Liderka tzw. strajku kobiet, Marta Lempart uzurpuje sobie prawo do wypowiadania się w imieniu polskich kobiet, choć reprezentuje poglądy jedynie ich części. Dała się poznać opinii publicznej jako skrajnie odrażająca, wulgarna i bardzo agresywna osoba, która najwyraźniej nie radzi sobie z własnymi ułomnościami i próbuje je przykryć ekstremalnym zachowaniem. W istocie Lempart ma tyle wspólnego z kobiecością, co zeszłoroczny śnieg z tropikami. I to pod każdym względem.
Szalejąca ekstrema
Mimo to udało się jej się wyprowadzić na ulicę w czasie pandemii wiele kobiet i dziewcząt, głównie uczennic znudzonych siedzeniem w domu z powodu lockdownu i szukających na demonstracjach kontaktu z innymi. Przy okazji tych protestów Lempart zebrała pieniądze na prywatne konto zamiast na rachunek organizacji, którą reprezentuje.
To bardzo krzywdzące i niekorzystne dla kobiet, że prymitywna ekstremistka stała się twarzą ich protestów. Nic dziwnego, że Lempart równie szybko jak się pojawiła, tak też zniknęła.
Niestety w ostatnich dniach powróciła za sprawą skandalu, który wywołała zachowaniem względem innej kobiety – anonimowej pani sprzątającej nieruchomość przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie.
Liderka tzw. strajku kobiet w ramach samotnie robionego happeningu postanowiła namalować tam sprayem swoje bazgroły, czyli błyskawice. Kilka minut wcześniej pani sprzątająca nieruchomość wyczyściła kafle przed budynkiem. Gdy Lempart zaczęła je mazać na czerwono, sprzątaczka zwróciła jej uwagę. I wyszło szydło z worka.
Himalaje hipokryzji
Marta Lempart wydaje się niezrażona wcześniejszymi konsekwencjami swoich wyczynów. Prokuratura postawiła jej wszak zarzuty m.in. o nawoływanie do niszczenia mienia i obrażanie funkcjonariuszy publicznych. Teraz postanowiła z właściwą sobie agresją i arogancją zaatakować kobietę, której pracę w jej obecności niszczyła. Odrażająca w zachowaniu i wyglądzie, okazała prawdziwą pogardę dla drugiej, ciężko pracującej kobiety. Nagranie tej sceny poruszyło media społecznościowe.
I obnażyło faktyczne oblicze Marty Lempart. Pod maską obrończyni kobiet kryje się bowiem osoba, która nie tylko ma niewiele wspólnego z kobietami, ale wyraźnie ich nie szanuje i nie lubi. Pewnie dlatego tak chętnie wyciągała je w czasie lockdownu na demonstracje uliczne, nie zważając na możliwość zakażenia?
Marta Lempart za wszelką cenę próbuje zaistnieć w takiej czy innej formie. Wyszła ostatnio z ukrycia po długim czasie, bo najwyraźniej poczuła się pewniej. I już wiadomo, dlaczego!
Sąd, przed który trafiła z zarzutami prokuratorskimi, postanowił ponownie odesłać akta do prokuratury! Sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie, Tomasz Grochowicz uznał, że akta są niekompletne (?!) Znając tryb odwoławczy, postępowanie może jeszcze potrwać. W tym czasie Lempart znów będzie czuła się bezkarna.
STOP PATO DZIEWUCHOM
Pora, drogie Panie, wziąć sprawy w swoje ręce i powiedzieć zdecydowanie: NIE PATO DZIEWUCHOM i ich wulgarnemu przekazowi. Marta Lempart i tzw. strajk kobiet nie reprezentują nas wszystkich. Polskie kobiety mają niewiele wspólnego z ordynarną, agresywną tłuszczą, defilującą z głupimi transparentami i sprowadzającą siebie, tylko do rozrodczych ciała części. Ta retoryka to jest właśnie naruszanie naszych praw do godności, szacunku i równości. Trudno wszak szanować kogoś, kto sam siebie nie szanuje.