4,9 C
Warszawa
sobota, 20 kwietnia, 2024

Gospodarka wojenna – Jerzy Pawlas

26,463FaniLubię

Jak na razie kolejne pakiety sankcji kosmetyczno-deklaracyjnych umożliwiły odbudowanie pozycji rubla. Biurokracja brukselska skompromitowała się w czasie pandemii i nie sprawdza się podczas wojny rosyjsko-ukraińskiej. Bilans 43 dni wojny to transfer z UE do Rosji 35 mld euro, na Ukrainę – 1 mld euro.

Jeżeli kurs rubla jest taki, jak przed wojną, to widać sankcje niewiele znaczą. UE importuje 40 proc. ropy z Rosji i choć te dostawy można przerwać, to nie pozwala niemieckie weto. Rosyjskie surowce energetyczne od lat stymulują niemiecką gospodarkę i eksport. Niemcy zapowiadają zastąpienie rosyjskiego węgla do końca roku. UE chce ograniczyć import węgla do 4 mld euro.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Co znaczą te zapewnienia, gdy embargo po 2014 roku nie przeszkadzało w eksporcie uzbrojenia do Rosji. Niemniej z amerykańskich szacunków wynika, że gospodarka rosyjska straci w tym roku 10-15 proc. Inflacja już sięga 200 proc., a wzrost PKB – minus 10 proc. Widać biurokracja brukselska wzięła to pod uwagę, bo embargo na węgiel ma obowiązywać dopiero za cztery miesiące. UE nie spieszy się, a Rosja korzysta. Niemcy nie rezygnują z rosyjskich węglowodorów, bo ponieśliby straty (co tam wojna na Ukrainie).

W naszym kraju zużycie węgla (choć jest naturalnym, niedocenianym darem) spadło w latach 1991-2020 o 40 proc. W 2021 roku import rosyjskiego węgla przekroczył 12 mln ton. Sprowadzały go firmy prywatne (energetyka zawodowa zużywała 2 proc.) głównie do ogrzewania mieszkań i samorządowych ciepłowni, których wiele wyprzedano niemieckim firmom. I one ciągną z tego zyski, zaś odium spada na rząd, któremu opozycja zarzuca import rosyjskiego węgla (a więc finansowanie zbrojeń i wojny ukraińskiej).

A eurokraci swoje

Ukraina i Rosja to 76 proc. światowej produkcji oleju słonecznikowego, 30 proc. pszenicy, 17 proc. kukurydzy. Ograniczenia związane z działaniami wojennymi zmniejszą produkcję rolną o 20-30 proc. Polski import z tych krajów jest niewielki. Natomiast nasz kraj jest poważnym eksporterem żywności. Wojna może jednak niekorzystnie wpływać na rolnictwo przez wzrost cen nawozów sztucznych, środków ochrony roślin, paliw i źródeł energii. Możliwy jest więc spadek dochodów w rolnictwie, tym bardziej że UE narzuca ugorowanie użytków rolnych. Bez jej zgody nie można też dopłacać do nawozów, by rolnicy mogli je kupować.

Zanim nastąpi zamrożenie rosyjskich aktywów w naszym kraju (konfiskata wymaga zmian konstytucyjnych), tradycyjna polska gościnność bije światowe rekordy. Dwie trzecie respondentów uważa, że pomoc finansowa dla uchodźców powinna pochodzić z unii brukselskiej. Jednak Johannes Hahn, unijny komisarz ds. budżetu, dowodzi, że jeszcze za wcześnie, by pomagać krajom, przyjmującym uchodźców.

Zaś KE w odwecie za Turów, pomniejsza fundusze należne naszemu krajowi (w lutym ponad 30 mln euro) przy całości kary – 69 mln euro. Zastanawiająca nieustępliwość, tym bardziej, że to działania pozatraktatowe (wprowadzanie tzw. prawa wtórnego, produkowanego przez TSUE).

Bezprecedensowa pomoc udzielana ukraińskim uchodźcom przez państwo polskie wprowadziła w konsternację biurokrację brukselską. Tak wysokie standardy humanitarne są dla niej wyrzutem sumienia, więc tym gorliwiej zabiera się za „reformowanie” polskiego wymiaru sprawiedliwości, choć to aktywność pozatraktatowa, nielegalna. Jakby tego nie było dość, blokuje należne naszemu krajowi fundusze.

Brukselska polityczna poprawność nakazuje weryfikować historię w stronę bezkonfliktowości, przemilczania faktów niesprzyjających pojednaniu, dobrotliwej przyjaźni i ogólnego porozumienia. Nawet prawicowa prasa dowodzi, że to rosyjska propaganda podczas II wojny (szczucie Polaków i Ukraińców) doprowadziła do ludobójstwa wołyńskiego, jakby nie było przedwojennego szowinistycznego ruchu banderowskiego.

Na razie nikt nie wspomina o mniejszości polskiej na Ukrainie. W 2017 roku nasza ambasada szacowała, że na Ukrainie mieszka ok. 150 tys. Polaków, natomiast Stowarzyszenie Wspólnota Polska – 900 tys. Pomijając te rozbieżności, to w sześciu szkołach polskich (obecnie czterech) było 1,8 tys. uczniów. Zaś polskojęzyczne media, które już zdążyły zukrainizować polski język (w Ukrainie, zamiast na Ukrainie), zatroszczyły się o nastroje ukraińskich uchodźców, bo mogliby być zaniepokojeni syrenami w dwunastą rocznicę katastrofy smoleńskiej (nb. zostali sms-owo powiadomieni o tym wydarzeniu).

Broń energetyczna

Z jednej strony uczciwość bądź korupcja, z drugiej – skuteczność rosyjskiej propagandy i agentury wpływu. Wystarczyło 82 mln euro dla organizacji ekologicznych, by aktywiści-ekologiści przekonali kogo trzeba, że nie opłaca się eksploatować europejskich złóż gazu. Ekologiści przegonili też inwestorów, zainteresowanych wykorzystaniem europejskich łupków. Zwyciężył rosyjski gaz. Nie bez przychylności polityków unijnych, których partie były wspomagane – co jest powszechnie znaną tajemnicą – przez rosyjskie firmy. Stąd tolerancja dla rosyjskiego imperializmu energetycznego i kuglowanie sankcjami. W końcu jednak spełniło się niemieckie marzenie – być dystrybutorem rosyjskiego gazu na kontynencie europejskim.

Tymczasem gospodarka niemiecka zrezygnowała z energii jądrowej, by uzależnić się od rosyjskiego gazu. Narzucając innym krajom przechodzenie na odnawialne źródła energii (by sprzedawać im swoje technologie), niemiecka energetyka bazuje na węglu (40 proc.) i gazie (30 proc.). Ogólnie eksport gazu i ropy do krajów brukselskich to ponad 20 proc. rosyjskiego budżetu.

Teraz te wpływy finansują wojnę, ale do biurokratów jakoś to nie dociera. Rezygnując z rosyjskich surowców energetycznych, spowodowaliby zwiększenie kosztów, ponoszonych przez konsumentów, będących przecież elektoratem, a to dla polityków nie bez znaczenia.

Jeżeli ponad 80 proc. rosyjskich respondentów popiera wojnę, to zapewne godzi się na jej konsekwencje dla gospodarki kraju (inflacja, recesja, drożyzna). Szacuje się, że przeciętny rosyjski obywatel zbiedniał już o 40-50 proc., a oligarchowie stracili nawet 90 proc. swego dorobku. Nic dziwnego, że Agencja Fitch obniżyła rating Rosji z poziomu B do C, a więc do pułapu śmieciowego.

Widmo głodu

Dotychczas to brukselska polityka klimatyczna windowała ceny produktów rolnych przez rosnące ceny energii. Teraz dokłada swoje wojna rosyjsko-ukraińska. Nawozy sztuczne były w lutym 2022 roku droższe średnio o 85 proc. niż w poprzednim roku. Poza tym, jak podaje GUS, ok. 40 proc. nawozów mineralnych importuje się z Rosji i Białorusi, co w obecnych warunkach nie pozostaje bez wpływu na cenę. Oprócz tego paliwa zdrożały w skali roku o 33,5 proc., nośniki energii o 23,9 proc.. Nie może to nie mieć wpływu na koszty żywności. Tym bardziej, że pośrednicy, wykorzystując sytuację, podnoszą ceny.

W tej sytuacji prowadzenie gospodarstwa rolnego wydaje się nie lada wyzwaniem. Rolnik jest zarówno konsumentem i klientem (droższe zakupy i usługi), jak i producentem żywności (większe koszty produkcji). Nic dziwnego, że już tylko 17 proc. mieszkańców wsi utrzymuje się wyłącznie z pracy na roli. Bo z jednej strony wojna, a z drugiej brukselski zielony ład.

Biurokraci chcą ograniczyć stosowanie nawozów i środków ochrony roślin, co zmniejszy wydajność, a tym samym dochody. Poza tym biurokraci sugerują, że uprawa roślin niszczy glebę. Preferują użytki zielone, ale łąki miałyby ograniczony sens (chyba estetyczny), gdyż hodowla zwierząt to zagrożenie dla klimatu (gazy cieplarniane).

Takie perspektywy brukselskiego rolnictwa nie zapewniają bezpieczeństwa żywnościowego, tym bardziej, że nie wiadomo, jak długo potrwa wojna. Kto jednak podejmie się weryfikacji utopii zielonego ładu? – pytanie retoryczne. Brukselscy biurokraci wiedzą swoje.

Tymczasem ukraińscy producenci rolni nie będą mogli eksportować tyle zboża do swych tradycyjnych odbiorców (Afryka Północna, Bliski Wschód), co przed wojną. Dla polskich rolników byłaby szansa na zwiększenie produkcji, ale nie wszystko od nich zależy, bo eurokraci nie próżnują. Nie przejmują się analizami Saxo Banku, który kwestionuje sens zielonego ładu, przestrzega przed uzależnianiem od rosyjskiego gazu i degradacją europejskiej gospodarki.

Myślenie pozytywne

Jedną z konsekwencji odstąpienia od rosyjskich surowców energetycznych byłaby zmiana kierunku ich pozyskiwania, intensyfikacja źródeł energii odnawialnych (choć trudno przypuszczać, by słońce dłużej świeciło, a wiatry więcej wiały), jak również wykorzystanie węgla (w nowoczesnych, czystych technologiach). Nie brakuje przecież argumentów, że energia uzyskiwana z węgla jest najtańsza, gdyby nie brukselskie zielone haracze (handel emisjami, kary za niedostateczne korzystanie z OZE). Przede wszystkim jednak węgiel umożliwia produkcję energii przez cały rok, niezależne od pogody. Dobrze rozumieją to niemieccy energetycy, importując rosyjski węgiel (w 2020 roku – 30 mln ton).

Spalanie węgla jako alternatywa dla rosyjskiego gazu jest zgodna z celami klimatycznymi UE – obwieścił Frans Timmermans, wiceszef KE, fanatyczny zwolennik zielonego ładu. Jednak utopijny program Fit for 55 nadal obowiązuje, choć grozi katastrofą gospodarki brukselskiej. Niemniej okazuje się, że polski węgiel jest dla niej bardziej korzystny niż rosyjski gaz. Polscy związkowcy postulują więc zwiększenie krajowego wydobycia, co podniesie bezpieczeństwo energetyczne. Zresztą podobną tendencję obserwuje się w innych krajach. Rumunia zwiększa wydobycie w swoich kopalniach, Czechy przedłużają wydobycie do 2025 roku, w Niemczech nadal energetyka węglowa będzie dostarczać blisko 10 proc. krajowej produkcji energii.

Rynek pracy może przyjąć 500-700 tys. pracowników. Ukraińscy uchodźcy mają priorytetowe warunki zatrudnienia. Ukrainki stawiają warunki – chcą pracować w swoich wyuczonych zawodach. Resort kultury tworzy rezydencje artystyczne dla ukraińskich twórców. Zatrudnieni mają gwarancje świadczeń pracowniczych. W Lubelskiem i na Podkarpaciu sklepy są otwarte w niedziele (wbrew ustawie) właśnie z powodu uchodźców. Z pomocą dla nich ruszyły też organizacje proaborcyjne, oferując przybyszom środki poronne (według WHO – aborcja to prosta i bezpieczna interwencja zdrowotna).

A po wojnie – czas odbudowy ukraińskiej gospodarki. Czy skorzystają na tym polskie firmy? – czas pokaże. Chyba nie wyrugują ich chińskie koncerny, buszujące jeszcze przed wojną nad Dnieprem?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content