7 kwietnia miał być kontynuacją podobnych (ale nie takich samych) występów przed narodowymi organami przedstawicielskimi innych krajów. Prezydent Ukrainy niewątpliwie ma wrodzony, a pewnie i wyuczony z racji zawodu aktorskiego, talent krasomówczy. Stąd łatwość wyrażania emocji i docierania do słuchaczy. Jednakże ukraiński przywódca jest też przygotowany merytorycznie i, co jest równie ważne, jego przemowy zawierają odniesienia do istotnych bieżących i historycznych faktów krajów, do których z orędziami się zwraca.
Nie tak dawno podczas połączenia online ze zgromadzeniem Sejmu i Senatu prezydent Zełenski przypomniał o katastrofie smoleńskiej, wyraźnie dając do zrozumienia, że jej przyczyny mogą być interpretowane jako zamach, co nie wszystkim posłom i senatorom musiało się podobać.
Zapowiedziane wystąpienie przed greckim parlamentem zostało pozytywnie zaakceptowane przez rządzącą Nową Demokrację i trzecią siłę w parlamencie, centrowy Pasok. Mniej entuzjastycznie przez główną partię opozycyjną, lewicową Syrizę. Pozostałe trzy mniejsze partie, nie kryjąc swej prorosyjskości, zgłosiły absencję. Stalinowska Komunistyczna Partia Grecji, jedyna w swoim rodzaju w Europie, oficjalnie nie popiera Putina, ale jej narracja o kapitalistycznej wojnie jako żywo przypomina sowiecką propagandę z lat pięćdziesiątych. Tego się naprawdę nie da słuchać. Aż dziw, że od kilkudziesięciu lat ta partia jest stale obecna w greckim parlamencie i zdobywa od 5 do 10 proc. poparcia. Kryptokomunistyczna niewielka partia Janisa Warufakisa pod nazwą Mera 25 również była nieobecna. Wysyłała tylko jednego przedstawiciela. Podobnie zachowało się skrajnie prawicowe Greckie Rozwiązanie, proputinowska partia Kiriakosa Welopulosa.
Prezydent Ukrainy w dobitnych słowach opisał sytuację na froncie walki, znane już fakty bestialskich czynów armii rosyjskiej oraz nawiązał do bliskiej Grekom kampanii narodowowyzwoleńczej sprzed dwustu laty. Przypomniał o powstaniu w Odessie w 1814 r. tajnego stowarzyszenia Filiki Eteria, które przyczyniło się do wybuchu ogólnogreckiego powstania w 1821 r. i odzyskania niepodległości. Również w ciepłych słowach odniósł się do greckiej mniejszości narodowej żyjącej głównie w Mariupolu i podziękował rządowi greckiemu za inicjatywę odbudowania w całości zniszczonego szpitala w tym udręczonym mieście. Aby zaakcentować braterstwo grecko-ukraińskie, niespodziewanie zademonstrował nagranie z dwoma żołnierzami ze wschodniej Ukrainy, którzy mają greckie pochodzenie. I tu doszło, jak zaznaczają niektóre zwłaszcza lewicowe media, do „skandalu”. Jeden z tych bojowników, Michail, przedstawił się jako członek tzw. pułku Azow (zwanego też batalionem Azow), który według propagandy rosyjskiej, bezmyślnie powtarzanej w wielu mediach zachodnich, jest neonazistowską paramilitarną organizacją. Był to pretekst dla opozycji greckiej, by zdyskredytować wystąpienie ukraińskiego prezydenta i skoncentrować się na krytyce rządu i osobiście przewodniczącego parlamentu za niedopilnowanie procedury zatwierdzającej wszystkie szczegóły planowanego wystąpienia. Burza medialna i polityczna trwała przez dwa dni i zaczęła cichnąć pod wpływem zdroworozsądkowych argumentów, że armia broniąca się przed najeźdźcą składa się z ludzi należących do różnych organizacji i stowarzyszeń oraz o różnych poglądach, być może istotnych w czasach pokoju, ale bez znaczenia podczas zawieruchy wojennej.
W tym samym dniu prezydent Ukrainy był zaproszony również do wystąpienia w parlamencie cypryjskim. Cypr z wiadomych względów jest widziany i traktowany jako bliski (wcale nieubogi) krewny Grecji (nawet narodowy hymn oba kraje mają wspólny), to pewne atrybuty prawno-ustrojowe wyróżniające to niewielkie państwo na tle innych mogą w danym momencie być istotne w szerszej skali. Od dawna wiadomo, że Cypr jest miejscem sprzyjającym zakładaniu i rejestrowaniu różnych przedsięwzięć przemysłowych ze względu na niskie podatki i szybkie procedury rejestracyjne. Stąd często zwany jest rajem podatkowym. W ostatnich kilkunastu latach ta atrakcyjnie położona na Morzu Śródziemnym wyspa przyciągnęła wielu majętnych ludzi z całego świata, głównie rosyjskich oligarchów. Kto miał okazję odwiedzić Cypr, zauważył, że oprócz panujących i używanych powszechnie języków greckiego i angielskiego, trzecim uprzywilejowanym językiem jest rosyjski. Obecność oligarchów przyciągnęła też rzesze rosyjskich turystów. Cypr jest też jednym z trzech (obok Bułgarii i Malty) krajów sprzedającym tzw. golde passports. Otrzymanie „złotego paszportu” wiąże się z obowiązkiem zainwestowania na Cyprze głównie na rynku nieruchomości przez zainteresowanego pięć milionów euro. W przypadku grupowej inwestycji ta kwota może zmniejszyć się do połowy. Po czym następuje dość szybka ścieżka dzięki pomocy wyspecjalizowanych biur adwokackich (zarabiających na tym interesie krocie) przyznania obywatelstwa i wręczenia upragnionego cypryjskiego paszportu. Prezydent Zełenski zwrócił uwagę na ten fakt i, apelując o ostrą politykę sankcyjną wobec Rosji, poprosił władze cypryjskie o zamknięcie portów dla rosyjskich statków i jachtów oraz zaprzestania przyznawania obywatelstwa Rosjanom. Na marginesie trzeba dodać, że od jakiegoś czasu organy Unii Europejskiej są mocno zaniepokojone wzrastającą sprzedażą paszportów i wiz przez niektóre kraje europejskie i Unia szuka rozwiązań prawnych dla ograniczenia tego procederu. Cypryjscy parlamentarzyści oczekiwali też od prezydenta Zełenskiego nawiązania przez analogię do tureckiej agresji na Cypr w 1974 r. i nielegalnej okupacji jednej trzeciej jego terytorium. Wydaje się, że od początku ten wymóg był zbyt ambitny. Turcja od początku ustawiła się w roli neutralnego obserwatora, śpiesząc jednocześnie z inicjatywą dyplomatyczną i pośrednicząc między dwoma krajami. Wymaganie w obecnej tak dramatycznej chwili od Ukrainy skrytykowania niewątpliwie godnej potępienia, agresywnej polityki Turcji sprzed około pięćdziesięciu lat, jest zupełnie nierealne, by nie rzec nieodpowiedzialne. To Ankara jest obecnie jedynym łącznikiem i miejscem prowadzenia negocjacji pomiędzy Ukrainą i Rosją. Poza tym, o czym warto pamiętać, choć Turcja utrzymuje dość przyjazne relacje z Rosją, to przecież nadal konsekwentnie uzbraja Ukrainę, dostarczając jej owe słynne już drony Bayraktar. Prezydent Ukrainy świadomie zaniechał jakichkolwiek sugestii odnośnie sytuacji politycznej między Turcją a Cyprem. Rozżalenie Greków i Cypryjczyków ma swoje źródło w tym, co w Polsce nazywamy polityczną wzajemnością i adekwatnością. Zgodnie z tym przekonaniem w polityce powinniśmy żądać „w zamian”.
Jest to postawa zrozumiała i logiczna. Krytyka polskiej polityki chyba już od czasów napoleońskich dość wymiernie zasadza się na braku konkretnej rekompensaty za przelaną polską krew w cudzych wojnach, w cudzej sprawie. Pewnie jest w tym dużo racji. Za wsparcie oczekujemy też wsparcia naszych celów. To „coś za coś” jest ważne w polityce, swą wartość mają nawet gesty i słowa poparcia. Oczywiście są różne ograniczenia i chyba w takiej sytuacji znalazł się prezydent Ukrainy, nie mogąc przynajmniej w obecnej chwili zadośćuczynić greckim i cypryjskim oczekiwaniom.
W Polsce też część opinii publicznej zastanawia się, czy ta ogromna bezinteresowna pomoc ukraińskim uchodźcom, to polityczne wsparcie dla władz ukraińskich, to optowanie za radykalnymi sankcjami wobec Rosji przy jednocześnie tchórzliwej i wręcz sabotującej postawie Europy Zachodniej (nie licząc Wielkiej Brytanii) zaprocentuje w przyszłości wdzięcznością czy choćby pamięcią innych, w tym i samych Ukraińców?
Tego nie mogę przewidzieć. Natomiast jedno wiem, że Polacy w tym dramatycznym okresie zachowują się, JAK TRZEBA.