9,1 C
Warszawa
piątek, 29 marca, 2024

Lubińska drukarnia Edka Wóltańskiego – Artur Adamski

26,463FaniLubię

W 1978 roku Związek Artystów Plastyków przyznał Edwardowi Wóltańskiemu, aktywnemu zarówno jako animator życia kulturalnego jak i uczestnik plenerów malarskich, jedną z dziewięciu pracowni, których dysponentem były lubińskie spółdzielnie mieszkaniowe.

Do niniejszego związku Edek nigdy się nie zapisał, gdyż nie odpowiadało mu jego zbyt bliskie współdziałanie z władzami PRL-u. Tak, jak i miasto Lubin, związek ten doceniał jednak jego twórczość i dzięki temu Edek uzyskał prawo wprowadzenia się wraz ze swoim warsztatem malarskim do sąsiadującego z suszarniami lokalu na najwyższej kondygnacji dziesięciopiętrowego bloku przy ul. Orlej 59. Po wybuchu stanu wojennego w bloku tym Edek stworzył pierwszą skrytkę, w której umieścił bogate archiwum Komisji Zakładowej oraz Radia Solidarność. Po spakowaniu w odpowiednie worki zostało ono umieszczone w tzw. szychcie, czyli rodzaju biegnącego przez wszystkie piętra komina, przeznaczonego dla rur wodociągowych i centralnego ogrzewania. Dzięki opuszczenia pakunków na odpowiednio przymocowanych linach były one trudne do dostrzeżenia nawet przez osoby zajmujące się konserwacją tych instalacji. W tym czasie pracownia pełniła już rolę punktu poligraficznego, w którym Edek powielał podziemne gazetki na ramce drukarskiej. 28 grudnia 1981 został jednak aresztowany. Po wielokrotnym, brutalnym potraktowaniu przez funkcjonariuszy milicji, miesiącach w przepełnionej celi, licznych przesłuchaniach, w czasie których zeznania ograniczał do podawania tylko swojego imienia, nazwiska i daty urodzenia, dziewięć razy stawał przed sądem. Areszt opuścił, jak się potem okazało na niezbyt długo, 24 marca 1982. Po przybyciu do swojej pracowni zauważył, że z powodu nieszczelności dachu przez narożną część sufitu do wnętrza przeciekała woda z topniejącego śniegu. Okazało się, że niewielka dziura, która powstała w wyniku przecieku, nie prowadziła bezpośrednio na dach, ale do bardzo obszernej przestrzeni. Wykonana ona została między sufitami najwyższej kondygnacji bloku a jego dachem w celu izolacji termicznej. Po włożeniu do otworu w suficie lusterka na długim kiju Edek stwierdził, że pomieszczenie ma wysokość od 130 do 160 cm, zabrudzone jest przez gołębie, dostające się do niego za sprawą paru otworów i pełne walających się desek i płyt styropianowych Podłogę pomieszczenia stanowiła żelbetowa płyta, co dawało szansę chodzenia po niej (choć oczywiście w pozycji zgarbionej) oraz ustawienia na niej ciężkich przedmiotów takich, jak np. duży elektryczny powielacz. Parę tygodni zajęło powiększanie otworu do rozmiarów umożliwiających przeciśnięcie się nie tylko człowieka, ale też wniesienia właśnie powielacza oraz krzeseł i innych mebli. Najwięcej trudu sprawiło bezgłośne poprzecinanie prętów zbrojeniowych, wypełniających żelbetową płytę. Potem przyszedł czas na dokładne wysprzątanie i przystosowanie pozyskanego pomieszczenia do nowej funkcji. Przede wszystkim zostało ono wyciszone różnego rodzaju dźwiękochłonną izolacją. Doprowadzenie prądu umożliwiło jego oświetlenie oraz podłączenie wniesionego bębnowego urządzenia drukarskiego. Wejście z pracowni zostało zamaskowane szafą. O tym, że po wstawieniu do niej drabinki jej górna część okazać się może klapą prowadzącą do pomieszczenia na wyższej kondygnacji, wiedzieć mogły tylko osoby wtajemniczone.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Przez całe lata osiemdziesiąte Edward Wóltański był osobą obserwowaną i permanentnie prześladowaną przez SB. Tym bardziej pomocne okazywało się urządzenie, montowane przez działaczy Solidarności Walczącej, pracujących na Politechnice Wrocławskiej. Umożliwiało ono bardzo skuteczne podsłuchiwanie radiowych rozmów funkcjonariuszy SB i MO. Dzięki niemu zanim zaczęli walić w drzwi można było zejść z tajnego pomieszczenia i po opuszczeniu klapy wejściowej zabrać z szafy drabinkę.

SB na wiele sposobów dążyła do tego, by pozbawić Wóltańskiego pracowni malarskiej. Jednym z pretekstów miało być niepłacenie czynszu w okresach, w których po kolejnych aresztowaniach przebywał za murami gmachów esbecji. Solidarnością wykazywały się jednak pracownice spółdzielni mieszkaniowej, które nie dopuszczały do zadłużenia lokalu i same terminowo wnosiły wszystkie opłaty. Nie udało się też zmobilizować przeciw nękanemu opozycjoniście dostatecznej części z 67 zamieszkujących blok rodzin. Do wydumanych zarzutów o rzekome uciążliwości, związane z działaniem pracowni malarskiej, esbecy zdołali przekonać zbyt nielicznych. Korzystając z nadarzającej się okazji jej użytkownikowi, wyrzuconemu z poprzedniej pracy za działalność w Solidarności, udało się zatrudnić w spółdzielni w charakterze gospodarza tegoż bloku. Rozwścieczone tym faktem SB na rewizję do pracowni przychodziło coraz częściej, nieraz w momentach najbardziej zaskakujących. Ale dzięki „podsłuchowemu wynalazkowi Solidarności Walczącej” oraz nieznanemu nikomu „dodatkowemu pięterku”, wszystkie przedmioty, mogące być źródłem kłopotów, zawsze zgormadzone były właśnie na nim. A nikomu nieznana dodatkowa kondygnacja była wyciszona tak starannie, że przeprowadzający rewizję funkcjonariusze SB nie byli nawet w stanie usłyszeć pracującego nad sufitem powielacza. Bywało więc, że w czasie przeszukiwania pracowni w nieznanym im pomieszczeniu przez cały czas drukowała się bibuła!

Wśród pism, powielanych w tajnej drukarni na dodatkowym piętrze bloku przy Orlej 59, pierwszym był „Biuletyn Stanu Wojennego”. Potem, aż do początku lat dziewięćdziesiątych, drukowały się w niej przede wszystkim dziesiątki numerów „Solidarności Walczącej” i „Z Dnia na Dzień”. Przypadająca na powielarnię Edka Wóltańskiego część nakładu tych gazetek (drukowanych równocześnie w wielu miejscach) sięgała pięciu tysięcy egzemplarzy. Trafiały stamtąd głównie do siatek kolporterskich, działających w Głogowie, Legnicy, Chocianowie i Ścinawie. Na rozstawionych w tajnym pomieszczeniu stołach powstawały też niezliczone transparenty, przeznaczone m.in. dla warszawskiego kręgu ks. Jerzego Popiełuszki a także znane potem z pielgrzymek, mszy papieskich i demonstracji. Kryjówka wolnego słowa stała się też dużym magazynem, umożliwiającym przechowywanie wielkich ilości publikacji przeznaczonych do kolportażu oraz magazynem gromadzącym zapasy papieru i przeróżnych materiałów poligraficznych.

Pomimo prowadzonej przez Służbę Bezpieczeństwa inwigilacji tajne pomieszczenie nigdy nie zostało wykryte. Przez prawie osiem lat było miejscem, w którym niemal codziennie, poza okresami, w których Edward Wóltański przebywał w aresztach SB, drukowana była prasa podziemna. W latach dziewięćdziesiątych władze spółdzielni mieszkaniowej wzmogły jednak naciski na likwidację pracowni, celem przeznaczenia jej na rzekomo palące cele mieszkaniowe. To, co okazywało się być niemożliwe w czasach rozpanoszonej bezpieki, w tzw. III RP okazało się być całkiem realne. Na nic zdały się argumenty, że miejsce tak unikatowe mogłoby pełnić rolę małego muzeum, obrazującego polską walkę o wolność. Jego twórca ofiarował się być zarówno honorowym kustoszem, jak i przewodnikiem, który kolejnym szkolnym klasom organizowałby w nim niezwykłe lekcje historii. Niestety, w czasach tych obowiązywał pogląd, wg którego komunizm został obalony osobiście przez Lecha Wałęsę oraz paru jego pomocników, o swoich zasługach i bohaterstwie nieustannie opowiadających wtedy w swoich gazetach i w zawłaszczonej telewizji. Jedna z najbardziej niezwykłych tajnych drukarni nie była więc tematem mogącym zainteresować kogokolwiek z decydentów. Nie obchodziła ona też władz miasta Lubina. Jak też szybko się okazało – miejsce po pracowni wcale nie miało zaspokajać „palących potrzeb mieszkaniowych”. Ten, komu je przydzielono, bardzo szybko się bowiem na nim uwłaszczył, po czym sprzedał je na wolnym rynku.

Z tajnego pomieszczenia Edward Wóltański wyniósł większość mebli i urządzeń, przez osiem lat służących walce o wolną Polskę. Zabrać wszystkich nie był w stanie, bo nie miał gdzie ich zmagazynować. W znów zamurowanej „przestrzeni izolacyjnej” zostały puszki po farbie drukarskiej, narzędzia służące do pracy przy ramkach i powielaczu, na podłodze i rozstawionych stołach zostały wielkie szablony, służące do sporządzania niezliczonych transparentów Solidarności. Może kiedyś jakiś archeolog odkryje to miejsce, które jest nie tylko świadectwem walki Polaków o wyzwolenie z komunizmu ludzi i narodów.

Zamurowane wnętrze unikatowej drukarni jest także przykładem tego, jak bardzo te siły społeczne i polityczne, które w roku 1989 dorwały się do władzy, miejsc i świadectw takich w Polsce mieć nie chciały.

Artur Adamski

7 KOMENTARZE

  1. Dzięki takim ludziom jak Edward jego ofiarności, patriotyzmu,wiary I BOHATERSTWA mamy wolną Polskę. To takie jednostki były w stanie podtrzymywać ducha w narodzie. To tacy właśnie ludzie stali za wolną Polskę. Ich ideały przetrwały ciężkie dla nich czasy komunizmu. One dzisiaj inspirują nas do tego kim dziś jesteśmy. Narodem niosąc słabym pomoc. Nie idziemy za lewackie zachodnim duchem czasu nie stoimy po stronie bogatego ateistycznego świata. Idziemy droga testamentu Naszego umilowanego Świętego JPIi. Mamy Rząd na czele którego stoi syn naszego Bohatera i wielkiego Polaka Kornela. RZĄD którego Polska nie miała od 1939 r. To za sprawą Edwarda i jemu podobnym Dziękujemy Ci za ten trud i oddanie swoich sił i talentu Polsce. Dziękujemy

  2. Pamiętam Edku jak w latach 80. poszedłem z Tobą do tej pracowni. Gdy zbliżaliśmy się do celu, zauważyłeś że pod drzwiami czeka na Ciebie esbek. Na szczęście udało nam się wycofać bezpiecznie. Esbecy dobrze wiedzieli, że prowadzisz tam konspiracyjną działalność i tym większy podziw, że tak potrafiłeś ukryć powielacz i zakazane wydawnictwa. Naprawdę szkoda, że nie powstało tam muzeum upamiętniające Twoją patriotyczną działalność i tamte trudne czasy.

  3. Cześć Edwardzie !
    Dziękuję za przesłany materiał. Twoje „przejścia” , Twoje wieloletnie doświadczenia życiowe nie są zbyt szeroko znane i doceniane. Niestety na plecach takich osób jak Ty wywindowało się wielu pożal się Boże patriotów, fachowców a raczej szarlatanów. I wielu z nich jest w obecnej opozycji jak i grupie rządzącej. Mają pełne gęby sloganów o dobru narodu, pracy dla ojczyzny, a w rzeczywistości tylko trzepią kasę, a naród mają w dupie. Natomiast skromni tacy jak TY niestety mają jedynie satysfakcję osobistą i uznanie niewielkiej grupie zaznajomionej w tajniki minionych dni. SŁOWA UZNANIA DLA CIEBIE I TEGO CO ROBIŁEŚ.
    Pozdrawiam : Zygmunt

  4. Cześć Edwardzie !
    Twoje „przejścia” , Twoje wieloletnie doświadczenia życiowe nie są zbyt szeroko znane i doceniane. Niestety na plecach takich osób jak Ty wywindowało się wielu pożal się Boże patriotów, fachowców a raczej szarlatanów. I wielu z nich jest w obecnej opozycji jak i grupie rządzącej. Mają pełne gęby sloganów o dobru narodu, pracy dla ojczyzny, a w rzeczywistości tylko trzepią kasę, a naród mają w dupie. Natomiast skromni tacy jak TY niestety mają jedynie satysfakcję osobistą i uznanie niewielkiej grupie zaznajomionej w tajniki minionych dni. SŁOWA UZNANIA DLA CIEBIE I TEGO CO ROBIŁEŚ.
    Pozdrawiam : Zygmunt

  5. Cześć Edward,
    Jesteś jednym z nielicznych prawdziwych działaczy Solidarności. Kłaniam się Tobie i Twojej działalności. Pamiętasz, że dałeś mi negatywy z zamieszek w Lubinie przed moim wyjazdem. Zdjęcie UBeka strzelającego, które ukazyło się w Stanach, to było z Twoich negatywów.
    Pozdrawiam
    Zdzisław Wliszczak

Skomentuj Zygmunt Anuluj odpowiedź

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content