13,6 C
Warszawa
czwartek, 28 marca, 2024

Ignorancja, zła wola czy niechęć do skrzywdzonych bojowników o wolną Polskę? – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Przy okazji dyskusji o skromnych zasiłkach, jakie mieliby otrzymywać byli więźniowie polityczni oraz działacze solidarnościowej opozycji, którzy za swą aktywność często płacili utratą pracy i środków do życia, pojawiły się stanowcze głosy sprzeciwu.

Jedną z wypowiedzi najbardziej odrażających popisał się wrocławski poseł Platformy Obywatelskiej Sławomir Piechota. Dał on wyraz swym „obywatelskim obawom”, że pieniądze trzeba będzie wypłacać setkom tysięcy ludzi. Pan Piechota podaje się za człowieka jakoś tam społecznie aktywnego, w roku 1980 miał już ponad dwadzieścia lat, więc burzliwą polską dekadę przeżył jako człowiek dorosły, w pewnym momencie już trzydziestoletni. Podobno jest też radcą prawnym, czyli człowiekiem jakoś tam wykształconym i to w dziedzinie, która pozwala przypuszczać, że jakiś kawalątek zielonego pojęcia o historycznych, społecznych czy politycznych realiach swojego kraju powinien mieć. A jednak – plecie żałosne androny. Haniebna bzdura, którą w temacie zasiłków palnął bywa jednak typowa dla tych, którzy nigdy w swoim życiu, w jakikolwiek sposób i choćby na króciutką chwilkę, nie zbliżyli się nawet do czegokolwiek takiego, jak działalność zwalczanej przez władze Solidarności. Bredząc o jakichś „setkach tysięcy działaczy” bliższy jest majakom przerażonego zomowca, któremu wzburzony tłum nie tylko się dwoił i troił, ale mnożył przez setki i tysiące.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Trzeba mieć krańcowo zawyżoną samoocenę i absolutne zero wstydu, by nie tylko pchać się do Sejmu, ale jeszcze w roli posła wygadywać nikczemne kocopały na tematy, o których nie ma się miligrama wiedzy. Niestety, nie jest to przypadek jednego posła Piechoty. Od podobnych mu roi się w ławach Lewicy, PSL-u czy Platformy Obywatelskiej. I zachodzi obawa, że parlamentrzystów takiej jakości długo nam nie zabraknie.

Jeśli by się tak szczęśliwie zdarzyło, że posłowi Piechocie czy innym podobnego formatu, jakimś cudem zdarzy się czytać ten tekścik, to niech korzystają z okazji. I przyjmą do wiadomości kilka elementarnych faktów.

Już w czasach prezesa Kurtyki Instytut Pamięci Narodowej zdefiniował pojęcie „działacza opozycji antykomunistycznej”. Otóż jest nim ktoś, kto w warunkach zagrożenia poważnymi represjami (czyli nie wchodzi tu w grę aktywność między sierpniem 1980 a 13 grudnia 1981) przez co najmniej jeden rok prowadził czynną i wymierną aktywność w ściganych przez komunistyczny reżim strukturach, mających na celu zniesienie systemu komunistycznego lub/i odzyskanie przez Polskę niepodległości. Zespół prof. Kurtyki oszacował, że w latach 1976 – 1989 działało w Polsce około dziesięciu tysięcy takich ludzi. W trakcie prac zespołu „Encyklopedii Solidarności” ich liczbę podniesiono do około 12 – 14 tysięcy. Niektórzy historycy oceniają, że do grupy tej można zaliczyć do 16 może 17 tysięcy. Wśród znawców tematu absolutnie nikt nie przypuszcza, że mogło ich być więcej. W obecnej chwili około połowa tych ludzi już nie żyje. I odchodzą w bardzo szybkim tempie. Standardy życia, o jakie „zadbał” komunistyczny reżim sprawiły, że niezmiernie rzadko ktoś z nich dożywa bardziej sędziwego wieku. Chodzi więc o grono liczące nie więcej, niż kilka tysięcy osób. Taka jest liczba ludzi, którym 28 lat po okrągłym stole grono prawicowych posłów starało się przyznać jakieś świadczenia.

Jakież to „apanaże” dla nich zaplanowano? Miesięczny dodatek w kwocie 406 złotych… A dla tych, których emerytury (skutkiem głównie komunistycznych represji, wyrzucania z pracy), wynosiły poniżej 2400 złotych brutto – podniesienie wysokości świadczenia emerytalnego do takiej właśnie kwoty…

Przypomina się przemówienie, które na jednym z wieców tzw. Komitetu Obrony Demokracji wygłaszał pewien emeryt ze Służby Bezpieczeństwa. Przez trzydzieści lat pobierał miesięczne świadczenie w wysokości kilkunastu tysięcy złotych. Teraz do tłumu członków KOD-u zwracał się słowami: „Za trzy tysiące złotych miesięcznie ja nie jestem w stanie wyżyć”. A przecież tysiące więźniów politycznych czasu PRL-u przez trzydzieści lat zwykle miało parę razy mniej, niż te trzy tysiące. I dopiero od paru lat, kiedy każdy z nich osiągnie wiek lat 65 (a nie jak tysiące esbeków, którzy nie musieli mieć nawet 40) mają szansę na 2400…

Posłowi Sławomirowi Piechocie, jak i tabunom jemu podobnych widać odpowiadało to, że siepacze komunistycznego reżimu, zasłużeni wyłącznie utrzymywaniem Polaków w narodowym i społecznym zniewoleniu, uposażeni byli bizantyjskimi emeryturami. Nikt z nich słowem nawet nie pisnął, że coś tu ich zdaniem może być nie w porządku. Protestować zaczęli wtedy, kiedy po blisko trzydziestu latach to ofiary ubeków dostać miały uposażenia odpowiadające ułamkowi obecnych emerytur, wypłacanych ich katom.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content