4,1 C
Warszawa
wtorek, 23 kwietnia, 2024

„Dali przykład nam Dermanie, jak zwyciężać mamy…” – Andrzej Manasterski

26,463FaniLubię

Duża kresowa wieś, jakich wiele było przed wiekami, zamieszkała przez Polaków, Ukraińców i Żydów i niewielką liczbę Rosjan. Gdyby zapytać kogokolwiek o pochodzenie, odpowiadał: „ja tutejszy”. I to było naturalne w tej spuściźnie postjagiellońskiej, tak niezbyt lubianej przez narodowców, że bez względu na narodowość, każdy miał świadomość swojej lokalnej przynależności. Mieszkańcy tej wołyńskiej ziemi, czuli się strażnikami tradycji, swoisty patriotyzm wynikał z przeświadczenia, że wieś, pola, okoliczne lasy, a przede wszystkim sąsiedzi, stanowią wspólnotę. Był katolicki ksiądz, prawosławny pop, a Żydzi szli się pomodlić do synagogi w Ostrogu.

Wieś, założona w XVI wieku przez znamienity ród Ostrogskich, dzieliła losy całej krainy. Okoliczne pola i lasy zapewniały przeżycie kolejnym pokolenim. Tylko od czasu do czasu zjawiali się obcy: Tatarzy, Szwedzi, Moskwianie, potem znowu Szwedzi. Przez pierwszych kilka dni najeźdźcy łupili, grabili i gwałcili. Oczywiście jeśli kogoś zastali, bo mieszkańcy Dermania, nauczeni doświadczeniami, uciekali do pobliskich lasów. Tam już byli bezpieczni, obcy nie zapuszczali się w jego głębiny. Po paru dniach swawoli najeźdźcy opuszczali teren. Na powracających z ukrycia nakładano kontrybucję, grożąc opornym konsekwencjami. Może nawet, by okazać siłę władzy, dla postrachu, jednego z tutejszych wieszano. Z zaborcami miejscowi mieli także na pieńku. Podczas powstań narodowych, Mochy, jak nazywano zaborcę rosyjskiego, nakładały na wioskę kontrybucję, powołująć miejscowych do służby wojskowej.. Dermanie jak ognia bali się tego „zaszczytu”, wszak służba trwała kilkanaście lat, wśród obcych kulturowo Azjatów albo Rosjan, z dala od swoich, gdzieś w głębi carskiego imperium. Dlatego okoliczne lasy w czasie poboru też skrywały poborowych. Zaborca, podobnie jak wcześniejsi najeźdźcy, także bali się wchodzić w nieznane im gąszcze. W czasie powstania styczniowego we wsi powieszono miejscowego Żyda, który był powstańczym kurierem. Ten akt wzmógł tylko nienawiść do Mochów. I tak życie w Dermaniu płynęło od wojny do wojny. Mieszkańcy Dermania dojrzewali powoli do tego, co wpłynęło zasadniczo na ich postawę w pierwszych dniach I wojny światowej. W zasadzie nie wiadomo, co zadecydowało. Może zbyt obcesowy nakaz stawienia się poborowych do wojska, może mieszkańcy uznali, że nałożona przy takiej okazji kontrybucja dla wojska jest zbyt duża, w każdym razie odmówili żądaniom, przepędzając ze wsi obcych. Ten akt odwagi nie został bez konsekwencji. Mieszkańców próbowano zdobyć siłą, wysyłając oddział wojskowy, który jakoś bez zbytniego przekonania próbował poskromić buntowników. I tym razem nie udało się rozkazu wykonać. Chwilowo dano spokój mieszkańcom wioski. Może był to wynik ogólnego chaosu, jakim odznacza się działanie Rosjan, tym bardziej, że sytuacja na froncie nie była dla nich pomyślna i trzeba było myśleć o ewakuacji. W każdym razie wkraczające wojska niemieckie oraz wspomagające ich „szwejki” armii C.K. Austro-Wegier, zastały stan po Rosjanach. Dermanie, polowali w okolicznych lasach, więc byli z bronią obyci, napadali na tabor węgierskich honwedów, który przewoził pułkową kasę. Dzięki zdobytym środkom mogli kupić broń od maruderów kręcących się w okolicy, a także od żołnierzy niemieckich czy austriackich, dla których sprzedaż skradzionej z magazynów broni był zastrzykiem gotówki. W każdym razie, kiedy niemiecki oddział próbował zająć wioskę, spotykał się ze zdecydowanym oporem. W samej Dermanii sytuacja także uległa zmianie. Mieszkańcy podbudowani początkowymi sukcesami, zadecydowali o … ustanowieniu niepodległości. Republika Dermanii, jak brzmiała nazwa nowego państwa, uchwaliła konstytucję, a raczej ogólne przepisy regulujące życie w tym państwie. U ustanowiono prezydenta, którym został miejscowy lekarz. Do pomocy dodano mu nauczyciela i księdza. Wszystkich mężczyzn od 16 do 60 roku życia powołano pod broń. Jakoś nie było oporu, sami chętnie wstępowali do maleńkiej armii, traktując swoją misję jako czyn patriotyczny. Granice Republiki wytyczono według posiadanych przez mieszkańców pól oraz lasów. Obszar państwa zaznaczono słupami granicznymi, a patrole kontrolowały, by nikt tej granicy nie przekroczył. Mieszkańcy, jak przystało na świadomych obywateli państwa, regularnie oddawali część plonów na potrzeby całej społeczności w ramach podatku. Nikt nie protestował, nie skarżył się na nieprawość władzy. Sytuacja była wyjątkowa, bo i czasy bardzo niespokojne. Prawdziwy egzamin z dojrzałości mieszkańcy Dermanii wykazali po wybuchu rewolucji bolszewickiej w Rosji. Przepędzano zagony „białych” i „czerwonych” z jednakową starannością, traktując ich jak najeźdźców. Żadna ideologia nie miała we wsi racji bytu. Bo co „czerwoni” mogli zaproponować mieszkańcom? Że dostaną ziemię za darmo? Oni już tę ziemię mieli, byli gospodarzami, a od zbytniego łakomstwa można się tylko zakrztusić i udusić. Dlatego nie słuchano bajek o powstaniu szczęśliwego raju na ziemi. Oni namiastkę raju już mieli. „Białych” tradycyjnie już nie tolerowano, widząc w nich zaborcę. W każdym razie Republika spokojnie doczekała końca wojny i powstania niepodległej Polski. Nie wiadomo, jakich argumentów polskie władze użyły, by Dermanie uznali zwierzchność władz w Warszawie. Może lokalna administracja wydała specjalny akt, w którym uznawano początkowo jakąś formę autonomii, może mieszkańców przekupiono jakimiś nadaniami. Najprawdopodobniej przyznano im prawo do swobodnego dysponowania lasami, które do tej pory należały do Ostrogskich, a które miały podlegać reformie rolnej. Mieszkańcom wioski zawsze było potrzebne drewno jako budulec, na opał czy na sprzedaży. W każdym razie Republika Dermanii bez oporu zaakceptowała przyłączenie do Polski. W tym miejscu należy przypomnieć słowa Piłsudskiego, który w kwestii polityki kresowej państwa, deklarował polityczną uczciwość: „Obcą jest nam wszelka nienawiść plemienna i narodowościowa. Bojownicy wolności wszystkich krajów i narodów są naszymi braćmi. Umiemy oddać hołd wszelkiej wielkiej myśli, w jakimkolwiek języku się zrodziła, umiemy uczcić wszelkiego poetę i myśliciela, jakikolwiek naród go wydał”. Polskie władze z atencją traktowały byłych członków rządu Republiki Dermanii. Kiedy pod koniec lat 20. zmarł były prezydent, na jego pogrzeb przybyła reprezentacja władz lokalnych, a orkiestra 19 Pułku Ułanów Wołyńskich pożegnała zmarłego, odprowadzając go na miejscowy cmentarz.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Mieszkańcy tej kresowej wioski skutecznie dali odpór złu, nie tylko w sensie strategii i polityki wielkiej wojny światowej. Oni stawili opór historii, która według niektórych jest rodzajem walca drogowego i losy mrówek nie stanowią dla niej żadnego znaczenia. Tym razem „mrówki” zatrzymały walec. Niestety, nikomu nie przyszło na myśl, by dokumenty wydane przez władze Dermanii archiwizować. A te, które się ostały, zaginęły, więc nie zachowały się dane osobowe dermańskiego rządu i informacje o tym okresie są niepełne.

Andrzej Manasterski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content