13,2 C
Warszawa
czwartek, 28 marca, 2024

On tylko wrócił do swoich – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Wyemitowane w „Magazynie Śledczym Anity Gargas” dokumentalne materiały filmowe, w których Adam Michnik na wiele sposobów wyraża uwielbienie dla Wojciecha Jaruzelskiego, w bardzo wielu wzbudziło zdumienie i oburzenie. Powszechnie zaczęto sobie zadawać pytanie, jak to jest możliwe. A przecież sprawa ta od dawna powinna być dla wszystkich jasna.

Adam Michnik zalicza się do osób od kilkudziesięciu lat otoczonych nimbem wielkiej opozycyjnej działalności, jaką rzekomo prowadzić oni mieli niemal od lat dziecięcych. Podobnie przyjęło się postrzegać Jacka Kuronia, Karola Modzelewskiego i całe środowisko tzw. „komandosów marcowych”. Wszyscy oni wywodzili się z rodzin od samego początku „ludowej” Polski bardzo uprzywilejowanych, gdyż należących do komunistycznej nomenklatury. Często są to dzieci działaczy Komunistycznej Partii Polski, Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi czy Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. W każdym przypadku było to członkostwo nie w żadnej polskiej partii politycznej, lecz w antypolskiej agenturze, mającej w swym programie napisane jednoznacznie, że ich cel to kolejne rozbiory i likwidacja niepodległego państwa polskiego. Od kiedy w Sierpniu 1980 rodziła się Solidarność, skutkiem powszechnego entuzjazmu i pragnienia narodowej jedności, uczestnictwo we wspólnym ruchu ludzi o takim rodowodzie przyjmowaliśmy z entuzjazmem. Pełni radości powtarzaliśmy: „dzieci ubowców, komunistycznych kacyków też są z nami!” Po latach nie raz potem nam przychodziło z goryczą stwierdzać, jak bardzo się wtedy myliliśmy.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Z jakiej przyczyny do działalności opozycyjnej przyjęło się zaliczać napisanie przez Kuronia i Modzelewskiego „Listu do Partii”? Obydwaj w latach sześćdziesiątych poszli za to do więzienia. Co jednak miało to wspólnego z dążeniem Polaków do społecznej czy narodowej podmiotowości? Ów „List” był przecież rozpisanym na kilkadziesiąt stron ubolewaniem nad słabymi postępami wdrażania w PRL – u marksizmu – leninizmu. Autorzy wyrażali w nim wprawdzie brak satysfakcji niskim poziomem życia robotników, ale receptą na to ich zdaniem było wprowadzenie komunizmu w jego wersji bardziej radykalnej, bliższej leninowskiej doktrynie!

W 1983 roku, jako młody człowiek zanurzony w podziemnej działalności, miałem dostęp do bardzo wielu publikacji drugiego obiegu. Jedną z wydanych wtedy poza zasięgiem cenzury książek, które wówczas przeczytałem, była miniaturowa publikacja oficyny „Przedświt” pt. „Każdy z was jest Wałęsą”. Wśród mnóstwa wątków, podjętych w niej przez Antoniego Pawlaka i Mariana Terleckiego, była też historia związana z postacią Adama Michnika. Przyznaję, że niemal szokiem było wtedy dla mnie to, czego się dowiedziałem o Adamie Michniku. Konkretnie, że „w młodości przyjaźnił się z Jerzym Urbanem”.

Urban był w latach osiemdziesiątych twarzą reżimu Jaruzelskiego, ziejącą oszczerstwami, cynizmem i nienawiścią. Jakim więc sposobem ktokolwiek związany z Solidarnością mógł mieć cokolwiek wspólnego z kreaturą tak krańcowo łajdacką, jak owa kanalia, jakże słusznie nazwana Goebelsem stanu wojennego? Już na początku lat dziewięćdziesiątych przekonaliśmy się, że odnotowana w roku 1983 przez Pawlaka i Terleckiego przyjaźń Michnika z Urbanem trwa nadal i ma się bardzo dobrze!

Cóż jest dziwnego w tym, że syn działacza Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy i autorki PRL-owskich podręczników oraz brat antypolskiego oprawcy, mającego na rękach krew wielkich polskich patriotów jest też przyjacielem Wojciecha Jaruzelskiego? Świetnie znamy przecież Michnika histeryzującego na temat rzekomego zagrożenia polskim nacjonalizmem. Doskonale go znamy jako autora kuriozalnego pojęcia „zoologiczny antykomunizm”. Wiemy, jak wiele trudu poświęcił zwalczaniu wszelkiego rodzaju projektów lustracyjnych i dekomunizacyjnych. Wiemy też, że dużą część młodości spędził we wzorowanym na sowieckich pionierach „czerwonym harcerstwie”, skupiającym dzieci elity komunistycznego reżimu. Ten orędownik zbratania z „właścicielami PRL-u”, Kiszczaka nazywający „człowiekiem honoru”, przyjaźniący się z Urbanem i wyznający miłość Jaruzelskiemu jest sobą. Kiedy nie szczędzi czułych słów szefowi PRL-owskiego aparatu terroru, kiedy spędza czas wraz z szefem propagandy stanu wojennego czy w miłosnym uścisku tuli się do tyrana, który zdławił swą wolność – on jest wśród swoich.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content