13,6 C
Warszawa
czwartek, 28 marca, 2024

Przestrogi dla Polski XXI wieku – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Stanisław Srokowski to nie tylko prozaik, dramaturg, poeta, publicysta, autor scenariuszy filmowych. Jego książka pt. „Skąd się wzięli pożyteczni idioci?” to jeden z dowodów na to, że to także myśliciel trafnie zwracający uwagę na istotę problemów współczesności.

Punktem wyjścia tego zbioru esejów mógłby być zawarty w jednym z nich cytat z C.K. Norwida: „Naród, który się oburza, ma prawo do nadziei, ale biada temu, który gnije w milczeniu”. Srokowski zwraca uwagę na metody, jakimi realizowany jest proces podporządkowywania Polaków. Zauważa, że „zaczyna się od likwidacji symboli”. Trudno się nie zgodzić. W ostatnich dekadach na uroczystościach w wielu szkołach po haśle „do hymnu” wcale nie był grany „Mazurek Dąbrowskiego”, lecz „Oda do radości”. Jakiś czas temu z koszulek reprezentacji Polski w piłce nożnej zniknęły godła naszego państwa. Pozdejmowane też zostały z fasad wielu urzędów. „Jak się uporają z symbolami to reszta pójdzie gładko” – pisze Srokowski. I rzeczywiście proces zatracania tożsamości postępuje. Przez ponad sto lat równolegle z dążeniem do wynarodowienia zaborcy kreowali narodowy separatyzm. W przeciwieństwie np. do federacyjnych Niemiec Polska jest dziś państwem na wskroś unitarnym. Przesądziły o tym tragiczne doświadczenia, polegające na brutalnych amputacjach, obejmujących najpierwsze centra polskiej kultury i masowe przesiedlenia, które wymieszały ludność różnych regionów. Mimo tego uparcie narzucany jest obcy Polsce model decentralizacji, któremu towarzyszyć ma silnie kreowana a w rzeczywistości sztuczna świadomość regionalna. Tzw. „Europa regionów”, koncepcja Polsce całkowicie obca a nawet jej wroga, leży oczywiście w interesie hegemonów kontynentu. Jest tym bardziej groźna, że równocześnie forsuje się identyfikację, w myśl której jest się przede wszystkim Europejczykiem. Jak się nim stać radził już Janusz Palikot, wg którego droga do takiego „tożsamościowego awansu” wymaga odrzucenia polskości. Nie przesadza więc Srokowski pytając, „ile w nas jeszcze jej jest?” Autorzy transformacji gospodarczej kategorycznie sprzeciwili się jakimkolwiek formom uwłaszczenia. Ich zdaniem lepiej było wielką część narodowego majątku obrócić w ruinę, niż oddać w ręce mogących zrobić z niego jakikolwiek użytek. „Polacy mają żyć z pracy a nie majątku” – mówił Balcerowicz. Innymi słowy mają być parobkami, posiadaczem ma tu być ktoś inny. Skutkiem tego po ponad trzydziestu latach klasa średnia ma rozmiar węższy, niż w wielu krajach trzeciego świata. Oczywisty skutek to utrwalanie narodowych kompleksów, dodatkowo ugruntowywanych przez pedagogikę wstydu oraz fala emigracji. Wyjąwszy lata wojen – największa w całej polskiej historii. Kiedy więc Srokowski pyta „ile zostało Polski w Polsce” nie sposób mu zarzucić, że przesadza. I ma całkowitą rację pisząc o skutkach medialnego ładu, jaki w Polsce mamy: „płynie przez nasz kraj brudna rzeka kulturowych pomyj, powielających gdzie indziej wypracowane schematy, sztampy i ogłupiające wzorce”.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Oprócz pełnych goryczy analiz stanu Polski jeszcze dotkliwiej dotkniętej postkomunizmem, niż ostatnimi dekadami komunizmu, Srokowski wskazuje jednak też źródła nadziei i mocy. Jednym z nich są wskazania kardynała Stefana Wyszyńskiego: „Naród, który nie wierzy w swą wielkość i nie chce ludzi wielkich, kończy się. Trzeba wierzyć w swą wielkość i pragnąć jej”. Jakże podobnie brzmiały słowa Józefa Piłsudskiego: „Naród, który traci pamięć, przestaje być Narodem – staje się jedynie zbiorem ludzi czasowo zajmujących dane terytorium”.

Nie przypuszczam, żeby jakże zapracowani obecni przywódcy naszego państwa mieli czas, by zapoznać się z książką Srokowskiego. Przysłuchując się jednak konferencji otwierającej Polski Ład zaskoczyła mnie tak duża zbieżność diagnoz Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego z analizami, które w swych esejach zawarł Stanisław Srokowski. Polska ma więc szczęście być dziś kierowana przez ludzi bez złudzeń, którzy dobrze znają stan wyjściowy i skalę zagrożeń. Program odbicia się od równi pochyłej, pomimo wyjątkowo niekorzystnych okoliczności, jest już realizowany i to z coraz lepszym skutkiem. Książka Srokowskiego powinna być przestrogą przed tymi, którzy wskazują inne drogi.

Uświadamia, jak są one zgubne i wskazuje, jak wiele jest jeszcze do odrobienia. A także, że szansa, przed którą dzisiaj stoimy, jest godna największych nadziei i wszystkich zobowiązuje do największych wysiłków.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content