4,7 C
Warszawa
środa, 24 kwietnia, 2024

Agnieszka Żurek – Stanisław Srokowski

26,463FaniLubię

Ta proza mnie olśniła. Wprowadza do młodej polskiej literatury nowy ton. Agnieszka Żurek debiutuje w ambitnym wydawnictwie „Magna Polonia”. Powieść „Łowcy jeleni, czyli kulisy życia elit: obrazuje współczesne życie naszego kraju, a szczególnie Warszawy i jej barwnych, często zdegenerowanych – właśnie – elit. Autorka odsłania kompromitujące kulisy funkcjonowania wyższych sfer, dostojników państwowych, biurokracji, usłużnych urzędników, nędznych charakterów, podłych lizusów, krętaczy i leni. Taki współczesny Gogol, z domieszką Czechowa, Gombrowicza i Witkacego. Nie stroni od gorzkiej ironii i satyrycznego spojrzenia. Nie brakuje zabawnego, intrygującego, wręcz kryminalnego wątku miłosnego. Powieść porywa żywą akcją, błyskotliwym stylem i dogłębną analizą postaci. Koniecznie po nią sięgnijmy. Oczaruje nas urodą, wdziękiem, humorem i bogactwem intelektualnym. Pod tym linkiem można książkę zamówić: https://sklep.magnapolonia.org/produkt/lowcy-jeleni/.

Autorka udzieliła nam odpowiedzi na kilka pytań (St. S).

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

ROZSZYFROWAĆ RZECZYWISTOŚĆ

Twoja debiutancka powieść wzbudziła u pierwszych czytelników zaskoczenie, zachwyt, zdumienie, że można tak pisać. Właśnie, jak pisać? Od razu wskoczyłaś na wysokiego konia, z ironią, drapieżną satyrą, groteską. Skąd ten ton?

Z obserwacji rzeczywistości. Wydarzenia, w których uczestniczyłam i które opisałam w książce, były czystą groteską, toteż wybór tej formy wypowiedzi sam mi się narzucił. Przez cały okres pracy w miejscu, które opisałam na kartach „Łowców jeleni” towarzyszyła mi myśl: „To się nie dzieje, zaraz się obudzę” – tak nieprawdopodobne wydawało mi się to, co widzę i słyszę. Było to zarazem groteskowo śmieszne. Rzecz działa się w szacownych murach pośród zabytków i dzieł sztuki, tymczasem zasady funkcjonowania, stosunek do ludzi, język, ton i maniery pracujących tam ludzi (od szefa poczynając) kojarzył się raczej z półświatkiem. Nigdy nie zapomnę swojego zdumienia po rozmowie z jednym z wysokich urzędników państwowych pytanym przeze mnie o treść komunikatu dla dziennikarzy w związku ze zwolnieniem jednej z szefowych instytucji podległych mojemu miejscu pracy.

„Wypier…liliśmy ją i ch…!” – odpowiedział radośnie. I nie był to wyjątek. Wulgaryzmy, niebywałe chamstwo, pogarda, stała dezinformacja, utrudnianie wykonywania zadań, awantury bez powodu, niezadowolenie okazywane na każdym kroku były codziennością naszej pracy. Absurd był w niej stałą zasadą. Sprawy naprawdę ważne dla polskiej kultury i tożsamości narodowej były przemilczane bądź spychane na margines, z kolei zagadnienia marginalne lub kosmetyczne (w dosłownym tego słowa znaczeniu, dotyczące bowiem… makijażu – i to męskiego!) traktowane były z najwyższą powagą, godną zagadnień rangi państwowej. Wielokrotnie upewniałyśmy się nawzajem z koleżanką: „Czy ty też to słyszałaś /widziałaś?”, będąc bardziej skłonnymi uwierzyć we własną utratę zmysłów niż w tak fatalny stan polskich instytucji państwowych. Otaczająca nas rzeczywistość obfitowała zarazem w sceny tak śmieszne, że wielokrotnie żałowałam, iż nie są one transmitowane na żywo np. w Internecie. Gwarantuję, że miałyby większą oglądalność niż „Ucho prezesa” i „Alternatywy 4” razem wzięte.

Ale zacznijmy od rzeczy prostszych. Od czasu akcji i miejsca wydarzeń. Co opisałaś? Kogo? Z jakiego okresu?

Hm… Jakby tu odpowiedzieć, żeby nie narazić się na proces? Ujmijmy to tak: rzecz dzieje się w jednym z najważniejszych polskich urzędów powołanych do dbania o kulturę i dziedzictwo narodowe. Rozszyfrowanie szefa urzędu, jednej z głównej postaci powieści, nie będzie trudne – dla ułatwienia powiem, że w książce nosi pseudonim profesora Batorego, a nie cierpi go zgodnie zarówno lewica, jak i prawica. Nie on jeden natomiast jest głównym czarnym charakterem powieści. Profesor Batory to postać złożona – pyszałek i furiat, a zarazem człowiek na swój sposób uczciwy, choć przerażająco naiwny. Prawdziwe „jądro ciemności” to otaczający profesora pierścień lizusów, karierowiczów, cwaniaków i kłamców – ci nie cofają się przed niczym i dla kariery gotowi są zniszczyć każdego, kto stanie im na drodze. Akcja powieści ogniskuje się głównie wokół teatru absurdu, jaki rozgrywa się w urzędzie Sztuki i Folkloru (w skrócie: SiF) za czasów „dobrej zmiany”, sięga jednak nieco dalej, do niewyjaśnionej wciąż tragedii smoleńskiej, narodowej żałoby i wielkiego zjednoczenia po 10 kwietnia, do nadziei na przemianę polskiego życia publicznego, ale i do zmarnowania tego potencjału poprzez jego „zagospodarowanie polityczne” przez tytułowych „łowców jeleni” – ludzi skupionych na karierze i wykorzystujących ideowość młodzieży do zaangażowania jej w charytatywną pracę ponad siły na rzecz któregoś z „tłustych kotów” polskiej prawicy. Skutki takich zachowań są opłakane – osobiście znam wiele osób, które zaangażowały się w działalność publiczną na fali narodowego przebudzenia po Smoleńsku, po czym oszukane i wykorzystane przez rozmaitych cwaniaków, straciły zdrowie i siły do dalszych działań, popadły w depresję bądź w cynizm. Wielu milczy, bo nie ma nadziei na wysłuchanie ich głosu, inni obawiają się linczu środowiskowego związanego z naruszeniem „dogmatu” o nieomylności Partii i natychmiastowego wrzucenia do worka z „ruskimi onucami”, inni wreszcie przymykają oko na „błędy i wypaczenia” w zamian za lukratywne stanowiska. W efekcie debata publiczna staje się coraz bardziej iluzoryczna i coraz bardziej duszna, ograniczając się na ogół do maniakalnego powtarzania przewinień Tuska i Platformy Obywatelskiej z roku z 1410. Oczywiście, jest to ważne, ale nie udawajmy, że wszelkie bolączki, z jakimi zmagamy się obecnie, pochodzą z tamtego okresu. Każda władza, której nie wolno krytykować, korumpuje się. Przeraża mnie polityczna poprawność występująca już nie tylko w świecie lewackim, ale i w środowiskach uważających się za niepodległościowe.

Formułowanie choćby pytań o niewygodne dla rządzących sprawy bywa przyjmowane z niesmakiem, jakby ich autor dopuścił się „myślozbrodni”. Tymczasem zarówno dziennikarstwo, jak i literatura, powinny pozostać wolne. Tam, gdzie występuje tabu, rodzi się patologia.

Twoja powieść ma konstrukcję niemal kryminału. Pojawia się dziwna zagadkowa postać mężczyzny, który głównej bohaterce zawraca głowę, a ona nie wie, kim on w rzeczywistości jest. Słowem, dziwna miłość. Co ten wątek znaczy?

Ten wątek symbolizuje współczesną rzeczywistość pełną niejasności, meandrów, zakulisowych gierek i manipulacji, w które wciągani są ludzie ideowi, kierujący się wartościami i bezinteresowni w działaniu. Uczucie, jakim główna bohaterka obdarza zagadkowego Kapitana, jest czyste i wynika ze szlachetnych pobudek, zostaje jednak wykorzystane do prowadzenia dziwnej gry, której finał okazuje się przerażający. Matnia, w którą wikła się młoda kobieta, przypomina drogę wielu wartościowych ludzi w Polsce, którzy zaufali rozmaitym wilkom w owczych skórach.

Pokazujesz ludzi, instytucje, konflikty i system, w którym człowiek się gubi, czuje się źle. Co to za system? Dlaczego on tak działa?

W tym systemie jesteśmy zanurzeni chyba wszyscy. To system oparty na grze pozorów. Jego fasada lśni biało – czerwonymi barwami narodowymi i szczytnymi hasłami o Bogu, honorze i Ojczyźnie, za kulisami zaś przebiegają cwane lisy, sprytne szczury i wulgarne małpy rozumujące wyłącznie według kategorii mafijnych – „posmarować” bądź „zniszczyć”. Takim dokładnie językiem posługiwali się spotkani przeze mnie wysocy urzędnicy państwowi udający przynależność do formacji niepodległościowych. Jest to gorszące i zniechęcające.

Chcę wierzyć, że nie cały nasz kraj wygląda tak, jak doświadczony przeze mnie „SiF”, jednak z opowieści różnych moich znajomych zaangażowanych kiedyś w bezinteresowną działalność patriotyczną wynika, że zjawisko wykorzystywania, a następnie niszczenia ideowych ludzi, jest niestety powszechne. Nie chcę rzecz jasna siać defetyzmu, wciąż uważam, że „ludzi dobrej woli jest więcej”, jednak zbyt często są oni spychani na margines bądź wręcz prześladowani przez umiejących rozpychać się łokciami uzurpatorów.

Czy już rysuje się na horyzoncie pomysł na nową powieść? Zdradzisz coś z niego?

Tak, rysuje się, ale nie zdradzę żadnych szczegółów. Powiem tylko tyle, że nadal chcę poruszać w swoich książkach tematy aktualne i ważne dla polskiego życia publicznego.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content