5,6 C
Warszawa
czwartek, 18 kwietnia, 2024

Literatura przestrogi i nadziei – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Wg mojej osobistej definicji dobra literatura to taka, która będąc świetną w czytaniu podejmuje tematy ważne, trudne, bolesne, uniwersalne. W czasach, w których nawet Nobla dostaje się za epatowanie prymitywną perwersją lub za zaspokajanie lewackiego zapotrzebowania na prostackie spotwarzanie chrześcijaństwa, dzieła takie to rzadkość.

Zbiór krótkich utworów Stanisława L. Ryczka pt. „Czarownica i inne opowiadania” jest na tym tle jak ożywczy powiew normalności. Większość zawartych w nim jakże różnorodnych historii zaprawiona jest nutą humoru, ale ten ironiczny czy nawet satyryczny ton raczej nie pojawia się w celu bawienia czytelnika. Nawet, jeśli rozweseli nas dola grona pedagogicznego pewnej szkoły, rozwiązującego zagadkę pogorszenia jakości spożywanej kawy po schwytaniu na gorącym uczynku przewodniczącego ZSMP Hiacynta Podgrzewacza, efekt komiczny nie będzie polegał na pustym śmiechu. Bo humoru w książce tej jest dużo, ale skłaniającego do refleksji, czasem wręcz wisielczego a może budującego dystans wobec spraw poważnych, nawet budzących grozę. Autor prowadzi nas np. przez realia PRL-u, które gdy chodzi o świat odległy od wielkich miast trudno ująć w barwach znanych z komedii Stanisława Barei. Absurd komunizmu na prowincji bywał nie tylko upiorny, ale i śmiertelnie niebezpieczny. Małe miasteczka i wsie drożej też płaciły za ustrojową transformację, ich mieszkańcy w pełniejszej jaskrawości widzieli fałsz przeprowadzonej operacji. Opowiadanie pt. „Grunt” to być może najlepsze literackie wytłumaczenie zjawiska tak długo utrzymującej się różnicy między wyborczymi preferencjami mieszkańców wielkich i małych ośrodków. Na poziomie wiosek i gmin po prostu lepiej widać fikcję rzekomego ustrojowego przełomu, polegającego jedynie na udawanej zmianie przynależności i sprytnym przegrupowaniu odwiecznych hochsztaplerów. Bardziej trzeźwe myślenie ludzi z prowincji to nie tylko efekt jej większego przywiązania do tradycji i prawdziwych wartości. To także mądrość czerpana z doświadczenia. W typowym dla metropolii zgiełku tłumu trudniej dostrzec podłe machinacje, trudniej zdemaskować kreaturę przez postkomunistyczne media lansowaną na moralny autorytet. Mieszkańcom miasteczka, w którym wszyscy się znają, wodę z mózgu zrobić nie tak łatwo. Milicjanta znanego im z tego, że do służby reżimowi wstąpił dla przywileju bezkarności czy dyrektorowi PGR-u słynącemu z posiadania areałów obrabianych państwowymi maszynami nie udaje się ukryć swej przeszłości z łatwością charakterystyczną dla szczytów władz np. stolicy. Historie opowiedziane przez Stanisława Ryczka, jakże potoczyste, bezpretensjonalne i wymowne, świetnie wyjaśniają powody, z których III RP stała się wulkanem patologii, na czele z przybierającą na sile falą neomarksistowskich ekscesów. Dlaczego tak się stało świetnie wyjaśniają kolejne opowiadania, w których elitą pookrągłostołowego niby – państwa zostawały te same, lekko jedynie przefarbowane sitwy ubeków, partyjnych kacyków i wszelkiego rodzaju łajdaków, gotowych służyć każdemu, byle tylko pozwalał się nachapać.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Niezwykłe jest bogactwo źródeł narracji, wypełniających zbiór Stanisława Ryczka. Za ich kanwę służą nie tylko oryginalne pomysły samego autora, jak też wydarzenia z przeżyć własnych przodków, historii rodzinnego miasta czy konspiracyjnych organizacji, za działalność w których sam płacił więzieniem. Analizie procesów, których wszyscy jesteśmy dziś świadkami, służy wybieganie w przyszłość, celem ukazania nieuchronnych skutków współczesnego nam dzisiaj zbiorowego szaleństwa. Znakomitym okazuje się też pomysł spojrzenia na nasz dzisiejszy świat oczami człowieka wybudzonego po trzydziestu latach letargu. Śledząc strumień jego obserwacji i wniosków nie sposób nie zastanowić się nad tym, czy przypadkiem wszyscy nie jesteśmy dziś żabami, ugotowanymi w ramach słynnego eksperymentu. Jak wiadomo zdrowym odruchem żaby potraktowanej wrzątkiem jest gwałtowny sprzeciw. A do środowiska, które anormalnym staje się w sposób powolny, można się przyzwyczaić. Stąd z propozycji spojrzenia na dzisiejszy świat oczami kogoś, kto przeskoczył do dnia dzisiejszego z czasów nie znających współczesnych wynaturzeń, na pewno warto skorzystać.

Zbiór opowiadań Stanisława Ryczka można odczytać jako szereg historii zwięzłych, atrakcyjnych, zaskakujących, często skrzących się humorem. Zawierają one jednak godne głębokiego namysłu obrazy gorzkich polskich doświadczeń i poważnych współczesnych problemów, mogących wypoczwarzyć się w taką przyszłość, jakiej wszyscy wolelibyśmy uniknąć. A o tym, że wcale nie musi ona być zła, świadczy obecne w tej literaturze przekonanie o nadrzędnej roli etycznych zasad. Z prawidłowością tą spotykamy się zarówno w opowiadaniach nawiązujących do dziejów dawnego Wołowa, jak i do przeżyć działających w nim ludzi niepodległościowego podziemia. Naczelną konkluzją tego zdumiewająco wciągającego pisarstwa jest uzasadniona nadzieja na dobre jutro naszego świata.

Nie będzie ono jednak nam dane za darmo. Jak wszystko, co cokolwiek warte, wymaga stałej troski, trudu i ofiary.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content