4 C
Warszawa
piątek, 19 kwietnia, 2024

Pełzający demos – Jerzy Pawlas

26,463FaniLubię

Demokracja – uznana za najlepszy z ustrojów, ponieważ lepszego nie wymyślono – staje się swoją karykaturą, nie bez udziału tych, którym przynależy władza.

Opozycja narzeka na inflację i drożyznę, nie zauważając dynamicznie rosnącej konsumpcji i wzrostu PKB (5,5 proc.). Z kolei połowa respondentów uważa, że program Polski Ład im zaszkodzi, gdy faktycznie skorzysta z niego18 mln ludzi. Pracowita tresura, stosowana przez postkomunistyczne lewicowo-liberalne media wobec dwóch pokoleń, przynosi rezultaty.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Wbrew prawu oświatowemu, upolitycznione samorządy nie ustają w próbach edukowania młodzieży. Niezależnie od tego, wspomagane z zewnątrz organizacje i stowarzyszenia, rywalizują w demoralizacji i deprawacji społeczeństwa, występując przeciwko tradycyjnym wartościom, konstytuującym polską tożsamość.

Obywatele brukselscy nie domagają się śledztwa w sprawie korupcji w instytucjach unijnych, tak jakby przestępstwa zasługiwały na tolerancję. Gdy polscy związkowcy przyjechali do Luksemburga, by protestować przeciwko orzeczeniu TSUE o zamknięciu „Turowa”, przywitali ich policjanci, uzbrojeni w armatki wodne, wozy bojowe i zasieki z drutu kolczastego. Tak realizuje się brukselska demokracja. Co tam prawa obywatelskie, gdy eurokraci zawsze mają rację.

W ceremonii beatyfikacyjnej ks. kard. Stefana Wyszyńskiego i Róży Czackiej mogło uczestniczyć na Polach Wilanowskich zaledwie 9 tys. wiernych. Mecz z Anglikami na Stadionie Narodowym obejrzało ponad 56 tys. kibiców. W sytuacji zagrożenia wirusowego, ktoś zdecydował o ograniczeniu uroczystości beatyfikacyjnych, a ktoś nie protestował.

Sprawca (działacz LGBT) dewastacji kościoła św. Krzyża został tymczasowo aresztowany. Lewicowe media chcą uchylenia aresztu. Oburzył się też stołeczny konserwator zabytków. Pomysł, by kościoły traktować tak jak meczety czy synagogi, przyjęto ze zdziwieniem i niedowierzaniem.

Tymczasem okazuje się, że feministyczna histeria uliczna nie wpłynęła w żadnym stopniu na świadomość społeczną, choć posłużyła promocji barbarzyństwa i chamstwa w debacie publicznej. Niezależnie od tego zarząd partii Razem przyznał sobie pozaregulaminowe nagrody. Sprawą zainteresowała się prokuratura, ale postkomuniści protestują, wykorzystując lewicowe sympatie społeczeństwa, kultywowane przez media. Aktorka, która obrzuciła wulgaryzmami pograniczników, zyskała zrozumienie i współczucie środowisk celebryckich, także z mediów publicznych.

Uznając wszelkie proporcje, Polacy albo będą mądrzy, albo ich nie będzie – mawiał kard. S. Wyszyński.

Interesy, ignorancja, ideologia

Rybacy, którym brukselska polityka rybna wytrzebiła Bałtyk, niszcząc ekosystem, są bezradni. Komisarze zakazują połowów łososia i dorsza, ale zezwalają na połowy ich pożywienia, m.in. szprotów. Działa lobby przemysłu mączki rybnej, a rybacy niech się przebranżowią.

Górnicy są skonsternowani: gdy przyjdzie im likwidować kopalnie, posiadające niewyczerpane złoża, mają bronić miejsc pracy czy domagać się przebranżowienia? Bo kto wytłumaczy brukselskim komisarzom, że ich decyzje to klimatyczne szaleństwo, podszyte interesami dominujących gospodarek. Tym bardziej, gdy kult przyrody staje się rodzajem brukselskiej quasi-religii, a spekulanci handlem emisjami robią interesy stulecia.

Opłaty za gaz i prąd to 8 proc. wydatków przeciętnego gospodarstwa domowego. Unijna polityka klimatyczna kosztuje. Trzeba płacić za zieloną ideologię. I polscy obywatele płacą najwięcej, choć cena energii elektrycznej jest jedną z najniższych w Europie.

Tymczasem szykuje się zamach na polski rynek transportowy, a to za sprawą ambitnego pakietu klimatycznego „Fit for 55”. Przewoźnicy będą musieli dostosować się do wygórowanych wymogów, co podniesie ceny towarów i usług. A przecież trzeba także wyeliminować samochody spalinowe do 2035 roku. Utopijne plany przesłaniają refleksję, że gospodarce brukselskiej po prostu zabraknie energii. Zielona komuna nadciąga. Czy – jak niegdyś – obalą ją polscy związkowcy. Bo na brukselskich lewaków nie ma co liczyć.

Rowerzyści i jurokraci

Stołeczny ratusz nadal nie potrafi rozwiązać prozaicznej kwestii wywozu śmieci. Najpierw naliczano opłatę od zużytej wody, potem od metrów kwadratowych mieszkania, teraz ryczałtem od mieszkania. A przecież to nie woda, śmieci ani mieszkania, lecz ludzie. Sęk w tym, że nie wiadomo, ilu ich mieszka w stolicy. Zaś co do śmieci, to Warszawa jest jednym z nielicznych dużych miast, które nie ma spalarni (swego czasu Hanna Gronkiewicz-Waltz zrezygnowała z funduszy unijnych). Jednak pustki w kasie miejskiej nie są przeszkodą w budowie niepotrzebnej kładki rowerowej przez Wisłę, co już skutkuje wyrębem drzew w strefie chronionej.

Stołeczny prezydent rekompensuje sobie nieudolność gospodarczą poczynaniami politycznymi. Już to inicjuje jakiś ruch społeczny, już to patronuje antyrządowym samorządom. Promując homoparady, zwalcza Marsze Niepodległości. Wspomagają go sędziowie, wykorzystując kuriozalne zabiegi (Marsz przestał być zdarzeniem cyklicznym, bo raz nie mógł się odbyć z powodu pandemii). Prezydenckie ambicje sięgają także edukacji szkolnej – chciałby ją zgenderyzować, choć to nie jego kompetencje. Nic to, bo zawsze może liczyć na usłużnych prawników i stołeczny elektorat antyrządowy.

Lewicowi aktywiści zaskarżają do sądów samorządowe karty praw rodziny. Samorządowcy chcą chronić młodzież przed deprawacją, co aktywiści uznają za działanie dyskryminacyjne, niepraworządne. Co więcej, piętnują powiaty wpisem do tzw. atlasu nienawiści. Gdy powiat przasnyski wystąpił do Sądu Okręgowego w Ostrołęce o ochronę swego dobrego imienia, ten oddalił pozew, a przy okazji – wbrew konstytucyjnym zapisom – uznał związki jednopłciowe za rodzinę oraz przyznał możliwość demoralizacji i indoktrynacji dzieci przez standardy WHO.

Co tam demokracja lokalna, gdy sądy są zideologizowane. Nie inaczej jest, gdy opozycyjni samorządowcy określają politykę historyczną. Poznań nie ma pieniędzy na współfinansowanie budowy Muzeum Powstania Wielkopolskiego, ale dysponuje funduszami na mieszkanie dla osób LGBT czy samochód do pomocy migrantom w gminie Michałowo.

Z konsekwencją godną lepszej sprawy postępuje dezurbanizacja stolicy (zwężanie ulic, jakieś ciągi spacerowe, trasy rowerowe, likwidacja przejść podziemnych, czyli ogólne korkowanie miasta). Zdesperowani kierowcy, nie mogąc dojść racjonalnych przyczyn tego barbarzyństwa, domniemywają, że to zemsta aktywistów-rowerzystów, którzy zdominowali miejskie drogownictwo. Czy kierowcy też sformują swoje lobby, czy ogłoszą masowy protest – nie wiadomo.

Tresura medialna

70 proc. polskiego rynku telewizyjnego kontrolują zagraniczni nadawcy. Ok. 30 proc. rynku radiowego należy do firm zagranicznych, ale RMF FM (własność niemieckiego Bauera) ma słuchalność 26 proc. Dominujący nadawcy opanowali też rynek reklamowy. Nie inaczej w internecie. Onet (Ringier Axel Springer) ma ponad 17 mln użytkowników, Interia (Bauer) – ok. 13 mln, TVN (Discovery) – ok. 6 mln, Fakt (RAS) – ok. 5,5 mln.

Na rynku prasowym też przeważa kapitał zagraniczny (70–75 proc), w prasie ogólnopolskiej głównie niemiecki. Zagraniczni wydawcy (prasa kobieca, młodzieżowa, sportowa, moda) formatują gusty, przekonania, styl życia w kolonii medialnej. Lewicowo-liberalne, antyklerykalne media odciągają młodzież od religii.

Właśnie amerykański nadawca (po dymisji ambasadora Mirosława Jasińskiego) przekonuje polskich telewidzów, że to strona polska ponosi winę w konflikcie turowskim, reklamuje zatrzymanie wydobycia węgla na rzecz fotowoltaiki, jakby słońce w tym regionie nigdy nie zachodziło. Intencje nadawcy są aż nadto oczywiste – ogłupić, skłócić i dowalić rządzącym.

Jeżeli kapitał ma narodowość, a dominuje w mediach, to trudno mówić o swobodnej debacie publicznej czy demokratycznych wyborach. Niemniej jednak w polskim prawie istnieje przepis, że udział kapitału zagranicznego w danym rynku nie może przekraczać 40 proc. Rolą UOKiK jest blokowanie kolejnych przejęć.

Ustawa o radiofonii i telewizji (art. 35) ogranicza udział kapitału zagranicznego spoza europejskiego obszaru gospodarczego w strukturze właścicielskiej nadawcy do 49 proc. Tymczasem wystarczyła firma „słup” , by otrzymać koncesję i objąć całość udziałów w TVN przez amerykański koncern. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ma strzec ładu medialnego. Co do telewidzów, to protestowali w imię wolności słowa.

Ekspansja unijna

Jak wynika z sondażu Pracowni Social Changes na zlecenie portalu wPolityce.pl – większość badanych (65 proc.) sądzi, że bez pieniędzy unijnych szanse naszego kraju na sukces są niewielkie, 20 proc. respondentów uważa, że jest odwrotnie . Inaczej uważają zwolennicy prawicy – 54 proc. jest zdania, że nasz kraj poradzi sobie bez unijnych dotacji. Przeciwnego zdania jest 91 proc. wyborców PO i 2050. Jak widać, partie proeuropejskie są wyraźnie uzależnione od brukselskich rządów. Nie widzą, że polskie PKB urosło w latach 1990-2004 cztery razy, a po UE-akcesji (2005-2020) dwa i pół razy.

Po co traktaty, gdy wystarcza orzeczenie TSUE i szantaż komisarzy, by zarządzać obywatelami brukselskimi. W końcu eurokraci ustalają prawa wierzących. ETPC orzekł, że skoro krzyż już nic nie znaczy, to może funkcjonować w przestrzeni publicznej. Ważna jest przecież brukselska różnorodność, a nie cywilizacja chrześcijańska, która jest tylko elementem tej różnorodności.

Eurokraci, zamknięci w brukselskiej wieży Babel, tak się oderwali od rzeczywistości, że nie zauważyli absurdu walki z klimatem. Być może obywatele brukselscy, doprowadzeni do ubóstwa energetycznego, przypomną im o skrzeczącej rzeczywistości.

Greckie demos – w pierwotnym znaczeniu odnosiło się do obywateli i ich praw (własności, wolności debaty publicznej, uczestnictwa we władzach państwowych). Demokracja sprowadzała się więc do władzy obywateli. Z czasem ta forma ustrojowa – dzięki lewicowym ideologom-manipulatorom – ewoluowała jako władza ludu, przy czym pojęcie owego ludu oznaczano dla bieżących potrzeb politycznych. Była więc demokracja ludowa (władza należy do ludu pracującego miast i wsi), demokracja socjalistyczna (ludem był proletariat), demokracja równościowa (ludem uciskanie mniejszości), demokracja brukselska (ludem eurokraci).

Przywrócenie pierwotnego znaczenia demokracji, wymagałoby rzeczywistego upodmiotowienia obywateli, wyzwolenia się spod manipulatorsko-indoktrynacyjnych oddziaływań medialnych, wreszcie podjęcia przez nich wyzwania odpowiedzialności za swoje wybory polityczne.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content