13,2 C
Warszawa
czwartek, 28 marca, 2024

Nieodpowiedzialna ostrożność – Marian Piłka

26,463FaniLubię

Dla Rosji atak na Ukrainę miał być początkiem zmian geopolitycznych, które doprowadzą do likwidacji międzynarodowego porządku politycznego ukształtowanego po upadku Związku Sowieckiego i zdominowanego przez Stany Zjednoczone.

Podważenie, a następnie likwidacja tego porządku przez wypchnięcie Stanów Zjednoczonych z Europy, odbudowę pozycji Rosji przynajmniej  na obszarze postsowieckim, a w dalszej kolejności także na obszarze byłych komunistycznych państw satelickich, a być może nawet osiągnięcie dominacji militarnej i politycznej w Europie „aż po  Lizbonę”, jak to ujmowano eufemistycznie w rosyjskich  enuncjacjach dyplomatycznych. Dlatego osłabienie pozycji Stanów Zjednoczonych i  eliminacja  ich militarnych i politycznych wpływów, postrzeganych jako główna bariera w odbudowie supermocarstwowej pozycji Rosji,  była głównym celem rosyjskiej polityki przynajmniej od czasu słynnej monachijskiej przemowy prezydenta Putina. To antyamerykańskie ostrze jej polityki było i jest podstawą faktycznego sojuszu z Chinami, które także są mocarstwem rewizjonistycznym dążącym do przebudowania systemu międzynarodowego, w pierwszym etapie na system multipolarny, a następnie sinocentryczny. Moskwa miała nadzieję, że rozbieżne geograficznie kierunki rewizji systemu międzynarodowego będą gwarancją, że ten faktyczny sojusz nie przekształci się w chińska dominację. Uważała bowiem, że centralnym kierunkiem polityki chińskiej jest Wschodnia Azja i Pacyfik, gdy dla Rosji kierunkiem zasadniczym jest Europa. Niemniej jednak wysiłki obu państw były wymierzone w globalną dominację Stanów Zjednoczonych. Jednak w przeciwieństwie do Pekinu, które zgodnie z chińska kulturą strategiczną dostosowują swoją politykę do naturalnego biegu rzeczy, to jest do systematycznego wzrostu chińskiej potęgi i zmniejszania dystansu, także militarnego do Stanów Zjednoczonych, Rosja nie ma umiejętności  strategicznego czekania, tym bardziej, że czas pracuje przeciwko Moskwie. Dlatego też Rosja, zanim skończą się jej zasoby surowcowe i zanim upowszechni się energetyka oparta na zielonej rewolucji uderzającej w rosyjski eksport surowcowy, spieszy się, by dokonać zmian geopolitycznych, zanim będzie zmuszona do redukcji swojego potencjału militarnego limitowanego dostępnymi zasobami materialnymi. To jest zasadnicza, oprócz błędu przecenienia procesów dezintegracji Zachodu i niedocenienia procesów odrodzenia narodowego na Ukrainie, przyczyna rosyjskiego pośpiechu w przekształcanie europejskiego systemu  politycznego. Wojna  miała być tylko wstępnym etapem w odbudowie mocarstwowej pozycji Moskwy i przyspieszenia wypychania Stanów Zjednoczonych z Europy. Miałą być i  w rzeczywistości jest proxy war ze Stanami Zjednoczonymi. To jest istota obecnego konfliktu zmierzającego do przekształcenia europejskiego i globalnego systemu międzynarodowego.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Ale nie jest to tylko proxy war, wojna zastępcza, ze Stanami Zjednoczonymi, jest to także proxy war z Polską, która po Ukrainie wraz z państwami bałtyckimi miała być i jest następnym etapem rosyjskiej wielkiej strategii. Bez zdominowania naszej części kontynentu, Rosja nie zrealizowałaby swojego zasadniczego celu, do którego przygotowywała się już od kilkunastu lat. I w tej wojnie rola Polski nie ogranicza się do lojalnego wypełniania naszych zobowiązań sojuszniczych wobec Stanów Zjednoczonych, w które politycznie i militarnie jest skierowana rosyjska agresja. Bo Polska  nie leży na uboczu rosyjskich celów, ale na głównym szlaku rosyjskiej ekspansji. My mamy być następnym etapem. I dlatego strategia pomocy Ukrainie za parawanem NATO i Stanów Zjednoczonych nie zawsze jest najwłaściwszą opcją w naszej polityce. Nie jesteśmy bowiem w tej wojnie tylko sojusznikiem Waszyngtonu, który broni swojej globalnej dominacji, ale bezpośrednim celem rosyjskiej ekspansji. Ta zasadnicza różnica w położeniu musi także decydować o innej, w porównaniu z innymi członkami NATO, polityce wobec konfliktu na Ukrainie. I przynajmniej częściowo polskie władze zdają sobie z tego sprawę, mobilizując międzynarodowy sprzeciw wobec rosyjskiej agresji. Także można zrozumieć politykę polskiego bezpieczeństwa narodowego za parawanem NATO i Stanów Zjednoczonych. Generalnie jest to słuszna zasada, żeby nie wchodzić bezpośrednio do konfliktu zbyt wcześnie, rezerwując własne siły, na okres ostatecznych rozstrzygnięć dotyczących charakteru systemu międzynarodowego, który powstanie po okresie amerykańsko-chińskiej rywalizacji. Problem w tym, że zarówno USA jak i państwa zachodnie inaczej postrzegają rosyjskie zagrożenie. Dla Stanów Zjednoczonych najwygodniej by było, gdybyśmy je odciążyli  w największym zakresie od zobowiązań powstrzymywania rosyjskiej ekspansji.  Dlatego polityka „pół kroku za USA” wymusza na tym państwie maksymalne zaangażowanie. Natomiast dla zdemoralizowanych państw europejskiego Zachodu nasze działania zmierzające do zaostrzenia reakcji na rosyjską agresję są traktowane jako faktyczne stawianie ich w przymusowej sytuacji. Gdyby nie polskie działania, to ich reakcja z pewnością byłaby dużo słabsza. Opór Niemiec i Francji wobec totalnej blokady gospodarczej Rosji jest duży, ale ustępuje zarówno z powodu polskich działań jak i presji moralnej własnych społeczeństw. Właśnie ta presja jest największym polskim sojusznikiem w izolowaniu rosyjskiego agresora.  Jest też atutem, który przez nasze własne działania może być stymulowany do dalszego wzmocnienia gospodarczego nacisku na zwiększenie rosyjskich kosztów agresji.

Dziś Rosja już wie, że nie wygra wojny na Ukrainie, ale to nie znaczy, że nie jest zdolna do zadania Ukrainie takich strat, że to państwo nie będzie mogło pełnić buforu naszego bezpieczeństwa. Masowe niszczenie miast i infrastruktury może spowodować nie tylko niezdolność w przyszłości do dalszego oporu, ale także może skłonić do przyjęcia choćby części rosyjskich warunków. Natomiast w polskim interesie jest nie tylko zachowanie suwerenności i integralności Ukrainy, ale także jej swoboda w  określaniu własnego statusu międzynarodowego i jak najmniejsze zniszczenia jej majątku trwałego.  Niepodległa Ukraina stwarza bowiem gwarancje naszego bezpieczeństwa narodowego. Dlatego w przeciwieństwie do innych państw Zachodu w naszym bezpośrednim interesie jest wsparcie Ukrainy nie tylko w broń defensywną, ale także ofensywną , zwłaszcza w samoloty. Bo każdy zestrzelony rosyjski samolot, każdy rozbity rosyjski czołg, czy każda zniszczona rosyjska jednostka wojskowa to gwarancja naszego pokoju i bezpieczeństw. Dlatego jeżeli nie możemy uzyskać możliwości wsparcia Ukrainy za parawanem NATO, to trzeba to zrobić bezpośrednio i przekazać samoloty bojowe Ukrainie. Dziś jesteśmy w sytuacji, w której przez naszą pomoc możemy wpłynąć na kształt statusu Ukrainy w momencie zawarcia rozejmu. Jej obecne powodzenie oznacza bowiem osłabienie Rosji. Im słabsza wyjdzie z tego konfliktu Rosja, tym pewniejsze będą gwarancje naszego bezpieczeństwa i tym samym naszego statusu w Europie. Zwłaszcza jeżeli chodzi o nasz status w Europie, bo nie są nim zainteresowane ani Niemcy, ani Francja. Dlatego, aby go zdobyć dziś własnymi działaniami, musimy wymuszać na tych państwach wzrost poparcia dla naszej polityki. Nasze samodzielne działania stawiają je w sytuacji przymusowej i tym samym zmuszają do podążania naszym śladem. Dlatego też samodzielne przekazanie samolotów jest działaniem, które także w przyszłości zakreśli zakres naszych możliwości w Europie.

  Ale oprócz mniej lub bardziej maskowanego sprzeciwu dominujących  w Unii państw wobec takiej polityki mamy do czynienia z oporem wewnątrz naszego społeczeństwa wobec polskich działań jednostronnych. Z jednej strony wynikają one z pewnej formy quasi-nacjonalizmu, który odwołuje się do siedzenia cicho w każdym konflikcie, w obawie przed konsekwencjami aktywnej polityki. Jest on niewątpliwie dziś eksploatowany przez rosyjską agenturę wpływu. Ale jest jeszcze silniejsza jego wersja, by nie podejmować samodzielnie żadnych działań innych niż za parawanem państw sojuszniczych. Ta postawa wynika z ostrożności, by nie sprowokować rosyjskiego ataku i wplątania Polski do obecnego konfliktu wojennego.  Wynika ona z tradycji niesamodzielności polskiej polityki i nadmiernej ostrożności, z przekonania, że choć wojna na Ukrainie na ogromny wpływ na nasze położenie, to jednak nie jest to bezpośrednio nasza wojna. I dlatego nasza pomoc powinna być ograniczona tak ,aby nie sprowokować rosyjskiego ataku. Ten typ postawy jest także eksploatowany przez rosyjską agenturę wpływu, choć w  większym zakresie niż poprzednia wynika z poczucia wrodzonej ostrożności. Otóż rosyjska propaganda odwołująca się do możliwości eskalacji wojny czy nawet do użycia broni jądrowej jest zupełnie niewiarygodna. Rosja nie umie poradzić sobie w wojnie z Ukrainą, a prowokowanie wojny z państwem NATO byłoby działaniem samobójczym. Także lęk przed bronią nuklearną jest niewiarygodny, bo Rosja prowokowałaby samounicestwienie. To są przysłowiowe strachy na Lachy. Dlatego też w imię naszego bezpieczeństwa powinniśmy dziś wesprzeć Ukrainę w broń ofensywną. Polityka jest funkcją czasu i odmowa użyczenia skutecznej broni Ukrainie oznacza zaprzepaszczenie szansy większego osłabienia Rosji niż przy możliwościach, jakie ma armia ukraińska. Ta odmowa  to też zaprzepaszczenie okazji do ukształtowania przyszłego statusu Ukrainy zgodnie z polskim długofalowym interesem. Jest to typ postawy i polityki wynikający z potrzeby bezpieczeństwa, ale nieodpowiedzialna ostrożność powoduje utratę szansy.

Marian Piłka
historyk, publicysta,

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content