8,5 C
Warszawa
piątek, 19 kwietnia, 2024

Antyukraińska kampania we Wrocławskim MPK – Artur Adamski

26,463FaniLubię

W autobusach i tramwajach wrocławskiej komunikacji miejskiej od jakiegoś czasu pasażerowie oglądać mogą barwne filmiki o kuriozalnej wymowie. Rzekomo służyć mają polsko – ukraińskiemu zbliżeniu.

Być może autorzy wyświetlanych absurdów pomyśleli, że tej pięknej idei służyć będą obrazki z Ukrainy. I wszystko byłoby znakomicie, gdyby nie to, że materiały te wypełnione są akurat na wskroś polskimi skarbami polskiej historii i polskiej państwowości. Do tego – w prezentowanym przekazie definiowane jako jednoznacznie ukraińskie. Oglądamy np. znajdujący się tuż za obecną granicą zamek w Olesku. Dowiadujemy się, że jest jednym z największych i najpiękniejszych na całej Ukrainie, że wypełniony jest ogromnymi i wspaniałymi zbiorami dzieł sztuki. I ani jednym słowem nie wspomina się, że oglądamy zabytek, którego związek z państwowością ukraińską w całych jego dziejach był żaden. Natomiast dla historii polskiej państwowości – jest to miejsce ogromnie ważne. Nawet Bolesław Jerzy II, wzmiankowany jako pierwszy właściciel pierwszej warowni, jaka w XIV wieku miała stać w miejscu późniejszego zamku, był Piastem – synem piastowskiego księcia mazowieckiego. Potem zamek był własnością wyłącznie rodów polskich i to tych wywodzących się nie z Kresów (bo też miejsce, w którym stoi Olesko to nigdy nie były żadne Kresy), ale głównie z tej części Polski, leżącej często daleko na zachód od rzeki Bug. Najdłużej zamek był w rękach rodu Sobieskich. To w nim 17 sierpnia 1626 roku przyszedł na świat późniejszy polski król Jan III Sobieski. Jak głosi legenda – miało to miejsce w czasie burzy a w momencie, w którym chłopiec się narodził piorun uderzył tak potężny, że pęknąć miały zamkowe marmury.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Przez stulecia zamek w Olesku był uważany za jeden z najpierwszych polskich narodowych skarbów. Zrabowany przez zaborców w stulecie odsieczy wiedeńskiej, drogą powszechnej zbiórki, został przez Polaków wykupiony z obcych, austriackich rąk. Podobnie, jak krakowski Wawel. Tak był ważny dla Polaków i dla polskiej historii! Bo też niezliczoną ilość razy pojawia się ten zamek na łamach polskich powieści historycznych, w legendach, pieśniach, w tradycji a także w ekranizacji Sienkiewiczowskiego „Potopu”. Jerzy Hoffman Olesko wykorzystał jako zamczysko, mające udawać siedzibę księcia Janusza Radziwiłła.

Z filmików adresowanych do pasażerów wrocławskiego MPK niczego z takich i tysiąca im podobnych faktów się nie dowiemy. Przeczytamy za to odmieniane przez wszystkie przypadki słowo „ukraiński”, „ukraińska”, „ukraińskie”. I w podobny sposób pokazywany nam jest analogiczny wybór historycznych pamiątek z terenu państwa ukraińskiego. Jaki z tego wniosek wyciągnąć może przeciętny pasażer? Po pierwsze – zdziwi się, że pamiątki polskiej kultury tak usilnie są depolonizowane. Czy taki proceder może służyć polsko – ukraińskiemu zbliżeniu? Po drugie – jeśli pokazuje się Ukrainę jako państwo złożone z pamiątek polskiego państwa – to do jakich wniosków tak skonstruowany przekaz może prowadzić? Czyż Ukraina nie posiada pomników własnej kultury? Czyż nie ma tam niczego, czego by nie odziedziczyła po Polsce, wraz z okrojeniem naszych granic? Czy nie ma tam niczego innego do pokazania? A jeśli już – to czemu ma służyć w podpisach tak uparte ukrywanie polskiej historii pokazywanych miejsc, że jednoznacznie zabieg ten oznacza – fałszowanie historii? Jak coś takiego przyjmować mogą świadomi tego, co oglądają Polacy i równie świadomi Ukraińcy?

Spróbujmy sobie analogiczną sytuację wyobrazić np. w autobusach któregoś z miast niemieckich. W których też zechciano by, w ramach programu zbliżenia niemiecko – polskiego, pokazywać zabytki z terenu polskiego państwa. A zabytkami tymi byłyby wieża Bismarcka na Wieżycy (wzorem Oleska z wrocławskich autobusów nazywana skarbem polskiej kultury), następnie – krobielowickie mauzoleum feldmarszałka Bluchera (jako przykład przepięknej na wskroś polskiej architektury) a potem może kawałek zamku wawelskiego, ale ten wzniesiony na żądanie Hansa Franka, w miejscu dawnych stajni królewskich. Co Niemcy by pomyśleli o takim przekazie? Oczywiście, że Polacy nie mają w swoim kraju niczego swojego. Bo wszystko, co mają, odziedziczyli po Niemcach. I mimo, że wszystko to jest na wskroś niemieckie – uparcie nazywają tylko i wyłącznie polskim. A co my byśmy pomyśleli o takim przekazie? Ja bym uznał, że to jest cyniczna antypolska hucpa, mająca udowodnić, że Polacy niczego nie stworzyli. Że są narodem bez własnej kultury, bez swojej architektury. A do tego, że sfałszowali rodowody tych zabytków, które stoją na terytorium ich państwa. Czy dobrze służyłoby to samopoczuciu Polaków? Czy dobrze nastrajałoby to do nas Niemców?

Zastanawiam się, jakie naprawdę intencje przyświecały autorom tego horrendum, pokazywanego we wrocławskich autobusach. Powstać ono mogło tylko w wyniku bezmyślności albo złej woli. A obojętnym wobec tych wytworów może być chyba tylko ktoś, komu gdy ogląda jakiś zamek to wszystko jedno czy to jest pomnik czyjejś historii czy też rysunkowy zameczek z kreskówki o przygodach Shrecka.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content