Zastanawiające, że nasza społeczność stała się tak bardzo podatna na uleganie populistycznym propozycjom, a także dalekim od zdrowego rozsądku iluzjom i to w zakresie fundamentalnych spraw dla narodu oraz państwa. Zyskały one akceptację wielu ludzi.
Dobrze ilustruje to skala społecznego przyzwolenia dla propozycji liberalno-lewicowych środowisk politycznych i ich liderów, w kontekście niektórych zdarzeń:
- niewiele brakowało, aby u początku ustrojowej transformacji prezydentem RP został „spadochroniarz”, pan Tymiński,
- w następnych latach prominentne pozycje parlamentarne stały się udziałem: Polskiej Partii Piwa, pana Palikota, pana Petru, pana Biedronia, a ostatnio pana Hołowni,
- zaakceptowano powrót do aktywności w oficjalnym życiu politycznym (na poziomie europejskim) byłym aktywistom PZPR i SLD, a także radykałom z PO,
- blisko osiągnięcia prezydentury b znalazł się niedawno pan Trzaskowski.
- równolegle znaczny rezonans społeczny osiągnęli pan Kijowski i pani Lempart (łącznie z propagowaniem ich na forum UE i życzliwym ich tam przyjmowaniem).
Poza panem Tymińskim, wszyscy pozostali wywodzą się z tego samego liberalno-lewicowego środowiska, choć od czasu do czasu dla zwiększenia swojej popularności posługują się retoryką konserwatywną.
Pluralizm jest przysłowiową solą demokracji. Jednak powinna go cechować rywalizacja na programy, a nie tylko totalna negacja „nie bo nie” oraz werbalne, bez programowych konkretów zapewnienia „wiemy, jak rządzić lepiej”. Ponadto dyskurs społeczno-polityczny winien odbywać się na elementarnym poziomie kultury, bez wulgaryzmów i ekscesów, a ponadto w duchu wzajemnej wyrozumiałości, tj. możliwości dialogu, bez jednostronnie pojmowanej tolerancji.
Zechciejmy jako społeczność pobudzić refleksję nad popieraniem określonych środowisk oraz reprezentujących je przedstawicieli, w myśl prawdziwej troską o najbliższą i dalszą przyszłość narodu i państwa.