Inicjatywa zorganizowania w Łodzi referendum w sprawie odwołania prezydent Hanny Zdanowskiej nie powiodła się. Z wymaganych 52 tys. podpisów zebrano 47 tysięcy.
Prezydent Zdanowska pozostanie na swoim stanowisku, choć jej posunięcia są coraz bardziej kontrowersyjne. A przede wszystkim szkodliwe dla miasta. Mieszkańcy boleśnie odczuwają wzrost opłat za usługi komunalne Bardzo zdrożały opłaty za wywóz śmieci (rozliczane wedle zużycia wody) oraz wodę i ścieki. Łodzianie płaczą i płacą, a tymczasem prezydent podejmuje coraz bardziej zaskakujące decyzje.
Od początku zarządzania miastem próbowała doprowadzić do prywatyzacji spółek komunalnych, przeciwko czemu protestowali związkowcy i mieszkańcy. Sprzeciw był tak silny, że prezydent Łodzi musiała się wycofać z tego pomysłu. Teraz próbuje robić to samo podstępnie, doprowadzając spółki miejskie do poważnych problemów finansowych. Służą temu rozrost administracji, bezsensowne inwestycje czy też dawanie kosztownych zleceń firmom zakładanym przez zaufanych pracowników.
Złote życie na śmietniku
Tylko w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania za prezydentury Zdanowskiej zatrudnienie wzrosło o 78 etatów, w samej administracji spółki pracuje 77 osób. Dla porównania czterokrotnie większa, prywatna firma Remondis zatrudnia na podobnych stanowiskach ledwie 20 ludzi. Biura miejskich spółek w Łodzi stały się prawdziwą przechowalnią dla aparatczyków partyjnych PO SLD.
Radna SLD, Małgorzata Moskwa-Wodnicka, pełniąca w ramach koalicji rządzącej Łodzią funkcję wiceprezydenta miasta, nadal jest zatrudniona w tej spółce, którą nadzoruje! Aby utrzymać zablokowane stanowisko, przekazała tymczasowo obowiązki innej radnej SLD, Agnieszce Wieteskiej.
Zarząd spółki to dla odmiany członkowie tzw. spółdzielni byłego ministra Cezarego Grabarczyka (PO). Przesuwani ze stanowiska na stanowisko w podmiotach podległych prezydent Łodzi nie mają specjalnie skrupułów. Gdy tylko się pojawili w MPO, zaczęli podejmować coraz bardziej kontrowersyjne decyzje.
Firma COPMER założona przez byłą szefową gabinetu Leszka Balcerowicza, Annę Fornalczyk wykonuje dla Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania różne kosztowne opracowania. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że współwłaścicielka tejże firmy, Joanna Fornalczyk jest jednocześnie pracownicą spółki. Biznes musi kwitnąć, bo w ostatnim czasie pani Fornalczyk stworzyła nowy podmiot gospodarczy. On także obsługuje spółkę miejską, w której sama jest zatrudniona.
Jakiś czas temu zakupiono kosztowne ekologiczne śmieciarki CNG, które miesiącami stały na parkingu i niszczały. Powodem ich niewykorzystania był brak stałej stacji paliw. Wprawdzie stację wybudowano, ale z licznymi błędami, więc nie można było zrobić jej odbioru. Gdy o niszczejących samochodach zrobiło się głośno, władze spółki w panice podpisały umowę na tankowanie zastępcze ze stacji mobilnej. Takie tankowanie trwa o wiele dłużej i jest bardzo kosztowne. Niezrozumiałe z punktu widzenia interesu spółki jest też zaciągnięcie gigantycznego (400 mln zł) kredytu na przebudowę istniejącej sortowni. Spółka nie jest jej właścicielem (obiekt należy do miasta), ale będzie spłacała kredyt.
Od wielu lat spółka płaci zresztą miastu dzierżawę za ten obiekt. Obarczanie spółek miejskich wysokimi czynszami dzierżawnymi to ulubiona metoda prezydent na ich wykańczanie. Związkowcy Zakładu Wodociągów i Kanalizacji ( ZWIK) oraz Grupowej Oczyszczalni Ścieków (GOŚ) protestują, ale prezydent Łodzi nie słucha ich argumentów.
Komuś zależy na doprowadzeniu spółek komunalnych do problemów finansowych, aby inne podmioty prywatne przejęły ich zadania.
Bohater mimo woli
Już w trakcie zbiórki podpisów pod wnioskiem o referendum przewodniczący Związku Zawodowego Sierpień’ 80 w MPO, Łukasz Słowieński, zaniepokojony licznymi nieprawidłowościami, złożył do Prokuratury Krajowej wniosek o wszczęcie postępowania. Ujawnił przy okazji, że sortowane przez łodzian śmieci trafiają do tzw. śmieciarek dwukomorowych i są ponownie mieszane. MPO nie posiada odpowiednich sprzętów do segregacji, a i sama sortownia miejska ją uniemożliwia. Co ciekawe, za mieszanie odpadów miasto nalicza spółce spore kary, za które płacą mieszkańcy. Gdy dziennikarze zainteresowali się sprawą, prezes postanowił ukarać związkowca i pod pretekstem likwidacji stanowiska zwolnił go z pracy, choć przewodniczący pozostaje pod ochroną jako szef związku zawodowego. Nie omieszkał tez uzasadnić swojej decyzji utratą zaufania do pracownika, który nieprawidłowości ujawnił. Jeśli związkowiec wygra w sądzie, wtedy prezes znów zapłaci z pieniędzy mieszkańców. Ale na razie pozbawił Słowieńskiego pracy i odseparował go od kolegów. A o to prezesowi chodziło. Związek Sierpień’ 80 w MPO liczy 41 członków, którzy murem stają za swoim liderem. Dla porównania NSZZ Solidarność ma ich 42. Związkowcy z Sierpnia; 80 mówią, że są zastraszani przez prezesa. Tajemnicą Poliszynela jest, że prezes dąży do likwidacji bądź marginalizacji tego niepokornego związku.
Akcja manipulacja
W tej konkretnej spółce miejskiej działa aż pięć związków zawodowych. Gdy tylko dzielny związkowiec ujawnił nieprawidłowości i złożył wniosek do prokuratury, na tablicy informacyjnej w portierni pojawiło się „wspólne oświadczenie” pozostałych czterech związków Podpisujący je reprezentanci zapewniali, że nic nie wiedzą o nieprawidłowościach w firmie i nic nie budzi ich niepokoju. Po paru godzinach oświadczenie zniknęło. Zwróciłam się zatem do nich z pytaniem na piśmie, skąd czerpią swoją wiedzę? Związkowcy odpowiedzieli w stylu prezesa. Zapewnili, że wiedzę na temat działań i funkcjonowania spółki czerpią z rozmów z zarządem, które to spotkania nie są protokołowane. Oświadczyli też, że nie mają żadnego dostępu do dokumentów firmy. Ale to ich nie niepokoi. Czy może być bardziej absurdalnie?
Chłopcy do bicia
Próba ogłoszenia referendum w sprawie odwołania prezydent Łodzi z zajmowanego stanowiska musiała zrobić na niej gigantyczne wrażenie. Pewnie dlatego represjonuje tych, którzy ją krytykują.
Wyrzucony z pracy szef Związku Zawodowego Sierpień; 80 w MPO nie jest jedynym prześladowanym. W Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji związkowcy są upominani, karani naganą za posiadanie gazetki „Łodzianin” wydanej na okoliczność referendum. W tym samym czasie prezes spółki, partyjny aparatczyk, Jacek Kaczorowski reklamuje i rozprowadza na terenie zakładu propagandową, gazetkę wydawaną przez Hannę Zdanowską i jej urzędników. Gazetkę jedyną i słuszną – jak za komuny!
Związkowcy maja dość, W dwóch spółkach miejskich (ZWIK i GOŚ) przedstawiciele wszystkich związków weszli w spór zbiorowy z miastem.
Łódzcy związkowcy nie składają broni. Pracownicy aż trzech różnych spółek miejskich w Łodzi wystąpili do Prokuratury Krajowej z prośbą o wszczęcie postępowania, z powodu licznych nieprawidłowości. Nie chcą dłużej przyglądać się biernie jak majątek miasta trafia do prywatnych kieszeni Walczą o prawa własne i innych łodzian. Zapowiadają, że nie spoczną.
MUREM ZA ZWIĄZKOWCAMI!