9,2 C
Warszawa
piątek, 29 marca, 2024

Widok na Polskę – Michał Mońko

26,463FaniLubię

Zgranicy donoszą, że nasi żołnierze, broniąc Polski i Europy, zostali poturbowani przez wysłanników Łukaszenki. Jeden żołnierz oberwał w głowę, drugiemu złamali nos – obydwaj trafili do szpitala. Z kolei z zagranicy donoszą, że mankiety spodni premiera Morawieckiego zostały poszarpane na forum Parlamentu Europejskiego. Szarpała lewica twardego jądra Europy, szarpali zbolszewizowani posłowie totalnej opozycji. ,we

Nakładane na Polskę kary i piętnujące Polskę rezolucje w sprawie praworządności dowodzą, że zarówno Komisja Europejska, jak i TSUE, konsekwentnie dążą do obalenia rządu RP. Sądy i praworządnoś

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

to dla Komisji Europejskiej zaledwie pretekst do szykanowania i zniewalania Polski. Trzeba o tym mówić głośno i mądrze. Nie tyle w Warszawie, co w Brukseli. A jeśli w Brukseli, to trzeba znać angielski. A z tą znajomością języków u polskich urzędników i posłów jest gorzej niż kiepsko.

Za szykanowaniem Polski stoi totalny mur totalnej opozycji i zbolszewizowanej lewicy, tzw. trzecie pokolenie. To są dzieci komuny, które nie pamiętają polskiego Czerwca, polskiego Grudnia, a nawet nie pamiętają polskiego Sierpnia. O dzieciach komuny rozmawiałem w 1990 roku z prof. Anną Pawełczyńską, gdy z ekipą telewizji publicznej byłem w jej mieszkaniu.

„Kiedy my tu rozmawiamy, komuniści ustawiają swoje dzieci i wnuki frontem do władzy – mówiła prof. Anna Pawełczyńska. – Za dwadzieścia, trzydzieści lat te dzieci wezmą w Polsce władzę po swoich ojcach i po dziadziusiach. Wezmą raczej po prawej stronie, a nie po lewej, ku zaskoczeniu nawet tych, którzy ściskali się z gen. Kiszczakiem i pili z nim „czystą żytnią” w Magdalence”.

No i minęło właśnie trzydzieści lat nowej Polski. Ale czy z perspektywy lat lepiej widać PRL? Co widać, co jest zakryte? W istocie niczego nie widać, zdarzenia, fakty, ludzie, prawda – wszystko zakrywają mity, legendy, zmyślenia. To zaniechania, to przemilczenia.

Odrzucając dyktaturę komuny, nie ustalono prawdy historycznej. Żeby tylko to. O prawdzie historycznej nie mówi się prawdy. Bo prawda niektórym zawadza. Giną pamiętniki, giną zdjęcia. „Do zdjęcia nie wskoczysz, jak cię tam nie ma – mówią emerytowani stoczniowcy. – Z pamiętnika nie wyskoczysz, jeśli tam jesteś w paskudnej roli. Bój się historii, bo cię dopadnie”. Dzisiaj być politykiem prawicy i nie być na strajkach w Sierpniu, to śmierć polityczna. A zatem informacja może mieć wartość życia albo śmierci.

Można dziś precyzyjnie określić, czego nie zrobiono w 1989 roku. Nie zrobiono lustracji sektora publicznego. Nie pociągnięto zbrodniarzy do odpowiedzialności. Nie zlustrowano i nie zreformowano sądów. Nie zapewniono ofiarom odszkodowania. Nie wzmocniono państwa prawa. Reforma państwa nie wyeliminowała z zatrudnienia i ze służby publicznej nieuczciwych i zdegenerowanych sędziów.

Podstawą rozliczenia się z dyktaturą komunistyczną powinna być prawda. Jak to rozumieć? Prawda w oderwaniu od wysiłków mających na celu ukaranie sprawców i zadośćuczynienie ofiarom, może być postrzegana jako nic nie znaczące słowa, słowa, słowa. Również wysiłki upamiętniające zbrodnie mogą się wydawać płytkie i nieszczere, gdy nie są uzupełnione bardziej zdecydowanymi wysiłkami w sferze prawa.

Z prawdą łączy się zawsze pamięć i historia. Poszanowanie dla pamięci obejmuje inicjatywy umożliwiające ofiarom i rodzinom ofiar poznanie przeszłych nadużyć i zapobieżenie fałszowaniu dokumentacji obrazującej zbrodnie. Środki utrwalania pamięci mogą dotyczyć wolności informacji, odtajnienie archiwów, możliwości publikowania pamiętników etc.

Ci, co rzucali swój los na niepodległości stos, zazwyczaj wymagają pomocy materialnej. Wymagają zadośćuczynienia. Ale odszkodowanie bez żadnych odniesień do czytelnych środków sprawiedliwości może być postrzegane jako „pieniądze za krew”. Chodzi o to, żeby pokazać i przestrzec, że przestępcze reżimy nie będą tolerowane, a osoby łamiące prawa człowieka wcześniej czy później zostaną pociągnięte do odpowiedzialności za swoje czyny.

Należy więc zająć się niedemokratyczną przeszłością, aby osiągnąć demokratyczną przyszłość. Zatem jeśli nawet wpływ lub zasięg rozliczenia zbrodni wydaje się marginalny, wynik końcowy jest wart wysiłku.

Staje dziś przed sądem Lech Wałęsa. Bo podpisał. Ale ilu zaangażowanych w strajki ludzi podpisało? Po strajkach w grudniu 1970 podpisali wszyscy. Widziałem Gdynię i Gdańsk w Grudniu. Dlatego nie oceniam tych, co podpisali. Wałęsa mógł kilka razy zakończyć strajk w Sierpniu. Nie zakończył. I ja dzisiaj bym rozliczał nie Wałęsę, ale tych, którzy w 1970 i w 1980 zmuszali do podpisywania.

Po upadku PRL zmierzyły się ze sobą dwa odmienne sposoby rozliczenia się ze zbrodniami. Sposób pierwszy zakładał rozliczenie zbrodni na wzór Norymbergii.Zwolennicy tej sprawiedliwości argumentowali, że jeśli sprawcy zbrodni nie staną przed sądem, bezkarność będzie trwać nadal w reżimie pozornie demokratycznym.Sposób drugi zakładał udzielenie sprawcom zbrodni przebaczenia.

Nowa władza, wypreparowana z tych, którzy obalili komunizm, opowiedziała się za drugim sposobem rozliczenia się z komuną. Pojawiła się grupa kreska, która odkreślała to, co było, od tego, co ma być. Ludzie wierzyli, że Bóg otrze wszelką łzę i wszystko będzie szlachetne i nowe.

Gdy po czerwcowych wyborach ludzie zgromadzili się w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Augustowie, rozległ się płacz, gdy ksiądz czytał słowa Apokalipsy św. Jana: „Otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ani krzyków, ani trudu już odtąd nie będzie. Bo pierwsze rzeczy przeminęły. I rzekł zasiadający na tronie. Oto czynię wszystko nowe”.

No i zaczęła się nowa Polska, zaczęła się niesłychana grabież Polski, bezrobocie i nędza w miastach, setki tysięcy głodnych na wsi w rozwiązanych pegeerach. Panami sytuacji byli ci, którzy już mieli władzę. Prawo? Nic takiego nie istniało. Sprawiedliwość? Nie było sprawiedliwości. Ci, którzy domagali się respektowania prawa, byli wyrzucani z pracy na bruk. Podpalano im mieszkania, wybijano szyby w oknach, porywano dzieci.

Doświadczyłem tego wszystkiego. Nowa Polska lat dziewięćdziesiątych była Polską dla byłych funkcjonariuszy partii i służb, a nie dla ludzi Solidarności. Nie było mowy o rozliczeniu zbrodniczego systemu. W roku 1989 transformacja ustrojowa w Polsce nie była w rękach ofiar, ale w rekach funkcjonariuszy komunistycznego reżimu i związanych z tym reżimem grup i środowisk, które zasiadły przy stole zmowy w Obiekcie Specjalnym nr 115 MSW w Magdalence.

Przekręt był w kokonie demokratycznych przemian. Asystent generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka został asystentem prezydentów RP. Sekretarka gen. Kiszczaka, a następnie gen. Janiszewskiego zrobiła karierę w nowej Polsce. Tłumaczka z angielskiego, żona gen. Dukaczewskiego, też zrobiła karierę. Sekretarze partii komunistycznej, funkcjonariusze SB i WSI weszli do Rady Ministrów, do ambasad, do Ośrodków Kultury Polskiej w Sztokholmie, Berlinie i Wiedniu.

Zmowa dokonana w obiekcie 115 MSW w Magdalence nie pozwoliła zastosować w Polsce sprawiedliwego rozliczenia zbrodni. Gdy naród wyszedł z dyktatury, musiał sobie radzić z propagandą, która usprawiedliwiała rozkradanie Polski. Ale państwo nie odzyskiwało wolności, wręcz przeciwnie, państwo oddawało wolność wąskiej grupie ludzi. Okrągły stół był teatrum dla ludu, który miał wierzyć, że oto komuniści oddają zabraną Polakom wolność i dozwalają na tworzenie państwa prawa i demokracji. W rzeczywistości komuniści niczego nie oddawali, w ich rękach zostały media elektroniczne i drukowane, sądy, wojsko, służby cywilne i wojskowe, administracja rządowa, instytucje finansowe, a zatem pozostawało w rękach komunistów państwo.

W archiwach telewizji publicznej prowadzona była systematyczna czystka produkcji z okresu PRL. Ginęły setki i tysiące relacji i reportaży. W wyszukiwarkach komputerowych filmy o NSZ, NZW, WiN aż do 2002 roku rejestrowane były pod hasłem organizacji faszystowskich, podziemia faszystowskiego etc.

Co dostali ludzie, których gen. Kiszczak ściągnął do obiektu 115 w Magdalence? Ludzie ci dostali role w teatrum, zwanym rządem III RP. Mieli zabawki, mieli świecidełka władzy, ale nie mieli rzeczywistej władzy. Formalnie władza znajdowała się poza teatrum, w rekach znanych dziś manipulatorów, nierzadko defraudantów, którzy za bezcen wyprzedawali zagranicznym kupcom i przekupniom masę upadłościową PRL.

Teatrum, zwane rządem, żywiło swoich wspomożycieli, wyciągniętych z nicości PRL. Zbędni byli ludzie z jasną linią życia, inteligenci z korzenia inteligenckiego, ziemiańskiego, profesjonaliści, świetni w różnych dziedzinach wiedzy i praktyki. Potrzebni byli wierni chociaż mierni.

Dzisiaj komuniści, pospołu z ząbkującymi bolszewikami, reprezentują Polskę w Brukseli!!! Oto skutki nierozliczenia komunistów w 1989 roku! Skutki politycznego przekrętu, zwanego transformacją ustrojową. Niedostatek prawdy sprawił, że mamy dziś mnóstwo fałszywych działaczy Solidarności, którzy nierzadko byli sekretarzami partii komunistycznej. Jednocześnie prawdziwi bohaterowie walki z komuną, ci, co obalili reżim zniewolenia, eksmitowani są z historii, nie są nawet zapraszani na uroczystości na Wybrzeżu Gdańskim.

Szokujące jest to, że przeciw Polsce występują dziś w Brukseli ludzie, którzy 13 grudnia 1981 roku, pod wodzą generała Jaruzelskiego, wypowiedzieli Polakom wojnę! Nie jest szokujące to, że najbardziej zajadle atakują Polskę ludzie totalnej opozycji i nowej lewicy. Z rana każdego dnia, za sprawą umieszczonych w Brukseli komunikatorów, na biurkach komisarzy pojawiają się opracowane w Warszawie donosy na Polskę.

A gdzie, na Boga, podziała się w Brukseli polska prawica? Gdzie podziało się europejskie ugrupowanie Konserwatystów i Reformatorów? Bywam w Brukseli i wiem jak jest na brukselskiej prawicy i na lewicy. Prawicę w Brukseli reprezentują w zdecydowanej większości ludzie niewidoczni i cisi. Nieliczni znają języki, ale nie robią z tego użytku w życiu towarzyskim i politycznym. Zdecydowana większość, jeśli musi się odezwać, to odzywa się za pośrednictwem asystentów.

Gdy wysłany z Warszawy do Brukseli wysoki urzędnik staje przed wyborem komunikatora, a staje, wybierze swego człowieka, a nie profesjonalnego komunikatora. Gdy po jednej stronie lokuje się ludzkie zero, nikt z malej litery, człowieczek bez kwalifikacji, a po drugiej stronie zjawia się doświadczony komunikator, który skończył studia na trzech uczelniach, zna cztery języki, wygrał międzynarodowe konkursy na komunikatora w Budapeszcie, w Jerozolimie, w Luksemburgu, w Turynie i w Brukseli, prawicowy decydent wybiera swoje zero z małej litery, człowieka bez kwalifikacji, ale swego!

Pewne fakty nie dają się racjonalnie wytłumaczyć. Przykładowo, od kilku lat w czytelni Parlamentariumwidzę tylko Gazetę Wyborczą. Na spotkaniach klubowych widzę naukowców i dziennikarzy formacji lewicowej i liberalnej. To ustala komunikator. Agenda dnia, terminarz, tematy pracy też podsuwa i ustala, i pilnuje komunikator. Problem w tym, że rządząca w Polsce prawica nie ma w Komisji Europejskiej swego komunikatora, który wprawdzie nie mówi po angielsku, ale choćby potrafi napisać po angielsku swoje CV.

A wiec w Brukseli sytuacja rządzącej w Polsce prawicy nie jest łatwa, a nawet jest trudna. Przede wszystkim nie ma w Brukseli jednej prawicy. Dają się zauważyć co najmniej trzy, a nawet cztery prawice. Każda prawica zwalcza konkurencyjną prawicę. A zatem lewica i zbolszewizowani liberałowie maja wolne pole do działania. Prawicowe odzywki na tym polu są nieprzemyślane, fatalnie skonstruowane, nierzadko prostackie.

Można pomyśleć, że po prawej stronie nie ma ludzi europejskiej klasy, kompetentnych, znających języki, umiejących się ubrać i zachować. Owszem, po prawej stronie, ale nie w polskich biurach, pracują ludzie europejskiej klasy, znają pięć i sześć języków, niektórzy mają doktoraty z zakresu prawa, finansów, zarządzania przemysłem.

Ale cenieni są przede wszystkim ludzie swoi, zza płotu, wierne chłopaki. To oni obejmują w Brukseli stanowiska komunikatorów prawicy, choć nie potrafią napisać po angielsku CV. Umowny komunikator, jeśli tylko może, a może, to ukrywa się. No i mamy tego rezultaty. Umowny komunikator nie chodzi na spotkania, na debaty, na dyskusje. Po prostu umowny komunikator nie komunikuje, nie kontaktuje się z mediami.

Michał Mońko

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content