8,3 C
Warszawa
środa, 24 kwietnia, 2024

NOWY KSZTAŁT ŚWIATA FORMUJE SIĘ NA NASZYCH OCZACH – Artur Adamski

26,463FaniLubię

W pełnej jaskrawości obserwujemy dzisiaj urzeczywistnianie się strasznej odwiecznej prawdy o tym, jak niewiele w polityce znaczą gwarancje mocarstw i jaką w niej codziennością jest zdrada. Coraz też wyraźniej widzimy kroki w kierunku, nie daj Boże, konfrontacji największej od kilkudziesięciu lat. A jeśli nawet nie miałaby ona mieć charakteru starcia militarnego to i tak najprawdopodobniej wstrząsy nas czekają wielkie a obraz świat może się z tego wyłonić znacząco inny od tego, który znamy.

Jeszcze ćwierć wieku temu Ukraina dysponowała arsenałem nuklearnym. I to prawdopodobnie swą wielkością trzecim na świecie – większym od brytyjskiego, francuskiego czy izraelskiego. W grudniu 1994, w następstwie gwarancji, udzielonej Ukrainie przez Rosję, Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, zgodziła się ona tego arsenału pozbyć. W zamian za to otrzymała zapewnienie swej suwerenności, bezpieczeństwa granic, integralności terytorialnej. Ile te gwarancje są warte – nawet ślepy dziś widzi: Rosja oderwała od Ukrainy Krym, prowadzi przeciw niej wojnę na terytoriach Donbasu i w pobliżu rejonu walk właśnie koncentruje najbardziej wartościowe dywizje swojej armii. Reakcje Zachodu? Przewodnicząca Komisji Europejskiej, słowami nawet nie swoimi, ale jednego ze swych fagasów poinformowała, że nie znajdzie czasu na przybycie we wrześniu do Kijowa, celem uczestnictwa w uroczystościach trzydziestolecia ukraińskiej niepodległości. Trudno o odpowiedź na zaproszenie nacechowaną większą pogardą i zarazem stanowiącą głębszy pokłon dla Putina. A za Atlantykiem niewiele lepiej. Prezydent USA odbył rozmowę telefoniczną z prezydentem Rosji. Amerykański „nacisk” polegać ma na wydaleniu dziesięciu rosyjskich dyplomatów. „Nacisk” to tym bardziej groteskowy, że równocześnie dwa amerykańskie okręty obrały kurs ku wyjściu z Morza Czarnego. Przez telefon grozimy, ale od placu boju się oddalamy – tak to przynajmniej na ten moment wygląda.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Pierwsza (i jedyna dziś) lekcja: nie istnieją na tym świecie żadne gwarancje, które byłyby warte tyle, co własna siła. Własny arsenał nuklearny zawsze jest wart niewspółmiernie więcej, niż czyjekolwiek gwarancje. Trzeba mieć własne, potężne siły zbrojne. A najlepiej mieć do tego jeszcze nuklearną maczugę, z którą liczyć się będzie musiał każdy potencjalny agresor. Jeśli ma się trudne położenie geopolityczne to doktryna militarna powinna być krótka: „Kto mnie zaatakuje – ten nie istnieje”. Jest oczywiście kwestia wejścia w posiadanie takiej maczugi, skutecznych możliwości jej użycia (żeby nie uległa zniszczeniu pierwszym celnym ostrzałem) no i wytrzymania zewnętrznych nacisków, byśmy się jej pozbyli. Dzisiejszy los Ukrainy jest dowodem na to, że wszystkie trzy koszty ponieść warto. Czyli po pierwsze – mieć bomby. Po drugie – mieść je na takich nośnikach, żeby ich potencjalni adresaci nie mieli wątpliwości, że „nie tylko mają, ale mogą nimi przywalić”. I po trzecie – mieć zdolność wytrzymania absolutnie każdej zewnętrznej presji (właśnie wywierana jest na nas w związku z 447 – kształćmy się przy tej okazji w sztuce „cokolwiek nie zrobicie – my ani milimetr w tył”).

Jak odczytać ostatnie ruchy na wielkiej światowej szachownicy? W ich rozpoznawaniu łatwo o błąd, ale próbować je odczytać – koniecznie trzeba. Stanowisko USA w sprawie zagrożonej Ukrainy (zważywszy amerykańskie zobowiązania i skalę napięcia) jest co najwyżej symboliczne. Kilka dni wcześniej Biały Dom podjął decyzję o wycofaniu swych żołnierzy z Afganistanu. Te dwa fakty dość wyraźnie układają się w coś, co każdy, kto choć odrobinę miał wspólnego z wojskowością odbiera jako „skracanie frontu”. Czyli – poświęcamy jakiś teren, czegoś nie będziemy bronić, bo musimy się skoncentrować na tym, co dla nas najważniejsze. Daleki Wschód, Pacyfik, Chiny – tam jest prawdziwy przeciwnik. Kto wyjdzie zwycięsko z tamtejszych zmagań – ten bierze wszystko. Żeby wygrać – trzeba mieć poważnych sojuszników. Czy Rosja zdecydowała, po której będzie stronie? Przez pierwsze lata II wojny światowej była w koalicji z Hitlerem. Ustrojowo, ideologicznie, mentalnie – jej przywódcom zawsze było tysiąckroć bliżej do wodzów Trzeciej Rzeszy, niż do Waszyngtonu czy Londynu. Wiedzieli o tym Roosevelt i Churchill a „rosyjskiej obrotowości” bali się tak bardzo, że do ostatnich wystrzałów tamtej wojny Stalina karmili bez przerwy (56 tys. czołgów, 54 tys. samolotów, 80 tys. samochodów, kilkaset milionów konserw z wołowiną, niezliczone ilości innych zasobów a na dodatek Europa aż po Łabę). Czym Stany dzisiaj zapłacą Rosji, jeśli teraz, w konfrontacji z Chinami, będą ją chciały mieć po swojej stronie?

Miłośnicy militariów od paru lat zauważają, że US Army się przekształca. Zaczyna dominować w niej inna broń. Nie taka, której używa się w wielkich akcjach lądowych, ale ta przydatna w realiach wielkich akwenów morskich. To dla nas zły sygnał. Oznacza wzrost zainteresowania obszarem strategicznym całkowicie innym od naszego. W skrajnym wypadku może to doprowadzić do sytuacji podobnej do tej, z jaką mieliśmy w naszych relacjach sojuszniczych z Wielką Brytanią w roku 1939. Londyn gwarantował nam niepodległość, ale orężnie – zupełnie nie miał czym nam tej gwarancji dotrzymać. Anglia była supermocarstwem na morzach i oceanach, pospiesznie rozwijała swe zapóźnione lotnictwo, ale realnej pomocy musiałaby nam udzielić przede wszystkim wojskami lądowymi. A w tym zakresie – była żałosnym słabeuszem. Po prostu nie miała dostatecznej ilości czołgów, dział czy piechoty. US Army przebudowuje się w tę samą stronę – na końcu tej tendencji może to oznaczać stan, w którym jeśli nawet by chciała – to pomóc nie bardzo będzie miała czym.

Zaniepokoił mnie ostatni prezent od USA. Przekazują naszemu wojsku kilka ogromnych samolotów typu „Hercules”. Do obrony polskiego terytorium ich przydatność jest absolutnie żadna. Można z nich zrzucić desant spadochronowy a w 99 przypadkach na 100 samoloty te służą do transportu dużych ilości ludzi i sprzętu. Do transportu – na dystansach największych. Warto by wiedzieć, po co właśnie teraz dają nam właśnie to.

Jeśli dojdzie do otwartej amerykańsko – chińskiej konfrontacji to jej główną areną będzie drugi koniec świata. Odczuje to jednak ogromnie absolutnie cały świat. Jeśli intencją Rosji jest odzyskiwanie tego, co straciła trzy dekady temu, w czasie rozpadu jej imperium – lepszej okazji do tego nie znajdzie. Jeśli od czasów Jałty miałby znów być przez kogoś ustalany jakiś nowy podział świata – nie było do tego momentu bardziej sposobnego od czasu, w którym zderzą się pierwsi giganci globu. W ich starcie można być wplątanym, ale odcięcie się od jednych i drugich może skutkować nawet tym, że i od jednych i od drugich dostanie się po głowie. Nie tylko można będzie oberwać rykoszetem, ale też można się stać przedmiotem transakcji.

Zapomniałem o NATO, ONZ, politycznej roli Unii Europejskiej, mnóstwie innych paktów, umów, konwencji… Nie, mam odrobinkę „duszy historyka”, więc – nie zapomniałem. Pamiętam, że takie byty kiedyś istniały a niektóre jakoś jeszcze politycznie istnieją. Tyle, że kiedy prężą przeciw sobie muskuły giganci tacy, jak Ameryka i Chiny to cała reszta „światowej drobnicy” nie ma większego znaczenia. Tym bardziej, że ich zmurszenie skutkuje obsuwaniem się w coraz głębsze stadia politycznego, militarnego i w zasadzie każdego – bezwładu.

Jaki będzie przebieg tego, do czego być może musi dojść? Odpowiedź byłaby warta więcej od majątku klubu pierwszych krezusów planety. Jeśli wojna to raczej krótka a jej główna arena byłaby daleko. Odpryski takiej wojny też miałyby jednak skalę wielką, przesądzającą o losie wielu państw i mogłyby się pojawić także w samym sercu Europy. Każda inna jednak forma tych zmagań też będzie bolesna. I nawet, gdyby któraś ze stron zdecydowała się na wielki kompromis i daleko idące ustąpienie pola – będzie to miało olbrzymie konsekwencje. Wchodzimy w czas, który przesądzi o jakimś „nowym rozdaniu”. Nawet najłagodniejszy przebieg i najbardziej ograniczony jego zakres – oznaczał będzie wielkie wstrząsy i świat dalece inny od obecnego.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content