Oba te kraje, choć politycznie bardzo bliskie, to energetycznie jakby całkiem odległe. Nie chodzi tu nawet o racjonalne argumenty za akceptacją wybranej drogi bezpieczeństwa energetycznego.
Z pozoru wydaje się, że niemiecka droga – sto procent odnawialnej energii do 2050 r. jest bardziej atrakcyjna, popularna i wspierana przez ruchy, organizacje i media sprzyjające „zielonej energetyce”. Co najważniejsze również politycy polscy i niemieccy skłaniają się ku podobnemu rozwiązaniu. Alternatywą dla niemieckiej koncepcji energetyki odnawialnej jest francuska wersja oparta na energetyce jądrowej, powoli zastępowanej przez OZE. Nie da się ukryć, że niemiecka wersja przyszłej energetyki może nie jest porywająca, ale jest za to dużo prostsza w wykonaniu i dlatego jest bezkrytycznie popierana przez niemieckie społeczeństwo, które, jak wydaje się, jest wręcz zafascynowane jej możliwościami. To zauroczenie efektami uzyskanymi dzięki wiatrakom i panelom słonecznym w znacznej części obserwuje się również w Polsce. Francuski projekt jest dla nas abstrakcyjny, gdyż w ogóle nie posiadamy elektrowni jądrowych, które są podstawą tamtejszego systemu energetycznego. Również zainteresowanie elektrowniami jądrowymi w Polsce daleko odbiega od z zapałem wdrażanych energetycznych wiatraków i paneli słonecznych, które stanowią podstawę niemieckiej, a także brytyjskiej transformacji energetycznej. Niezależnie jednak od tego, który system jest atrakcyjniejszy, warto porównać wady i zalety obu, choćby tylko dla celów edukacyjnych.
Zagadkowe zamknięcie elektrowni jądrowych
Pod koniec XX wieku Niemcy należały do europejskich i światowych liderów pod względem liczby elektrowni jądrowych. Od początku XXI wieku nagle przestały popierać tego rodzaju energetykę i zaczęły krytykować jej stan bezpieczeństwa. Początkowo argumentacja opierała się na wydarzeniach z Czarnobyla na Ukrainie (26.04.1986). Wydarzenia w dalekiej Japonii związane z silnym trzęsieniem ziemi i falą tsunami, która uszkodziła elektrownię jądrową w Fukushimie (11.03.2011) ostatecznie utwierdziły niemiecki rząd w decyzji o zamknięciu wszystkich dwunastu elektrowni jądrowych (30 maja 2011). Stanowisko niemieckiego rządu, który powoływał się na wydarzenia w Fukushimie, było co najmniej dziwne. Niemieckie elektrownie jądrowe są daleko od morza i tsunami im nie zagraża. Terytorium Niemiec jest postrzegane jako asejsmiczne. Decyzja niemieckiego rządu podjęta w dwa i pół miesiąca po wydarzeniach w Fukushimie była błyskawiczna. Wszak nie zakończono jeszcze wszystkich czynności dotyczących katastrofy w samej Fukushimie. Na dodatek niemiecki rząd nie mógł do tego czasu zdobyć wiarygodnych, kompetentnych i rzetelnych analiz. Wszystko wskazuje na to, że ta decyzja była już od dawana przygotowana. Wydarzenia w Fukushimie stały się tylko dobrym pretekstem, do ukrycia prawdziwych powodów. Oficjalnie jednak dotąd jeszcze ich nie podano. Mapa rozmieszczenia siłowni energetycznych na terenie Niemiec nie pozostawia co do tego żadnych złudzeń. Zostały one rozmieszczone zarówno na południu, jak i na północy kraju mniej więcej po równo. Te na północy znajdują się w odległościach kilkunastu i kilkudziesięciu kilometrów od fatalnego potencjalnego wulkanu. Choć nikt się do tego nie przyznaje, to jest wielce prawdopodobne, że informacje o nasilających się ilościowo wstrząsach sejsmicznych w rejonie Laacher See Volcano (LSV), wpłynęły na decyzję rządu. Ukrycie prawdziwych przyczyn zamknięcia do 2022 roku niemieckich elektrowni jądrowych trzeba wiązać z uprawianą już wtedy polityką „tylko bez paniki”.
Niemcy – importer energii elektrycznej
Niemieckie stowarzyszenie branży energetycznej BDEW informuje, żeod czerwca 2019rokuten kraj importował więcej energii elektrycznej niż eksportował, dzięki czemu stał się importerem netto po raz pierwszy od lipca 2014 r. Wzrost importu wynika głównie z rosnących cen CO₂ w ramach Europejskiego Systemu Handlu Emisjami ( ETS ), który spowodował wzrost cen energii z węgla oraz wyłączanie elektrowni węglowych. W pierwszej połowie 2019 r. Niemcy odnotowały eksport energii netto na poziomie 21,1 mld kilowatogodzin (kWh), co oznacza spadek z 23,9 mld kWh w analogicznym okresie ubiegłego roku. Niemcy były eksporterem netto energii elektrycznej od prawie dwóch dekad. Wynosił on netto około 50 mld kWh w 2018 roku. Rosnący eksport był jednym z wielu powodów, dla którego nastąpił szybki rozwój odnawialnych źródeł energii, co nie zostało zsynchronizowane z jednoczesnym spadkiem wytwarzania energii z paliw kopalnych. Liczyła się coraz mniejsza emisja dwutlenku węgla. Po prostu uważano, że tak będzie zawsze, niezależnie od tego, czy odnawialne źródła energii zastąpią te wycofywane z użytku. Według kilku opracowań i studiów Niemcy będą musiały importować znaczne ilości zielonej energii, ponieważ w kraju jest ograniczona przestrzeń do wytwarzania energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych, a w innych regionach świata paliwa typu power-to-x mogą być produkowane znacznie taniej. Można zapytać, czy lepiej być eksporterem energii, czy jej importerem? Trwały import to rezygnacja z bezpieczeństwa energetycznego. Jest to sytuacja, która nas czeka w wypadku wprowadzenia niemieckiej wersji wytwarzania odnawianych źródeł energii.
Francja – energetyka jądrowa
W przeciwieństwie do Niemiec, francuskie rozważania o przyszłości energetycznej kraju są spokojne i nie wzbudzają emocji. Dzieje się tak dlatego, że ten kraj już dawno dokonał odpowiedniego wyboru, a teraz spokojnie go realizuje. Oczywiście, Francja też stawia na odnawialne źródła energii i wraz z innymi dążyć będzie do ich całkowitej dominacji, która ma nastąpić w 2050 r. Na razie dalej rozwija swoją energetykę jądrową. Dzięki długoletniej polityce opartej na bezpieczeństwie energetycznym około 70 procent francuskiej energii elektrycznej nadal wytwarza się z energii jądrowej. Polityka Paryża polega na jej zmniejszeniu do 50 proc. do 2035 roku. Ellen Wald z Global Energy Center uważa, że w obliczu kryzysu energetycznego poparcie Francji dla budowy nowych elektrowni jądrowych jest „zachęcającym znakiem”. Zarzuciła ona również Merkel zbyt szybkie wycofanie się z energii jądrowej. Niemiecka kanclerz, Angela Merkel, zobowiązała się do zamknięcia elektrowni jądrowych. W rezultacie Niemcy, które są największą gospodarką UE i kiedyś były eksporterem energii elektrycznej, stały się importerem. Elektrownie jądrowe są sposobem niezawodnego wytwarzania energii, zapewniają stabilną energię elektryczną o każdej porze dnia, przez cały rok. Na początku tego miesiąca Francja obiecała zbudować więcej reaktorów jądrowych, aby osiągnąć neutralność emisyjną do 2050 r., co jest celem UE. Prezydent Emmanuel Macron uznał, że to pomoże krajowi osiągnąć niezależność energetyczną, ponieważ coraz bardziej zauważa się wpływ Putina na europejski rynek energii. W przemówieniu telewizyjnym Macron powiedział: Aby zagwarantować niezależność energetyczną Francji, zagwarantować dostawy energii elektrycznej dla naszego kraju i osiągnąć nasze cele – w szczególności neutralność węglową w 2050 r. – po raz pierwszy od dziesięcioleci ożywimy budowę reaktorów jądrowych w naszym kraju i będziemy kontynuować rozwój energetyki odnawialnej.
Niemieckie protesty
Pomimo narodowego entuzjazmu dla odnawialnych źródeł energii pojawiają się Niemczech protesty zarówno w sprawie ostatecznego zamknięcia elektrowni jądrowych, jak i kopalń węgla brunatnego. Grupa 25 czołowych zagranicznych i niemieckich ekologów, dziennikarzy i naukowców napisała w październiku list otwarty do niemieckiej opinii publicznej, aby znieść przepisy, które mają spowodować szybkie wycofywanie elektrowni jądrowych. Argumentowali oni, że Niemcy nie spełnią swojego celu, jakim jest 65-procentowa redukcja emisji CO2 do 2030 r. w porównaniu z poziomami z 1990 r. Jak informuje krajowy portal górniczy nettg.pl (11.12.2021) do protestów w Niemczech zachęca związki zawodowe Michael Kretschmer, premier Saksonii (CDU). Sprzeciwia się on planom nowego rządu federalnego, polegającym na przyspieszeniu terminu dekarbonizacji z 2038 do 2030 r.Kretschmerskierował do członków Niemieckiego Stowarzyszenia Związków Zawodowych apel, aby „nie akceptowali potulnie” decyzji socjaldemokratów, Zielonych i FDP, bo jest to naruszenie zaufania, które górnicy okazali wobec wypracowanego planu. Premier Saksonii był członkiem tzw. komisji węglowej, na której rekomendacjach w 2019 r. ustępujący rząd zdecydował o wycofaniu się z produkcji energii z węgla do 2038 r. Przekonuje on, że nie da się stworzyć tysięcy nowych miejsc pracy dla obecnych pracowników węgla do 2030 r.
Niemcy czy Francja?
Oba te kraje w jakiś sposób oddziałują na polską politykę energetyczną. Oczywiście wpływ Niemiec jest dominujący, gdyż proponują sposób łatwy, lekki i przyjemny, cho ryzykowny. Francuzi opowiadają się za drogą kosztowną, stabilną, trwałą oraz skuteczną, a to nie wygląda zachęcająco.
Adam Maksymowicz