12,1 C
Warszawa
piątek, 29 marca, 2024

Antypolityka surowcowa państwa – Adam Maksymowicz

26,463FaniLubię

Proces odchodzenia polskiej gospodarki od wykorzystania własnych surowców dla jej rozwoju można zdefiniować pojęciem antypolityki. Dodać można, że polityka, to coś generalnie pozytywnego, a antypolityka, to jej przeciwieństwo.

Ta antypolityka surowcowa państwa trwa nieprzerwanie od czasu pamiętnej transformacji ustrojowej w 1989 r. Od tego czasu była ona uprawiana niezależnie od wszelkich oficjalnych zaprzeczeń kolejnych rządów i tak jest do dziś. Można zauważyć nawet, że im bardziej zaprzeczano tego rodzaju działaniom, tym aktywniej wprowadzano je w życie. Dla polityków w tej dziedzinie gospodarki wzorem jest jej zachodnia koncepcja, a dokładniej jej założenia promowane przez Unię Europejską.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Sprzeczność w potępianiu polityki PRL

Dodatkowym uzasadnieniem dla takiego stanowiska było potępienie nadmiernie rozbudowanej struktury polskiego górnictwa w czasach PRL. Ponieważ okres ten pod każdym względem miał być „minionym”, pojęcie to zastosowano do polskiego górnictwa jako całości. Ze względu na sprzeciwy społeczne, które chciały mecenatu państwa, a nie zawodnych prywatnych właścicieli, zachowano jego struktury z czasów PRL, modernizując tylko ich formalną stronę. I tu tkwi zasadnicza sprzeczność oficjalnie głoszonych zasad odnoszących się do tej branży. Potępiono jej nadmierny rozwój z czasów PRL, ale zachowano pochodzące z tego czasu mechanizmy jego kontrolowania. To, co początkowo miało być tylko korektą w jego nadmiernym rozwoju, w konsekwencji okazało się, nieakceptowany przez władze państwowe rozwojem. Zachowany nadal państwowy nadzór nad górnictwem znacznie ułatwił późniejszy jego proces likwidacji.

Zaniechanie poszukiwań surowcowych

Ta skrócona diagnoza w pierwszym przypadku dotyczy węgla kamiennego i brunatnego. Państwo jako decydent wstrzymało wszelkie inwestycje odtwarzające ekonomiczne zdolności tego sektor,a doprowadzając go do bankructwa. Zostało to zręcznie wykorzystane do stworzenia antygórniczej retoryki w mediach i w całym społeczeństwie, jako sztuczne jego utrzymywanie z dotacji budżetowych. Żadnych innych kopalń w tym czasie nie budowano, a wszelkich poszukiwań surowcowych po prostu zaniechano, pozostawiając to zainteresowanym spółkom, które miały finansować je z własnych zysków. Okazało się, że może sobie na to pozwolić jedynie Państwowe Górnictwo Nafty i Gazu. Zyski płynące z tego rodzaju odkryć wielokrotnie pokrywały koszta poszukiwań, co jest standardem w tego rodzaju światowym przemyśle.

Antypolityka w KGHM

Dzisiaj pozycja KGHM wydaje się wyjątkowo dobra na tle ogólnej mizerii surowcowej kraju. Firma jest szóstym producentem miedzi na świecie oraz pierwszym w wydobyciu srebra na naszym globie. Bardzo mało brakowało, aby zniknęła ona z naszego górniczo-hutniczego potencjału. Miała być ona sprzedana za 400 milionów USD amerykańskiej firmie, która pieniądze na dokonanie tej transakcji pożyczyła w polskim banku! Uniemożliwił to najdłuższy strajk w polskim górnictwie, który trwał ponad miesiąc w 1991 r. Pod jego wpływem rząd premier Hanny Suchockiej wycofał się z tego pomysłu, zachowując nad firmą kontrolę, tak jak nad całym górnictwem energetycznym i metalowym w Polsce. Kwota za jaką zamierzano sprzedać tę firmę, stanowi jej kwartalny dochód i to raczej w sytuacji rynkowej dekoniunktury. Kluczowym elementem dzięki, któremu firma jest jedną z najlepszych na świecie, jest niezwykłe bogactwo złoża, które oprócz miedzi zawiera wszystkie pierwiastki, jakie występują w tablicy Mendelejewa. Mając tego rodzaju zabezpieczenia finansowe, jej pochodzący z nominacji politycznych prezesi po prostu szaleli z wydatkami, jakich tylko życzyli sobie ich rządowi promotorzy. W latach 90. Firma poniosła straty w Kongo. To około 100 milionów USD. Dodać do tego można, że po skandalicznym jej wycofaniu się z tego projektu, przybył tu kanadyjski politolog, Robert Friendland, nota bene polskiego pochodzenia, który w ciągu jednego roku odkrył na tym samym terenie jedne z największych i najbogatszych złóż miedzi na naszym globie.

Na kolejnej inwestycji KGHM w Chile dotyczącej zakupu kopalni Sierra Gorda zapłacono ok.2,4 mld USD i drugie tyle wydano na jej uruchomienie. Kiedy po nakładach tych kopalnia miała być już dochodowa, Chile aktualnie ma zamiar wprowadzić 75 proc. podatek od dochodów, co sprawi, że będzie ona trwale deficytowa. Za tego rodzaju politykę jej promotorzy i wykonawcy otrzymywali wysokie nagrody, uposażenia i wszelkie należne im honoraria. Jednoznaczną ocenę tej polityki inwestycyjnej zawierają odpowiednie raporty Najwyższej Izby Kontroli, które, delikatnie mówiąc, zarzucają prezesom niekompetencję i niedopełnienie obowiązków, co naraziło skarb państwa na tak duże straty. Na rynku krajowym zamknięto dochodową kopalnię rud miedzi „Konrad” w Iwinach k/ Bolesławca na Dolnym Śląsku. Jednocześnie KGHM nie był zainteresowany nabyciem krajowych koncesji, jakie Ministerstwo Środowiska zaoferowało zagranicznym podmiotom, które natychmiast je wykupiły. Doszło do tego, że KGHM wykupuje koncesje w Kanadzie i USA, a oba te kraje wykupują koncesje wokół KGHM.

Pełnomocnik rządu ds. surowcowych

Rząd, chcąc w jakiś sposób zatuszować stagnację w sektorze wydobycia surowców, powołał pełnomocnika, którego zadaniem było przygotowanie krajowych surowców do ich racjonalnej eksploatacji. Pierwszym urzędnikiem pełniącym ten urząd był wiceminister środowiska, Mariusz Orion Jędrysek. Zdawał on sobie sprawę z nastawienia rządu w tej sprawie oraz z tego, że nie potrafi zmienić tej polityki. Dlatego wyznaczył sobie całkiem inne cele, związane z tą polityką. Pierwszeństwo miała mieć biurokratyczna formuła polskiej polityki surowcowej i reorganizacja państwowej służby geologicznej oraz realne koncepcje wydobycia surowców z dna Oceanu Atlantyckiego i Pacyfiku. Kolejne jej wersje napotykały jednak na zdecydowany sprzeciw wielu środowisk zawodowych i naukowych. Debata na ten temat stawała się coraz ostrzejsza, która w rezultacie doprowadziła do odwołania pełnomocnika z jego stanowiska. Trzeba podkreślić, że debata ta nie dotyczyła uruchomienia poszukiwań i eksploatacji jakichkolwiek nowych złóż znajdujących się na terenie kraju. Zapewne wyjątkiem był program poszukiwania gazu łupkowego, który zresztą zakończył się niepomyślnie. Na tym można zakończyć pozornie podejmowane próby sformułowania polskiej polityki surowcowej. Co prawda urząd ten nadal istnieje i zajmuje go odpowiedni urzędnik, ale nauczony porażką swego poprzednika po prostu nie zabiera głosu w tej sprawie. Dlatego nikt go nie krytykuje, a w ogóle mało kto wie, że nadal on istnieje.

Tak być nie powinno

Zasady międzynarodowej polityki surowcowej, są takie same jak każdej innej polityki prowadzonej na tym poziomie. Przede wszystkim liczy się tu sensowna, aktywna i poparta wewnętrznie polityka na szczeblu międzynarodowym. Jeżeli zasady te nie są stosowane, wykorzystane i praktycznie realizowane, w miejsce to wchodzą zagraniczne podmioty, których siła i znaczenie są powszechnie znane. Tu można przytoczyć doświadczenie I RP, kiedy mówiło się, że jeżeli nikomu w niczym nie wadzimy, to jesteśmy bezpieczni. Tymczasem okazało się, że w praktyce jest dokładnie odwrotnie. Ten brak wewnętrznej pozytywnej polityki surowcowej jest zauważalny przez naszych sąsiadów. Pierwszym przykładem jest spór o kopalnię Turów. Trwa on już od kilku lat, przechodząc kolejne szczeble od gminy, przez województwo na szczebel państwowy. Problem powszechnie lekceważono, a ściśle mówiąc, po prostu nie miał się kto nim zająć. Teraz osiągnął on poziom międzynarodowy i dopiero teraz rząd zauważył, że coś z tym trzeba zrobić. Jednak doskonale do tego przygotowani Czesi stawiają warunki dla nas upokarzające i pod względem finansowym, jak i prestiżowym. Dlatego negocjacje z Czechami trwają już blisko miesiąc i na horyzoncie nie widać satysfakcjonującego nas porozumienia. Podobnie ma się sprawa z Duńczykami i rurociągiem Baltic Pipe, który ma uniezależnić nas od rosyjskiego gazu ziemnego. Nie trzeba być przenikliwym politykiem w tej sprawie, aby nie domyślać się, że za sprzeciwem tym stoją dwa europejskie mocarstwa, które znaczący polscy politycy nieustannie krytykowali. Chodzi o rosyjski gaz ziemny dla Niemiec dostarczany rurociągiem Nord Streem-2. To prosta sprawa, wy nam próbujecie zatrzymać nasz rurociąg, to my też zatrzymamy wasz rurociąg. Nie trzeba dodawać, że Dania znacznie bardziej liczy się ze zdaniem Rosji i Niemiec, aniżeli przeciwnym im naszym interesom. To wszystko trzeba zmienić, aby nas szanowano na tym surowcowym rynku. Do tego potrzeba zarówno jego krajowego rozwoju, jak i rządowego poparcia, które ma być czymś realnym, a nie tylko udawaną zagrywką polityczną.

Zagranica wbrew pozorom wszystko to widzi i wykorzystuje przeciwko nam, a tak być nie powinno.

Adam Maksymowicz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content