Niemcy niszczyli Warszawę z pełną premedytacją i niemieckim perfekcjonizmem – ulica po ulicy, dom po domu, a Rosjanie stali po drugiej stronie Wisły i cierpliwie czekali, aż nie zostanie kamień na kamieniu. Kiedy było po wszystkim, wkroczyli na gruzowisko, udając wyzwolicieli i żądając hołdów wdzięczności „należnych” nowemu okupantowi.
Polacy z mozołem odbudowali stolicę, a teraz okazuje się, że to wcale nie Niemcy ją zniszczyli, a naziści nieznanej bliżej narodowości, obecnie w domyśle – Polacy. Skoro zniszczyli, to niech płacą, ale komu? No przecież nie sobie. Przy tych polskich ulicach stały również żydowskie kamienice. Dobrze, że je Polacy odbudowali, ale niech je teraz oddadzą prawowitym uzurpatorom, czyli organizacjom żydowskim, bo jak nie, to zostaną napiętnowani jako najwięksi w dziejach świata antysemici. Zresztą po co to weryfikować, skoro i tak jak twierdzą Żydzi, antysemityzm wyssaliśmy z mlekiem… Analogicznie oni wyssali wredny antypolonizm wynikający z naszej tolerancji dla nich.
Prezydent Warszawy już wcześniej zabrała się w podskokach do zaspakajania roszczeń żydowskich i tylko zmiana na tym stanowisku przerwała (oby nie chwilowo ten proceder. Przykładowo, mieszkańcy domu przy ulicy Kruczej dostali wezwania sądowe w sprawie „reprywatyzacji” budynku, w którym wykupili swoje mieszkania wybudowane od fundamentów w roku 1960. Sędzia wierząca w autentyczność oświadczenia jakiegoś stuczterdziestolatka nie miałaby najmniejszych skrupułów, odbierając mieszkania ich właścicielom. Co innego, jeśli chodzi o budynek po drugiej stronie ulicy, tam o roszczeniach mowy być nie może, bo zdążył go już „wykupić” Kulczyk za drobne pieniądze uciułane z pensji.
Teraz okazuje się, że ustawowe uporządkowanie spraw własnościowych w Polsce zagraża żywotnym interesom Izraela, a nawet samych Stanów Zjednoczonych. Ciekawe jak będziemy się wykupowali z tego wszystkiego, bo że jesteśmy winni wszelkim nieszczęściom świata, to już każdy wie.
Małgorzata Todd