8,6 C
Warszawa
piątek, 19 kwietnia, 2024

Dorota Heck – Stanisław Srokowski

26,463FaniLubię

Prof. Dorota Heck, kierownik Pracowni Kultury Literackiej XX w. na Uniwersytecie Wrocławskim, należy do tych badaczy literatury, którzy z wielką starannością i rzetelnością docierają do najgłębszych pokładów analizowanych tekstów. To wybitna badaczka idei i języka współczesnych pisarzy. Jest autorką wielu książek, esejów i szkiców literackich. Opublikowała m.in. „W stronę morfologii kultury”, „Personalista w czasach kolektywizmu”, „Filologia i (jej) interpretacje”. Ogłasza eseje m.in. w „Toposie”, „Arcanach”, a działalność krytycznoliteracką uprawiała na łamach takich czasopism jak „Twórczość” czy „Przegląd Powszechny”. Interpretowała twórczość Witkacego, Irzykowskiego, Miłosza, Różewicza, Herberta i wielu innych twórców z różnych pokoleń.

MŁODZI WYDAJĄ SIĘ AMBITNI

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

( Z prof. Dorotą Heck rozmawia Stanisław Srokowski )

Duży rozgłos wywołał swego czasu tytuł Pani szkicu: „Dlaczego nie mogę patrzeć na wiersze Różewicza”? To była prowokacja intelektualna, czy rzeczywista rewizja hierarchii literackich wartości  w naszym kraju?

Nie, przynajmniej w zamierzeniu to nie była prowokacja. Wtedy naprawdę wierzyłam, że prawdziwa, wolna poezja – to twórczość Czesława Miłosza po 1951 roku, odkąd zdecydował się na emigrację, a Tadeusz Różewicz to czołowy autor oficjalnego obiegu literackiego w PRL. Z czasem zrozumiałam, że sylwetki twórcze nie są czarno-białe. Nie wszystko, co publikował Miłosz odpowiadało moim ideałom, natomiast Różewicz bywał w kraju ofiarą inwigilacji, nie tylko sławnym i uprzywilejowanym poetą. Starał się zachować godność, nie dać się wmanipulować w położenie dyspozycyjnych pisarzy, marionetek w rękach takich czy innych, z reguły dwulicowych, manipulatorów.

Czy mogłaby Pani wskazać tendencje w polskiej literaturze III RP. Jakie nurty, kierunki Pani dostrzega?

Brakuje dystansu poznawczego do literatury po 1989 roku. Najuważniej obserwuję tych pisarzy, którzy dają świadectwo prawdom zakazanym przez poprzednie 50 lat. Najpierw wyróżniali się wśród nich ci z roczników dwudziestych (np. Janusz Krasiński) i trzydziestych, z czasem o wciąż współczesnej, nieodległej historii zaczęli ważne rzeczy wydawać młodsi: Wacław Holewiński, Wiesław Helak, Marek Harny, Sebastian Reńca. Nie każdy wytrwa podczas niesprawiedliwych ataków krytyki literackiej, wciąż kultywującej peerelowskie tabu, ówczesne kryteria, ugruntowany w uprzywilejowanych środowiskach materialistyczny i kolektywistyczny światopogląd. Również wśród poetów i dramaturgów zaznacza się nurt „oddawania sprawiedliwości widzialnemu światu”. Podobnie wśród prozaików część twórców załamuje się i milknie lub pozwala się wykorzystywać w złej sprawie, służąc zakłamaniu i dezorientacji. Język artystyczny odnawiają obecnie ci, którzy są oczytani w arcydziełach klasyki literatury, począwszy od starożytnych eposów, zarazem jednak uważnie słuchają dialogów Polaków rożnych pokoleń (Tomasz Różycki, Jan Polkowski, Krzysztof Koehler, Wojciech Kudyba), ale nie zwrócił mojej uwagi ktoś, kto porwałby się na literacką creatio ex nihilo. Nawet mistrz neologizmu, Henryk Wolniak, złagodził swój neofuturyzm. Kultura bez tradycji nie istnieje. Zresztą nad pierwszym piętnastoleciem III RP jeszcze panowały autorytety starych mistrzów, tych formatu intelektualnego, artystycznego i etycznego Gustawa Herlinga-Grudzińskiego czy Zbigniewa Herberta. Arcydzieła są w ogóle w dziejach sztuki wyjątkami, a nie normą. Nowości bywały powierzchowne, ponieważ przejawiały się w warstwie tematów lub motywów. Niewiele się zmieniało pod względem dla literatury ważniejszym, estetycznym, gdyż kontynuowano wielorakie warianty wyborów między klasycyzmem i awangardą, realizmem i groteską, prześmiewczym likwidatorstwem i kontemplacyjnym skupieniem, uważnością, subtelnością. Może furtkę do świata odczarowanego, wolnego od zastanych antynomii, paradoksalnie uchyla ostatnio tylko fantastyka, zwłaszcza Jacka Dukaja.

Odejdźmy na moment od literatury. Pracuje Pani na Uniwersytecie, prowadzi zajęcia dydaktyczne. Obserwuje Pani młodzież, studentów. Co Pani obserwuje? Jakie postawy, zachowania,  wartości?

Młodzież nie jest monolitem. I szybko przestaje być młodzieżą. Oprócz zawsze zwracających na siebie uwagę karierowiczów i donosicieli przez trzydzieści lat spotykałam ludzi o rzeczywistych ambicjach intelektualnych, utalentowanych, bezinteresownych, wykazujących niekiedy odwagę. Młodzi wydają się ambitni, tylko nie zawsze trafnie lokują swoje marzenia. Bywają podatni na manipulację. Z moich byłych studentek po dziesiątkach lat niekiedy wyrastają mroczne, pogubione, fanatyczne postaci. To istna klęska pedagogiczna dla uniwersyteckiej polonistki. Kto wie, czy nie mądrzej funkcjonują w przyszłości absolwenci zaocznych studiów – uczciwi nauczyciele, dojrzalsi, znający empirię, a nie propagandę.

Jest pewien nurt w młodej poezji, który  nazwałem akreizmem, charakteryzujący się ogromną dyscypliną słowa, bogatą metaforyką i skrajnym minimalizmem w budowaniu poetyckiego obrazu. Niektóre wiersze np. ks. Piotra Lamprechta, czy Kingi Tyczyńskiej, właśnie akreistów, wydają się być nad przepaścią  języka. Dalej już pójść nie można. To skraj leksyki. Młodzi z tego nurtu odchodzą od Różewiczowej  narracji, opowieści fabularnych,  mówiąc, że to gadulstwo, a  oni pragną odrodzenia  polskiej poezji, która już nie ma żadnych miar, norm i reguł. Jak Pani patrzy na to zjawisko?  

Chyba rozumiem akreistów. Bez względu na polityczne różnice, wciąż podziwiam lapidarne późne wiersze Ryszarda Krynickiego, a gdyby ktoś zapytał o mój subiektywny wybór ulubionego utworu, wskazałabym kropkę na białej ścianie – przykład poezji wizualnej Stanisława Dróżdża, czyli uobecnione milczenie. W podobnym kierunku, w stronę zamilknięcia podąża medytacyjna twórczość s. Bożeny Anny Flak, Kazimierza Nowosielskiego lub Piotra Klimczaka. Ich poprzednikami w XX i XIX wieku byli Beata Obertyńska i… Cyprian Norwid. Poezja nie polega na metaforyce, rytmiczności, emocjonalności, lecz na precyzji znaku.

I ostatnie pytanie. Nad czym Pani aktualnie pracuje? Jakie najnowsze Pani książki możemy polecić naszym czytelnikom?

Obecnie trudno się skupić na jednym, wymagającym wielu lat pracy, projekcie badawczo-edytorskim. Rozpraszam się na pisanie bieżących recenzji lub esejów interpretacyjnych, ale zamierzam wrócić do substytutu antologii sprzeciwu wobec postmodernizmu – skromnego zbioru własnych streszczeń, skoro żaden wydawca nie podjął się realizacji ryzykownego przedsięwzięcia wieloautorskiego. Spośród moich najnowszych książek dostępne w bibliotekach naukowych są niskonakładowe Genologiczne synergie z instruktywną bibliografią – wyborem dobrych inspiracji metodologicznych, na rynku zaś można jeszcze spotkać Filologię i (jej) interpretacje – połowiczne urzeczywistnienie pragnienia, by przyczynić się do renesansu filologii, a także Four Dilemmas / Cztery dylematy/ przetłumaczoną dla nieznających języka polskiego opowieść o przesłaniu twórczości takich pisarzy, jak Janusz Krasiński, o dawaniu świadectwa prawdzie poprzez fikcję literacką i mimo utrudnień, które stwarzają instytucje życia literackiego. Jak zauważono już w starożytności Senatores boni viri senatus bestia mala, czyli skolektywizowane byty, instytucjonalizacja i profesjonalizacja literatury nie sprzyjają dobru ani – dodajmy – swobodzie indywidualnej ekspresji. To zresztą są przeszkody zrozumiałe, logiczne i naturalne, choć dokuczliwe.

Dziękuję za rozmowę i życzę realizacji twórczych projektów.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content