13,2 C
Warszawa
czwartek, 28 marca, 2024

W majestacie prawa – Jerzy Pawlas

26,463FaniLubię

Coraz bardziej pozatraktatowa rzeczywistość brukselska czy pozakonstytucyjna i pozakodeksowa rzeczywistość krajowa – stają się tolerowaną normalnością.

Gdy TSUE, mając „obiektywne wrażenie” (zamiast kierować się uzgodnieniami traktatowymi), może kwestionować nie tylko niezależność KRS i domagać się zmian w organizacji polskiego wymiaru sprawiedliwości, ale także uzależniać KPO od dowolnie interpretowanej praworządności, to uzurpuje sobie prawo do działań wbrew traktatom. Federacyjna centralizacja brukselska postępuje. Optymiści sądzą jednak, że owa praworządność w odniesieniu do środków unijnych ma dotyczyć ich właściwego wydatkowania.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Marszałek senatu notoryczne ignoruje prokuratorskie zarzuty, kontynuuje swoiście rozumianą politykę zagraniczną, wojażując po Florydzie bez przedstawicieli opozycji senackiej, a ku zdziwieniu miejscowej Polonii, a także popierającej go partii Donalda Tuska. Marszałek udaje się do Kijowa, bo jest przekonany, że docenią go rosyjscy agresorzy. Tymczasem w jego kancelarii, która stała się przytułkiem dla byłych działaczy i posłów PO-PSL, ujawniono mobbing. Senat – reklamowany przez PO-PSL jako izba refleksji (bo przetrzymuje projekty poselskie) – staje się karykaturą.

Dzieci, nie zważając na pandemię, tańczą poloneza przed Pałacem Prezydenckim, bo zdaniem opozycji nowelizacja ustawy oświatowej „uderza w polskie szkoły”, „ogranicza oddolne inicjatywy uczniowskie”, „wprowadza polityczny nadzór kuratora”. Zestaw tej bałamutnej demagogii ujawnia ambicje lewactwa w dziedzinie ideologizacji edukacji. Tęczowi partyzanci szkolni, korzystając z przychylności pedagogów, chcą ogłupiać i deprawować dzieci, wbrew konstytucyjnym prawom rodziców i resortowym podstawom nauczania.

Stołeczny magistrat w roli mecenasa antykultury działa równie ochoczo i efektywnie jak promotor corocznych homoparad. Teatry samorządowe w stolicy przechodzą same siebie w promocji obscenicznych przedstawień, bluźnierstw, kpin z dziedzictwa kultury i przedrzeźnianiu tradycyjnych wartości. Wyczyny „Powszechnego” (nad „Klątwą”, wciąż mozoli się prokuratura) zdystansuje „Dramatyczny”, wsławiony już antypolską „Naszą klasą” za dyrektury Tadeusza Słobodzianka, bo wkrótce kierownictwo przejmie Monika Strzępka, znana ze skandalicznych przedstawień.

Praworządność

KRRiTV przedłużyła koncesję na nadawanie naziemne dla programu TVN7 na kolejne dziesięć lat (wcześniej uczyniła to dla TVN24), choć struktura właścicielska nadawcy (TVN) się nie zmieniła. Kapitał amerykański, jako pochodzący spoza europejskiego obszaru gospodarczego, nie powinien przekraczać 49 proc. To zgodne z prawem krajowym i unijnym, ale jak widać, można się wykpić jakąś firmą-słupem z holenderskiego lotniska.

Opozycyjni i brukselscy łowcy praworządności nie interesują się bankowcami, którzy zarabiają na podwyższaniu stawki WIBOR (kredytobiorcy płacą wyższe raty). Widać praworządność niejedno ma imię. Dziesięć lat temu senator, Grzegorz Bielecki, alarmował w tej sprawie NIK. Teraz wróciła ona pozwem sądowym (WIBOR zawyżono siedmiokrotnie), jednak nie z inicjatywy tropiących antyrządową praworządność.

Suwerenność i symetria

Skompromitowany TSUE, zamiast podać się do dymisji, orzeka o nadrzędności prawa UE nad konstytucjami państw członkowskich. KE wykorzystuje jego decyzje, zarzucając polskiemu wymiarowi sprawiedliwości, że nie gwarantuje obywatelom praw procesowych. Tymczasem zasady funkcjonowania tego wymiaru leżą w gestii państwa polskiego, zaś Konstytucja RP jest nadrzędna wobec prawa unijnego.

Nie dość jednak przypominania o tych uwarunkowaniach prawnych, gdy eurokraci wciąż forsują brukselski centralizm biurokratyczny, uzurpując sobie nieprzypisane im kompetencje. Nie ustaje ekspansja feminizmu, genderyzmu czy ekologizmu. Pojawiły się zakusy wyjęcia spod gospodarki leśnej 10 proc. lasów (by pożarły je korniki, jak Puszczę Białowieską), choć traktaty nie przewidują takich możliwości. To nie koniec aspiracji ekologistów, którzy zamierzają w unijnej dyrektywie wprowadzić „przestępstwo ekobójstwa” (jako zamachu na przyrodę).

Tymczasem pogrobowcy rewolucji 1968 roku oraz tęczowo-zielone lewactwo domagają się, by Europa „otrząsnęła się z demonów narodowych”, postulują ustanowienie sfederalizowanego i wynarodowionego państwa brukselskiego. Nie jest tajemnicą, że to koncepcja bliska nowemu rządowi niemieckiemu, którego interesy geopolityczne realizowałaby sfederalizowana biurokracja brukselska.

Gdy w 1991 roku świętowano trzydziestą rocznicę polsko-niemieckiego traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy, nie wspominano, że Polacy nie mają w Niemczech statusu mniejszości narodowej, że nie oddano im przedwojennego majątku i nieruchomości, że polskie dzieci nie mogą uczyć się języka ojczystego w szkołach, że organizacje polonijne nie mają wsparcia rządu niemieckiego. Tymczasem polski rząd przeznaczył w 2021 roku 236 mln zł na naukę języka niemieckiego dla mniejszości niemieckiej.

Nie lepiej jest na Litwie, gdzie Polacy od ponad dwudziestu lat usilnie zabiegają, aby młodzież mogła zdawać język polski na maturze. W dalszym ciągu nie mogą podpisywać się po polsku, nie mówiąc o reprywatyzacji. Mimo podpisanych umów, nie ma wzajemności czy symetrii w traktowaniu mniejszości w Polsce i na Litwie, która będąc członkiem UE, powinna też przestrzegać regulacji unijnych. Jeszcze gorzej jest na Białorusi, gdzie Polacy są dyskryminowani jak w czasach stalinowskich. Na razie OBWE nie reaguje.

Biznes ponad wszystko

Latami ciągnęły się starania polskiego rządu o opodatkowanie działających w kraju zagranicznych sieci handlowych. Tak silny był ich lobbing w Komisji Europejskiej, która blokowała wprowadzenie podatku handlowego. Nasz budżet tracił, ale KE stała po stronie zagranicznych koncernów. Zagraniczne sieci handlowe osiągają 80 proc. krajowego handlu, ale nie dość, że sknerzą w podatku CIT (Auchan Polska – 0,05 proc. przychodów, Biedronka – 1,04 proc.), to jeszcze kombinują, jak obejść zakaz handlu w niedzielę (choć w macierzystym kraju nie przyszłoby im to do głowy). Markety udają więc dworce autobusowe, poczekalnie, wypożyczalnie sprzętu sportowego, czytelnie albo domy pogrzebowe. Może w końcu inspekcja pracy zlikwiduje ten handlowy cyrk. Unikanie opodatkowania to problem, z którym eurokraci nie mogą się uporać. Bank Gospodarstwa Krajowego szacuje, że kraje unijne tracą rocznie 170 mld euro z powodu działania unijnych rajów podatkowych.

Gdy po 1989 roku nasz kraj otworzył się niefrasobliwie na inwestycje zagraniczne, to firmy osiągały zyski, ale nie reinwestowały ich na polskiej ziemi. Dysponując wyspecjalizowanymi służbami prawno-księgowymi, transferowały zyski, przerzucały koszty, kupowały usługi konsultacyjne. Dopiero obecna władza zaczęła uszczelniać luki w podatku CIT (w 2016 roku 26,4 mld zł wpływu, w 2021 roku – 52,4 mld zł).

Na wszystkim można zarobić – nawet na imporcie śmieci i porzucaniu ich na nielegalnych wysypiskach. Naliczono ich ponad czterysta, ale ekologiści nie przykuli się do żadnego. Niestety nie powstała Agencja Bezpieczeństwa Ekologicznego, zaproponowana przez ministra Jana Szyszkę, a wykpiona przez antyrządowe media. Skorzystała na tym mafia śmieciowa.

Uzurpowanie kompetencji

Gdańskie władze prowadzą agitację polityczną na stronach internetowych placówek szkolnych. Domagają się odrzucenia nowelizacji ustawy oświatowej („likwiduje demokrację w szkołach”). Niezależnie od tego, chcą otworzyć szkoły dla seksedukatorów. Coraz więcej samorządów chciałoby wyręczać resort edukacji, ale to w gestii kuratora pozostaje przyzwolenie na wchodzenie do szkół organizacji pozarządowych, które muszą też uzyskać zgodę rodziców.

Ostatnio wolni, niezależni samorządowcy prześcigają się w inicjatywach. Rafał Trzaskowski w „imieniu Paktu Wolnych Miast” odwiedza Budapeszt i Kijów („jesteśmy solidarni z Ukrainą”). Samorządowcy prowadzą nie tylko własną politykę zagraniczną, ale także kulturalną. Właśnie krakowski samorząd błysnął przeróbką „Dziadów” na pastisz politrukowy, aż zainteresowała się tym osiągnięciem Regionalna Izba Obrachunkowa (bada finanse teatru i naruszenie przepisów prawa zamówień publicznych).

Tymczasem samorządowcy z Nysy borykają się z sądami administracyjnymi. Wypłacają bowiem bony wychowawcze rodzinom przynajmniej z dwojgiem dzieci. Nie spodobało się to jednej z mieszkanek miasta i Adamowi Bodnarowi, byłemu rzecznikowi praw obywatelskich. Okazuje się, że polskie sądy nie sprzyjają rodzinom wielodzietnym, zarzucają samorządowcom dyskryminowanie związków partnerskich i rodzin niepełnych.

Egzekucja praw

Nie udało się wymiarowi sprawiedliwości rozliczyć zbrodniarzy komunistycznych. Bezkarnie przeszli do wieczności po alejach zasłużonych. Teraz IPN występuje o pociągnięcie do odpowiedzialności prokuratorów i sędziów, orzekających w latach osiemdziesiątych. Już przygotowano 150 wniosków o uchylenie immunitetu. Nie wiadomo, czy stracą stanowiska, przywileje, sowite emerytury ani kiedy to nastąpi. Dopiero w 2011 roku stwierdzono, że stan wojenny był nielegalny.

Przykładem bezradności aparatu administracyjnego i wymiaru sprawiedliwości, nie mówiąc o miłośnikach przyrody, stał się gigantyczny zamek-dziwoląg w Stobnicy, w Puszczy Noteckiej, na obszarze chronionym. Inwestor, związany ze środowiskiem ekologów (może dlatego nie protestują), postawił na swoim. Kto ma pieniądze, może mieć rację, nawet gdy inwestycja jest nielegalna.

Nie ustają bluźniercze profanacje świątyń katolickich (bo innych się nie bezcześci) i przedmiotów kultu (wycinanie krzyży). Jest jasno sprecyzowany art. 196 kodeksu karnego o obrazie uczuć religijnych. Mimo to sprawcy rzadko są karani, a sądy okazują im wyjątkową tolerancję. Powołuje się biegłych, bo nie wiadomo, co to jest obraza uczuć religijnych albo bluźnierstwo (pomijając fakt, że bazgranie po kościołach to dewastacja czyjegoś mienia). Jak na razie dyskryminacja katolików nie stała się przedmiotem zainteresowania rzecznika praw obywatelskich, tak samo jak deklaracja jednego z posłów, zapowiadającego opiłowywanie katolików z przywilejów, nie zainteresowała prokuratury.

Wiedza o niemieckich zbrodniach, rabunkach, zniszczeniach na ziemiach polskich podczas II wojny światowej jest w społeczeństwie niemieckim znikoma. Właśnie Stowarzyszenie Patria Nostra opublikowało w języku niemieckim książkę o niemieckim barbarzyństwie. Dotąd nie zostało rozliczone, oczekuje na polski raport o reparacjach i odszkodowaniach.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content