5,5 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

Aby Polska rosła w siłę… – Andrzej Manasterski

26,463FaniLubię

Lata siedemdziesiąte. Do Polski płyną szerokim strumieniem pożyczki. Niewiele się dba, by je należycie wykorzystać. Podejmuje się wiele nonsensownych decyzji gospodarczych, o których nie ma słowa w środkach przekazu. Po co Polakom informacje, które mogłyby zmącić obraz „socjalistycznego raju”? Wszystko jest pod kontrolą, cenzorskie ucho i oko pracuje skutecznie nad właściwym przekazywaniem treści. Ale pod koniec dekady oznaki niewydolności systemu są już bardzo widoczne. Na tyle widoczne, że I Sekretarz PZPR Edward Gierek, postanawia sprawdzić pogłoski, które coraz częściej do niego docierają pomimo starań „dworu”, aby nie docierały.

Maciej Szczepański, jeden z zaufanych Gierka i szef Radiokomitetu wspominał po latach:

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

To był początek 1980 roku. Przed VIII Zjazdem Partii Gierek poprosił mnie do siebie.

Przekaż swoim chłopakom – powiedział – żeby pojeździli po Polsce i zrobili jakieś materiały świadczące o różnych idiotyzmach, które się dzieją w gospodarce.

Przekazałem to Stasiowi Cześninowi. Stasio uruchomił ekipę.

Oglądałem z nim te materiały w swoim gabinecie. Ursynów w budowie, wysokościowiec mieszkalny w stanie surowym, otoczony płotem, kamera zagląda za płot. A za płotem robotnik odwija z kartonów wielkie szyby i tłucze je ogromnym młotem.

Towarzyszu prezesie – pyta mnie Cześnin – jak się wam wydaje, co on robi?

Jak to co, rozbija! Więc albo pijany, albo… – Byłem tak oburzony, że nie mogłem znaleźć odpowiedniego słowa.

Ten robotnik – wyjaśnił mi Cześnin – troszczy się o wzrost wydajności pracy w budownictwie.

Jak to?!

To proste – wytłumaczył. – Wzrost wydajności jest liczony stosunkiem liczby zatrudnionych osób do wartości domu, który się buduje. Im wyższy więc kosztorys, tym większa wartość tego budynku. Oraz wyższy fundusz płac, bo liczyło się go po 20 proc. od wartości gotowego produktu. Oddać tych szyb do magazynu nie mogli, bo wartość budynku by spadła, co oznaczałoby pomniejszenie ich zarobków, to co mieli zrobić? Tłukli. Gierek materiał obejrzał i zadecydował: – Słuchajcie chłopcy, nie puszczajcie tego, nie można tego puścić, bo gdybyśmy ludziom pokazali te idiotyzmy, to ja musiałbym natychmiast odwołać Jaroszewicza.

Jaroszewicza swoja drogą ostatecznie odwołano w 1980 roku. Pozostały po nim m. in. „genialne manewry gospodarcze”, czyli podwyżki cen żywności i wprowadzenie kartek na cukier w 1976 roku. Pozycja Jaroszewicza w aparacie władzy była olbrzymia, ale to zasługa jego powiązań z KGB i aparatem politycznym w LWP. W 1992 roku został zamordowany w Aninie. Wówczas zginęła też jego żona. Śledztwo było prowadzone bardzo nieudolnie, nie wykryło sprawców. Pojawiły się sugestie, że to był mord polityczny.

Zachowałem w pamięci wydarzenie z 1980 roku. Gierek miał przyjechać do Milicza. Wizyta była przygotowywana przez miejscowych notabli bardzo starannie. Na trasie przejazdu odmalowano ściany budynków. Nawet tych, które po wizycie miały być gruntownie wyremontowane, bo groziły zawaleniem. Gierek miał „gospodarskim okiem” rzucić m. in. na stawy rybne we wsi Niezgoda koło Żmigrodu. Na tę okoliczność położono nową nawierzchnię asfaltową na grobli, którędy „pierwszy” miał przejeżdżać. Aby było szybciej (i taniej), masę bitumiczną wylano bezpośrednio na ziemię, bez podkładu. Przy okazji wytruto w stawie trochę ryb, bo „fachowcy” zamiast wywieźć beczki z resztkami olejów, utopili je w wodzie. Dzisiaj po tej drodze nie ma śladu – wykruszyła się już po miesiącu, zarosła trawą, a zimy i deszcze dokonały reszty. A Gierek i tak Milicza nie odwiedził – najpierw był zajęty „korektą gospodarczą”, czyli kolejnymi podwyżkami cen, później zaczęły się strajki, a on sam udał się na wypoczynek.

Zakup licencji technologicznych na Zachodzie przez ekipę Gierka miał być sposobem na dołączenie PRL do światowej czołówki. Propaganda głosiła przy każdej okazji, że Polska znalazła się w dziesiątce najbardziej uprzemysłowionych krajów świata.

Nie wszystkie zakupy były trafione. W 1978 roku w USA zakupiono traktory firmy „Massey-Fergusson”. Dopiero później zorientowano się, że śruby i gwinty nie są wykonane w systemie dziesiętnym, a calowym. Trzeba było wydać kolejne pieniądze na zmianę systemu, co zwiększyło i tak niemałe koszty zakupu.

W 1975 roku bardzo znana firma – „Moda Polska”, zakupiła we Włoszech maszyny do szycia. Nie zwrócono uwagi, że maszyny służyły do szycia ubrań z materiałów sztucznych i nie nadawały się do materiałów naturalnych, z których „Moda Polska” słynęła. Zakup jednak został dokonany, więc aby wykorzystać w pełni linię produkcyjną, kupowano syntetyki z NRD. Ale to jeszcze nic w porównaniu z tym co było dalej. Dopiero po podpisaniu umowy okazało się, że maszyny kosztują trochę drożej, niż początkowo zakładano, bowiem „specjaliści od zakupów”… pomylili się o jedno zero.

Z zakupem licencji na produkcję autobusów „Berliet” z Francji też była ciekawa sprawa. Zdecydowano się na tę firmę, gdyż silną pozycję miała w niej partia komunistyczna, firma zaś przeżywała kryzys. Zakup licencji tylko na chwilę opóźnił jej upadek. A autobusy, nieprzystosowane do polskich warunków klimatycznych, nie miały początkowo zamontowanego ogrzewania. Więcej, nie były przystosowane do większych niż we Francji obciążeń eksploatacyjnych. Stały więc w warsztatach, a z czasem zaczęto z nich wymontowywać sprawne elementy i używać ich do naprawy innych autobusów. Na drogi powracały więc stare i wysłużone, ale mniej zawodne „ogórki”, produkowane w Jelczu na czechosłowackiej licencji.

Czy tęsknimy do dekady Gierka? Tak samo jak tęsknimy do czasów dzieciństwa i młodości. Z perspektywy lat wydaje się, że wtedy trawa była zieleńsza, słońce jaśniej świeciło, a nawet jeśli były jakieś kłopoty, jakoś łatwiej się żyło. Nie wierzę, że Polacy tęsknią za dekadą zgrzebnych sklepów albo samochodami na talon „załatwianymi” przez szwagra znajomego sekretarza. Dekada Gierka, kiedy rozpatruje się ówczesny eksperyment gospodarczy mający uniezależnić Polskę od „Wielkiego Brata”, nie jest niczym szczególnym. Bo był to kontrolowany przez Sowietów eksperyment nazwany „otwarciem na Zachód”, podobnie jak na Węgrzech po 1956 roku i w Czechosłowacji po 1968 roku. Nie wierzę też, żeby Jaruzelski był okazem szczególnego patrioty, jak go widział naczelny „Wyborczej”. Funkcjonowanie, pierwszych sekretarzy, może poza pierwszymi latami, kiedy rządził Gomułka, było zależne od Moskwy. To Sowieci decydowali, czy można pozwolić na liberalizm i jak go dawkować?

Pamiętam mistrzostwa świata w hokeju w Katowicach w 1976 roku. W pierwszym meczu polska drużyna, ku zaskoczeniu wszystkich i olbrzymiej radości kibiców na trybunach i przed telewizorami, pokonała niezwyciężoną drużynę sowiecką 6:4. A i tak w końcu spadliśmy do grupy B, bo pozostałe mecze przegraliśmy sromotnie. Podobnie było z dziesięcioma latami Gierka – najpierw na początku nadzieja i radość z „malucha”, coca-coli i innych produktów, które pojawiły się w sklepach, a pod koniec dekady pustki półki sklepowe, koszmarne kolejki, „bo coś mają rzucić”.

Zawiedzione nadzieje są zawsze najdotkliwsze.

Andrzej Manasterski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content