5,3 C
Warszawa
sobota, 20 kwietnia, 2024

JAKIE NOBLISTKI TAKI LIST – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Niedostatek wiedzy z zakresu dyscyplin przyrodniczych i ścisłych nie pozwala mi ocenić zasadności Nagród Nobla przyznawanych w dyscyplinach takich, jak chemia, fizyka czy medycyna i fizjologia. Mam nadzieję, że trafiają one we właściwe ręce i takie też wrażenie odnieść można z informacji uzasadniających wyróżnianie nimi tych a nie innych naukowców.

Niestety, w przypadku Noblowskiej Nagrody Pokojowej czy Literackiej coraz częściej mamy do czynienia z decyzjami kompromitującymi. Ewidentne patologie rujnują prestiż Nagrody Nobla. Przed paroma laty jeden ze skandali doprowadził wręcz do tego, że przyznanie Literackiej Nagrody Nobla w ogóle okazało się niemożliwe. W odleglejszej przeszłości zdarzały się oczywiście wybory błędne. Pisarstwo części laureatów nie wytrzymało próby czasu. Zostało zapomniane, bywa że z perspektywy liczącej wiele dziesięcioleci oceniane jest jako literatura najzwyczajniej – bardzo słaba. Książki innych noblistów jakoś są jeszcze pamiętane dzięki bardzo konsekwentnej promocji oraz konotacjom politycznym. Tak jest np. z powieściami Gerharda Hauptmanna, o których mało kto by dzisiaj pamiętał, gdyby nie uparte inwestowanie w kolejne tłumaczenia, w co raz to nowe wydania. Niebagatelne znaczenie ma też to, że Hauptmann był autorem „Tkaczy”, utworu przez marksistów zdefiniowanego jako rewolucyjny i dlatego przez kilkadziesiąt lat obecnego wśród lektur obowiązkowych w szkołach Związku Sowieckiego czy Korei Północnej. Pamięć o Hauptmannie mocno krzewiona jest przez państwo niemieckie i zapewne nie jest tu bez znaczenia to, że ten Niemiec był związany z Dolnym Śląskiem, że mieszkał także we Wrocławiu. Niemcy potrafią się troszczyć o to, by ich obecność nad Odrą była mocno pamiętana.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Dziesiątki Literackich Nagród Nobla nawet po kilkudziesięciu czy ponad stu latach okazują się być też jednak absolutnymi „strzałami w dziesiątkę”. Niekwestionowanie wielką i nadal aktualną bez wątpienia jest twórczość Francoisa Mauriaca, Tomasza Manna, Hermanna Hessego czy Samuela Becketta. Literackimi gwiazdami najpierwszej wielkości są też ciągle Władysław Reymont i Henryk Sienkiewicz. Jakże głębokie, ogólnoludzkie treści „Chłopów” czy „Quo vadias” ciągle bliskie są ludziom żyjącym na wszystkich szerokościach geograficznych. Ostatnie lata Literackiej Nagrody Nobla coraz jaskrawiej wyznaczają jednak tendencję, mogącą oznaczać ostateczny zmierzch tego wyróżnienia. Tendencjętę widać też w liście, skleconym niedawno przez cztery laureatki Literackiej Nagrody Nobla – Elfriede Jelinek, Hertę Muller, Swietłanę Aleksiejewicz i Olgę Tokarczuk.

Głęboki smutek człowieka ogarnia na myśl, że tym czterem paniom wręczona mogła być ta sama nagroda, jaką niegdyś otrzymywali ludzie formatu Sienkiewicza czy Reymonta. Bo jakże przymierzyć dzieła autorów „Bez dogmatu” czy „Ziemi obiecanej” do prymitywnego sadomasochizmu, będącego treścią „Pianistki” pani Jelinek (opisów cięcia się żyletką po intymnych częściach ciała – bardzo nie polecam…)? Albo do kolejnych, wykonywanych w warunkach chałupniczych skrobankach, będących treścią wynurzeń pani Muller (od horroru przeżyć kobiety chodzącej z drutami wepchniętymi w macicę – radzę trzymać się z daleka…)? W kwestii pisaniny pani Aleksiejewicz zasadne byłoby pytanie, czy niezborne kocopały jakości reprezentowanj przez jej pióro w ogóle da się zaliczyć do czegokolwiek godnego miana literatury? Czy naprawdę kwalifikacją do Literackiej Nagrody Nobla powinny być majaki o II wojnie światowej, dla Polaków mającej rzekomo polegać na okazji do wymordowania Ukraińców? Albo o rzekomych marzeniach katolików, wg nieszczęsnej nobliski mających pragnąć zagłady prawosławnych? W przypadku pani Olgi Tokarczuk oczywiście należałoby się ogromnie cieszyć z wyróżnienia przedstawicielki polskiej literatury. O tym, że jest to pisarstwo żenująco słabe i wtórne wie każdy, kto czytywał naturalistów i zna iberoamerykański realizm magiczny. Każdego też, kto zna podejmowaną przez Olgę Tokarczuk tematykę historyczną razić musi skala przekłamań, zawartych w jej narracjach. Być może są one skutkiem zwykłej ignorancji, jaką pisarka ta popisuje się bezwstydnie i z konsekwencją godną lepszej sprawy. Jakoś jednak tak się zawsze u niej składa, że wszystkie wykwity niedostatków wiedzy u pani Tokarczuk zlepiają się na obrazy naszego kraju mające niewiele wspólnego z jego rzeczywistym charakterem a tym bardziej prawdziwą jego historią. Jeśli tak bardzo pragnie ona epatować ohydą to dlaczego uparła się na przypisywanie jej Polsce? Po co wchodzić w konwencję powieści historycznej, jeśli historyczne fakty stawia się w niej na głowie? A jeśli Polska jest jej zdaniem tak okropna, jak w jej książkach, to skąd potrzeba publicznego wypowiadania się w jej sprawach? No przecież nie z troski o to, co się przedstawia w taki sposób!

Nie jest więc chyba niczym dziwnym, że list tych czterech pań nie jest mądrzejszy od uprawianej przez nie literatury. I chyba nawet gazety tzw. „głównego nurtu” zawarte w liście tym ględzenie przyjęły z zażenowaniem, bo o głosie czterech laureatek Nagrody Nobla informują one często w formie krótkiej notatki wciśniętej w róg którejś tam strony. Bo i jeśli głos ten składa się z kompromitujących głupot o rzekomym kryzysie humanitarnym to przecież życzliwi autorkom redaktorzy z litości chcą im oszczędzić wstydu. Kiedyś Literacką Nagrodę Nobla dostał Georg Bernard Shaw. Zwiedzał Związek Sowiecki, w którym pomimo „maskirowki”, jaką go w tej podróży otaczano, poznawał prawdę o upiornej bolszewickiej rzeczywistości. Pomimo tego problemy świata – widział gdzie indziej. Tak, jak i współczesne nam panie noblistki, które albo udają, albo naprawdę nie są mentalnie zdolne do zrozumienia, co i kto wyprawia na białorusko – polskiej granicy. W przeciwieństwie do czterech pań George Bernrd Shaw, chociaż straszną był szują, to jednak pisarzem błyskotliwym, utalentowanym, niejednokrotnie naprawdę mającym coś do powiedzenia.

Tendencje, jakim ulega Pokojowa Nagroda Nobla, to temat co najmniej równie smutny. Po twórcach Międzynarodowego Czerwonego Krzyża już blisko sto lat temu wyróżnione nią zostały kreatury takie, jak Gustaw Stresemann. W ponurą groteskę Pokojowa Nagroda Nobla zaczęła się zamieniać po przyznaniu jej Menahemowi Beginowi, Henry Kissingerowi czy Elie Wieselowi. Konia z rzędem też temu, kto bez gwałtu na rozumie wytłumaczy, za co dostał ją Al. Gore czy Barack Obama.

Smutne jest oglądać, jak kona prestiż Nagrody Nobla, kiedyś mającej tak dużą wartość, nie tylko finansową. Ostatni list czterech noblistek to niestety kolejny krok ku ostatecznej deprecjacji tego lauru.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content