Henan. Na jednej z chińskich uczelni studiował nauki Marksa. Konfucjusza odkrył dopiero w Hongkongu. – To była rewelacja – mówi Feng. Przez lata jeździł po Chinach z wykładami o mistrzu i sale pękały w szwach. Dziś aż 10 mln chińskich dzieci uczy się Konfucjusza w szkołach i na kursach. Idolem młodych Chińczyków jest 41-letnia profesor literatury Yan Dan. Dwa lata temu do jej wykładów o starożytnym mędrcu w telewizji CCTV widzowie zasiadali jak do najlepszego serialu. Jej książka „Refleksje Yu Dan na temat »Dialogów konfucjańskich «” sprzedała się już w 10 mln egzemplarzy i jest na liście bestsellerów. Yan szuka w pismach mistrza odpowiedzi na pytania, które zadają sobie współcześni Chińczycy. Ich kraj przeszedł w ciągu ostatnich 30 lat przemiany, które gdzie indziej były rozłożone na stulecie. Nie wiedzą, czym się kierować, jak zachować równowagę i jak uporządkować własne życie. W Chinach jest zapotrzebowanie na mistrza, a Yan Dan świetnie weszła w tę rolę. W Pekinie młodzi Chińczycy, pracujący w dużych firmach, mówią mi, że postanowili chodzić na wykłady Yan, bo „mówi ważne dla nas rzeczy”. Chiny chcą czymś wypełnić próżnię duchową po rewolucji kulturalnej – mówi prof. filozofii Daniel A. Bell, pierwszy cudzoziemiec zaproszony na wykłady przez elitarny uniwersytet Qinghua. Amerykanin śledzi odradzanie się konfucjanizmu w komunistycznym Państwie Środka, wydał o tym niedawno książkę „Nowy konfucjanizm Chin”. W rodzinnym mieście Konfucjusza Qufu na południu Chin odnowiono jego świątynię, a urodziny mistrza obchodzone są z pompą. Bell uważa, że humanizm Konfucjusza, idea pokoju światowego i harmonii może być alternatywą dla narastającego chińskiego nacjonalizmu. W 2006 r. komunistyczny przywódca Hu Jintao, niczym cesarz z czasów Konfucjusza, ogłosił nawet zasady moralne dla narodu pt. „Osiem rzeczy chwalebnych i osiem rzeczy haniebnych”. To ma być rdzeń socjalistycznego systemu: kochaj kraj, nie szkodź ojczyźnie, żyj skromnie, ciężko pracuj, nie pław się w luksusach itd. Bell uważa, że w ten sposób chińscy komuniści przygotowują grunt, by w przyszłości pożegnać Marksa i w jego miejsce powitać Konfucjusza”1.

Chiny, jak każde państwo, pilnie potrzebują zobiektywizowania swojej własnej historii, natomiast partnerzy Chin nie powinni się ich bać, ale raczej aktywnie budować pomosty kultowe z Państwem Środka, które mógłby korespondować z coraz bardziej intensywną wymianą handlową. Nieodpowiedzialni politycy, zarówno w Chinach, jak i w Zachodnich demokracjach, w imię taniej popularności głoszą hasła, które nie znajdują swojego uzasadnienia w historii, ani w aktualnej rzeczywistości, a które później chętnie są rozpowszechniane przez nieodpowiedzialne media. Lęk jest jednak możliwy tylko dzięki temu, co jeszcze nieznane, dlatego bliższe poznanie Chin pozwoli na jego skuteczne przezwyciężenie.

Wielkim antychińskim krzykaczem był niemiecki cesarz Wilhelm II, „który na początku XX wieku chciał zdobyć dla Niemców przywództwo na kontynencie, szermując właśnie hasłem chińskiego zagrożenia. Na obrazkach niemieckich z tych czasów, widać wysokiego blondyna z mieczem, który wyrusza gromić tych nędznych Chińczyków”1. Chinczycy, gdyby byli Mongołami, mogliby już dawno skolonizować Polskę, Europę i resztę świata. Dlaczego Chińczycy do tej pory tego nie zrobili? Dlatego, że zawsze pozostawali wierni starożytnej maksymie; „kto zwycięży jeden raz, zostanie cesarzem; kto zwycięży dziesięć razy zostanie królem; kto zwycięży tysiąc razy – nieuchronnie upadnie”.

Historia polityczna i kulturalna Chin była zdecydowanie pozbawiona ducha ekspansji, a nawet mu przeciwna. Cesarze chińscy potępiali wojny, aczkolwiek często podejmowali działania obronne, gdy na nich napadano. Mieli świadomość, że łatwo jest podbić nowy kraj, ale znacznie trudniej utrzymać w nim panowanie. Europejskie państwa kolonialne dzisiaj łatwo uznałyby tę zasadę za swoją, same bowiem, z perspektywy wieków, zyskały miano grabieżców. Brytyjczycy podbili i skolonizowali Indie, Australię, Singapur i Hong Kong, Bliski Wschód i znaczną cześć Afryki, Portugalia podporządkowała sobie ludy zamieszkujące tereny dzisiejszej Brazylii, Angoli i Makao, Francja wraz z Belgią skolonizowała kraje afrykańskie, zaś Hiszpania – kraje Ameryki Południowej. W okresie wielkiej ekspansji kolonialnej Europy, podobnie jak w okresie starożytnym, Chiny zachowały pełną nielazeżność i nieprzerwaną ciągłość bytu państwowego. Mimo udziału w obu krwawych wojna światowych, mimo wyniszczającego wpływu komunizmu i innych dwudziestowiecznych ideologii, społeczeństwo chińskie wciąż zachowuje zadziwiającą żywotność.

Czy jednak Chiny wciąż są wierne własnym wzorcom kulturowym i drodze Konfucjusza?

1 Por. Chiński optymizm, dz. cyt., s. 30.

1 Por. M. Kruczkowska, http://wyborcza.pl/1,93105,5626837,html (wejście 3.05.2010).

Istnieją też obrońcy ortodoksji konfucjańskiej, z nowo założonymi szkołami konfucjańskimi, mającymi na celu powrót do źródeł i jak się wydaję wyparcie Marksa i przywrócenie Konfucjusza. Oto co pisze Maria Kruczkowska z Pekinu:

1 Por. K. Kardaszewicz, http://wyborcza.pl/1,75475,6011965, (wejście 305.09).

1 Por. R. Malek, Meandry religii i polityki w Chinach, Znak, Nr 638-639, lipiec-sierpień 2008, s. 62,

2 Por. tamże, s. 52.

1 Mencjusz (Mèngzǐ 孟子) żył w latach 371 do ok. 289 p.n.e., czyli u schyłku Okresu Walczących Królestw. Jeden z najważniejszych interpretatorów konfucjanizmu.

1 Por. J. C. H. Wu, O radości, przekł. i opr. R. Malek, Warszawa 1987, s. 54.

1 Por. M. Kruczkowska, http://wyborcza.pl/1,93105,5626837,html (wejście 3.05.2010.

1 Por. Chiński optymizm, z Krzysztofem Gawlikowskim rozmawia Marcin Żyła, Znak, 638-639, lipiec-sierpień 2008. s. 20.

2 Portret Mao Zedonga, twórcy komunistycznych Chin odpowiedzialnego za śmierć milionów osób wisi na placu Tiananmen 天安門, gdzie 4 czerwca w 1989 r. władze zmasakrowały pokojowy protest studentów.

3 Por. Chiński optymizm, z Krzysztofem Gawlikowskim…, dz. cyt., s 19.

1 Por. M. Kruczkowska , Chiny mogą się zestarzeć, zanim się wzbogacą, http://wyborcza.pl/1,75477,6533408, html (wejście 2.05.09).

1 Niedziałanie 無畏 – ta teza filozofii taoistycznej głosi niedziałanie 無畏, jako ogólną zasadę przyjmowania i poddawania się biegowi nadchodzących wydarzeń.

2 Por. J. Pimpanaeau, Chiny kultura i tradycje, tłum. I. Kałużyńska, Warszawa 2001, s. 13.

3Koncjucjusz -孔子 pisał o tym w Dialogach Konfucjańskich, Lunyu論語. Zob. wyd. pol. Dialogi Konfucjańskie, tłum. K. Czyżewska-Madajewicz, M. J. Künstler, Z. Tłumski, Warszawa 1976.

3 Por. J. Shih, La Catechetica Missionaria, PUG, Roma 1993, s. 65.

4 W języku chińskim jeden znak jeszcze nic nie oznacza. Może on mieć wiele połączeń z innym znakami i dopiero w połączeniu z drugim, odpowiednim znakiem przybiera właściwe znaczenie.

1 Por. M. Granet, Cywilizacja chińska, przekł. i oprac. sinologiczne M. J. Künstler ,Warszawa 1995, s. 163.

1 Por. tamże, s. 63.

2Homoseksualizm w kulturze chińskiej, która należy raczej do klasy mężczyzn, podobnie jak konkubinat i prostytucja, był i jest milcząco tolerowany. Należy pamiętać, że kultury Bliskiego i dalkiego Wschodu to są kultury męskie, gdzie patriarchat jest stroną dominującą.

3 Por. D. Ange, Jan Chrzciciel, Prorok Światłości na nowe tysiąclecie, tłum. J. Kokowska, Kraków 2002, s. 71.

1P. Corradini, La Città Proibita, Storia e collezioni, wyd. pol., Zakazane Miasto, Historia i zbiory sztuki, wydawn., Arkady, Warszawa 1999. s. 67.

1 Wykastrowani mężczyźni oddani na służbę cesarzowi. Najczęściej byli to więźniowie skazani na karę śmierci lub oddani przez rodzinę, aby służba syna zagwarantowała utrzymanie rodziny.

1 Por. L. Gumilow, Śladami cywilizacji wielkiego stepu, Warszawa 1973, s. 41.

1 Por. J. K. Fairbank, Historia Chin, Nowe spojrzenie, wyd. II, tłum. T. Lechowska, Z. Słupski, Warszawa-Gdańsk 2003, s. 72.

1Te dwa cytaty zamieszczone w tekście w Zhongyong 中庸. „Jest to metafizyczna wykładnia i uzasadnienie filozofii konfucjańskiej. Ponieważ odnosi się też do buddyzmu i taoizmu, przez wielu traktowana jest jako pomost między tymi religiami” – zob. http://www.chiny.pl/sishu.php. Jest to jedna z Czteroksięgu Sìshū 四書. Sìshū 四書 – najwyższe nauki moralne Konfucjanizmu, zebrane przez historyka Zhuxi 朱熹.

1 Por. J. K. Fairbank, Historia Chin, nowe spojrzenie, Warszawa 2003, s. 47.

2 Chińskie wyrażenie, zawstydzające osobę, rodzinę o bardzo negatywnym znaczeniu.

3 Oba te wyrażenia: shih-lien 失臉 czy dioulien 丟臉 słyszałem bardzo często w relacjach: Chińczyk z Chińczykiem. Częściej w potocznym użyciu jest dioulien 丟臉. Obydwa znaczą to samo. W naszym rozumieniu powiedzielibyśmy: zgubić honor, być pozbawionym honoru, nie mieć wartości. Trudno jest mi to do końca wyrazić, ponieważ nie istnieje takie określenie w żadnej innej kulturze. Posługuję się tylko obrazem przybliżeniowo – porównawczym.

4C. H. Hsien, The Chinese Concept of „Face”, w: American Anthropologist, nr 46, USA 1944, s. 46.

5 Por. tamże, s. 50.

6 Por. W. Eberhard, Guilt and Sin in Trditional China, University of California Press, California 1967, s. 4.

7 Por. tamże, s. 119-120.

8 Por. F. Jullien, Pochwała nieokreśloności, zapiski o myśli i estetyce Chin, tłum. B. Szymańska, A. Spiewak, Kraków 2006, s. 30.

1 Por. A. S. Cua, Emergence of Chinese Philosophy, w: Comparative Approaches to Chinese Philosophy, Bo Mou (red.), USA 2003, s. 5.

2 Synowski pietyzm xiao 孝, to w dawnych Chinach cnota kardynalna. „W szerzej rozumianej relacji syn-ojciec zawierało się odniesienie do zależności poddany-cesarz. Konfucjanizm wyliczał dwadzieścia cztery przykłady synowskiej nabożności; – por. W. Olszewski, Chiny, zarys kultury, Poznań 2003, s. 91.

3 Por. Dialogi konfucjańskie, dz. cyt.,s. 121.

1 Dialogi konfucjańskie, dz, cyt., s. 25-26.

2 Por. tamże, s. 82.

1Dialogi Konfucjańskie 論語 – tłum. K Czyżewska-Madajewicz i inni, Wrocław 1976, por. także: A. Zee, Połykając chmury, rzecz o chińskim języku i podniebieniu, tłum. A. Molek, Piaseczno 2008, s. 206-207.

2 Więcej i szerzej na ten temat: zob. G. W. F. Hegel, Wykłady z historii filozofii, t. 1, tłum. S. F. Nowicki, Warszawa 1994, s. 172.

3 Dialogi konfucjańskie, przekł. K Czyżewska-Madajewicz i inni, Wrocław 1976, s. 26. Jeżeli człowiek umieścił swoje serce w ren 仁, będzie wolny od zła – mówi Konfucjusz.

4 Wiele o szlachetności można znaleźć w Dialogach konfucjańskich.

1 Słowo lojalny pochodzi z jez. łac. Legalis – zgodny z prawem. Słownik języka polskiego określa termin jako praworządny, prawomyślny, zob. Słownik języka polskiego, WN PWN Warszawa 2003. Natomiast u Konfucjusza, zob. Dialogi konfucjańskie, tłum. K Czyżewska-Madajewicz i inni, Wrocław 1976, s. 25.

2Zob. http://www.chiny.pl/chengyu.php (wejście 1.05.09).

1 Por. L. Wisiliew, Kulty, religie i tradycje Chin, tłum. A. Bogdański, Warszawa 1974, s. 21 nn.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content