Działalność gospodarcza niejednokrotnie wiąże się z uciążliwościami. Na terenach pogranicznych często przekładają się one na stosunki międzypaństwowe.
Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych komunistyczna jeszcze Czechosłowacja w odległości niecałych dwóch kilometrów od polskiej granicy, w miejscowości Stonawa, budowała największą koksownię w Europie. Gigantyczny zakład emitować miał kolosalne ilości wyjątkowo paskudnych zanieczyszczeń. Typowe dla tej części Śląska kierunki ruchu mas powietrza wskazywały też na to, że co najmniej 90% emitowanych z dymem pyłów i toksycznych związków lądowałoby po polskiej stronie granicy. Długotrwałe protesty i negocjacje doprowadziły do zatrzymania inwestycji.
W tym samym czasie doszło do jednej z wielkich katastrof ekologicznych. Miała ona miejsce w polskiej części Gór Izerskich. Tysiące hektarów lasu uschły w wyniku opadu pyłów i toksyn, wydzielanych głównie przez elektrownie, położone na terenie trzech krajów. Szczegółowe badania, przeprowadzone w 1992 roku przez inżynierów środowiska z Politechniki Wrocławskiej ustaliły, że za niszczycielskie opady pyłów na obszarze Izerów w 33% odpowiada przemysł niemiecki, w 44% czeski i w 23% – polski. Natomiast opady zawierające toksyczne związki siarki w 42% były skutkiem działalności elektrownie niemieckich, w 40% czeskich i tylko w 18% polskich. Porozumienie zawarte przez przedstawicieli trojga sąsiadów doprowadziło do uruchomienia programów, w jakimś stopniu dających szansę odrodzenia się środowiska przyrodniczego.
Przed paroma laty strona czeska zaprotestowała przeciw szklarniom, stojącym po polskiej stronie granicy. Uprawy były bowiem oświetlane tak intensywnie, że nawet po czeskiej stronie granicy w nocy miało być niemal tak jasno, jak w dzień. Sprawę zakończyło zbudowanie osłon dla szklarni, które zatrzymywały emisję światła.
Jak w przypadku każdych sąsiedzkich sporów – można dążyć do dogadania się i można też jedynie dążyć do postawienia na swoim. Wszystko zależy od tego, czy ważniejsze jest dla kogoś udowodnienie swoich racji czy zachowanie z kimś zgodnych relacji. I brać trzeba pod uwagą to, że konfliktom takim czasem przygląda się jakiś trzeci podmiot, któremu tworzenie podziałów jest na rękę. Zbliżenie między krajami Grupy Wyszechradzkiej, zacieśnianie współpracy państw Międzymorza – nie jest mile widziane przez tych, którzy przyszłość Unii Europejskiej widzą w utworzeniu kontynentalnego superpaństwa z Niemcami jako jego hegemonem. Tym bardziej, jeśli obszar na wschód od Odry postrzegają jako Mitteleuropę, mającą stanowić głównie podrzędny rezerwuar surowców i zaplecze dostarczające jedynie półprodukty. Należy się więc liczyć z tym, że wszelkiego rodzaju nieporozumienia między np. Czechami a Polską będą rozgrywane na niekorzyść jednych i drugich.
Artur Adamski