Przedsiębiorczość w Polsce była budowana bez kapitału, doświadczenia, bez wiedzy o zarządzaniu firmą w gospodarce rynkowej, w warunkach niepewności i inflacji. Takie były początki w 1989 roku. Jak wygląda dzisiaj polska przedsiębiorczość?
Nie pewno czasy były inne niż obecne. Z jednej strony było trudniej, bo jak słusznie Pani zauważyła, wszystko było nowe i nieznane, z drugiej – łatwiej się było przebić, zbudować pozycję na rynku. Dziś w wielu branżach sytuacja jest już często ugruntowana, dominować może kilka firm, często z kapitałem zachodnim. Trudniej małą firmę przekształcić w wielkie przedsiębiorstwo. Rok temu powiedziałbym, że współcześnie mimo wszystko możemy mówić o większej stabilności w prowadzeniu biznesu, ale doświadczenie roku pandemii i ciągłe zmieniającego się prawa zweryfikowało tę opinię.
Dzisiaj wiedza i doświadczenia przedsiębiorców są dużo większe. System prawny jest dostosowany do gospodarki rynkowej, ale czy to znaczy, że jest bardziej przyjazny?
Jest na pewno mocniej uregulowany. Nieprzypadkowo przez cały okres III RP rosła liczba stron, na których mieszczą się wszystkie przepisy prawne, dopiero w ostatnich latach to tempo nieco wyhamowało. Taki stan ma swoje plusy i minusy – szczegółowe uregulowanie danej kwestii zmniejsza ryzyko luk prawnych, które mogą później prowadzić do różnych przykrych konsekwencji. Z drugiej strony może nam grozić przeregulowanie i przedsiębiorca zamiast rozwijać swój biznes, dużo czasu poświęca na biurokratyczne formalizmy. Prawo musi być przede wszystkim egzekwowane, a z tym jest duży problem. Sądy działają opieszale i często nie stanowią należytej ochrony dla przedsiębiorców.
W 2018 roku wprowadzono pakiet ustaw, czyli tak zwaną Konstytucję dla Biznesu, ułatwiającą prowadzenie działalności gospodarczej. Co należałoby jeszcze zmienić?
Konstytucja dla Biznesu to był na pewno duży krok naprzód, jeśli chodzi o stosunki państwo-biznes. Nie należy jednak traktować jej jako coś, co zamyka nam problem swobody prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. Dalej borykamy się z licznymi problemami, mającymi charakter systemowy. Po to też przedstawiłem 10 postulatów rzecznika, które powinny być zrealizowane, by w dalszym ciągu rozwijać polską gospodarkę. Mamy w „Dziesiątce” postulaty urealnienia składek na ZUS dla przedsiębiorców, regionalizację płacy minimalnej, ale też poprawę usług publicznych, takich jak wprowadzenie oczywistej odpowiedzialności urzędników czy problem, na który zwracałem uwagę w poprzednim pytaniu, przyspieszenie procesów sądowych.
Inwestycje zwiększają efektywność firm. Tymczasem polskim firmom nadal brakuje kapitału. Jak temu zaradzić?
Ciekawym pomysłem jest koncepcja tzw. estońskiego CIT-u. Podatku nie płacimy, dopóki firma inwestuje. W Polsce niestety przejęliśmy model kadłubowy tego rozwiązania. Skorzystanie z tej formy opodatkowania obwarowane jest tyloma ograniczeniami, że nic dziwnego, że skorzystało z niej tak mało firm. Trzeba zachęcać, także podatkowo firmy do inwestowania oraz poprawić otoczenie legislacyjne. Z tym drugim też mamy problem, przepisy często się zmieniają i nie są dostatecznie konsultowane z przedsiębiorcami i potem mamy kłopot z ich wdrażaniem.
Teraz w czasie pandemii mamy okres „przetrwania”. Wiele firm ogranicza koszty, korzysta z tarczy antykryzysowej. Czy przetrwają?
Wiele firm może nie przetrwać. Mamy wiele branż, które od ponad roku nie działają właściwie wcale ,np. branża targowa. Inne są zamknięte i nie wiedzą, co je czeka w najbliższych miesiącach. Nie wiadomo, kiedy będzie można zorganizować wesele czy koncert, kiedy zjemy w restauracji, a kiedy pójdziemy do fryzjera. To wszystko powoduje, że przedsiębiorcy utrzymają działalność, pracowników, bo czekają na lepsze czasy, lecz one nie nadchodzą. Pieniądze z tarcz szybko się skończą i dłużej nie będzie można już sztucznie utrzymywać firmy. Nie można zapominać także o tych poszkodowanych firmach, które zostały wyłączone z tarczy, bo nie miały odpowiedniego kodu PKD. One często są dziś w dramatycznej sytuacji.
Zwrócił się pan z apelem do premiera „o wyznaczenie i pilne ogłoszenie ostatecznej daty zakończenia ograniczeń”. W pana ocenie ostateczny termin zakończenia odmrażania całej gospodarki nie powinien przekroczyć 30 kwietnia. Jak pan to uzasadnia?
Przede wszystkim wbrew temu, co mówią niektórzy, sądzę, że nie będzie to puszczenie wszystkiego na żywioł epidemii. Gospodarka funkcjonowałaby wciąż w reżimie sanitarnym. Powinny istnieć stosowne limity (ale takie, które pozwalają na rentowność przedsiębiorstw) czy innego rodzaju wytyczne związane z noszeniem maseczek czy dezynfekcją. Wszystkie branże mają ustalone z Głównym Inspektoratem Sanitarnym wytyczne funkcjonowania w epidemii, wielu przedsiębiorców przeznaczyło duże środki na dostosowanie się do nowej rzeczywistości. Jesteśmy w stanie utrzymać reżim epidemiczny przy jednoczesnym otwarciu gospodarki. Niestety rząd nieustanne przedłuża obostrzenia, często wbrew najnowszej wiedzy. Wiemy już, że wirus nie rozprzestrzenia się na świeżym powietrzu. A my zamknęliśmy obiekty sportowe, które często znajdują się na świeżym powietrzu np. stoki narciarskie. Przez takie decyzje cierpią sami przedsiębiorcy, konsumenci oraz budżet państwa, gdyż składamy się wszyscy na pomoc przedsiębiorcom, którym to pomoc nie byłaby potrzebna, gdyby umożliwić im działanie.
Dziękuję za rozmowę.
Darczyńca artykułów serii „Przedsiębiorczy Polak”