16 C
Warszawa
piątek, 29 marca, 2024

Wolność bluźnierstwa – Jerzy Pawlas

26,463FaniLubię

Konstytucyjna wolność sumienia i wyznania coraz częściej pozostaje na papierze.

Na Anioł Pański biją dzwony, niech będzie Chrystus pochwalony – pisał niegdyś poeta (teraz nie podejmuje się takich tematów), a i dzwony trudno usłyszeć, bo mieszkańcy nie życzą sobie „kościelnych hałasów”. Konstytucyjnie gwarantowanego publicznego uzewnętrznianie swojej religii, czy uprawiania kultu – nie obejmuje tolerancja postępowego lewicowo-liberalnego społeczeństwa. A przecież wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczana jedynie ustawą.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Pełniący obowiązki trzeciej osoby w państwie pozwala sobie insynuować, że „finansujemy zbrodniczy reżim, który zdobyte pieniądze zużywa na mordowanie niewinnych ludzi”. Takie oskarżenie polskiego rządu wypełnia znamiona zdrady stanu, ale perspektywa postawienia zaprzańca przed odpowiednim trybunałem wydaje się odległa, tym bardziej, że sprawca grozi sądem każdemu, kto „będzie powtarzał słowa o zdradzie”,

Można bluźnić przeciwko swemu narodowi, przeciwko swemu państwu, tak jak można bluźnić przeciwko religii – charakterystyczne, że tylko katolickiej – bo sędziowie nadzwyczaj tolerancyjni, a biegli deliberują, co to takiego obraza uczuć religijnych. Niezależnie od tego, szermująca hasłami tolerancji oświeceniowa cywilizacja brukselska, zmusza ludzi do walki o wolność religii.

Widmo sekularyzacji

Sądowe perypetie finlandzkiej minister spraw wewnętrznych, której zarzucono mowę nienawiści, gdy cytowała biblijne słowa – „mężczyzną i niewiastą stworzył ich” – świadczą o tym najlepiej. Niestety antyklerykałowie i obrazoburcy znajdują nierzadko sprzyjający grunt wśród zwolenników otwartej, nowoczesnej doktryny kościelnej (choćby nieniecki ruch synodalny), uwzględniającej aktualne mody elgiebetycko-genderowe.

Opierając się na sowieckiej tradycji (wspieranie tzw. organizacji pozarządowych, głoszących hasła pokojowe, antyatomowe, pacyfistyczne, antymilitarystyczne, później ekologiczne), brukselscy mecenasi fundują ngo’sy, promujące politykę równościową, anty dyskryminacyjną, feministyczną, genderoewo-elgiebetycką, anty rodzinną i anty religijną. Nowoczesne społeczeństwo nie zajmuje się przecież takimi zabobonami, jak religia, czy wynikający z niej terror moralny. W tym kontekście bazgranie na murach kościołów czy wycinanie krzyży – jest działaniem jak najbardziej na miejscu.

Dla poznańskiego samorządu ważniejsza jest troskliwość o upamiętnienia wyzwolicieli-czerwonoarmiejsców, niż przywrócenie przedwojennego pomnika Chrystusa Króla. Z kolei lewicowa burmistrz Kolonii zamierza pozbawić logo tego miasta charakterystycznych wież tamtejszej katedry gotycko-neogotyckiej. Podobno jest ono „staromodne, nieporęczne i pozbawione emocji”. Nie ustaje walka z pozostałościami chrześcijańskiej cywilizacji, nie ustaje wypieranie europejskiej tożsamości kulturowej.

Państwo świeckie

Po raz czwarty 14 kwietnia obchodziliśmy święto Chrztu Polski. Przeszło bez większego echa. Dziedzictwo Mieszkowej decyzji z 966 roku to włączenie narodu i państwa w cywilizację chrześcijańską. Teraz polityczna poprawność (nie mówiąc o prostackim anty katolicyzmie) nie pozwala na eksponowanie tożsamości narodowej, wynikającej z tego faktu. Postępowe media lewicowo-liberalne ubolewają, że chrześcijański ład moralny ogranicza wolność człowieka. Powinien wyrwać z siebie korzenie religijne i stać się obywatelem państwa świeckiego, przed którym jawi się rozległa perspektywa bezbożnego świata.

Tymczasem konstytucyjne zapisy nie pozostawiają wątpliwości, że władza „zachowuje bezstronność w sprawach przekonań religijnych”, zaś relacje między państwem a kościołami „są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności”, jak również „współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego”. Mimo to, żądania świeckiego państwa wydają się głośniejsze, niż postulaty dekomunizacji czy lustracji. Warto więc przypomnieć słowa R. Reagana z jego znanego przemówienia „Komunizm to kwintesencja zła” z 1983 roku – „wolność kwitnie tam, gdzie religia jest żywa i gdzie uznaje się rządy prawa zgodnego z prawem Bożym”.

Niemniej bojownicy anty katolicyzmu nie ustają w żądaniach „świeckiego państwa”, „rozdziału państwa od Kościoła”, „usunięcia religii ze szkół”. Narzędziem do osiągnięcia tego celu są ponawiane próby usuwania krzyży ze szkół i przestrzeni publicznej, profanacje i bluźnierstwa. Są bardziej zaciekli i bezwzględni, niż komuniści. W zeszłym roku nawet D. Tusk postulował usuwanie krzyży z przestrzeni publicznej, także ze szkół.

W dechrystianizacyjnym zacietrzewieniu aktywiści nie zauważyli orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który uznał, że krzyż nie ingeruje w wolność religijną, a więc może być eksponowany w miejscach publicznych. Poszukujący patologii wśród duchowieństwa nie uwzględniają oczywistego faktu, że to konkretna osoba popełnia przestępstwo, a nie organizacja. A więc ta osoba powinna płacić odszkodowanie. Niemniej aktywiści antykościelni pozywają diecezje czy prowincje zakonne, by wymusić odszkodowanie. To sprawdzony w USA pomysł na bankrutowanie organizacji kościelnych. W tej sytuacji musi zastanawiać milczenie Rzecznika Praw Obywatelskich, który nie reaguje. Także na znieważanie i poniżanie katolików, na profanacje i bluźnierstwa.

Laicyzacja

Zasadę świeckości państwa trudno pogodzić z fundamentalnym prawem człowieka, jakim jest wolność sumienia i wyznania. Dlatego ideę lansowania takiego dziwoląga można porównać tylko do wcielania w życie komunizmu. I faktycznie – konstytucyjnie świeckich państw niewiele. Oświeceniowy przykład rozdziału państwa od Kościoła, jaki wdrożono we Francji, nie znajduje naśladowców. Niemniej próby zeświecczania instytucji publicznych nie ustają. Chociaż prawo nie wyklucza symboli czy praktyk religijnych w szkołach, to aktywiści szturmują. Znajdują zwolenników wśród nauczycieli i władz samorządowych, którym marzy się świecka i zgenderyzowana szkoła oraz masowe wypisywanie uczniów z lekcji religii.

Opanowanie mediów przez neomarksistów, konsekwentnie „maszerujących przez instytucje” powoduje postępujące zacieranie tradycji chrześcijańskich i destrukcję cywilizacji łacińskiej. Gdy media posługują się kłamstwem, dezinformują i manipulują – ludzie są zdezorientowani. Nie odróżniają dobra od zła, prawdy od kłamstwa, rzeczywistości od narracji. Skutecznie ulegają indoktrynacji. Są nieufni wobec tradycyjnych wartości czy norm moralnych, odrzucają religię i przekazy rodzinne. Charakterystyczne, że nie wierząc religii, wierzą w kłamstwa medialne.

Atakowanie wiary i tradycyjnej moralności wspomaga ofensywa elgiebetycko-genderowego fanatyzmu. Co roku mieszkańcy stolicy doświadczają demoralizujących i deprawujących homo-parad, zresztą z prezydentem miasta na czele. Co tam godność człowieka czy prawa osoby ludzkiej, gdy mniejszości seksualne domagają się przywilejów, parodiując obrzędy religijne. Lewicowi aktywiści skutecznie wykorzystują prawo do likwidacji swoich przeciwników. Projekt ustawy o wolności w nauce skrytykował Adam Bodnar, niegdysiejszy RPO, bo nie będzie można pociągać do odpowiedzialności nauczycieli akademickich za głoszenie poglądów religijnych czy filozoficznych.

Prawem i lewem

Konstytucyjna równość wobec prawa, tak jak równe traktowanie przez władze publiczne, nie zawsze znajdują pokrycie w rzeczywistości. Unikają odpowiedzialności totalni opozycjoniści, unikają tęczowi pandemiczni demonstranci, ziejący wulgaryzmami i nienawiścią, bluźniercy, obrazoburcy i deprawatorzy. Karani są obrońcy życia, wzywani przed sąd księża, bo za dużo wiernych w kościele (nielegalnych demonstrantów, klientów marketów – nikt nie liczy). Tak, jakby wymiar sprawiedliwości też zaatakowali neomarksiści.

Sędziowie od lat pochylają się nad estradowym bluźniercą, który już to obraża uczucia religijne, już to znieważa godło polskie – i jakoś nie mogą orzec o tych przewinieniach. Nie wiadomo, czy kodeks karny nie dość precyzyjny, czy sędziowie nazbyt tolerancyjni. Nie inaczej z tęczowymi profanatorami, przekonującymi, że bezczeszczenie wizerunku Matki Bożej to forma ekspresji artystycznej.

Coraz więcej ludzi po dziesiątkach lat przypomina sobie, że byli molestowani przez osoby duchowne. Niektórzy uzyskują nawet poparcie parlamentarzystów, którzy wykorzystują mandat do anty katolickich ekscesów. Natomiast rzekome ofiary prześcigają się w wysokości odszkodowań. Sędziowie nie widzą w tym nic złego, tak jak w obciążaniu karą diecezji czy zgromadzenia zakonnego, a nie sprawcy. Być może prawo chroni obywateli, byle nie byli katolikami.

Partyzantka ideologiczna

Lewicowe organizacje pozarządowe z uporem godnym lepszej sprawy zabrały się do nękania szkolnictwa katolickiego. Prowadzący te placówki są zalewani szczegółowymi pytaniami (m.in. dotyczące wynagrodzeń i danych osobowych, co narusza prawo do prywatności) przez te same osoby i stowarzyszenia drogą elektroniczną, umożliwiającą rożne nieprawidłowości. Narzędziem tej walki jest nadużywanie przepisów o dostępie do informacji publicznej. Aktywiści kierują sprawy do sądu, co utrudnia prowadzenie szkół, nie mówiąc o straszeniu ich kierownictwa.

Takie formy walki z katolicyzmem, pod dźwięcznymi hasłami praw uczniów czy wolności od religii, mogą być nawet skuteczne, wziąwszy pod uwagę zastanawiającą tolerancję i wrażliwość krajowego sadownictwa. Jeżeli jednak pozywanie kierownictw szkół nie przyniesie spodziewanych rezultatów, to przecież walczące o praworządność (dostęp do informacji publicznej) fundacje uzyskają nagłośnienie medialne, a w konsekwencji wpływ dotacji (1 proc. od podatku dochodowego) od podatników.

Z jednej strony nieostre przepisy o dostępie do informacji publicznej, z drugiej – nieprecyzyjne wymogi o darczyńcach fundacji czy stowarzyszeń – powodują, że konieczne jest ustawowe uregulowanie transparentności finansowania organizacji pozarządowych. Nie ma na co czekać, widząc jak rosyjskie władze, finansując tzw. organizacje klimatyczne, wpływały na europejski zielony ład.

Byłby to tylko jeden krok w walce o wolność religijną. Następne to obrona przed demoralizacją i deprawacją, przed sekularyzacją, które są przecież elementem wojny o tożsamość, wypowiedzianej społeczeństwu przez neomarksistowskie lewactwo.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content