5,5 C
Warszawa
czwartek, 25 kwietnia, 2024

Samobójstwo miasta – Jerzy Pawlas

26,463FaniLubię

Rozkopane ulice nie są zapowiedzią poprawy stołecznej komunikacji, lecz całkowitego zablokowania miasta. Nowocześni barbarzyńcy zmierzają do dekonstrukcji tradycyjnej urbanistyki, do unicestwienia tożsamości stolicy

Gdy ubiegał się o urząd (w 2018 roku) stołeczny prezydent chciał wziąć udział w Marszu niepodległości. W tym roku chce go zablokować, chociaż to nie jego kompetencje. Wspomina o pandemii, ale nie mówił o niej przed prounijnym zgromadzeniem na Placu Zamkowym. Prezydencka wiarygodność taka sama, jak w przypadku stołecznych inwestycji – od lat nie zrealizowanych (obwodnice, spalarnia śmieci, linie tramwajowe, rozbudowa metra, miejskie parkingi podziemne i wielopoziomowe).

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Chociaż stołeczna kasa świeci pustkami, to ambicje urzędników, by zmieniać tradycyjną zabudowę (tożsamość kulturową miasta), nie przeszkadzają w hojności planowanych inwestycji (sadzenie drzew, sytuowanie woonerfów blokujących ulice). Jak na razie braki w kasie usiłuje się zapełnić opłatami z płatnych parkingów, zmniejszając liczbę ogólnodostępnych miejsc postojowych. Z drugiej strony, magistrat nie szczędzi pieniędzy na absurdalne pomysły, jak kampania śmieciowa (1 mln zł), strefa relaksu na placu Bakowym (920 tys. zł), czy otwarta w zimie plaża (100 tys. zł).

Tymczasem stołeczny prezydent realizuje swą misję na spotkaniach i wiecach, już to bałamucąc studentów w Olsztynie, już to agitując za pozostawaniem w dobrodziejskich strukturach brukselskich. Wystąpienia tak kuriozalne, jak pomysł likwidacji TVP Info, na który z trudem zebrano 100 tys. podpisów. Jednak z pomysłu zrezygnowano, bo przecież nie mógł przynieść żadnych korzyści politycznych.

Pozostała antyrządowa propaganda na słupach ogłoszeniowych – „POLSKI rozk-ŁAD – musimy wstrzymać finansowanie świetlic szkolnych i in vitro”. Także tradycyjne przecenianie liczebności antypaństwowych demonstracji (4-5 razy), w wyniku których na jednym metrze kwadratowym powinno zmieścić się ponad 10 totalnych opozycjonistów.

Pozostały również niezrozumiałe paradoksy w poczynaniach stołecznego magistratu. Z jednej strony zwężanie ulic, z drugiej korkowanie miasta i brak miejsc postojowych. Jednej strony podwyżki opłat za wywóz śmieci i dziura w budżecie, z drugiej finansowanie hostelu dla elgiebetyków. I wreszcie – zwężane ulice mają być obsadzane drzewami, bo według fanatyków ekologizmu rośliny do zielony kapitał.

Aktywiści i obywatele

Na placu Grzybowskim planowano usytuowanie upamiętnienia ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu i proboszcza Marcelego Godlewskiego (z pobliskiego kościoła Wszystkich Świętych), który w czasie wojny ratował żydowskie dzieci. Co tam jednak widma przeszłości – wybierzmy sadzawkę.

Optująca za nią (nie bez udziału mediów) część mieszkańców, nie reprezentuje stołecznej społeczności, choć władze jej ulegają. Demokratyczna przestrzeń, o której chętnie dywagują artyści, kształtuje się raczej samowolnie i anarchicznie. Mogą być jednak zadowoleni z takiej metody zawłaszczania przestrzeni publicznej, tym bardziej, że czynią z niej przestrzeń niepamięci.

Tak więc, artyści poczynają sobie jak bolszewicy. Skoro przestrzeń publiczna jest wspólna (czyli niczyja), to można ją zawłaszczyć. Julita Wójcik, znana z obierania ziemniaków w Zachęcie, wystawiła tęczę ze sztucznych kwiatów, kojarzoną z międzynarodówką odmieńców seksualnych. Zabłysła na placu Zbawiciela, w pobliżu kościoła, jakby to było odpowiednie miejsce na homo-paradowanie.

Z kolei Joanna Rajkowska ustawiła na rondzie de Gaulle’a sztuczną palmę. Magistrat kupił pomysł, jakby kilkusetletnia stolica nie miała innych symboli promocyjnych (dotychczas kolumna Zygmunta). Podatnicy płacą za zmianę wizerunku miasta (tożsamości stolicy) i za prywatny eksperyment artystki.

Nie powiedziała ona jeszcze ostatniego słowa, bo w oknie zabytkowej apteki przy rondzie de Gaulle’a (wypatroszonej ze starych mebli), którą nazwała „Palmiarnią” – ujawniła swoje przesłanie. „Patriarchat – na śmietnik. Patriotyzm – tylko planetarny”. To kontynuacja jej przemyśleń. W 2006 roku powiedziała w jednym z wywiadów – „Brzydzę się ideą państwa narodowego. Marzy mi się państwo beznarodowe. Pełna utopia, szklane domy”.

Współpracując z lewicowymi artystami, magistrat godzi się na promocję antywartości, na degradacje tradycyjnego miasta, jak również na erozję stołecznej tożsamości historyczno-kulturowej. Wspomagając „społeczeństwo obywatelskie” spod znaku piorunów czy kodziarstwa, może uzyskać poparcie zachodniego sąsiada, co ujawnił ostatnio Armin Laschet, przewodniczący CDU.

A co mają z tej aktywności magistratu zwykli obywatele, czyli mieszkańcy stolicy ? Mają coroczne konkursy na tzw. budżety obywatelskie ( w tym roku 348 projektów za 93 mln zł). Okazuje się, że projekty składają radni i urzędnicy, zaś poparcia mogą udzielać dzieci i osoby nieżyjące. Ten blamaż tym bardziej żałosny, ze żaden z projektów nie uwzględnia istotnych dla miasta problemów (drożność ulic, usunięcie powszechnych słupków, nowe linie tramwajowe i metra, zaprzestanie dewastacji krajobrazu miejskiego przez deweloperów).

W tej sytuacji podejmowane przez konserwatorów i społeczników próby obrony tradycyjnej zabudowy, czy inicjatywa Stop Korkom (przeciw zwężaniu ulic) to czyny zgoła bohaterskie.

Defunkcjonalizacja

Właściwie nie ma ulicy, na której nie zdarzyłby się jakiś wypadek, co przecież nie oznacza, że wszystkie powinny być zwężane. W szaleństwie zwężeniowym nie widać żadnej metody, chyba że jest nią dążenie do likwidacji ruchu samochodowego (przy niedowładzie komunikacji zbiorowej), na rzecz hulajnóg, rowerów i spacerowiczów. Nie widać też wyobraźni, bo zwężona ulica, w dodatku obsadzona drzewami, będzie nie lada przeszkodą dla straży pożarnej. Niemniej Paweł Lech, radny KO, utrzymuje, że poruszanie się w centrum, także samochodów, będzie łatwiejsze. Jak o możliwe, gdy arterie stają się uliczkami (np. al. Jana Pawła II ma trzy pasy, zamiast pięciu) – nie wyjaśnia.

Po zakorkowaniu al. Jana Pawła II i ul. Górczewskiej, nie zrażeni stołeczni defunkcjonaliści planują zamach na Marszałkowską, Grójecką, Kruczą, al. Jerozolimskie. Widać nie ustaną, zanim miasto nie zostanie sparaliżowane. W czyim interesie ta dekonstrukcja miasta – chyba tylko wykonawców. Może również w interesie magistratu, szukającego poparcia lewicowych aktywistów, którzy burzą stolicę na przekór milczącej większości.

Magistrackie rojenia o tzw. nowym centrum Warszawy realizuje się już na rondzie R. Dmowskiego. Permanentny korek w centrum stolicy (zamiast przejść podziemnych, przejścia po ulicy) to postępowa wizja. Przesłoni ją ponad 20 tys. zasadzonych roślin. I mimo dziurawego budżetu, kosztów nikt nie liczy. Widać stołeczny prezydent chce przejść do historii jako postępowy burzymurek.

Tymczasem ambicje dekonstruktorów nie ograniczają się do zwężania (korkowania) ulic. Chcą zmieniać tradycyjny charakter miasta, zamieniać ulice w aleje parkowe. W ten sposób zamierzają przeobrazić zachowaną zabudowę Pragi, która w dużej mierze uszła pożodze wojennej. Przykładem postępowego barbarzyństwa jest rewaloryzacja Bazaru Różyckiego, który nie spełnia swych tradycyjnych funkcji.

Zalesianie historii

Chociaż wokół katedry św. Floriana nie brakuje zieleni (w pobliżu Park Praski), to ambitni dekonstruktorzy chcieliby przesłonić ją szpalerem drzew, przy okazji zasłaniając pomnik ks. Ignacego Skorupki. W końcu po co historia (jeszcze ta zwycięska wojna polsko-bolszewicka), gdy zieleń ma przyszłość, uratuje naszą planetę przed zagładą. Praktyczne spojrzenie na przeszłość ujawniło się na zabytkowym moście Poniatowskiego, który obstawiono pudłami radarów. Doją kierowców do magistrackiej dziury budżetowej.

Biuro Odbudowy Stolicy, które wyburzało przedwojenne kamienice, by ustąpiły miejsca socjalistycznej urbanistyce, nie zdołało zrealizować swych planów. Pozostały relikty historycznej świetności miasta. To wyzwanie dla postępowych dekonstruktorów. Jeżeli nie rekonstruuje się wystroju kamienic (skutego przez socjalistycznych burzymurków), jeżeli nie dba się o starą zabudowę – to pozostaje przesłonić ją drzewami. Tak będzie nowocześniej, a i wstydu nie będzie widać.

Zadziwia zaciekłość z jaką deformuje się otoczenie Domu Towarowego Braci Jabłkowskich, wspaniałej pozostałości po starej Warszawie. Przedwojenni właściciele obronili swą nieruchomość przed złodziejską reprywatyzacją. Czy jest to przyczyna owej zaciekłości, czy niechęć postępowców do historii – można się domyślać. W każdym razie historyczną zabudowę mają zasłonić szpalery drzew.

W końcu można zrozumieć charakterystyczną niechęć do historii miasta, do jego tożsamości, gdy ma być ono postępowe, otwarte, nowoczesne, europejskie. Stary krajobraz kulturowy trzeba więc zniszczyć, bądź „zazielenić”. W tej sytuacji odbudowa pałacu Saskiego nie jest konieczna, bo są inne potrzeby, jak np. tzw. nowe centrum stolicy. A starych kamienic i tak nie zdąży się zrewaloryzować, bo same się rozsypują.

Rządy deweloperów

W Wilanowie, który stał się snobistycznym synonimem nowoczesnego miasta i nowoczesnego społeczeństwa, dogorywa, niszczejąc, zabytkowy budynek stacji kolejowej. Obojętność wobec jego losu obrazuje stosunek soc-liberalnego neomieszczaństwa do historii. Podobnie odnoszą się do historycznej struktury miejskiej deweloperzy, stawiając swoje szklane potworki na każdym wolnym miejscu.

Ich dyktatura tak przemożna, jak aktywistów rowerowych czy producentów słupków, którymi obstawia się ulice. Podczas gdy z rowerów korzysta zaledwie 2% mieszkańców (z samochodów – 40%), to aktywiści rowerowi rządzą miastem, wymuszając zwężanie ulic, rugowanie miejsc parkingowych. Trwa walka z kierowcami, tak jak deweloperzy walczą o przestrzeń miejską, nie licząc się z kontekstem zabudowy.

Podczas gdy stołeczny prezydent forsuje tzw. nowe centrum Warszawy, to deweloperzy prześcigają się w osobliwym chocholim tańcu wokół stalinowskiego pałacu kultury. Jego dominanta nie została zlikwidowana, przeciwnie – stała się osią karykaturalnej zabudowy, która nie tworzy tkanki miejskiej. Bo deweloperzy nie tworzą miasta. Budują albo blokowiska (bez usług, placówek kultury), albo nijakie wieżowce. Magistrat nie rządzi przestrzenią miejską w interesie mieszkańców, choć to jego obowiązek.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content