10 C
Warszawa
czwartek, 28 marca, 2024

Wojna ma twarz dziecka – Agnieszka Wojciechowska van Heukelom

26,463FaniLubię

Od początku wybuchu tej strasznej wojny, którą prezydent Rosji, Putin, wypowiedział Ukrainie, świat przeciera oczy ze zdumienia , nie mogąc uwierzyć w ogrom tego bestialstwa. Dzięki mediom i portalom społecznościowym codziennie widzimy zdjęcia i filmiki pokazujące ataki na ludność cywilną , bombardowane szkoły, przedszkola, uciekających, przerażonych ludzi.

W obliczu tej niecodziennej sytuacji ludzie starają się pomóc, jak mogą. A my, Polacy, świetnie sprawdzamy się jako dobrzy sąsiedzi, przygarniający pod swój dach, dzielący się ciepłym jedzeniem, ubraniem, dobrym słowem.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Potrzeba serca

Nie oglądając się na działania instytucji rządowych i samorządowych, ludzie sami jeżdżą na granicę, żeby nakarmić i napoić głodnych, a uciekające przed wojną kobiety z dziećmi, zabrać do swoich domów.

Tysiące wolontariuszy troszczy się o przybywających z Ukrainy uchodźców. Zbierają odzież, zabawki, buty, pościel, koce, leki, środki czystości, jedzenie. Organizacje pozarządowe docierają na polską granicę i do wszystkich zakątków Polski. W obliczu tej ogromnej tragedii ludzie sami się zmobilizowali. Nikt nie czeka na polecenia czy hasło, każdy stara się zrobić to, co może.

Łodzią na ratunek Ukrainie

Dla mnie ta woja ma twarz dziecka wystraszonego, zaskoczonego, zapłakanego. Jako społeczniczka z krwi i kości nie zwykłam siedzieć z założonymi rękami. Każdego dnia ratuję ludzi z opresji przed agresywnymi czyścicielami kamienic, skutkami nieprawidłowości, bezmyślnością. W normalnych warunkach, na co dzień, gdy inni tylko mówią – ja działam. W tej ekstremalnej sytuacji postanowiłam zrobić coś dla uciekających przed wojną maluchów i ich udręczonych mam. Dlatego zorganizowałam w Łodzi zbiórkę niezbędnych sprzętów, fotelików, wózków, łóżeczek. Nawiązuję do akcji „Łodzią na ratunek Ukrainie”, którą przeprowadziłam pod wpływem tragicznych wydarzeń na kijowskim Majdanie w 2014 roku.

Akcja i reakcja

Do gromadzenia sprzętów potrzebna jest duża powierzchnia. Pomógł mi Łódzki Klub Biznesu, który użyczył swoich pomieszczeń przy Piotrkowskiej 85. W ten sposób ogromne, eleganckie wnętrza zabytkowej kamienicy w centrum Łodzi zamieniły się w magazyn artykułów dla dzieci. Odzew na mój apel przerósł najśmielsze oczekiwania. W ciągu kilku godzin wielka sala zapełniła się kolorowymi sprzętami, często bardzo drogimi. Ludzie przywozili je masowo. Planowana na jeden dzień zbiórka została przedłużona o dwa dni. Niektórzy nie mogli dostarczyć nam tych sprzętów osobiście. Pomogli łódzcy przedsiębiorcy Kamila Stopińska, Andrzej Jankowski, Piotr Misztal, którzy użyczyli swoich samochodów i kierowców i pojechali w różne miejsca odebrać te dary. Poruszeni akcją sami kupili po kilka nowych dziecięcych fotelików i podkładek. Gdy w drzwiach pojawił się elegancki starszy pan z wielką papierową torebką myślałam, że pomylił adres. Ale on też chciał coś zrobić. A ponieważ nie miał sprzętów dla dzieci, bo jego wnuki wychowują się za granicą, poszedł do sklepu i kupił dziecięce piżamki w różnych rozmiarach. Nieoczekiwanie pomoc zaoferowali muzycy z zespołu znanego artysty, Pawła Samokhina, mieszkającego w Łodzi. Wojtek Stępniak, klawiszowiec w tym zespole, dzielnie nosił wózki i łóżeczka i przygotowywał zupę dla zaangażowanych wolontariuszy.

Totalne poruszenie

Spora część darczyńców przychodziła z małymi dziećmi. Rodzice taszczyli ciężkie wózki, foteliki, a ich pociechy dzielnie pomagały, przenosząc lekkie elementy. Dzieci były dumne, że pomagają, a gdy dziękowałam i pytałam, dlaczego to robią, odpowiadały , że „trzeba pomagać innym dzieciaczkom”. Piękne zachowanie i jakże potrzebne w tych szalonych czasach. Gdy informacja o naszej łódzkiej akcji ukazała się w mediach, zaczęli wydzwaniać ludzie z całej Polski. Podpowiedziałam zorganizowanie takich akcji lokalnie. Pomoc ukierunkowana ma bowiem sens. W kilku wypadkach problemy logistyczne zostały sprawnie rozwiązane. Ofiarodawczyni jednego z fotelików sama znalazła kierowcę Bla Bla Car, który przewiózł go z Płocka do Łodzi. Gdy usłyszał o co chodzi, nie wziął od niej żadnej opłaty za ten przewóz. Z Warszawy liczne sprzęty przywiozły nam zaoferowane do pomocy auta przedsiębiorców. Jeden z ich kierowców, pracujący od lat w Łodzi Ukrainiec, ze łzami w oczach dziękował nam za tak wspaniałą pomoc dla dzieci.

W miejscu naszej zbiórki zaczęły pojawiać się przerażone kobiety z maluchami na rękach, które uciekły przed wojną. Były zdumione ofiarnością Polaków. Nie oczekiwały wiele. Gdy potrzebowały np. wózka, brały pierwszy z brzegu, choć mogły wybrać lepszy. Były zaskoczone, że naprawdę go dostają. A przecież po to zbieraliśmy.

Dobra współpraca

Przed rozpoczęciem tej społecznej zbiórki skontaktowałam się z wojewodą łódzkim, Tobiaszem Bocheńskim, który zajmuje się przebywającymi na naszym terenie cudzoziemcami. Bardzo przychylnie odniósł się do pomysłu naszej akcji i bez wahania zaoferował pomoc urzędników. Dzięki temu po zakończeniu zbiórki mogłam oficjalnie przekazać w dobre ręce kilkaset sprzętów na potrzeby ukraińskich maluchów, wiedząc, że dotrą one faktycznie do tych, którzy ich potrzebują. Transportem zajęły się służby wojewody. Pomogli jak zwykle niezawodni strażacy. Wicewojewoda Piotr Cieplucha, odbierający ode mnie sprzęt, zapewnił, że część fotelików pojedzie na granicę, aby umożliwić bezpieczny transport uciekających dzieci. Reszta sprzętów (kilkaset łóżeczek i wózków) pozostanie na miejscu dla uchodźców napływających do nas każdego dnia.

Wieczne zaangażowanie

Mam poczucie dobrze spełnionego obowiązku, ale na tym nie poprzestajemy, póki starczy sił. Kryzys humanitarny wywołany przez Putina przerasta nasze wyobrażenia. Polska stanęła przed ogromnym wyzwaniem. Dlatego niech każdy robi, co może, byleby mądrze. My przystępujemy do kolejnej akcji zbiórki celowej. Matki z dziećmi potrzebują przecież nowej bielizny na zmianę, piżam, pampersów, podpasek i innych środków higieny w tym tak potrzebne proszki do prania. Potrzebne są też leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe.

Dlatego zwróciłam się z apelem do łodzian o dostarczenie tych artykułów. Czuję, że mogę liczyć na wielu ludzi dobrej woli: przedsiębiorców, kupców, producentów, zwykłych ludzi, którzy chcą pomóc. Liczą się każde ręce i każdy gest. Trzeba to tylko mądrze zorganizować.

Całego świata nie zbawimy, ale przecież trzeba zacząć!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content